AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Bunt powierzchniowy

Fot. Krzysztof Lisiak  

Marginalizacja, a potem już tylko leki, kościół i wnuki – oto efekt tabuizacji problemu starości wśród młodych. Popkultura ukształtowała stereotyp, który tak głęboko zakorzenił się w świadomości społecznej, że każda próba zaktywizowania poczciwych lub obolałych staruszków z reklam telewizyjnych wzbudza kontrowersje i prowokuje sprzeciw. Czas na bunt!

Do podobnych wniosków doszedł siedem lat temu Mariusz Sieniewicz. Napisał powieść o świecie zdominowanym przez młodość, jej atrybuty i substytuty. Rebelia podzieliła czytelników, natomiast krytycy w większości byli nią zachwyceni. „(...) znakomita, jedna z najlepszych, jakie pojawiły się w roku 2007” – opiniował Dariusz Nowacki na łamach „Gazety Wyborczej”. Rok później książka została nominowana do Nagrody Literackiej „Nike” i Paszportu Polityki. Tego rodzaju wyróżnienie potwierdza walory i wartość artystyczną dzieła, niemniej jednak jest to tekst wymagający zaangażowania i skupienia odbiorcy. Czytając Sieniewicza, trudno nie zauważyć, że siła przekazu tkwi w języku. Symbolizm, groteskowość opisów, specyficzna metaforyka, wszechobecna ironia. Jak pokazać (nie wypowiedzieć) swoistość słowa na scenie? Przed takim niełatwym zadaniem stanęli twórcy ostatniej inscenizacji Teatru Śląskiego. Jaki jest wynik ich starań? Zamiast odpowiedzieć, zapytam przewrotnie: Czy można utonąć, pływając po powierzchni? Po powierzchni tekstu, żeby wszystko było jasne.  

Rebelia w Teatrze Śląskim wbrew zapowiedziom nie rozwala dawnego ładu i nie wprowadza nowego porządku. Sieniewicz nazwał swoją powieść „geriatryczną baśnią dla dorosłych”. Nie bez powodu przecież. Odarty z realizmu dualistyczny świat przedstawiony na jej kartach jest właściwie nieprzedstawialny w skali 1:1. Stąd obecność baśniowości. Kategorii kompletnie nieprzystającej do katowickiej realizacji. Elementy fantastyczne są, ale co z resztą? Typizacja postaci, prostota formy, walka dobra ze złem… Morału też próżno szukać, a przedstawienie kończy się, zanim rebelia w ogóle wejdzie w fazę realizacji. Dla dorosłych? Chyba nie dla wszystkich, bo poza koniecznością przekroczenia progu pełnoletniości, trzeba spełnić jeszcze jeden warunek – mieć w małym palcu treść powieści. Niestety, nawet ze znajomością kontekstu spektakl ogląda się jak bardzo prostą ilustrację poszczególnych działań (lub raczej zamierzeń) bohaterów. Warstwa fabularna wysuwa się na plan pierwszy, zmieniając wydźwięk Rebelii. Brak motywacji postępowania postaci i osadzenia fragmentarycznej fabuły w kontekście sprawia, że widz zamiast skupiać się na interpretacji, usilnie próbuje zrekonstruować ciąg zdarzeń zaprezentowany w poszczególnych scenach, które w żaden sposób nie chcą się złożyć w spójną całość. Tak więc w ramach dookreślenia pokuszę się o streszczenie.

Oto Błażej Pindel (gościnnie Michał Piotrowski) zostaje zaskoczony podczas gry „w zośkę” przez grupę zbzikowanych staruszków (Maria Stokowska, Bogumiła Kożusznik-Kurosadowa, Bernard Krawczyk i Roman Michalski). Ci widzą w nim zbawiciela, którego on sam pozwala w sobie zobaczyć. Jeden cios siekierą i mężczyzna przenosi się w inny wymiar. Zmienia imię i jako Kolumb dociera do brzegów wyspy, a tam czeka już na niego dyktator Wielki Bobas oraz żmudna praca przy mumifikacji młodych ciał, która „ma być kwintesencją młodego życia”. Nagle musi odnaleźć się w roli przywódcy, a następnie wspólnie z wiekowymi mieszkańcami świata bez zmarszczek, zaparć, lasek i balkoników zbuntować się przeciwko zaczerpniętej z doby romantyzmu apoteozie młodości.

Spektakl kończy scena będąca następstwem tego postanowienia: w ostrym stroboskopowym świetle bohaterowie rzucają czarne worki na stos, zapowiadając w ten sposób rebelię. Jednak misja wpisana w tekst nie powiodła się: Wyskoczyl zamiast „wydobyć starość na powierzchnię”, próbuje opowiedzieć niewystarczająco zajmującą historię. Zamiast wejść głębiej, pływa po mętnej powierzchni fabularnej. Efekt? Brak kontekstu, niejasny przekaz i równie mgliste przesłanie.

Akcja toczy się powoli, bo zamiast działać, bohaterowie gadają. I chociaż wydaje się, że konstrukcja sztuki jest przypadkowa, warto zwrócić uwagę na to, co zostało tylko słabo zarysowane lub pominięte. Mam tu na myśli przede wszystkim motyw erotycznie zabarwionej relacji Błażeja i staruszki. Przy wybranym przez reżyserkę powierzchownym sposobie obrazowania pogłębienie tego wątku byłoby artystycznym samobójstwem. A tak – nie ma perwersji, więc oskarżenia o pretensjonalność też się nie pojawią.

Akcja toczy się powoli, bo zamiast działać, bohaterowie gadają. Nucą pod nosem rewolucyjne piosenki, wymyślają sobie od alzheimerów i parkinsonów, ale nic z tego nie wynika. Narrator (Anna Kadulska), obecna jedynie jako głos z offu, za pomocą cytatów z powieści bezskutecznie stara się odtworzyć klimat z pogranicza jawy i snu. Do tego dochodzą jeszcze głosy (głównie obelgi i przekleństwa) chłopczynek i dziewłopców (Marzena Paszkowiak, Agata Wierszeń) pojawiających się na dwóch dużych ekranach. Akurat to rozwiązanie wydaje mi się ciekawe, bo umożliwia poszerzenie perspektywy interpretacyjnej. Oczywiście o ile w przypadku tego spektaklu o czymś takim w ogóle można mówić.

Błędów adaptacyjnych nie da się ukryć za intrygującą (choć nie do końca funkcjonalną) scenografią ani zasłonić dobrze dobranymi kostiumami. Łukasz Błażejewski odpowiedzialny za plastyczną stronę przedstawienia wybrał jednakowe, pomarańczowe uniformy, które, przywodząc na myśl więzienny regulamin, ciekawie korespondują z Sieniewiczowską wizją świata. Na nic zdaje się również gra aktorska, choć uważam, że warto wyróżnić fantastycznego Romana Michalskiego. Aktor z wdziękiem prawdziwego dżentelmena wciela się w rolę Johna Rambo Złotego Zęba i mimo braku wyrazistego rysu psychologicznego samej postaci skupia na sobie uwagę znudzonych i zdezorientowanych widzów.

Rebelia w Teatrze Śląskim wbrew zapowiedziom nie rozwala dawnego ładu i nie wprowadza nowego porządku. Zamiast zmuszać do refleksji nad hegemonią młodości w kulturze, stawia szereg pytań o zaburzenia procesu odbioru sztuki. W czyjej kompetencji (i interesie) leży przygotowanie odbiorcy do recepcji i zrozumienia spektaklu? Skoro Ewa Wyskoczyl zapomniała, że Sieniewicz to nie Sienkiewicz, może należałoby stworzyć na użytek niewyedukowanych widzów na bieżąco uaktualnianą listę obowiązkowych lektur teatralnych?

Tak więc: Drogi widzu! Czy odrobiłeś pracę domową i przeczytałeś zadaną powieść? Świetnie. Teraz możesz już spokojnie zasiąść w przybytku Melpomeny i wierzyć, że jeśli nie będziesz wiedział, „co autor miał na myśli”, to nie masz sobie nic do zarzucenia – po prostu adaptacja jest nie najlepsza. Niestety, sama znajomość pierwowzoru literackiego nie generuje dodatkowych sensów i znaczeń. Powinien robić to teatr. Jak widać na powyższym przykładzie – nie zawsze robi.

14-04-2013

galeria zdjęć Rebelia, reż. E. Wyskoczyl, Teatr im.Wyspiańskiego w Katowicach Rebelia, reż. E. Wyskoczyl, Teatr im.Wyspiańskiego w Katowicach Rebelia, reż. E. Wyskoczyl, Teatr im.Wyspiańskiego w Katowicach Rebelia, reż. E. Wyskoczyl, Teatr im.Wyspiańskiego w Katowicach ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
Mariusz Sieniewicz
Rebelia
adaptacja i reżyseria: Ewa Wyskoczyl
scenografia i kostiumy: Łukasz Błażejewski
opracowanie muzyczne: Stanisław Ruksza
ruch sceniczny: Katarzyna Kostrzewa
obsada: Bogusława Kożusznik-Kurosadowa, Maria Stokowska-Misiurkiewicz, Bernard Krawczyk, Roman Michalski, Michał Piotrowski (gościnnie), Anna Kadulska, Michał Majnicz (gościnnie), Marzena Paszkowiak (gościnnie), Agata Wierszeń (gościnnie) oraz słuchacze Studium Aktorskiego: Magdalena Chrostek, Oscar Mafa, Wojciech Żak
premiera: 27.03.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: