AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O obrotach ciał i emigracji

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. Fotograf (publikował w "Teatrze"). W radiowej Jedynce prowadził cykliczną audycję teatralną. Autor wielu rozmów z ludźmi teatru.
A A A
Kosmonauty wiadomość ostatnia do kobiety,
którą kochał w byłym Związku Radzieckim
 

Inscenizacje sztuk Davida Greiga i Sławomira Mrożka w Teatrze im. Wandy Siemiaszkowej w Rzeszowie wchodzą ze sobą w ciekawy, choć paradoksalny dialog, bo przecież obie traktują o niemożności dogadania się, o kryzysie językowej komunikacji. 

Kto przyjdzie do teatru sugerując się tytułem najnowszej premiery, będzie rozczarowany. Nie zobaczy nostalgicznych scen z życia ZSRR i nie usłyszy największych hitów Chóru Aleksandrowa, a socrealistyczne obrazki znajdzie tylko w programie. Przebrzmiały układ geopolityczny nie ma w tej sztuce żadnego znaczenia… I dobrze.

Akcja spektaklu Kosmonauty wiadomość ostatnia do kobiety, którą kochał w byłym Związku Radzieckim rozgrywa się, nie licząc wątku radzieckiej stacji orbitalnej, w Szkocji, Londynie, Norwegii, Francji. I jest to opowieść o potwornie samotnych ludziach, którzy nie mogą bądź nie potrafią ze sobą rozmawiać. Niezależnie od miejsca, w którym się znajdują. W sztuce Greiga roi się od postaci, ale trudno wskazać jednego głównego bohatera. Z początku nie widać nawet związków łączących liczne wątki tej opowieści. Te toczą się równolegle, powoli odkrywając karty.

Najpierw poznajemy dwóch radzieckich kosmonautów, zawieszonych kilkaset kilometrów nad ziemią. Zepsute radio, brak łączności z kosmodromem skazuje ich wyłącznie na swoje towarzystwo w kosmicznej pustce. Nie mają nadziei na powrót do domu: do dzieci, żon, niespełnionych miłości. Zostały im tylko karty z wizerunkami kobiet i wyobraźnia. Substytut prawdziwych relacji. Źle to znosi Kazimir (Adam Mężyk). Za wszelką cenę chciałby porozmawiać ze swoją córką, którą zostawił na ziemi dwadzieścia lat temu, gdy ta miała sześć lat. Oleg (Józef Hamkało) uparcie broni misji, która powinna pozostać tajna. Jednak i on dochodzi do granicy, za którą samotność i świadomość straconych szans jest już nie do zniesienia. Jego „wiadomość do kobiety, którą nadal chyba kocha”, ale na ziemi nie był wstanie jej tego powiedzieć, pozostanie zapisana tylko w dzienniku pokładowym.

Za organizację przestrzeni i bezbłędne oswajanie jej podczas spektaklu należą się brawa realizatorom.Reżyser rzeszowskiego przedstawienia, Steve Livermore, podkreśla, że nie trzeba wcale lecieć w kosmos, żeby mieć problemy z komunikacją. Wszyscy czujemy się czasem tak, jakby „padła” międzyludzka łączność. Jedna i druga strona wysyłają jakieś sygnały, nawołują się, ale słowa nie docierają do adresata, giną gdzieś w przestrzeni. Keith, urzędnik państwowy (w tej roli Robert Chodur), przeżywa kryzys wieku średniego. Wieczory z żoną Vivienne (Małgorzata Machowska) spędzają przed telewizorem. Wystarczy jednak awaria odbiornika, by Keith skorzystał z okazji i uciekł do kochanki – striptizerki Nastazji (Małgorzata Pruchnik), jak się okazuje – córki jednego z radzieckich kosmonautów. Jest młodsza i oczywiście atrakcyjna, ale też nie zapewnia mu spełnienia. Oddaje ją przypadkowo spotkanemu na lotnisku Erykowi (Paweł Gładyś), a sam pozoruje swoją śmierć. Jest jeszcze Francuz Bernard (Robert Chodur). Po wylewie ma poważne problemy z mówieniem. Jego świat to sygnały przychodzące z kosmosu. Szuka w nich śladów obcej cywilizacji. Pragnie nawiązać z nią kontakt, opowiedzieć o sobie, o Ziemi, o sensie istnienia. Skoro nie rozumieją go ludzie, Obcy, marzenie o Obcych stanie się dla niego rodzajem kosmicznego konfesjonału.

Oglądając spektakl Livermore’a łatwo można się pogubić w skomplikowanej fabule. Częste przeskoki między wątkami nie ułatwiają orientacji. Miejsca akcji zmieniają się jak w kalejdoskopie. Scena obrotowa nie ma tu chwili wytchnienia. Wciąż nowe kombinacje platform, mebli i zastawek. Wszystko musiało się znaleźć w odpowiednim miejscu i czasie. A czas pędził jak szalony. Trudne zadanie mieli aktorzy i zespół techniczny. Za organizację przestrzeni i bezbłędne oswajanie jej podczas spektaklu należą się więc brawa realizatorom.

Rzeszowskie przedstawienie było zapowiadane jako widowisko multimedialne. No tak, sztuka z kosmosem w tytule aż się o to prosi. Niestety, ta „multimedialność” pozostawia wiele do życzenia. Nad sceną przez cały spektakl krąży co prawda animowana kula ziemska, a na ścianach teatru wyświetlane są (nie we wszystkich scenach) wizualizacje. Multimedia są raczej uzupełnieniem scenografii niż wzbogaceniem przedstawienia. Nie wchodzą w interakcję z aktorami, nie nadają scenom nowych znaczeń. Nie robią też wrażenia jako samodzielne obrazy. Rozmowy kosmonautów oglądamy na scenie i w formie transmisji na żywo, jakby z wnętrza orbitalnej stacji. To akurat dobre rozwiązanie, bo aktorzy grający w żywym planie są ledwie widoczni: zostali umieszczeni z tyłu sceny. Ale już filmowanie tablicy odlotów, gdy w scenie przenosimy się na lotnisko, wydaje się zbędne, jakby reżyser nie wierzył w naszą inteligencję i wyobraźnię.

W pewnym sensie o porozumieniu, a właściwie jego braku opowiada także druga z niedawnych premier rzeszowskiego teatru – Emigranci Sławomira Mrożka.

Świetne odnajdują się aktorzy: Robert Żurek – wywyższający się inteligent, rozmyślający tylko o „wolności”, oraz Waldemar Czyszak – prosty robotnik, któremu tylko pieniądze w głowie.Niby wszystko tu jest jak u Mrożka. Dwie prycze, pod nimi dwie walizki, pośrodku stół, szafa, umywalka. I nieosłonięta niczym żarówka – jedyne źródło światła w tym dusznym pomieszczeniu. Do tego plątanina wszędobylskich rur. Rury przecinają proscenium. Mało przyjemna przestrzeń, jak na miejsce egzystencji dwóch dorosłych mężczyzn. Na bohaterów AA i XX patrzymy właśnie przez warunki, w jakich żyją. Mimo upływu czterdziestu lat, jakie dzielą współczesność od daty publikacji sztuki Mrożka w „Dialogu”, niewiele tak naprawdę zmieniło w egzystencjalnym minimum „roboli” czy „pracowników na umowach śmieciowych”. I nie trzeba wcale wyjeżdżać z kraju za pracą. Dziś wielu młodych ludzi „emigruje” za chlebem do większego miasta i skazanych jest na wspólne wynajmowanie mieszkania. Często w przypadkowym towarzystwie. Tak samo dzieje się z imigrantami zza wschodniej granicy. Nowy kontekst dla sztuki Mrożka podpowiada, że dzisiejsi „emigranci” mieszkają naprawdę obok nas, w piwnicy naszego bloku, w kamienicy naprzeciwko. Są z nas, ale Obcy. Z bliskiej zagranicy, z sąsiedztwa, ale egzotyczni.

Pamiętamy to z lektury albo z innych, z wcześniejszych wystawień sztuki: trudno podejrzewać AA o świadomy wybór współlokatora. Z XX dzieli go prawie wszystko. Światopogląd, zaangażowanie, cele i środki. Właściwie jedynie przyszłość mają wspólną, a ta nie wygląda ciekawie. Są na siebie skazani i nic nie zapowiada zmiany tej sytuacji. Toczą więc rozmowy o życiu. I zachowują się przy tym jak stare małżeństwo. AA znęca się nad biednym XX, odbierając mu wszystkie fantazje, złudzenia i nadzieje, XX – stary sknera – nie dokłada się do czynszu, trzymając kurczowo wszystkie zarobione pieniądze dla siebie. AA grozi, że się wyprowadzi, XX że się powiesi. Żaden jednak nie spełnia swych gróźb.

Dalej słyszy się w dialogach Mrożka nie tylko literaturę, ale i podsłuchane życie. Świetne odnajdują się aktorzy: Robert Żurek – wywyższający się inteligent, rozmyślający tylko o „wolności”, oraz Waldemar Czyszak – prosty robotnik, któremu tylko pieniądze w głowie. AA popada w przesadne histerie, XX ilustruje swoje kwestie odgrywając muszki („bzzzy, bzzzzy”), jelenie. Zgoda, sporo w tym aktorskiej szarży, jakby obaj rzeszowscy „emigranci” nie wierzyli, że riposty Mrożkowych bohaterów są wystarczająco zabawne i nie potrzebują takich wspomagaczy.

Mrożek pisał swój dramat w czasach, gdy emigracja miała dwa oblicza – zarobkowy i polityczny. I mimo, że Emigranci wciąż śmieszą, to ten drugi wątek stracił na znaczeniu. Szybko zapominamy, czym jest utrata wolności. Co więc pozostało z dramatu poza serią zabawnych scenek? Z rzeszowskiego przedstawienia wynika, że różnice między Chamem i Inteligentem prawie się zatarły. Obu stronom chodzi już tylko o pieniądze i to przez nie, z ich powodu nie sposób się dogadać.

10-2-2014

 

Teatr im. Wandy Siemiaszkowej w Rzeszowie

David Greig
Kosmonauty wiadomość ostatnia do kobiety, którą kochał w byłym Związku Radzieckim
reżyseria: Steve Livermore
scenografia: Zofia Mazurczak
opracowanie muzyczne: Steve Livermore, Adam Słowik
ruch sceniczny: Dariusz Brojek
wideoprojekcje: Wacław Marat
obsada: Małgorzata Machowska, Małgorzata Pruchnik, Robert Chodur, Paweł Gładyś, Józef Hamkało, Adam Mężyk, Piotr Napieraj
prapremiera polska: 31.01.2014

Sławomir Mrożek
Emigranci
reżyseria: Grzegorz Mrówczyński
scenografia: Jerzy Rudzki
obsada: Waldemar Czyszak, Robert Żurek
premiera: 14.12.2013

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: