AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Samochód

 

To jest tekst, który powstał w roku 1995. Już nie pamiętam, czy został opublikowany i w jakim piśmie. Jeżeli ośmielam się go przypomnieć, to z bardzo prostej przyczyny – nadal wyraża mój niepokój.

Motto:
– W radzie książęcej… – zająknął się Jarre – w Ellander znaczy, mówiono, że zwycięstwo w tej wielkiej wojnie dlatego jest tak ważne, bo… Bo to jest wielka wojna, która położy kres wszystkim wojnom.
[…]
– Synu – powiedział wreszcie bardzo serio – spójrz. Tam przy szynkwasie siedzi Evangelina Parr. Jest ona, trzeba przyznać, pokaźna. Ba, nawet wielka. Ale mimo jej rozmiarów ponad wszelką wątpliwość nie jest to kurwa zdolna położyć kres wszystkim kurwom.

Andrzej Sapkowski: Pani jeziora, tom piąty sagi o wiedźminie

Rozważania subtelne i wyrafinowane, jakim zazwyczaj oddają się felietoniści, są bardzo utrudniane przez zdarzenia konkretne. Brak lub nadmiar talentu aktorskiego, reżyserskiego, udana lub nieudana premiera, udany lub nieudany minister kultury… To są rozkoszne tematy. Można otworzyć worek z intelektualnymi perłami i rzucać je przed szerokie rzesze wielbicieli.

Co więcej – można mieć do rzeczywistości stosunek frywolny i niekonkretny, a samą rzeczywistość traktować jak pokój z zabawkami, w którym za pomocą rozmaitych krzywych zwierciadełek, nożyczek, światełek i farbek modelujemy sobie dowolnie nowe, indywidualne kompozycje smakowo-śmietnikowe.

Możemy igrać z rzeczywistością, bo wbrew pozorom rzeczywistość jest dość cierpliwa. Przez tysiące lat nic nie robiła sobie z tego, że nie ma jej kto omawiać, i uparcie sobie była.

Tak przynajmniej skłonni jesteśmy przypuszczać, chyba że uprzemy się przy solipsyzmie, ale konsekwentnym. Solipsyzm wydaje się jednak niemożliwy, ponieważ biskup Berkeley nie żyje, a rzeczywistość nadal istnieje. (Uwaga! Żart.)

Motto dzisiejszego tekstu zaczerpnąłęm z powieści wybitnego pisarza realisty, Andrzeja Sapkowskiego, którego poczucie rzeczywistości znacznie dystansuje większość współczesnych utworów literackich, a ranga artystyczna wydaje się naprawdę duża.

Osoby interesujące się wyłącznie kulturą wysoką będą jeszcze przez jakiś czas deklarowały brak zainteresowania jego twórczością, do chwili gdy w jakieś wakacje zabiorą pięć tomów (tak tylko, żeby rzucić okiem na to, o czym prosty lud mówi) i osobiście przekonają się, jaka to doskonała lektura.

Sapkowski przy całej swojej niezwykłej i ogarniającej wiele pytań wyobraźni, przy znakomitym kunszcie pisarskim, nigdy nie pozwala sobie na pogardę wobec pytań o zło.

Nie ma wątpliwości, że zło istnieje i że pozostaje najważniejszym problemem moralnym. Tekst ten piszę w dniu pierwszego bombardowania Serbii. Być może dotrze on do Państwa w chwili, gdy problemu nie będzie, wszystko dobrze się skończy, a te z lekka paniczne uwagi zostaną uznane przez Czytelników za przejaw histerii.

Jednak wspomnienie, od którego nie potrafię się opędzić, dotyczy następującego wydarzenia: jechaliśmy ostatnio samochodem w gronie osób wykształconych i sympatycznych. Prowadziliśmy rozmowę o teatrze, ostatnich premierach, nominacjach, degradacjach itd. Spór wokół pewnego przedstawienia rozwijał się, był coraz gorętszy, kiedy nagle kierowca przyhamował z piskiem opon, by ominąć przeszkodę. Z przeciwka nadjechała rozpędzona ciężarówka i milimetry zadecydowały o tym, że żyjemy. Cisza trwała przez jakiś czas, potem zaczęliśmy omawiać przyczyny możliwej kolizji, szukać źródeł prawdopodobnego nieszczęścia. Trwało to przez godzinę, ale później dyskusja wróciła na dawne tory.

I teraz pojawia się pytanie: jeżeli ten rozpędzony samochód potraktujemy jako metaforę każdego społeczeństwa zmierzającego do jakiegoś celu, to kim ma być w nim artysta:
– przerażoną teściową siedzącą po prawej stronie kierowcy i wykrzykującą bez przerwy: „Zdzisiu, uważaj, jak jedziesz!”?
– rozwydrzonym bachorem bawiącym się grzechotką i rozpraszającym prowadzącego?
– opowiadaczem anegdot, żeby kierowca nie zasnął?
– samym kierowcą?
– pasażerem czytającym swoją własną książkę?

A przede wszystkim – czy jeżeli dochodzi do kolizji, to można go uznać za współodpowiedzialnego?

Metafora naturalnie nie spełnia kryteriów refleksji stricte naukowej i może być traktowana jako schemat uproszczony i odbiegający od rzeczywistości. Jeżeli jednak odbiega, to ma od czego odbiegać. Rzeczywistość istnieje, choć w różnych momentach odczuwamy to z mniejszą lub większą siłą. Zło się przejawia i próby ignorowania go są równie naiwne, co niebezpieczne.

Zdaję sobie sprawę z tego, że poruszony w tym felietonie temat jest nienowy i w rozmaitych wersjach omawiany od pokoleń, ale jeśli ktoś ma wątpliwości dotyczące wagi tych pytań, niech przypomni sobie malowidło ścienne – stateczek na morskich falach – dekorujące pokój obok celi śmierci w Oświęcimiu. Ciekaw jestem, co myślał niemiecki żołnierz, autor tego obrazka? Być może czuł się artystą potrzebnym i użytecznym.

4-11-2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany
    2015-11-04   23:50:47
    Cytuj