AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Insta Styks

Stream, reż. Katarzyna Minkowska, TR Warszawa
fot. Agata Rucińska  

Stream Katarzyny Minkowskiej, który pod koniec stycznia można było oglądać na stronie TR Warszawa, to przejmująca reinterpretacja mitu o Kore i Demeter osadzona w świecie cyfrowej rewolucji. To opowieść o kobiecym doświadczeniu – o byciu matką i córką, ale i o utracie, która ma wiele oblicz. To w końcu twórczo zrealizowana formuła teatru online.

Stream, jak tłumaczyła we wprowadzeniu do spektaklu online Monika Frajczyk, jest „dzieckiem pandemii”. W tym określeniu nie chodzi chyba tylko o czas, w jakim spektakl powstawał, ale i o jego synkretyczną formę, która jest na ten czas odpowiedzią. Katarzyna Minkowska żeni ze sobą język teatru i nowych mediów, także mediów społecznościowych, gdzie swoje wirtualne życia żyją młodsi bohaterowie jej opowieści, tworząc instagramową narrację, wykraczającą poza sam spektakl. Ten spektakl – czy też zdarzenie – bardzo dobrze zresztą funkcjonuje w sieci, świadomie czerpiąc ze specyficznego języka internetowego medium. Stream jest więc dzieckiem pandemii pełną gębą, a nie – by pociągnąć tę metaforę – niechcianym bękartem, pandemicznym „czekadełkiem” prezentowanym w Internecie z braku laku, zamiast „prawdziwego” spotkania z publicznością w siedzibie TR Warszawa.

Dyskusja o jakości i sensie teatru online trwa nadal i pewnie nie skończy się wraz z podaniem społeczeństwu szczepionki na COVID-19, dlatego warto od razu podkreślić, że realizacja Stream jest od strony technicznej bardzo imponująca. Pracę kamery i montaż ujęć live twórcy potraktowali nie tylko jako narzędzia umożliwiające widzom zobaczenie przedstawienia w swoich domach, ale jako organiczny element jego języka. Widać tu dużą dbałość o estetykę poszczególnych kadrów, o ich kompozycję, nastrój, o język obrazu. Główna, nomen omen, streamowana ze sceny teatru narracja, bardzo harmonijnie pracuje też z elementami przygotowanymi wcześniej: intymnymi monologami bohaterów, bardziej abstrakcyjnymi, cyfrowymi wizualizacjami czy dialogami w oknach wideokomunikatorów.

Samo słowo stream chciałoby się w kontekście tego przedstawienia rozumieć wielorako: nie tylko jako media strumieniowe, które w dobie pandemii umożliwiają nam bycie z twórcami teatru – co prawda nie w jednym miejscu, ale przynajmniej w tym samym czasie. Stream to także strumienie egzystencji i stanów świadomości mitologicznych, ale jednak współczesnych bohaterów spektaklu; strumienie, które płyną różnymi, nieczęsto przecinającymi się korytami. Wreszcie stream to także prąd rzeki Styks, która jest zasygnalizowana na scenie TR i przez którą przeprawia się mityczna bohaterka spektaklu, czyli Kore (świetna Martyna Byczkowska). Reżyserka bardzo zręcznie opowiada o podróży tej młodej dziewczyny do krainy umarłych i rozpaczy Demeter nad zmarłą córką. Stara historia wznawiana jest we współczesnych dekoracjach, ale oba ta elementy pracują na siebie, zamiast się wzajemnie znosić. Czujemy – i jest to chyba miarą sukcesu reinterpretacji mitu – że w tych przywołanych przez artystów toposach odnajdujemy żywych ludzi, którzy chodzą po świecie i dziś.

Śmierć Kore, jak pamiętamy z mitologii, wynikła z nieposłuszeństwa wobec matki, która zabroniła córce zrywać narcyzy, przestrzegając, że są zdradzieckimi kwiatami. Ich fatalny urok ma związek z postacią Narcyza – młodego łowcy, na którego została zesłana osobliwa klątwa. Młodzieniec, odrzucając zaloty boginek, sprowadził na siebie ich zemstę: zazdrosne bóstwa sprawiły, że Narcyz zakochał się bez pamięci we własnym odbiciu w tafli jeziora i z tej miłości umarł. Na scenie TR Kore nie zbiera kwiatów, ale rozmawia ze spersonifikowanym, chyba równoletnim jej Narcyzem (Mateusz Górski). Dzięki tej scenie możemy zorientować się, w jakim świecie żyją młodzi bohaterowie, często uciekający w infantylizm, ale i w zapośredniczoną rzeczywistość social mediów. Już samo przyłożenie tego mitu do świata współczesnej młodzieży jest interesujące: pokolenie Instagrama, niczym mityczny Narcyz wpatrujące się w taflę jeziora. Czy szuka tam uwagi, samoakceptacji, własnej miłości, alternatywnego świata, czy może w pogoni za lajkami coś sobie kompensuje? Nie mamy na to jasnej odpowiedzi, ale Kore w swoim testamencie, który w pewnym momencie spektaklu odczytuje, zostawia przede wszystkim instrukcje dotyczące jej kont na portalach społecznościowych.

Ze spektaklu Minkowskiej nie wynika jednak banalna przestroga o złym wpływie social mediów na młodzież. Choć mocna scena śmierci Narcyza, któremu Kore wyrwał romantyk Hades (Paweł Tomaszewski), przywołuje fatalizm subkultury emo z jej niebezpiecznymi fantazjami o tragicznym umieraniu, które ściąga uwagę świata. Twórcy nie poddają jednak swoich bohaterów ocenie – raczej przyglądają się z uwagą ich wrażliwości i pokoleniowej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Z jednej strony wydaje się, że świat nie ma im do zaoferowania niczego lepszego, niż wpatrywanie się we własne odbicia. Z drugiej – ich obraz komplikuje złożona postać matki Kore, czyli Demeter.

Niezwykle przejmująco gra ją Maria Maj, ubrana w elegancką stonowaną garsonkę. Stylizacja Kore przypomina zaś krzykliwy image islandzkiej artystki Björk z wczesnego okresu jej kariery. Reżyserka mocno podbija różnice między tymi kobietami, na temat kryzysu komunikacji między matką a córką nakładając też starą dychotomię natury i kultury. Ale tym piękniej wybrzmiewają też te detale, które je łączą. Córka w finałowym monologu, by opisać swoją matkę – boginię urodzaju – używa metafor nie z bliskiego sobie świata cyfrowego, ale właśnie ze świata natury: porównuje ją do rybich łusek czy ptasiego pióra. I kończy swoje wyznanie słowami: „kocham ją, czasami. LOL”.

Demeter zaś zmaga się ze starością, godząc się jednocześnie na własną śmiertelność – piękna jest choćby scena, w której jakby próbowała przymierzyć do siebie odlew własnego nagiego ciała. Dramat tej kobiety jest wielopiętrowy, bo przygotowania na własną śmierć przerywa jej… śmierć dziecka. Zdarzenie to pozbawione jest w Streamie dosłowności – zresztą same podziemia, gdzie Hades porywa Kore przedstawione są w bardzo poetycki, romantyczny sposób, jakby dziewczyna uciekła z domu do kochanka… Śmierć Kore czyta się więc jako metaforę bolesnego oddalenia między kobietą dojrzewającą i kobietą starzejącą się: niekoniecznie tylko w kontekście rewolucji cyfrowej czy nawet pokoleniowych doświadczeń odcinających dzisiejszą młodzież od pokolenia swoich rodziców, o czym ostatnio wiele słyszymy, choćby w społecznych analizach dotyczących Strajku Kobiet. Porwanie przez Hadesa w Streamie można w końcu rozumieć całkiem metaforycznie: jako ostateczną śmierć młodości samej Demeter.

Stream jest wielowarstwowym doświadczeniem, które pozwala się w sobie zanurzyć i do którego nastroju i bohaterów chce się myślami wracać. I prawdę mówiąc, dużo bardziej zajmuje mnie to niż spór, czy to jeszcze teatr, czy już nie teatr.

24-02-2021

TR Warszawa
Stream
reżyseria, scenografia i tekst: Katarzyna Minkowska
tekst i dramaturgia: Tomasz Walesiak
muzyka: Wojciech Frycz
dramaturgia ruchu: Aneta Jankowska
kostiumy i scenografia: Julita Goździk
asystent scenografki: Łukasz Mleczak
wideo: Agata Rucińska
koncepcja i wykonanie ciała Demeter i popiersia Kore: Agnieszka Adamska i Julita Goździk
obsada: Martyna Byczkowska, Mateusz Górski, Maria Maj, Natalia Kalita, Paweł Tomaszewski
premiera: 2.10.2020

galeria zdjęć Stream, reż. Katarzyna Minkowska, TR Warszawa <i>Stream</i>, reż. Katarzyna Minkowska, TR Warszawa <i>Stream</i>, reż. Katarzyna Minkowska, TR Warszawa <i>Stream</i>, reż. Katarzyna Minkowska, TR Warszawa ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: