AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Jak uśmiercić własną żonę?

Doktor nauk humanistycznych. Wykładowca Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie i Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała w "Teatrze", którego była redaktorem, a także w "Dialogu" i "Więzi". Pracowała również jako sekretarz redakcji w wydawnictwie Świat Książki.
A A A
Fot. Ola Grochowska  

Muszę przyznać, że po odwiedzeniu w ostatnim czasie kilku stołecznych scen wizyta w Och-Teatrze okazała się miłą odmianą. Zwykle recenzuję przedstawienia ciężkiego kalibru, tymczasem Truciciel wystawiony na deskach tej sceny to czarna komedia. Jej najmocniejszą stroną jest iście brytyjski humor, który nawet największego ponuraka musi wprawić w dobry nastrój.

Pomysł sztuki opiera się na efekcie domina: bohaterowie niezamierzenie wikłają się w serię nieporozumień, co wprawia w ruch machinę napędzającą splot coraz bardziej absurdalnych i przez to coraz zabawniejszych zbiegów okoliczności. Komedia Erica Chappella to samograj gwarantujący komplety na widowni. Jeśli role powierzyć popularnym aktorom, sztuka może nie schodzić z afisza przez wiele sezonów.

Pierwsza scena wcale nie zapowiada pasma komicznych zdarzeń. Do willi państwa Bryce przybywa dość ponury i pozbawiony poczucia humoru jegomość ubrany na czarno, w meloniku na głowie. Dopiero po krótkiej wymianie zadań domyślamy się celu jego odwiedzin. Gentelman o niejasnej profesji jest przedstawicielem firmy o wielce wymownej nazwie Exodus. Wychodzi ona naprzeciw nietypowym zachciankom części gatunku ludzkiego. Otóż specjalnością zakładu jest wyprawianie osobników, którzy postanowili ze sobą skończyć, na tamten świat.

Jednak nie od razu dowiadujemy się kto jest klientem Vincenta reprezentującego podejrzane przedsiębiorstwo. Początkowo wydaje się, że jest nim pan domu Walter Bryce. Po chwili okazuje się, że to jego żona Celia, od wielu lat cierpiąca na depresję, pragnie pożegnać się z doczesną egzystencją. Troskliwy mąż chce za wszelką cenę skrócić przedłużające się katusze ukochanej kobiety. Pracownik firmy Exodus ma dopomóc w sprawnym uśmierceniu pogodzonej z losem frustratki. Poza tym zamierza załatwić sprawę szybko i sprawnie. Czekają na niego inni śmiertelnicy noszący się z zamiarem opuszczenia ziemskiego padołu w trybie natychmiastowym. Lista zainteresowanych jego usługami jest długa. Niestety, niespodziewanie zadanie się komplikuje. Vincent mylnie rozpoznaje potencjalnego usługobiorcę i wlewa truciznę do kieliszka nie tej osobie, której trzeba. W ten sposób daje początek serii nieporozumień. Ucierpi w niej, na szczęście, tylko sztuczny kwiat stojący w salonie państwa Bryce. Ziemia w jego doniczce wchłania zawartość kolejnych kieliszków z trucizną, a plastikowa roślina traci następne liście ku przerażeniu pana domu i przy salwach śmiechu na widowni.

Vincent, choć początkowo sprawia wrażenie mało rozgarniętego, dość szybko rozpoznaje autentyczne intencje Waltera Bryce’a. Domyśla się, że wiarołomny mąż pragnie jak najszybciej uśmiercić własną żonę, żeby związać się z inną kobietą. Obiektem westchnień Waltera okazuje się jego osobista sekretarka Angie. Vincent, któremu Celia wyraźnie wpadła w oko, nakłania ją do upozorowania samobójstwa. Uknuta intryga ma obnażyć prawdziwe zamiary Waltera i stać się sprawdzianem jego wierności. Rzeczywiście, kiedy Celia udaje denatkę, Walter bez skrupułów flirtuje z Angie i wspólnie z nią snuje plany na przyszłość. Zemsta Celii jest słodka, choć to nie ona będzie tu grała ostatnie skrzypce.

Spektakl jest popisem komicznego potencjału duetu Mirosław Kropielnicki (Walter) i Cezary Żak (Vincent). Świetny jest także Henryk Niebudek (Withers) jako psycholog pracujący w telefonie zaufania. Choć cały czas z uśmiechem na ustach powtarza slogan, że „życie jest piękne”, sam jest dowodem na to, że wyświechtane hasło nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Pod powierzchnią purenonsensowego humoru kryje się jednak wcale niebłahy problem śmierci na życzenie. Tekst Erica Chappella, choć w komediowej formie, wpisuje się w dyskusję na temat eutanazji. Bohaterowie bawią się śmiercią, igrają z losem. To Vincent zawiesza nagle komediowy ton i na poważnie oznajmia, że następny drink naprawdę będzie zatruty. Po jego wypiciu nastąpi śmierć nieodwołalna i nieodwracana, przeprowadzka w rejony, z których nie ma powrotu, a to już wydaje się mało zabawne – zdaje się sugerować pracownik firmy Exodus. Jak zatem nazwać usługę, którą świadczy? Samobójstwem dokonanym z pomocą innych czy jednak morderstwem na zlecenie?

W finale komedii Chappella ofiarą własnej intrygi pada sam truciciel. To on wypija feralnego drinka z trucizną, którego wcześniej serwował innym, i w trybie natychmiastowym przenosi się na tamten świat. Twórcy przedstawienia oszczędzają jednak widzom fatalnego zakończenia. Vincent w ujęciu Cezarego Żaka okazuje się zresztą znacznie bardziej sympatyczny niż jego pierwowzór w oryginalnym wydaniu. Następuje zaskakujący happy end, ale go nie zdradzę. W upalny wieczór warto wybrać się do Och-Teatru, żeby przekonać się, jakie rozwiązanie znajduje komedia omyłek rozpisana na pięć osób, jedną plastikową roślinę i kilka zatrutych drinków.  

19-06-2015

 

Och-Teatr, Warszawa
Eric Chappell
Truciciel
przekład: Elżbieta Woźniak
reżyseria: Cezary Żak
scenografia: Arkadiusz Kośmider
kostiumy: Tomasz Ossoliński
światło: Arkadiusz Kośmider i Paweł Szymczyk
obsada: Małgorzata Foremniak/ Karolina Gorczyca, Dorota Pomykała/ Dorota Segda, Mirosław Kropielnicki, Henryk Niebudek/ Andrzej Pieczyński, Cezary Żak
premiera: 28.05.2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (3)
  • Użytkownik niezalogowany Nie polecam
    Nie polecam 2019-08-20   23:17:55
    Cytuj

    Sztuka słabiutka. Gra aktorska poniżej poziomu, zwłaszcza gra Karoliny Gorczycy. Nie wiem, co ta Pani robi na deskach teatru. Sama sztuka - głupkowata. Jest parę zabawnych momentów, ale całość i tak wypada bardzo blado. Jeżeli ktoś oczekuje inteligentnie zabawnej komedii, na pewno nie jest nią "Truciciel".

  • Użytkownik niezalogowany Waldemar
    Waldemar 2015-07-10   10:07:11
    Cytuj

    Mam wrażenie, że pani recenzent jest zbyt hojna zarówno wobec spektaklu, jak i samych aktorów. Poza Mirosławem Kropielnickim aktorsko jest słabiutko - szczególnie amatorsko wypada Pani Gorczyca. Dorota Segda nieco lepiej, ale chyba jednak poniżej swoich możliwości. W rezultacie Cezary Żak nie wyreżyserował ani spektaklu, ani swojej roli, ani kolegów.

  • Użytkownik niezalogowany pola
    pola 2015-06-20   13:08:41
    Cytuj

    Ta recenzja powinna być opatrzona nagłówkiem "spoiler" (to spoil- z ang.- niszczyć, psuć). Chyba dalsze komentarze są zbędne. W taki sposób może opisać/ streścić spektakl gimnazjalistka w szkolnym wypracowaniu ale nie recenzentka teatralny.pl