AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

K. jak Kościuszko

Don K., reż. Teo Dumski, Cloud Theater
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
fot. Tobiasz Papuczys  

Teo Dumski na antenie radiowej szczerze wyznał, że sam nie do końca wie, kim tak naprawdę jest tytułowy Don K.

1.   
Zastanawiająca jest więc lista bohaterów-inspiratorów wyliczanych w zapowiedziach do spektaklu. Tak, na przykład, Józefa K. z Procesu Franza Kafki niektórzy śmiało nazwaliby antybohaterem. Podejmując desperacką próbę obrony własnego życia i godności, ponosi spektakularną porażkę, kończąc swój żywot z przykrą diagnozą na ustach: „Jak pies!”. Obywatela Kane’a, jak dobrze wie każdy, kto oglądał kultowy film Orsona Wellesa, należy uznać za postać co najmniej kontrowersyjną. Don Kiszot natomiast został wymyślony przez Cervantesa, żeby ośmieszyć pewien rodzaj „bohaterstwa” oraz tych, którzy za „bohaterów” się podają. Pozostaje nam Tadeusz Kościuszko. Bohater na tle pozostałych, można by powiedzieć, „klasyczny”. Ponadto „z życia wzięty”, polski, ale też i międzynarodowy.

Podejrzewam jednak, że nie wszyscy widzowie dokładnie przestudiowali notkę programową. Przecież zwabić ich mógł sam tajemniczy tytuł przedstawienia, nazwiska twórców czy nietypowa przestrzeń prezentacji. Przekraczając próg Muzeum Narodowego, byłem jakby podwójnie nieprzygotowany. Dla pierwszego nieprzygotowania mam pewne uzasadnienie. Po żadne informacje o projekcie nie sięgnąłem z zamierzenia, ponieważ nie chciałem ustawiać sobie optyki odbioru. Natomiast nazbyt urywkową wiedzę o wyczynach Najwyższego Naczelnika Siły Zbrojnej Narodowej muszę już uznać za poważny grzech. Odpuścić go sobie będę mógł tylko po przeczytaniu jakiegoś tomiska o słynnym powstańcu. Czyli realizację celu dydaktycznego, przynajmniej co się tyczy mojej osoby, zespół Cloud Theater może sobie śmiało odhaczyć.

2.   
„Naszym celem jest wyjście poza utrwalony przez Panoramę Racławicką wizerunek bohatera na koniu, pokazanie żywego człowieka, który w swoich poglądach, zainteresowaniach okazuje się być bardzo bliski współczesnym” – zapewniał Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Śmiało potwierdzam, wyjść „poza utrwalony wizerunek” z pełnością się udało. Don K. nie jest kolejną rocznicową laurką dla wielkiego wodza, tylko – jak w jednym z wywiadów pięknie określił to sam Teo Dumski – „pejzażem wewnętrznym” sławnego, ale przede wszystkim – człowieka. Metaforyka zaczerpnięta ze sztuk plastycznych jest w tym wypadku jak najbardziej uzasadniona, ponieważ losy K. śledzimy w rysowanej światłem scenografii Sebastiana Siepietowskiego. Rysowanej na żywo, co świetnie zharmonizowane zostaje z tworzoną również na żywo przez Jacka Tuńczyka Fedorowicza fonosferą. Dzięki temu wszystkiemu twórcom z Cloud Theater wyszedł spektakl nie tylko oryginalny w swej formie, ale zabierający też głos w dyskusji na temat tego, jak rozmawiać o wybitnych postaciach polskiej historii w dzisiejszych czasach i przy dzisiejszej koniunkturze politycznej.

3.   
Układając przedstawienie na nowo w zaciszu własnej pamięci, tym razem jako próbę naszkicowania nietypowego życiorysu Kościuszki, inaczej widzę i odczytuję niemalże co drugą scenę. Te podróże między kontynentami, staranne rozstawianie żołnierzyków, siedzenie za kratami. Wszystko to nabiera zupełnie innego sensu. Ale z drugiej strony, nie mogę nie zaznaczyć, że dawno nie widziałem dzieła scenicznego otwartego na tak różne, niekiedy wprost „gryzące się” między sobą interpretacje. Sprzyja temu przede wszystkim brak dialogów czy też monologów. W Don K. w ogóle jakby nie ma płaszczyzny tekstowej. Jedyne słowa, których nie usłyszymy, tylko je przeczytamy w trakcie przedstawienia, to wyświetlane hasła rasistowskie: For white only, White power, No blacks, One race. Były to też jedyne elementy spektaklu ocierające się, jeżeli można tak powiedzieć, o jakąkolwiek doraźność i publicystyczność. Przedstawienie Cloud Theater uznałbym raczej za poetycką przygodę, która zdecydowanie stroni od prostolinijnych narracyjnych rozwiązań prozy. To epicka historia opowiedziana językiem liryki, a raczej skondensowana do postaci teatralnego poematu.

Dawno też nie widziałem spektaklu, który byłby z premedytacją tak mocno „wpisany” w określoną przestrzeń. W tym wypadku w architekturę przepięknego pałacyku dawnej Rejencji przy placu Powstańców Warszawy. Przyznam, że w półmroku jego wnętrza wyglądają zupełnie inaczej. Bardzo tajemniczo. Ponadto nabierają jeszcze większego majestatu. Dlatego, powoli wchodząc pokaźnymi schodami na drugie piętro, czułem się coraz bardziej rozemocjonowany. Jakbym za chwilę miał uczestniczyć w jakimś zakazanym rytuale czy może zebraniu jakiegoś tajnego i wszechwładnego bractwa. Przechylając się nad balustradą i patrząc w dół (chyba po raz pierwszy oglądałem spektakl w takiej nietypowej pozycji), czułem się prawie jak Tom Cruise w Oczach szeroko zamkniętych. No, może niezupełnie, bowiem to, co zobaczyłem, żywo kojarzyło mi się z innym filmem Kubicka – z Odyseją kosmiczną 2001. Podróże wydawały mi się podróżami kosmicznymi, a rozstawiane i przemieszczane żołnierzyki przypominały galaktycznych kolonizatorów.

Bez tej przestrzeni i tego półmroku niemożliwa byłaby jedna z najlepszych scen tego przedstawienia-instalacji, czyli bieg dwójki aktorów po korytarzach muzeum. Niby nic. Kogo by można zdziwić czy uwieść zwykłym bieganiem? Ale zapewniam, to coś pięknego. Coś, czego należy doświadczyć. Samego biegania zresztą nie widzimy, słyszymy natomiast lekki tupot bosych stóp i oddechy. Te dźwięki żyją własnym życiem i krążą po przestrzeni niczym ptaki. Zostajemy otoczeni wytworzonym ruchem.

Bez tej przestrzeni niemożliwa byłaby też najbardziej kafkowska scena Dona K., w której widzowie zrzucają z balustrad rozłożone tu i ówdzie białe kartki. Prostokąty papieru spadają na dół niczym śnieg i pokrywają podłogę. Jednocześnie nasze skojarzenia kierowane są w stronę bezapelacyjnych wyroków, jako że przed chwilą światło-scenografia, korzystając z zasad perspektywy i geometrii, „usadziło” nas w wykreowanej ławie sędziowskiej. Wychodzi na to, że to my wszyscy zmuszeni jesteśmy osądzić bohatera, dosłownie i w przenośni patrząc na niego z góry.

4.   
Teo Dumski, aktor i reżyser związany przez wiele lat z wrocławskim Teatrem Ad Spectatores, realizując pomysł na „łączenie biologii z technologią”, założył Cloud Theater w 2016 roku. Pierwsze przestawienie zespołu, czyli Krótki Zarys Wszystkiego, stało się jego pierwszym sukcesem. Pokazywano go między innymi na takich festiwalach jak Boska Komedia w Krakowie, Belaya Vezha w Brześciu czy CaFE Festiwal w Budapeszcie. W spektaklu Technologia jest Istotą, który miał swoją premierę w ramach 38. Edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej, teatr stworzył coś na kształt wehikułu czasu, dzięki któremu w ciągu niecałych czterdziestu minut zdążyliśmy prześledzić rozwój technologiczny ludzkości od epoki kamienia łupanego po najnowsze cyfrowe wynalazki, a nawet jeszcze nieznane nam technologie przyszłości. Jest to też spektakl-manifest, dający do zrozumienia, że ewolucja naszego gatunku nierozerwalnie związana jest z ewolucją technologii, których używamy, a które z kolei kształtują naszą codzienność. Jednak wzajemne zależności, na prześledzeniu których tak zależy twórcom, są tu, moim zdaniem, znacznie bardziej skomplikowane i niejednoznaczne. Jak słusznie powiadał Martin Heidegger: „Nasza epoka nie dlatego jest techniczna, że jest epoką maszyn, raczej jest ona epoką maszyn, ponieważ jest techniczna”. O tym, niestety, zbyt często i zbyt łatwo zapominamy.
 
5.   
Don K. to kolejne przedstawienie, gdzie nowe technologie nie są dodatkiem czy naddatkiem, przekąską przed głównym daniem czy małym deserem po nim. Stanowią integralną i jedną z centralnych części całego dzieła, dowodząc jednocześnie, że ten język teatralny będący połączeniem tradycyjnego z ultranowoczesnym, ma ogromny potencjał. Szczególnie w zakresie jeszcze większego rozmycia granic między realnym a wirtualnym, rzeczywistym i przedstawionym, stawiając przed teatrologami niejedno intrygujące pytanie. Lecz nie tylko przed teatrologami. Nie zapominajmy, że technologia rzuca wyzwanie każdemu z nas. Technologia pokonuje każdą odległość (znów Heidegger), ale nie wytwarza żadnej bliskości. Sporo mamy na to dowodów. Ale czy nie da się temu paradoksowi zaprzeczyć przynajmniej na płaszczyźnie teatralnej? Cloud Theater ma na to szanse. W każdym razie będę trzymał kciuki za każdą tego rodzaju próbę.

26-01-2018

galeria zdjęć Don K., reż. Teo Dumski, Cloud Theater <i>Don K.</i>, reż. Teo Dumski, Cloud Theater <i>Don K.</i>, reż. Teo Dumski, Cloud Theater <i>Don K.</i>, reż. Teo Dumski, Cloud Theater ZOBACZ WIĘCEJ
 

Cloud Theater
Don K.
reżyseria: Teo Dumski
muzyka: Jacek Tuńczyk Fedorowicz
scenografia: Sebastian Siepietowski
obsada: Magdalena Górnicka-Jottard, Teo Dumski
premiera: 02.12.2017

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany ND
    ND 2018-01-29   11:32:14
    Cytuj

    Godnie jest napisane!

  • Użytkownik niezalogowany
    2018-01-27   16:20:47
    Cytuj

  • Użytkownik niezalogowany NORMAN
    NORMAN 2018-01-26   12:49:12
    Cytuj

    Ciekawe jest napisane, mądrze i rozsądnie, z odrobiną humoru, głęboką analizą tego, co się dzieje! Świetna robota autora! Gratulacje!

  • Użytkownik niezalogowany Doświadczony
    Doświadczony 2018-01-26   11:55:59
    Cytuj

    Piękne przemyslenia! Brawo dla autora!