AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O przeciętnym Polaku. Czy istnieje?

Fot. Karol Budrewicz  

Jak nie istnieje, skoro istnieje?!!! Ja, na przykład, ośmielam się twierdzić, że jestem. I jeśli niekoniecznie istnieję w pełni lub tylko chwilowo bywam, to jednak, w jakiejś mierze przynajmniej, rzeczywiście istnieję. Jestem. Próbuję istnieć.

***
No dobra. To tylko… taka próba żartu była… W tytułowym pytaniu nie chodziło o egzystencjalne dylematy jakiegoś Łysego, ale o Przeciętność i o Polskość. A ściśle biorąc, o Przeciętność Polskości. O PPP.

***
Wieniczka Jerofiejew zaczyna swą biblijną podróż z Moskwy do Pietuszek od frazy, która idzie mniej więcej tak: Wszyscy powtarzają Kreml, Kreml, a ja Kremla nie widziałem… W tym sęk. Wszyscy powtarzają: Przeciętny Polak/Polka, Przeciętny Polak/Polka, a ja PPP na oczy nie widziałem.

Nie widziałem, ale czuję. Czuję smród.

Owszem, można grupować ludzi wedle wzrostu, koloru skóry, płci, języków, którym się posługują, tradycji, w których się wychowali, upodobań do kotów lub psów, zwolenników morza lub gór… Istnieje nieskończona wielość różnych zbiorów i rozróżnień człowieczeństwa. PPP to jednak nie zbiór konkretnych osób, z których każda ma jedyną, niepowtarzalną tęczówkę oka. PPP to bardziej idea, którą tworzą ludzie. W dodatku ludzie polskojęzyczni. To jakiś taki twór na poły statystyczny, na poły kulturowy, historyczny i duchowy. Trudny do złapania.

Bo powiadają, że PPP nie interesuje się… albo PPP jest za tym, żeby… Więc PPP jednak istnieje. Przynajmniej w pojęciach jakoś istnieje. Wygląda na to, że na pierwszym miejscu to termin polityczny należący do polskiej nowomowy, potem dopiero dochodzą te inne, uzupełnione przez socjologów, historyków kultury, etnografów i publicystów. A poeci, te sępy polszczyzny, to wiadomo, krążyli i krążą po niebie już od dawna, opisywali i opisują koszmarne sny, wietrzą padlinę i metaforę zanim normalny Polak się spostrzeże.

Normalny Polak/Polka (NPP) – figura czysto konceptualna, niewystępująca ani w poezji, ani w przyrodzie, stworzona tylko na użytek tego tekstu i niemająca żadnych konsekwencji w dalszym wywodzie. Lapsus pojęciowy. Neologizm. 

Tymczasem PPP to jednak jakiś taki zwierz na poły bajkowy – bez konturów, ale obecny jak jasna cholera. Przeraźliwie prozaiczny i dupiasty, a z drugiej strony agresywny i żarłoczny. Choć występuje w liczbie pojedynczej, to zawsze oznacza powszechność, niczym torebka foliowa. Nie ma znaczenia z osobna, a jednak tworzy realną kumulację. Tworzy historię. Stwarza fakty polityczne. Zmienia pamięć. Wybrani w demokratycznych wyborach przewodnicy PPP, nazywają PPP Narodem, ale dla znajomych, dla nazwania samych siebie, używają pieszczotliwej ksywy… Suweren. Przewodnicy PPP wywołują wojny i zawiązują sojusze. Z ostatnich komunikatów frontowych Prezydenta PPP wynika, że głównym agresorem i zaborcą dla PPP jest Unia Europejska.

***
Wyjątkowość. Owszem, tu i ówdzie, smęci się i snuje pewne rozczarowanie. Jakiś niesmak. Otóż chodzą słuchy, że PPP nie poczęło się niepokalanie…

Powiadają, że PPP jest po części anachronicznym wcieleniem Porządnego Niemca/Niemki (PNN) z pierwszej połowy XX wieku. Posiada również domieszkę odwiecznego Milczącego Rosjanina/Rosjanki (MRR). Jednak owoc, a po owocach ich poznacie, tworzy swoiście oryginalną mieszankę, która nie jest prostą sumą PNN+MRR. I tą mieszanką, oryginalną i bezkompromisową w skali międzynarodowej, jest PPP.

Malkontenci powiedzą: mecyje, świat roi się od oryginalnych i bezkompromisowych mutacji PPP. Wystarczy wspomnieć Uśmiechniętych Włochów Berlusconiego (UWB), Znów Wielkich Amerykanów (ZWA) lub mutację węgierską – Historia Nas Nie Lubi, bo Obstawiamy Zawsze na Odwrót (HNNLbOZnO). Nic bardziej mylnego. Bo PPP jest wyjątkowe, gdyż… jest! I po wieki wieków będzie płonął znicz PPP, a w Niebiosach (N) nad nigdy nieopisanym i oryginalnym bezkształtem PPP unosić się będzie aromat nigdy nieprzeczytanego Pana Tadeusza (PT).

Termin PPP nie daje się obrócić w żart. Bo PPP nie żartuje. Każdy, kto podniesie rękę na PPP, nazwany będzie Inteligentem (Int), z całym kurewskim obciążeniem tego słowa.

***
Wydawało się. Wydawało mi się, że przez te prawie trzydzieści lat udało się (mnie? nam? komu? jakoś tak ogólnie?), udało się przefiknąć świadomościowo. Wydawało mi się, że wszystko, czego obywatele powinni oczekiwać od własnej polityki, to ciężkiej, codziennej roboty, dbałości o ludzi i zwierzęta, umiarkowanych podatków, surowości sądów oraz wysiłku w staraniach o dobre sąsiedztwo. Krótko mówiąc – obywatele powinien oczekiwać od siebie polityki nudy, umiaru i dojrzałości, jak w jakiejś Danii. Oburzałem się na wtopy, lenistwo, korupcję, niedociągnięcia i brakoróbstwo. Tłumaczyłem sobie, że trzeba czasu, doprawdy nie od razu Kraków zbudowano. Kompromis, jakież to piękne słowo, potrzebuje się ukorzenić, utrzeć, dojrzeć niczym angielski trawnik. Myślałem jednocześnie: mój Boże, jaki to luksus żyć w kraju, w którym słusznie dymisjonuje się ministra za zegarek nieudokumentowany w zeznaniu podatkowym! W Polsce, której premier spędza noc na rozmowie z okupującymi Sejm rodzicami niepełnosprawnych i tłumaczy, że nie da większych zasiłków, niż może dać! W kraju, w którym minister, w dodatku po godzinach urzędowania, stwierdza w knajpie: chuj, dupa i kamieni kupa! Mój Boże! Toż to prawda, na ołtarze z takim, a nie pod pręgierz!

Myślałem, że przy utrwalonych, utrwalających się regułach funkcjonowania państwa i jego instytucji cała reszta, najważniejsza reszta w nowej sprzyjającej, nienotowanej w geopolitycznej historii Polski sytuacji, cała reszta – a więc wizje świata, spór o tożsamość, o wartości, o historię – stanie się nareszcie domeną obywatelskich żywiołów debaty, która w ucieraniu się, w kłótni, w dojrzewaniu, pozwoli na powolne, wieloletnie, wielodziesięcioletnie wydobywanie się oraz ostateczne i wszechpolskie wydobycie się z tych wszystkich kolein, kompleksów, idiotyzmów, zaszłości, złogów, strupów i skrótów myślowych, do rozprawy z którymi nigdy w historii nie było odpowiednich warunków. Myślałem, że zidiociały schemat poezji romantycznej jest na zawsze pokonany. Myślałem, że… Wydawało się… Wydawało się, że przynajmniej „żydowskiego parcha”, „niemieckiego krwiopijcę” , „chama i pana”, „Matkę Polkę” oraz „katolicką Polskę” mamy już za sobą. Wydawało mi się, że to terytorium wyschnięte albo tak marginalne jak Puszcza Białowieska i że wręcz powinno być pielęgnowane, dla przestrogi. Ale nie. Zupełnie nie. Uległem złudzeniu, za które winię się nieustannie. Uległem „zidiociałej narracji romantycznej”, że oto niczym Feniks z popiołów… etc. Bo to przeniknięcie, przefikiwanie się to chyba cykle stuletnie albo jeszcze powolniejsze. Dania, kraj ciepłej wody i osobistej odpowiedzialności, okazała się dla PPP perspektywą więzienia.

***
Po mojemu. Po mojemu, nie jestem przeciętnym Polakiem. Bo PPP wypiera się swojej osobistej historii, swojej knajpy, swojego „Marcinka”. To jakby wypierać historię własnej rodziny. Historii przemieszania rusko-mazowiecko-zaborowo-chłopsko-niemiecko-żydowsko-dworkowo-akowsko-szmalcowniczo-ukraińsko-protestancko-drobnomieszczańsko-poznańsko-emigrancko-mezaliansowo-wujkociotczano-przypadkowej i peerelowskiej historii.

W Polsce nikt nie ma gładkich biografii. W każdej jest syf i proza, oraz wzniosłość prozy. Każda współczesna Polka i Polak poczęli się chybotliwie, z namiętności, ze strachu, z przypadku, a czasem nawet… z miłości. W małym fiacie, na wczasach, na materacu z Ikei lub na tapczanie, w wannie, w kuchni, z in vitro, pod namiotem, w akademiku, za stodołą albo – bo i tak bywa – w łożu z baldachimem rodowych koligacji. Ale z całą pewnością nikt nie urodził się nigdzie i z nikogo. Każdy jest większym lub mniejszym słoikiem. Każdy ma szafę z mniej lub bardziej śmierdzącym trupem i każdy posiada bardzo pożyteczny dywan do podmiatania różnych różności. Dywan z całą pewnością nie został odziedziczony po Kubusiu Puchatku ani w ogóle po literaturze angielskiej. Każdy i każda dziedziczy bardziej lub mniej zamilczaną historię kompromisu oraz światłocienia.

Ale PPP wypiera się swojej niewyrazistej, a więc trudnej w diagnozie, zwykle przeciętnej i mętnej historii. PPP wypiera swoją niewyraźną, a więc trudną w diagnozie, przeciętną obecność. Rezygnuje z wysiłku istnienia. Milczy o sobie, rezygnuje z siebie i przyłącza się do… przepraszam za wyrażenie… większych kwantyfikatorów, do Wielkich Liter, do PPP.

***
PPP przynosi ulgę. PPP daje moc. Wyzwala. PPP jest jasna i klarowna. Większość i przynależność do PPP pozwala zapomnieć o własnej mitrędze, o własnej, osobistej nudzie, o bólu i rzeczywistym upokorzeniu, o samotności, o własnym niedokonaniu, osobistym grzechu, o zaledwie letniej wodzie własnego życia. Oto teraz własną niewyraźność i powikłanie, kompleksy i żal do świata zamieniam na siłę. Schować się w Większości i Przeciętności PPP to co innego, niż być narażonym na egzystencjalne bicze, na gorycz niedoskonałej dojrzałości. Kupą Mości Panowie i Panie! PPP nawet Francuzów nauczy jedzenia nożem i widelcem! I tu przepraszam. Większość PPP nie znosi ironii, a zwłaszcza autoironii. Większość jest śmiertelnie poważna. Poważna jest Większość PPP.

***
Religijność. Co ciekawe, przynajmniej dla mnie, PPP, a zwłaszcza PPP u władzy staje się… bezbożna. Bezbożna, a zatem również niechrześcijańska. Niechrześcijańska w pełnym, złowrogim tego słowa znaczeniu. Z upodobaniem wybiera fasadę religijnego rytuału ponad różnorodność i tajemnicę człowieczeństwa. Wybiera zbiorowe kamieniowanie ponad indywidualną odpowiedzialność. Wybiera podporządkowanie rytuałowi ponad ryzyko nieakceptacji. PPP łatwiej znaleźć źdźbło w oku bliźniego, bo własna belka w oku zostaje cudownie unieważniona przez… przynależność do PPP. PPP przynosi ulgę w osobistym rachunku sumienia. Chrześcijański uniwersalizm przybiera dziwnie lokalne kształty. Bóg staje się lub po prostu jest PPP. Czy Bóg mógłby być Ruskim? Albo Niemcem? Albo Czechem? Ale to jeszcze pół biedy. Czy PPP wołający: My chcemy Boga! mógłby chcieć Nieznanego Boga, o którym mówił święty Paweł Grekom na Areopagu?! A już zupełnie niewyobrażalne, aby był nim obrzezany Żyd.

PPP jest zwyczajnym i prostodusznym antysemitą. Gdyby posłuchać deklaracji PPP, to oczywiście nim nie jest, podobnie jak nie był antysemitą PNN. Nikt nie jest. PPP po prostu się nie interesuje takimi sprawami, nie widział i nie słyszał. PPP ma od wieków pielęgnowany, a czasem nawet prawdziwie zbawienny instynkt przetrwania i milczenia. Tyle razy dostał w dupę za winność i niewinność, że woli strzelać zza węgła. Spryt połączony z przeciętnością przynosi nieprzeciętne owoce. Żeby się nie narobić i wyjść na swoje. Żeby przemycić i się przemycić. Jak rąbankę za okupacji. Jak ominięcie podatków. Jak wkręcenie się. Jak posada. Żeby jakoś było, żeby jakoś się kręciło i przy okazji, żeby nie zaglądać do środka siebie. Do tego wszystkiego trzeba swoistej mitręgi, od wieków trenowanej aktywności i sprytu, a istnienie Żyda, wywoływanie Żyda jest dogodną okolicznością. Istnienie Żyda wyjaśnia spiskowy świat PPP i usprawiedliwia pokątny, indywidualnie dziedziczony, makabryczny grzech.

***
Posłuszeństwo. Posłuszeństwo jest wymysłem protestanckim (PNN), groźnym skądinąd, ale z nadwiślańskiej perspektywy wydaje się cechą najbardziej zaawansowanych i prominentnych przewodników PPP oraz sejmowych żołnierzy. Posłuszeństwo to zaledwie propozycja dla Andrzeja Dudy. Jednak dla PPP posłuszeństwo jest wstydliwe zaprzeczane jak Seks w wielkim mieście. Wcześniej, zanim przyjdzie do posłuszeństwa, PPP stosuje przeciętny, najnormalniejszy oportunizm. Oportunizm (łac. opportunus dosł. [wiatr wiejący] w kierunku portu; przychylny, korzystny, wygodny). A tłumacząc na nasze (PPP+nieprzeczytany PT) to brzmiałoby: wicie, rozumicie.

Oportunizm jest miękki. Łagodnie leczy niespokojny sen. Niejasną i przeciętną biografię. Wątpliwe kompetencje. Leczy kompleksy i pozwala powiedzieć z filozoficznym westchnieniem: Trzeba jakoś żyć. Życie to nie PT.

Ta kobieta, która w Wałbrzychu pięćdziesiąt jeden razy składała podanie, aby przyjęto ją w poczet sędziów, a za pięćdziesiątym drugim razem została Prezeską Sądu w Wałbrzychu, nie jest szekspirowską, ani beckettowską, ani nawet gogolowską figurą przeciętności i oportunizmu. To fakt całkowicie postdramatyczny i obojętny emocjonalnie. To PPP, Polska Przeciętna Prawda. Tak. Tak się dzieje po prostu, tak toczy się świat PPP i żaden Inteligent (Int), choćby niewidomo jak się pochylał, ile zjadł kotletów, to nie uciągnie, taki to ciężar.

***
Wróg. PPP potrzebuje wroga i uwielbia być obrażane. PPP wita z perwersyjną ulgą istnienie różnych popaprańców i odszczepieńców: Żydów i islamistów, ekologów i genderówki, organizacje pozarządowe, Piąte Kolumny, Targowiczan, Dziadków z Wehrmachtu, kornika drukarza, brzozy smoleńskie, stadniny koni arabskich itede, itepe. Wcześniej użyłem wyrażenia „zidiociały schemat poezji romantycznej”. Właśnie tutaj się objawia w pełnej krasie. W mitologii cierpienia za niewinność i w poszukiwaniu winnych. W kulcie ran i krwi przelanej. Z braku rzeczywistych wrogów PPP wciąż szuka nowych. Niedawno nawet włoski Garibaldi został nominowany. Argentyna wysyła wojenne pomruki. Norwegowie, którzy chorowali na astmę i zagrażali Naszej Justynie (NJ), a ostatnio próbowali niecnie przerwać loty Naszego Kamila (NK), też są na liście.

Norwegowie to pestka wobec Wielkomiejskich Elit (WE). WE nazywane też Beneficjentami III RP (BIIIRP), reprezentuje Int. Int od Jana Kochanowskiego i poprzez wszystkich Noblistów obrażał i nadal obraża PPP. Int ma niejasne pochodzenie, przed wojną trzymano go w Berezie Kartuskiej tudzież w warszawskiej kawiarni na Mazowieckiej. Semicki wygląd oraz miano „Europejczyka” przylgnęły doń na amen. Ostatnio sporo się o nim mówiło przy okazji Marca i ustawy o IPN. Int zbudował cały współczesny Przemysł Pogardy (PP). Zamiast pochylać się i współczuć w cierpieniu PPP, Int nazwał PPP… Januszem i Grażyną (JiG). Nie ma większej obrazy i nie ma większej lubości. Kto nazywał? Kogo nazywał? Nie ma większego znaczenia. Bo nie ma większej ulgi, jak usłyszeć taką obelgę, hołubić ją i wstać. Wstać z kolan i zerwać kajdany, wyrwać murom zęby krat i iść. Iść w rocznicach, kwartalnicach, miesięcznicach i tygodniówkach przeciwko PP. I teraz niech Int płacze nad sobą, bo to wina Int, że wepchnęła PPP w łapy PiS. Więc nie PPP winne, że zapisuje się do PiS, ale ogólnoludzkie prawidłowości, a zwłaszcza zgangreniała, mafijna, elitarna III RP. Ona wepchnęła. Więc niech teraz Int nie płacze, że boli. Oto w sprzeciwie przeciwko Int III RP dokonuje się rewolucja PPP. Jest kogo kamieniować i po co zwierać ponadindywidualne szyki, oddalać własny, osobisty Sąd.

***
Tymczasowość. PPP żyje perspektywą wieczną. Znów ta zidiociała logika poezji romantycznej. Na stos, na stos rzuciliśmy nasz życia los! Spektakularna klęska, ostateczny potop, osamotnione seppuku. Cóż to za luksus! Niech się stopi, niech się spali,/ byle ładnie grajcy grali!... Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,/ Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!... Życie nie jest warte tyle, co piękna śmierć! Dwadzieścia siedem do jednego to nie klęska, to kolejny cierń w koronie triumfu. Osamotnienie i niezrozumienie? Proszę bardzo, im gorzej tym lepiej. Ustępstwa na rzecz sami wiecie których? Bardzo proszę, bo ten wieczny i z definicji nieskończony martyrologiczny marsz ku prawdzie (N) i ostatecznemu wyzwoleniu PPP nie będzie miał końca, bo ulokowany jest na zewnątrz tych wszystkich upierdliwych umów jak Konstytucja, Trybunał Konstytucyjny, Komisje Weneckie, istnieje poza jakimiś nudnymi budżetami i planami zagospodarowania, jakimiś prawami człowieka. Bo cóż jest człowiek i jego małe sprawy wobec wieczności PPP?

Im bardziej duch PPP ulata jak wata, tym bardziej jest tymczasowy. Doraźny i chwilowy. Działa na wyrwę. Na donos. Na nocną ustawę, na szaber, na chwilową posadę z odprawą. Na układ. Duch działa w milionach PPP na wszystkich szczeblach hierarchii. Ukręcić, co się da, i ostatecznie zginąć w majestacie męczennika. Oto najtrwalsza, kształcona od wieków cecha natury PPP.

***
Wszystko przysycha. Wszystko przysycha – słynną myśl Jerzego Urbana z konferencji prasowych Stanu Wojennego traktowałem kiedyś i teraz, umoczony w zidiociałą logikę poezji romantycznej, jak głos Zła wcielonego. Traktowałem kiedyś i teraz jak myśl niemożliwą do przyjęcia. Jak myśl obcą, jak bluźnierstwo. Ale w rzeczy samej Jerzy Urban, ten uśmiechnięty łysawy pan inteligentny, bezpartyjny oraz nieumundurowany miał rację wtedy i teraz ma rację. Wszystko przysycha. Czy ktoś jeszcze pamięta, co miała drukować albo czego miała nie drukować Beata Szydło? Czy Andrzej Duda pamięta, co zrobił? A czy ktoś pamięta Macierewicza i Misiewicza w setkach tysięcy wcieleń? Czy ktoś pamięta, że Puszcza pamięta wycinkę Puszczy? Wszystko przysycha. Oto jest ta ciepła, słodkawa materia niepamięci, z której chrząszcze PPP formują i toczą nowe kulki. Z ich wnętrza nowe larwy PPP wyrodzą się na następne pokolenia.

Bieżący horyzont populacji PPP wyznacza linia życia Jarosława Kaczyńskiego. Jednak wobec wieczności to tylko chwilowe ograniczenie.

28-03-2018

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany Ryszard
    Ryszard 2019-03-10   14:19:23
    Cytuj

    Ten człowiek bardziej niż inni, żyje przede wszystkim w świecie własnych idei - a raczej pomysłów na idee. Z tym że, jego idee mają bardzo mało wspólnego z rzeczywistością. Widać tylko jedno: potrzebę szybkich uogólnień bez dbania o logikę i fakty. Jednak widać też coś więcej: pogardę, za którą stoi pewne przekonanie o własnej moralnej i intelektualnej wyższości...

  • Użytkownik niezalogowany PPP
    PPP 2018-03-30   00:11:45
    Cytuj

    Dziękuję. Szczerze i bez karesów Inteligent Piotr Cieplak (IPC) opowiedział jak nie lubi siebie. Oczywiście żyje w złudzeniu, że poprzez uzyskaną z mozołem samoświadomość uwolnił się od podśmierdłej zwyczajności PPP i jest teraz On (IPC) zaszeregowany do grona Aniołów Wyższych (AW). Lecz jest to tylko dość pocieszne w swoim zadęciu złudzenie. Drogi IPC. Opisałeś zwykłego człowieka (zc). Niezależnie od tego skąd się wywodzi, jaki ma kolor, po jakiemu gada - każdy zc jest takim żenującym prostaczkiem przepełnionym fijołami jak niecieniami. Nie zauważasz tylko szanowny IPC - że bez ciebie ludzkość da sobie radę. Natomiast bez mierzwy miliardów zc - ni cholery... Coraz częsciej pada pytanie (nie tylko w szeregach PPP) po jaką cholerę impotentne Anioły Wyższe psują powietrze za nasze pieniądze...

  • Użytkownik niezalogowany Falski Marian i Marian Falski
    Falski Marian i Marian Falski 2018-03-29   01:55:54
    Cytuj

    To już drugi Elementarz Piotra Cieplaka:). Dziękuję!

  • Użytkownik niezalogowany Maria Dworakowska
    Maria Dworakowska 2018-03-28   11:28:54
    Cytuj

    BRAWO !!!