AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Podprodukcja albo mit nadmiaru

Jak zupełnie zniknąć, Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac
fot. Karolina Gorzelańczyk  

Do tegorocznej edycji konkursu rezydencyjnego „Nowa Generacja”, który po raz siódmy zorganizowany został przez poznańską Scenę Roboczą, zgłoszono 83 projekty działań artystycznych. Komisja konkursowa jak co roku wybrała jeden z nich, zgodnie z regulaminem rekomendując jego finansowanie i realizację. Prosty rachunek pozwala stwierdzić, że prawdopodobieństwo sukcesu wynosiło 1,2%. Autorzy 98,8% zgłoszonych projektów musieli pogodzić się z porażką. Słownik zawodów sportowych nie jest tu może najodpowiedniejszy, ale perspektywa olimpijska celnie uzasadnia możliwość czerpania satysfakcji z samego udziału we współzawodnictwie niezależnie od zdobytych laurów. Tym bardziej że tegoroczni zwycięzcy postanowili zawalczyć o dodatkową nagrodę – fair play – tematyzując przegraną konkurencyjnych, niewyróżnionych zgłoszeń konkursowych. W ten sposób symbolicznie podzielili się zwycięstwem. Zwrócili uwagę na tych, którzy zostali z niczym, a ich praca w chwili złożenia wniosku skonfrontowana została z niebytem, znajdując się w przestrzeni nieistnienia. Wyróżnieni – Vera Popova, Gosia Trajkowska i Adrien Cognac – nie mieli możliwości, by powtórzyć radykalny gest poety Macieja Bobuli, który podczas zeszłorocznej gali wręczenia Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius ogłosił, że kwotę wygraną w konkursie literackich debiutów zamierza podzielić pomiędzy wszystkich trzech finalistów w tej kategorii. Tegoroczni rezydenci Sceny Roboczej podjęli podobne wyzwanie, zabierając głos w sprawie konkursów, których zwycięzcy biorą wszystko, a pozostali odchodzą z niczym. Krytycznie skomentowali system organizacji i finansowania polskiej kultury z perspektywy niezależnych artystów. A przy tym opracowali, stworzyli i zagrali dynamiczny, ciekawy, błyskotliwy i bardzo zabawny spektakl teatralny.

Jak zupełnie zniknąć to zrealizowane przez Verę Popovą, Gosię Trajkowską i Adriena Cognaca widowisko oparte na przewrotnym pomyśle performowania przegranej – konkurencyjnych wobec niego – 82 konkursowych zgłoszeń. Twórcy skupiają się na tym, czego nie ma i być może nigdy nie będzie. Nie uprawiają przy tym niskiego tryumfalizmu. Wiedzą, jak blisko od światła do cienia – kryteria wyróżniania twórców bywają nieobiektywne. Los niezrealizowanych projektów artystycznych nie jest im obcy, proponują więc ponowną organizację konkursu, którego stawką tym razem będzie NIEZREALIZOWANIE spektaklu. Na scenie manifestują odmowę twórczej aktywności, składając znaczącą deklarację: „postanowiliśmy, że zrobimy spektakl, nie robiąc spektaklu”. Zaraz jednak – nieco kokieteryjnie – dodają: „oczywiście nie zrobimy go jak najlepiej się da”. Udało się całkiem dobrze! Powstało znakomite przedstawienie o nierobieniu przedstawienia, a także o warunkach pracy artystycznej, sytuacji prekariatu w kulturze i fetyszu neoliberalnej konkurencji. Popularność tych i podobnych określeń, obecnych w motywowanej etycznie, a warunkowanej politycznie dyskusji dotyczącej warunków zatrudnienia i funkcjonowania twórców, rośnie w ostatnich latach; szczególnie – w obliczu kryzysu sprowokowanego przez pandemię. Jednak taki krytyczny słownik używany jest przez twórców Jak zupełnie zniknąć tylko wtedy, gdy cytują werdykt jury. Artystów nie interesuje dyskurs ani retoryka, a działanie. Dodają więc gazu, przypominając, że silnik może się przegrzać nawet na jałowym biegu.

Protokół komisji konkursowej wybrzmiewa w przestrzeni Sceny Roboczej, odczytany tubalnym głosem nieobecnego, wszechwładnego demiurga. Jego intonacja i przesterowane brzmienie sugerują, że ta niewidzialna postać podlega uwarunkowaniom technologicznym. Czy pojawiające się w domyśle algorytmy sugerują subiektywne, ideologiczne albo koniunkturalne uwarunkowana wpływające na członków jury? Dosłownie wpisana w protokół zapowiedź premiery eksponuje paradoksalność zwycięskiego projektu już na poziomie oczekiwań komisji, kilka linijek wyżej doceniającej pragnienie „zawieszenia nadprodukcji na rzecz wzajemnej troski i szacunku wobec potrzeby nie-bycia i niewidzialności”. „Niezrobiony jak najlepiej się da” spektakl Very Popovej, Gosi Trajkowskiej i Adriena Cognaca w bezpieczny sposób zrywa z regułami gry. Post factum mówi o wywróceniu stolika, na którym toczy się rozgrywka, równocześnie respektując jej zasady, a także oczekiwania publiczności. Jako widz nie oczekuję radykalnego sprzeciwu i odmowy działania. Pozwalam na tę grę, usatysfakcjonowany deklaracją, że w niej „nie ma przegranych i wygranych”. Oglądam spektakl, w którym postacie w komicznych, przypominających mopy, maskach na twarzach rozgrywają kolejne etapy nowego konkursu, z zadowoleniem przystając na odwrócenie obowiązujących w nim zasad. W „Nowej Generacji” 2.0 – 3.0, 4.0, 5.0, ... –  laureatów wybiera się przez losowanie. Startują 83 projekty zgłoszone do rozstrzygniętej już Nowej Generacji 2020, których tytuły wypisane są na kartonowych tablicach. Performerzy odczytują je – skandują, wyśpiewują i wykrzykują – chwilowo przywracając z niebytu oryginalne pomysły, między innymi: Inner animal, Nową fizykę i kosmologię czy Jak Jezus chadzał po promieniu słońca. Oratorium alternatywne. Działania performerów przyspieszają, intensyfikują się i kumulują. Na scenie pojawia się coraz większa liczba kartonowych tablic, a szaleństwo przeplata się z absurdem. Widzowie dobrze się bawią, chociaż wiedzą, że to szaleństwo może prowadzić do katastrofy. Jak zupełnie zniknąć jest przecież autoironiczną opowieścią artystów o ich sytuacji na rynku pracy. Czy to „wymuszona rozrywka”? Podobieństwa do twórczości Forced Entertainment (zwłaszcza spektakli takich jak 12am Awake and Looking Down z 1993 czy Tomorrow’s Parties z 2011) nie wydaje się przypadkowe.

(Nie)zrealizowany przez Verę Popovą, Gosię Trajkowską i Adriena Cognaca spektakl jest ważnym głosem w sprowokowanej przez pandemię COVID-19 dyskusji dotyczącej pracowników kultury, która – co podkreślił wymowny tytuł pierwszego z serii eksperckich „Alertów Kultura” – jest „pierwsza do wygaszania, ostatnia do wybudzania” (link). Trwający kryzys nie wynika tylko z lekceważenia tego sektora przez państwowe i samorządowe władze czy dotkliwe ograniczenia, którym podlega on w ramach prowadzonej polityki zdrowotnej. Jest też efektem wieloletnich zaniedbań środowisk twórczych, którym przez ponad trzydzieści lat demokracji nie udało się ani przekonać polskiej opinii publicznej o randze i znaczeniu kultury (w wymiarze społecznym, edukacyjnym, gospodarczym, politycznym), ani doprowadzić do legislacyjnego uregulowania statusu artysty oraz stabilizacji form zatrudnienia. Projektowy tryb pracy w oparciu o umowy czasowe lub na wykonanie określonego zadania, faworyzuje gwiazdy. Zatomizowany prekariat kultury potrafi sformułować słuszne postulaty, zbyt często brakuje mu jednak determinacji koniecznej do ich zrealizowania. Środowisko samo osłabia własne argumenty w dyskusji o kulturze, która od marca toczy się ze zwielokrotnioną siłą, łącząc – skądinąd słuszne w odniesieniu do ekonomii i gospodarki – pojęcia „nadprodukcja” i „postwzrost”, nie zdając sobie jednak sprawy, że koncepcja degrowth w odniesieniu do kultury rykoszetem uderzy w samych twórców, dostarczając argumentów za umocnieniem perspektywy neoliberalnej. Tak strzela się do własnej bramki: zahamujmy produkcję, „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”! A przecież, pamiętając o potrzebach publiczności i pojemności rynku kultury w Polsce, nie możemy zapominać, że nieskrępowana działalność w obszarze twórczości artystycznej i kulturalnej nie jest tylko produktem odpowiadającym na zapotrzebowanie potencjalnych odbiorców, ale też kluczowym warunkiem demokratyzacji społeczeństw. Czy doświadczenie pandemii doprowadzi do systemowych zmian? Jeśli decydować o nich będą dążące do zachowania własnego status quo grupy uprzywilejowane, kulturowy prekariat nadal walczyć będzie między sobą o drobne w kolejnych konkursach – tym razem na finansowanie działalności w sieci. Wielu zrobi swoje, a potem zniknie, rozmywając się w powodzi innych propozycji. Inni nie dostaną nawet takiej szansy, dowiadując się tylko, „jak zupełnie zniknąć”.

Vera Popova, Gosia Trajkowska i Adrien Cognac kończą swój spektakl marzeniem, w którym „nie ma śmieciówek” i „nie ma ludzi żyjących w śmietnikach”. To marzenie o świecie „bez ZOO”, w którym „mąż ma męża”, „nikt nikogo nie obraża” i „nie ma palenia czarownic”. W tym świecie „nie ma Facebooka, Google’a ani Nestle”, „nikt nie neguje bólu miesiączkowego” i „nie ma misgenderowania” ani „brutalności policji”. Utopia? Z pewnością! Ale takie, nawet najbardziej nierealne wizje, są motorem postępu. Dzięki sztuce, która niezupełnie znika, już dziś mamy odwagę snuć wizje o lepszym jutrze.

09-12-2020

Centrum Rezydencji Teatralnej Scena Robocza w Poznaniu
Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac
Jak zupełnie zniknąć
pomysł i wykonanie: Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac
maski: Urszula Szkudlarek
lektor: Tytus Szyluk
premiera: 16.10.2020
premiera w ramach konkursu rezydencyjnego „Nowa Generacja”

galeria zdjęć Jak zupełnie zniknąć, Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac <i>Jak zupełnie zniknąć</i>, Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac <i>Jak zupełnie zniknąć</i>, Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac <i>Jak zupełnie zniknąć</i>, Vera Popova, Gosia Trajkowska, Adrien Cognac ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (6)