AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Szczęśliwe dni: 19 listopada

Fot. Karol Budrewicz  

Co myślicie o przyszłości Instytutu Teatralnego? Ministerstwo ogłosiło konkurs z osobliwie krótkim terminem składania programów. Może jestem przesadnie podejrzliwy, ale wygląda na to, że procedura konkursowa jest – jak moja aktualna terapia antyrakowa – celowana. Inaczej mówiąc: kandydat jest już upatrzony, a cała reszta to pic na wodę, fotomontaż. Znamy tę metodę.

No, ale może się mylę. Tak czy inaczej wkrótce poznamy nowego dyrektora Instytutu. Myślę, że raczej nie będzie nim ponownie Dorota Buchwald, choć o ile wiem, bierze udział w konkursie. Rzecz jednak w tym, żeby dyrektorem/dyrektorką nie została. Mimo swoich wybitnych kompetencji i doświadczenia, które nabyła jeszcze w dziale dokumentacji ZASP u boku niezapomnianej Barbary Krasnodębskiej, nie nadaje się. Ministerstwo, owszem, lojalnie odczekało aż Dorocie Buchwald skończy się kontrakt, ale teraz, jak mniemam, na jej miejscu widzi kogoś innego. Podobno na mocy jakichś przepisów decyzja zostanie podjęta w trybie niejawnym.

Instytut Teatralny za dyrekcji Buchwald był dla ministerstwa nie do zaakceptowania z powodu „odchylenia lewicowego”. Nie wiem, czy dbałość o archiwa, zbiory i inne szpargały jest lewicowa czy prawicowa. Jako historyka teatru interesuje mnie możliwość dostępu do rozmaitych dokumentów, a takową Instytut mi zapewniał i nie raz z tej możliwości korzystałem. Nie raz też brałem udział dyskusjach, spotkaniach i promocjach, których bohaterami lub gośćmi byli artyści o historycznej już pozycji w polskim teatrze, jak choćby Ryszarda Hanin i Maja Komorowska. Sam, bywało, takie spotkania prowadziłem, na przykład z Danutą Szaflarską. W Instytucie świętowaliśmy jubileusz Jerzego Timoszewicza, wspominaliśmy co roku Pawła Konica, tamże obchodziliśmy siedemdziesięciolecie miesięcznika „Teatr” i uczestniczyliśmy we wręczeniu nagród tegoż „Teatru”, oglądaliśmy wystawy i filmy dokumentalne. Czytaliśmy książki, które ukazywały się pod auspicjami Instytutu, ważne i potrzebne.

Ostatnio Instytut uczcił pamięć Krzysztofa Zaleskiego – znakomitego reżysera i aktora, mądrego człowieka, którego bardzo ceniłem i lubiłem, a którego trudno było doprawdy posądzić o poglądy lewicowe.

Oczywiście, Instytut realizował też zgoła inne, jak się dziś mówi, projekty, związane z najnowszymi tendencjami w teatrze. Tego akurat nurtu szczególnie nie śledziłem, nowalie teatralne i parateatralne od jakiegoś czasu pozostają poza kręgiem moich zainteresowań. Niemniej akceptuję ich nieuchronność i na bieg rzeczy patrzę ze stoickim spokojem księcia Saliny z wiadomej powieści. Powiada jej autor, że jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko musi się zmienić. Zresztą nawet patron Instytutu, Zbigniew Raszewski, wspierał Grotowskiego i Swinarskiego w czasach, gdy było to i odwagą, i ekstrawagancją. Pierwszemu ówczesne ministerstwo chciało zamknąć Teatr 13 Rzędów; drugiego przewielebny Kraków wyklinał z ambon. Profesor obu bronił i dalekowzrocznie doceniał.

Krótko mówiąc, Instytut za dyrekcji Doroty Buchwald był placówką żywą i żywo odbieraną przez ludzi zainteresowanych zarówno tradycją, jak i (po)nowoczesnością teatru. Stawiał na, by tak rzec, dialektykę ciągłości i zmiany. Ale to się nie podobało. Dzisiejsza władza żyje w objęciach śmierci i preferuje to wszystko, co ze śmiercią związane: mauzolea, muzea, pomniki, instytucje zamknięte w ideologicznym skostnieniu. A jeśli już jakaś działalność wchodzi w grę, to z gatunku pompes funèbres (Włosi nazywają to impresa funebre).

Przyszłość Instytutu widzę tedy w czarnych barwach. Także dlatego, że w środowisku teatralnym jest zaledwie dwoje, może troje Misiów-Pisiów, którzy byliby w stanie sprostać zadaniu prowadzenia placówki na Jazdowie. Aktualna władza nie może, delikatnie mówiąc, przebierać w ludziach nauki, kultury, sztuki. Czy ktoś z tych dwojga, trojga ubiega się o stanowisko – nie wiem. Słyszę tylko o pewnym prawoskrętnym aktorze, który na gwałt robi magisterium i o pewnym absolwencie krakowskiej teatrologii, który dał się poznać w prawicowych mediach i brał udział w istotnym konkursie na dyrektora teatru – jako członek ministerialnej komisji.

Tego drugiego zresztą bym przewrotnie obstawiał, choć w hazardzie nigdy nie miałem szczęścia. Raz w Monte Carlo stanąłem przy stole do ruletki i natychmiast przegrałem. Nie sprawdziła się reguła Andrzeja Bobkowskiego, który w Szkicach piórkiem twierdzi, że debiutantom ruletka przynosi powodzenie. Podkuliłem ogon i uciekłem do sąsiedniego Monaco, gdzie z ogrodów książęcych podziwiałem widoki na Morze Śródziemne.

Ale tu nie ma dokąd uciec i widoków nie ma. Jeśli nie tolerujecie Doroty Buchwald za lewicowość, to pokażcie mi jej prawicowy ekwiwalent. Macie taki?

19-11-2018

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (6)
  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2019-01-16   13:45:09
    Cytuj

    Dżenuary z Ziemlaniką: a imię jej Agniesia! Dyrektor de-pat-mentu ministerstwa odpowiedzialna za angaż (wg ustawy nie usunięcie) jurorów zarabiających u jednego z kandydatów w NST, co skutkowało odstąpieniem (od swoich obowiązków) od zasady równych szans dla wszystkich w IT... Ot, cień czynownika...

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2018-12-20   20:36:51
    Cytuj

    PS: ciekawostka, bo ja Cię pamiętam z tego, jak NIE WYSTĄPIŁEŚ w IT, na moje zaproszenie zresztą (właśnie mija któraś rocznica). Widocznie tamte występki były mniej ciekawe... Zgrabnie "analogując" do Gomułki i Wyszyńskiego piszesz taką samą prawdę jak o Monte C-o (ten bar się Spatif nazywa), ale gdybyś więcej pytał zamiast zmyślać, to mógłbym Ci opowiedzieć o motocyklu Profesora, z przyczepką... Zresztą opowiadałem, ale u Cię z pamięcią wybiórczo i skąd wiatr historii wieje. Wesołego. Bo o "żywości" Maliny już było. Zresztą, każdemu wg potrzeb

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2018-12-20   19:36:53
    Cytuj

    "ekwi"-co? KOD z podskakiwaczami nie wystarczy, bo: znieważenie (art. 216 k.k.) - jako przestępstwo w kodeksie karnym – prof. Pwłowskiego przez pozbawione kontradyktoryjności ogłoszenie donosu kodziawersko-#metoo'owego do siebie nieadresowanego, to w Waszym sorcie pikuś. Ja znaju... Ale Lenin się Wam zaśmiardł i na wprowadzenie tu CCCP musicie jeszcze trochu w Brukselce posłużyć. Za to szantaż w celu uniemożliwienia krytyki takich świństw od ręki - i z poręki mec. Trockiej (jeszcze żeby trockistowskiej); "Jerzy Trela jako stary dziad (sic!)", bardzo proszę, w odróżnieniu od Maliny: "chrońmy nasze cipki przed patriarchalną opresją" w codziennym użyciu ("no, chodź, połóż się i luźniutko, dotknij, czujesz jak cieplutko"). Bo zaraz prof. Kosiński będzie wybiórczo nawijał (z Duniec i Krakowską na przyprzążkę) PARS PRO TO TO, demonstrując, mimo chodem, co to projekcja i wyparcie... Degradacja intelektualna, obmowa, wykluczanie i cenzura, wobec możliwości stanięcia przez nieuctwo i ideologiczny zabobon do konkurencji budzi w towarzystwie krewnych i znajomych królika tylko antyrządowe podskakiwanie i pianę. Nie bez ślamazarstwa ministerstwa, w czym bym widział pewien probnlem.

  • Użytkownik niezalogowany zby
    zby 2018-11-21   17:51:33
    Cytuj

    racja, już czas podkulić ogon i zmykać Panie

  • Użytkownik niezalogowany January
    January 2018-11-20   12:22:02
    Cytuj

    Drogi Panie Ziemowicie, istotna zaletą dobrego kandydata jest to, żeby kandydował. Natomiast można zaryzykować tezę, że wśród wymienionych nazwisk padło imię osoby, która może mieć wpływ na obsadę dyrekcji IT - bo jak wiemy miała wpływ na obsadę dyrekcji Starego Teatru... Z efektem, który znamy. Teatr i jego cień, niemalże.

  • Użytkownik niezalogowany Ziemowit
    Ziemowit 2018-11-19   20:19:48
    Cytuj

    Drogi Januszu! Tylko, daj siło wyższa mądrość tym z MKiDN, bo to nie musi/może nie będzie prawicowy kandydat... To mógłby być ktoś, kogo docenisz! I piszę to nie jako wróg Pani Doroty Buchwald, choć sporo mogę Jej zarzucić... A nie mogę, bo taki mam aneks w umowie. Nazywa się prof. Tadeusz Kornaś! I jeśli, z pomocą - "lewicowego" prof. Deglera od Witkacego, "ludowego" prof. Śliwonika i np. "prawicowego" Antoniego Libery + "literacko-naukawego" prof. Sokoła, by to poprowadził... Czemuż nie? Najcieplej o Tobie myślę i bądź pewien, że jesteś ważny dla czytelników/ludzi, którzy Cię ciut znają, Ciepło i jeszcze cieplej! Trzymaj się, proszę, Ziemowit