AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Po co nam prawda?

Teatrolożka i filmoznawczyni.
A A A
 

Ona: aktorka, czekająca na wielką szansę i odrzucająca role w serialach, on: pisarz, wciąż rozprawiający o dziele życia. I ten trzeci, któremu się udało: artysta współczesny – projektuje instalacje dla hollywoodzkich gwiazd, nie tracąc przy tym tajemniczej aury anarchisty, tworzącego jedynie dla kaprysu. Musi zaiskrzyć, prawda?

Body art jest tekstem dobrze skrojonym, dowcipnym, łączącym intrygę kryminalną, wyraziście zakreślone postaci i – przede wszystkim – oferujący widzowi dobre samopoczucie, ulotną świadomość bycia odrobinę lepszym niż ci, których ogląda. Samopoczucie widza bywa jeszcze lepsze, jeśli ci, których ogląda, są artystami. W końcu na co dzień odczuwamy niekiedy pewien niepokój w kontaktach z nimi. Bo to w końcu ludzie wrażliwsi, mądrzejsi, lepsi. A tu klops: teatr udowadnia, że są tacy jak my, a może jeszcze gorsi!

W spektaklu Artura Barona Więcka nie dostajemy jednak scenicznego bonusu w postaci dobrego samopoczucia. Bo tu owe dobrze skrojone sceny zaczynają nabierać nowych znaczeń, a postaci – tak proste w dramacie, z klasyczną cechą dominującą – nie wydają się już takie jednoznaczne. Świat nie poddaje się, jak w komedii kryminalnej z nutą farsową, uporządkowaniu, a po „katastrofie” nie ma szans na pojednanie i harmonię. U Więcka niekoniecznie wszyscy bohaterowie „są w porządku” i nie wszystkich lubimy.

Spektakl zaczyna się niepokojąco: w wyciemnionej przestrzeni widzimy odwrócone tyłem do widowni ciało mężczyzny, pokryte tajemniczymi zapisami. Ten sceniczny obiekt wydaje się palimpsestem: każde doświadczenie odciska na nim ślad; a jednocześnie nic nie jest przypadkowe – najmniejsza kreska ma swój kierunek, swój cel.

Pierwsze słowa, jakie padają w przedstawieniu, to monolog owego obiektu-artysty: „Sztuka nie jest prawdą! […] Jak sądzicie, kim jest artysta? […] jest istotą polityczną, bez przerwy czujną na wydarzenia tego świata – rozdzierające, namiętne lub spokojne – istotą, która formuje się na ich podobieństwo. […] Sztuka jest narzędziem wojny, natarcia i obrony przed wrogiem”. Ten manifest na niejako podwójny status: wypowiada go Tiger, współczesny performer i designer, ale równie dobrze moglibyśmy przeczytać podobne słowa w programie artystycznym współczesnych buntowników (tekstu tego nie ma zresztą w dramacie, został złożony z wypowiedzi Picassa i Duchampa). Owa podwójność cechuje zresztą całe przedstawienie.

Artur Baron Więcek traktuje sztukę Igora Bauersimy i Réjane Desvignes jako pretekst do podjęcia tematu nie tylko sztuki, ale też odpowiedzialności za drugiego człowieka. Tiger i Lea byli niegdyś parą, choć twierdzą, że łączyła ich jedynie przyjaźń, a Fred – obecny partner Lei – jest zazdrosny tyle o kobietę, co o sukces artystyczny. Naomi, kochanka i „galerniczka” Tigera, jak o sobie mówi, to siostra Lei. Niespełnieni i spełnieni artyści, sprzedawcy ich talentów (Naomi usiłuje załatwić siostrze rolę w telenoweli) i pogromcy marzeń – zostaną wplątani w grę, której zapis ma stać się kolejnym dziełem, prezentowanym na międzynarodowych targach sztuki.

Reżyser pozbawia tekst nadmiaru farsowych efektów: owszem, jest śmiesznie, ale ten śmiech niekiedy staje się gorzki. Proste sytuacje w prowizorycznie zakomponowanych wnętrzach (ta prowizoryczność celowo pokazuje umowność intrygi, jej pretekstowość) skromnego mieszkania Lei i Freda czy galerii Naomi ujawniają swój podwójny sens. Nagle pozornie niewinne dialogi przeradzają się w prawdziwą walkę – o godność, ale i o życie. Widz staje nie tylko przed pytaniem, czym jest sztuka – ono pada wprost. W spektaklu Więcka otrzymujemy całe spektrum odpowiedzi, jakże celnych, błyskotliwych, niebanalnych. Ale odpowiedzi na te wszystkie inne pytania, równie ważne, równie istotne, o ile nie istotniejsze, nie otrzymamy.

Piątka aktorów (spektakl grany jest w podwójnej obsadzie) sprawnie balansuje między sceniczną iluzją a jej nieustannym podważaniem. Ale tym, co uwalnia spektakl Artura Barona Więcka od obciążeń tekstu (owego fachowego „skrojenia” i efektownej farsowości) są dwie świetne role: Grzegorza Mielczarka (nie widziałam w roli Tigera Tomasza Schimscheinera) i Katarzyny Galicy. Mielczarek jest tylko pozornie miłym młodym mężczyzną, któremu się udało, ale właściwie nie zważa na swój sukces – pożera hamburgery z McDonaldsa i nostalgicznie wspomina „old jurop”. Prowokator i wizjoner, brutalny i jednocześnie zadziwiająco naiwny, prowokuje grę, która wymknie się spod jego kontroli. Katarzyna Galica buduje swoją Naomi na stereotypie młodej drapieżnej „galerniczki”, nade wszystko ceniącej sukces – przede wszystkim własny. Kiedy w tym obrazie następuje załamanie – co prawda chwilowe, ale dość wyraźne – Naomi okazuje się przede wszystkim zdeterminowaną kobietą: musi przetrwać, cena nie gra roli.

Wszyscy bohaterowie spektaklu Więcka kłamią, konfabulują, zwodzą, manipulują. W imię czego? Sztuki czy prywatnej wojny o szczęście? Kiedy okazuje się, że być może mistyfikacją są nie tylko działania Tigera, pytania o granice zmyślenia pojawiają się same.

Po co nam prawda? – taka wątpliwość zdaje się wybrzmiewać w finale przedstawienia. Albo raczej: po co nam to, co zwykliśmy uważać za prawdę? Jeszcze inaczej: czy koniecznie potrzebujemy tego, co tak chętnie przyjmujemy za prawdę, a co bywa po prostu wygodną wersją zdarzeń? „Sztuka jest dla widza, w większym nawet stopniu niż dla artysty, środkiem uzależniającym, jak opium. Może być dobra, zła lub obojętna, lecz bez względu na użyty przez nas przymiotnik musimy nazywać ją sztuką. I zła sztuka pozostaje sztuką, podobnie, jak złe uczucia pozostają uczuciami” – mówi Tiger. Prawda zdaje się nie poddawać podobnym intelektualnym wariacjom. Na pewno?

P.S. Starałam się nie wprowadzać spoilerów – to w końcu sztuka z intrygą kryminalną :-).

23-06-2014

galeria zdjęć Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie ZOBACZ WIĘCEJ
 

galeria zdjęć Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie Body Art, reż. Artur Baron Więcek, Teatr Scena STU w Krakowie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Krakowski Teatr Scena STU
Igor Bauersima, Rejane Desvignes
Body Art
przekład: Karolina Bikont
reżyseria: Artur Baron Więcek
scenografia: Aleksander Janicki
kostiumy: Justyna Łagowska
opracowanie muzyczne: Marianna Janicka
obsada: Tomasz Schimscheiner/ Grzegorz Mielczarek, Andrzej Deskur/ Marcin Zacharzewski, Urszula Grabowska/ Agata Myśliwiec, Katarzyna Galica, Kamil Przystał/ Tomasz Madej 
premiera: 30.05.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany Dość
    Dość 2015-01-14   15:29:36
    Cytuj

    Witam. Ta sztuka to pewnego rodzaju podróż po swoim sumieniu - po stosunku nas do prawdy do zmienności szufladkowania moralnych zagadnień ludzkiego postępowania. Pomimo wszystko a może nawet na przeciw wszystkiemu bohaterowie są nam podobni do ludzi z naszego otoczenia - wręcz również do nas samych? To pytanie idzie za mną jak cień o etykę o prawdę i o postrzeganie nas we współczesnym świecie. Co jest zamierzone a co się po prostu dzieje. Jaki jest cel działania ludzi, jakie dobierają środki oraz jakie formułują cele. Wszystko jest płynne. Tak płynne jak luz i nacisk, jak spokój i determinacja, jak cel i akceptacja. Biłem brawo, aż do momentu kiedy się wstępnie ocknąłem. Ale czy na pewno lepiej już wszystko widzę ? Nie, oj nie..