AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kamp na kampingu

Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, filolog, medioznawca, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr. oraz w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta. Autor, współautor i redaktor książek z zakresu literaturoznawstwa i medioznawstwa. Był recenzentem teatralnym, m.in. „Gazety Wyborczej” i „Dziennika Gazety Prawnej”.
A A A
Fot. Łukasz Gawroński  

Jeremy Clarkson wielokrotnie dawał wyraz zdumieniu, że ludzie mogą dobrowolnie spędzać czas w przyczepach kampingowych. W Życiu Mariana. Life-Show nie tylko w niej mieszkają – mają tu swoje niebo, piekło i czyściec.

Machina teatralna Capitolu jest bardzo sprawna. Oglądamy spektakl profesjonalny. Grany zawodowo i dobrze przygotowany scenograficznie. Tylko nie wiemy, po co? W przeciwieństwie do intrygującej urody Sybille Berg substancja dramatyczna spektaklu Agnieszki Olsten jest banalna i stereotypowa, podobnie jak w innych niemieckich parodiach gatunkowych, z których naprawdę rozśmieszył mnie przed laty (w kinie) tylko But Manitou.

Intryga jest krojona grubo, choć fantastycznienaukowo. Oto żyjemy w czasach, kiedy ludzi właściwie już nie ma. Pozostałe niedobitki bywają angażowane przez telewizyjny team do obsady telenoweli pay-per-view oglądanej przez zwierzęta. Odwrócenie ról zaciekawia przez kwadrans. Ale gdy intryga zostanie już zawiązana, a postacie wejdą w role, rzecz robi się blada.

Show robią Pani Śmierć (Justyna Antoniak) jako zblazowana producentka oraz Pani Bóg (Katarzyna Strączek), przeświadczona, że cokolwiek jeszcze reżyseruje. Kłócą się jak to baby w komedii. Jest kilka haczyków konstrukcyjnych. Opuszczenie planu zdjęciowego bywa groźne – widzowie pożerają bohaterów noweli, wydając przy tym apetyczne pomruki, więc obsada jest coraz bardziej przypadkowa, a efekty bieżących castingów artystycznie wątpliwe. W tle słychać nadto nienachalne dyskusje feministyczno-lesbijskie, dość przaśne rozterki metafizyczne oraz nieskomplikowane prawdy ogólnoludzkie na temat stosunków damsko-męskich.

Samo życie Mariana jako materia do przemyśleń nie jest bynajmniej porywające: enigmatyczne narodziny, hipisująca dojrzałość, egzaltowana miłość, przypadkowa ciąża, groteskowa śmierć. Ponieważ autorka bawi się estetyką kampu, tekst i obraz chwilami wydają się nawet zabawne. Nikt bowiem, kogo fascynuje kicz i tandeta, nie będzie w tym wodewilowym dziełku szukał Szekspirowskich życiowych mądrości ani tragedii przeznaczeń. W końcu biografie większości z nas są dość stereotypowe i tandetne, okoliczności udanego seksu raczej mechaniczne, a i śmierć, o czym przekonują doniesienia mediów z ostatnich dni, zazwyczaj groteskowa.

Dla fanów konwencji kampu sporo tu smaczków – półprzeźroczysta przyczepa (dzięki czemu podglądamy ów świat), życiowa pułapka i manifest przyćpanej Ponieważ autorka bawi się estetyką kampu, tekst i obraz chwilami wydają się nawet zabawne. wolności, prześmiesznie pastiszujące kulty współczesności kostiumy: skóry macho, ekstrawagancja dzieci kwiatów, prowincjonalny, barowy seksapil, kowbojskie ciuszki, czasami dalekie echa kosmicznej Seksmisji. Jeśli lubicie Dzikość serca czy Urodzonych morderców, poczujecie się jak w niebie. Jeśli preferujecie Jima Jarmuscha, zmarszczycie czoła.

Skoro dość krótko bawi estetyka i narracja spektaklu, co zapamiętamy? Na pewno wiwisekcję telewizyjnej machiny. „Ale to już było” – zanucicie. Tak, lecz wciąż śmieszy. Bo tempo gagów dobre, postacie charakterystyczne, no i język kabaretowy dobrze znany z polskich estrad, więc przywykliśmy. A że nic tak nie śmieszy, jak rzeczy znane, sala turla się na krzesłach, oglądając Bartosza Pichera, próbującego roli Ojca Mariana. Picher właściwie skradł kolegom cały show, bywa po prostu prześmieszny jako Ojciec i wręcz oszałamiający jako Strach Mariana – ni to życiowy guru, ni westernowy mędrek, czasem współreżyser zdarzeń.

Życie Mariana ma jeszcze jeden atut. To pierwszy z wrocławskich spektakli, w którym praca kamery na scenie i wyświetlany na ekranach obraz mają sens w jakiejś mierze ontologiczny, nie estetyczny. Bawiąc się przekazem, tkwimy bowiem po uszy w tym przekazie. Jest jednak także rzecz mocno niespójna – zabrakło inscenizacyjnego pomysłu na obecność zespołu muzyków na scenie. Rzecz zatem rozłazi się w szwach na dwie części: teatralną i „szansonową”. Trochę teatru, trochę recitalu – i tak na zmianę. Reżyserka nie zdołała wtopić genialnie grającego bandu w tkankę narracji.

Mnie tego spoiwa żal, skoro kontrabasista daje spektakl sam w sobie. Wyraz twarzy Grzegorza Piaseckiego wielokrotnie lepiej komentuje zdarzenia niż uwagi na stronie czy dialogi bohaterów. O samej fonii spektaklu trzeba by napisać osobną recenzję. Kwartet Wojciecha Orszewskiego jazzuje na europejskim poziomie, a spolszczone (lub autorskie) teksty piosenek Karoliny Bikont tworzą mocną, liryczną klamrę całości – jak blues zakochanej, lecz rozczarowanej Tiny w porywającej interpretacji Eweliny Przybyły, który budzi najczystsze wzruszenia. Tych dobrych piosenek w ładnym, lecz rozłażącym się spektaklu jest więcej.

Podobać się może zatem śpiew i aktorstwo Aleksandry Adamskiej (Strach Tiny) oraz Bartosza Pichera. Oboje są niesztampowi i/lub błyskotliwi. Adrian Kąca (Marian) rozkręca się dopiero po godzinie – za długo, by mówić o udanej roli, w jego postać można wcielić sklepowy manekin. Mimo to produkcja Capitolu to dobry pretekst do późnej kolacji we dwoje, zanim nas zjedzą jakieś zwierzaki lub zatrudni telewizja.

5-01-2015

galeria zdjęć Życie Mariana, reż. Agmnieszka Olsten, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Życie Mariana, reż. Agmnieszka Olsten, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Życie Mariana, reż. Agmnieszka Olsten, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Życie Mariana, reż. Agmnieszka Olsten, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
Sibylle Berg
Życie Mariana. Life-Show
przekład: Karolina Bikont
reżyseria: Agnieszka Olsten
muzyka i kierownictwo muzyczne: Wojciech Orszewski
scenografia i kostiumy: Joanna Kaczyńska
choreografia: Tomasz Wygoda
wideo: Jakub Lech
reżyseria światła: Szymon Kurzawa
obsada: Adrian Kąca, Aleksandra Adamska, Bartosz Picher, Ewelina Przybyła, Katarzyna Strączek, Justyna Antoniak
muzycy: Wojciech Orszewski (gitary), Maciej Mazurek (gitary), Grzegorz Piasecki (kontrabas/bas), Marcin Rak (instrumenty perkusyjne)
premiera: 12.12.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: