AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Laptop i inne (nie)obyczajne wyrazy

Szekspir bez cenzury. Erotyczny żart na scenie elżbietańskiej, Jerzy Limon, Fundacja Terytoria Książki.
Teatrolożka i filmoznawczyni.
A A A
 

Najpierw uwagę czytelnika przyciąga okładka: reprodukcja anonimowego siedemnastowiecznego obrazu Prostytutka z rajfurką została opatrzona hasłami, które rozwiązują ikonograficzne zagadki. I tak, wino oznacza grzech, pająk – pułapkę, brzoskwinie możemy interpretować jako pośladki... Znakomita i wyjątkowa w polskim piśmiennictwie książka Jerzego Limona rozpoczyna się (również dzięki umieszczonym w całości publikacji reprodukcjom dzieł z epoki) objaśnianiem kodów wizualnych, choć jej istotą jest docieranie do ukrytych, często zapoznanych znaczeń języka. Tego, którym posługiwał się William Szekspir i jemu współcześni.

Nim jednak dotrzemy do Wstępu, w którym Jerzy Limon przedstawia nie tylko społeczne i kulturowe konteksty powstawania Szekspirowskich utworów, ale również podkreśla ich wyjątkowość, porównując do sztuk innych elżbietańskich dramaturgów, obejrzeć możemy niemal trzydzieści reprodukcji. Wszystkie są dokładnie opisane, ale przede wszystkim rozszyfrowane: autor wyjaśnia znaczenie pomieszczonych na obrazach, rycinach i rysunkach alegorii i symboli. Tematem wiodącym okazuje się nie tylko ludzka seksualność, ale również głupota i nadmierna skłonność do zabawy, nieumiarkowanie w jedzeniu, a przede wszystkim w piciu, co kończy się często rozwiązłością, uleganiem kobiecym wdziękom, podsuwanym przez sprytne rajfurki i rajfurów.

Ikonograficzny kontekst wprowadzony jest również przy poszczególnych hasłach Słowniczka (a jest ich ponad 100). Na przykład, przy haśle bowls/bals („gra w kręgle, [...] kalambur z balls, czyli jądrami”, s. 146) pomieszczono aż cztery ilustracje, a podpisy pod nimi informują między innymi o tym, że gra w kręgle w czasach, gdy nie istniały kawiarnie, była okazją do nawiązywania znajomości, również przez samotne kobiety. Niezwykłość książki Jerzego Limona, wybitnego szekspirologa, polega na umiejętności przekazania czytelnikom (w różnym stopniu przygotowanym do lektury Szekspirowskich dramatów) ogromnego kontekstu kulturowego w taki sposób, że czyta się ją z zapartym tchem.

Kontekst jest tu kluczowy dla całości. W obszernym, erudycyjnym Wstępie autor nieustannie podkreśla jego znaczenie. Zaczyna jednak dość przewrotnie: „[...] życiorysu Williama Szekspira w tej książce nie będzie” (s. 39). Istotnie, o samym artyście dowiadujemy się wyłącznie poprzez jego dzieło, a przede wszystkim ogromną, nie do przecenienia, wrażliwość. Wrażliwość na język, ale również na drugiego człowieka. Bo bez niej, jak przekonuje Limon, nie powstałyby tak wspaniałe utwory.

Jak powszechnie wiadomo, Szekspir wprowadził do angielszczyzny około tysiąca siedmiuset słów. Ale nie tylko – w dramatach odnajdujemy, jak pisze Jerzy Limon, ponad trzy tysiące kalamburów, a najsłynniejszy Brytyjczyk wszech czasów „był [...] niezrównanym mistrzem erotycznego żartu” (s. 40). I właśnie na rozszyfrowywaniu owych retorycznych popisów skupia się autor.

Każde z haseł, niekiedy obszernych, nie tylko objaśnia, co znaczyło badane słowo czy sformułowanie; możemy poznać konkretne przykłady z dramatów, co więcej, Limon pokazuje również, jak z oryginałem poradzili sobie polscy tłumacze. A sprawa wydaje się skomplikowana nie tylko dlatego, że, na co od zawsze zwracają uwagę językoznawcy, polszczyzna okazuje się wyjątkowo uboga, jeśli chodzi o nazywanie ludzkiej intymności; mamy do wyboru albo pojęcia z zakresu anatomii, albo wulgaryzmy, a to, co żartobliwe, często uznaje się za ordynarne, niestosowne. Dlatego też, czytając Szekspira bez cenzury, możemy jedynie zazdrościć stratfordczykowi i jego współczesnym inwencji oraz polotu.

Bo, jak wielokrotnie podkreśla autor, elżbietańskie gry słowne były żartem, a nie obelgą – i zasadniczym warunkiem dla ich zrozumienia okazuje się właśnie otwartość, brak ideologicznych uprzedzeń (na przykład co do niesłusznie przypisywanego Szekspirowi mizoginizmu). To o tyle istotne, że przed czytelnikiem, widzem, reżyserem i aktorem piętrzą się inne trudności. Bo przecież „dziś nawet wykształconemu odbiorcy anglosaskiemu czytanie Szekspira nastręcza wielu kłopotów” (pociecha w tym, że „Paradoksalnie w lepszej sytuacji są osoby czytające bądź słuchające Szekspira w przekładach”, s. 85). Wynika to z innej obecnie semantyki niektórych słów albo odmienności współczesnej wymowy, występowania pewnych zwrotów w odmiennych kontekstach etc. Przede wszystkim jednak, Szekspirowskie żarty ujawniały się w bardzo konkretnej sytuacji dramatycznej czy scenicznej, w konkretnym utworze i pozostają unikatowe. Jerzy Limon uczula również czytelnika na możliwość wczytania znaczeń, których artysta nie projektował – jeśli nie korzysta się odpowiednich narzędzi, „wszystko z jednym się kojarzy” (s. 92).     

No właśnie: a laptop, o którym wspominam w tytule? Słowo niewinne, ale, jak pisze Limon, przeniesione do epoki Szekspira wybrzmiałoby zupełnie inaczej. „[...] stałoby się [...] dwuznaczne, ponieważ słowo lap (kolana) znaczyło wówczas łono, a także pochwę, a top w formie czasownikowej oznaczało kopulację” (s. 90). Badacz podaje jeszcze inne przykłady dzisiejszych określeń, jakie w ówczesnej Anglii mogłyby nie tylko oburzać, ale również wywołać uśmiech. Bo język, co podkreśla Limon, stwarza właściwie nieograniczone możliwości twórczej zabawy – jeśli tylko odpowiednio rozpozna się kontekst i intencję nadawcy.

05-08-2020

Jerzy Limon, Szekspir bez cenzury. Erotyczny żart na scenie elżbietańskiej, Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2018, 400 s.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: