AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kłopoty z konwencją

Dziewczyna z plakatu, reż. Janusz Szydłowski, Krakowski Teatr Variété
Teatrolożka i filmoznawczyni.
A A A
 

Z farsą mamy w Polsce kłopot. Owszem, bywa wystawiana, ale rzadko z sukcesem. Albo inaczej: jeśli za oznakę powodzenia uznać należy zapełnioną widownię – sukces, owszem, jest, i to bezdyskusyjny. Ale z odbiorem krytycznym bywa gorzej, recenzenci zazwyczaj narzekają, stwierdzając, że to gatunek na rodzimych scenach słabo przyjęty, a co za tym idzie – wystawiany bez wprawy. I, co może najbardziej przykre, w polskim wydaniu pozbawiony lekkości i wdzięku.

Farsy trochę się wstydzimy, choć na świecie jest okazją do aktorskiego popisu. Jakoś nie możemy przyjąć tego gatunku, służącemu dobrej zabawie. Myśląc o przedstawieniu Janusza Szydłowskiego i kilku innych, jakie widziałam w ostatnich latach w Krakowie, sięgnęłam po raz kolejny do definicji farsy – może po prostu jestem uprzedzona? W Słowniku terminów teatralnych Patrice'a Pavisa czytamy, że farsa: "była traktowana jako do i poważnej literatury. [...] Przypisuje się farsie takie cechy, jak komizm, groteskowość, bufonadę, a przede wszystkim niewybredny żart i niewyszukany styl [...]". Cóż, Pavis chyba nie przepada za tym gatunkiem, trudno oprzeć się wrażeniu, że – chcąc rzetelnie sporządzić hasło – przytacza również Charlesa Maurona: "Farsa [...] służy wzbudzaniu swobodnego i powszechnego śmiechu; z właściwym sobie polotem i werwą używa do tego wypróbowanych dawno środków: typowych postaci, groteskowych przebrań, clownady, grymasów, lazzi, kalamburów, całego repertuaru komicznych sytuacji, gestów i słów najczęściej obscenicznych i skatologicznych. Sprowadza uczucia do ich form elementarnych, lekceważy konstrukcję intrygi; ponad wszystko przenosi wesołość i ruch".
   
Dziewczyna z plakatu, farsa Raya Cooneya i Johna Chapmana, lekceważy konstrukcję intrygi o tyle, że pozornie kluczowe zdarzenie – ślub córki państwa Westerby – jest tutaj w istocie drugoplanowe. Moglibyśmy spodziewać się niespodziewanego w związku z nastrojami narzeczonych (nagłe odmiany uczuć lub ataki paniki) czy organizacją ceremonii (do której w końcu, po wielu perypetiach, zawsze przecież dochodzi), ale nie przewidujemy nagłej zmiany stanu umysłu ojca panny młodej. Owszem, prędzej oczekujemy przybycia jego wieloletniej kochanki, ale nie tego, że porządny mąż i ojciec po przypadkowym uderzeniu w głowę (naturalnie, chodzi o źle osadzone drzwi) nagle zapragnie innego życia, u boku innej kobiety.
   
Ową wymarzoną jest dziewczyna z plakatu – najprawdopodobniej modelka, występująca w kampanii reklamowej staników, przygotowywanej przez doświadczonego copywritera Timothy'ego Westerby (Jacek Wojciechowski). On właśnie, w szale tworzenia nowego wizerunku firmy bieliźniarskiej, najpierw zapomina o podstawowych obowiązkach gospodarza weselnych uroczystości, potem zaś przekracza granicę wyobraźni i roi sobie, że nawiązuje upojny i całkiem jawny związek z Polly Perkins (Magda Szczepanek). Tyle że Polly nie istnieje naprawdę – jest ożywionym wizerunkiem dziewczyny z plakatu. Młoda, śliczna, w stylu girlaski z lat 20. (jak ją czule określa twórca tegoż reklamowego konstruktu), pojawia się w momencie totalnego zamętu: część zamówionych kwiatów gdzieś zaginęła, ojciec pana młodego przyleciał właśnie z Australii i nie ma gdzie się podziać, a do ślubu w kościele pozostała niespełna godzina...
   
Dziewczyna z plakatu miała być, wedle przedpremierowych zapowiedzi reżysera, "eleganckim i dowcipnym spektaklem", "pierwszym tego rodzaju w Polsce". Janusz Szydłowski wyjaśniał trudność realizacyjną: "trzeba w nim idealnie zsynchronizować śpiew, muzykę, ruch sceniczny i grę aktorów". Bo w spektaklu Teatru Variété Polly i Timothy wykonują piosenki i kilka tanecznych układów – wydaje mi się jednak, że wspomniana synchronizacja nie powinna przekraczać możliwości reżysera. Nie ona jest zresztą największym problemem tego przedstawienia.
   
Kłopot chyba w tym, że większość aktorów wydaje się nie wykorzystywać możliwości gatunkowych farsy. Zabawni i pełni wdzięku są jedynie Tadeusz Huk, Iwona Bielska i pojawiający się w ostatnich scenach Aleksander Fabisiak. Huk i Bielska, grający dziadków panny młodej, Judy Westerby (Katarzyna Ptasińska), świetnie odnajdują się w konwencji, niekiedy lekko szarżując, nigdy jednak nie przekraczając granicy dobrego smaku. Jako jedyni czynią pożytek z komizmu swoich bohaterów (postępująca demencja lekarza i despotyczny charakter jego żony), ogrywają kostiumy (białe skarpetki do czarnych spodni albo przyciasna kreacja, wymagająca wbicia się w gorset). Pojawienie się ojca pana młodego, o którym nieustająco się mówi, czyli Charlesa Babcocka, mogłoby okazać się niezwykle komiczne – gdyby tylko Aleksander Fabisiak wchodził w sytuację naprawdę zabawną, tworzoną przez sympatyczne, ale przerysowane postaci. W spektaklu Janusza Szydłowskiego niewiele jednak nas zaskakuje: Katarzyna Galica od początku gra znerwicowaną matkę panny młodej, miotającą się między doszywaniem oderwanej haftki a spóźnionym uświadamianiem córki, Jacek Wojciechowski jest wiecznie zabiegany, ale właściwie niewiele więcej o nim wiemy, poza tym, że posiada erotyczne fantazję i nie docenia urody żony, w niej zaś skrycie kocha się wspólnik i przyjaciel domu, nieco bezbarwny Bill (Paweł Kumięga).
   
Reżyser nie wykorzystał dobrodziejstwa farsy, o jakim wspominał Charles Mauron, a ten potencjał oferował z pewnością utwór Raya Cooneya i Johna Chapmana. Może dlatego Dziewczyna z plakatu wywołuje niekiedy rozbawienie, ale nie "swobodny i powszechny śmiech".

26-09-2016

galeria zdjęć Dziewczyna z plakatu, reż. Janusz Szydłowski, Krakowski Teatr Variété <i>Dziewczyna z plakatu</i>, reż. Janusz Szydłowski, Krakowski Teatr Variété <i>Dziewczyna z plakatu</i>, reż. Janusz Szydłowski, Krakowski Teatr Variété <i>Dziewczyna z plakatu</i>, reż. Janusz Szydłowski, Krakowski Teatr Variété ZOBACZ WIĘCEJ
 

Krakowski Teatr Variété
Ray Cooney i John Chapman
Dziewczyna z plakatu
tłumaczenie: Krystyna Podleska, Anna Wołek
reżyseria: Janusz Szydłowski
kostiumy i scenografia: Anna Sekuła
choreografia: Violetta Suska
kierownictwo muzyczne: Tomasz Białowolski
opracowanie wokalne: Magda Brudzińska
reżyseria światła: Tadeusz Trylski
teksty piosenek: Łukasz Szczepanik
obsada: Magda Szczepanek, Katarzyna Ptasińska, Katarzyna Galica, Jacek Wojciechowski, Tadeusz Huk, Iwona Bielska, Paweł Kumięga, Aleksander Fabisiak
oraz zespół muzyczny w składzie: Tomasz Białowolski, Szymon Madej, Paweł Wszołek
premiera: 18.09.2016

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: