AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Śledzik w śmietanie

Baj baj się baj ballado… piosenki Wojciecha Młynarskiego, Teatr Nasz w Michałowicach
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
Jadwiga i Tadeusz Kutowie,
twócy Teatru Naszego  

„Śledzik w śmietanie to metafizyczne danie” – cytuje jedną z piosenek Młynarskiego Tadeusz Kuta i stawia przede mną zamówione kilkanaście minut temu danie, elegancko się uśmiecha, robi lekki ukłon i ucieka, żeby zadbać o innych gości. Na moim talerzu grube bliny gryczane, niczym ogromne żółwie podtrzymujące na swoich plecach śmietanowe morze, w którym kryją się kawałeczki wspomnianej ryby.

Lubię metafory o zabarwieniu kulinarnym, nic na to nie poradzę, po prostu mi smakują. W tym wypadku nie chodzi o żadne ozdoby retoryczne. Opisuję początek mojej wyprawy do znajdującej się na obrzeżach Jeleniej Góry restauracji „Motto”. Proszę tylko nie myśleć, że pomyliłem portal i zaczynam tu uprawiać krytykę kulinarną zamiast teatralnej. Ten mój śledzik, którego miałem okazję spożyć tuż przed rozpoczęciem przedstawienia Baj baj się baj ballado… piosenki Wojciecha Młynarskiego, uważam za swoisty do owego przedstawienia prolog. Takie lekkie, chociaż też dość kaloryczne, smakowe wprowadzenie. Tak to przynajmniej odebrałem. Jak podejrzewam, nie przeczyło to intencjom twórców, lecz na odwrót, z owymi intencjami jak najbardziej, jak najdokładniej współgrało. Wojciech Młynarski, którego twórczość też obfituje w różne „kuchenne” metafory, zapewne nie miałby nic przeciwko.

Rozglądam się dookoła niedużej sali: świece, pyzate lampki wina, błysk czerwieni, gruszki w cieście francuskim, Tadeusz Kuta lawirujący między stolikami, jednym słowem – atmosfera. Nikt nigdzie się nie spieszy. Ciche rozmowy w gronie rodziny i przyjaciół. Spieszyć się nie ma gdzie. Jak zapewnia właściciel, miejsce to stworzone jest specjalnie, żeby nieco zatrzymać, spowolnić galopujący czas, uciszyć go, uspokoić. Sama restauracja była dawnym marzeniem Jadwigi Kuty, która „będąc wspaniałą Artystką, nigdy nie przestała być Kobietą”. Zacytowałem tu książkę, o której będzie słów kilka niżej, a na razie, żeby przejść od wykwintnej kolacji do „teatralnego deseru”, wystarczy tylko leciutko przestawić krzesła, ukierunkowując je w stronę niewielkiej sceny, znajdującej się tuż na wyciągnięcie ręki.

Jak się okazało, nasze spotkanie z balladami Młynarskiego przypadło akurat na Światowy Dzień dla Ucha i Słuchu. Nie, to nie ironia losu, tylko tegoż losu leciutkie mrugnięcie. Jadwiga Kuta, korzystając z okazji, poczęstowała nas dwiema tematycznymi anegdotkami i postarała się urządzić dla wszystkich zebranych prawdziwe święto słuchania. Święto, bo Jadwiga Kuta śpiewa po prostu rewelacyjnie. To jest takie kabaretowo-teatralne śpiewogranie. Każda jej piosenka jak osobne danie i komplement od szefa kuchni zarazem. Warto było przyjechać dla samego tylko wykonania piosenki Nie zostawiaj mnie, które, moim skromnym zdaniem, o kilka punktów wygrywa ze znaną interpretacją Edyty Górniak. Nie opuszczaj mnie/ ja wymyślę ci/ słowa, których sens/ pojmiesz tylko ty/ chcę gdy słońca krąg/ wzejdzie – być co dnia/ cieniem twoich rąk,/ cieniem twego psa. Dreszcz emocji. Trudno inaczej to opisać.

Znalazł się w programie też „kącik polityczny”. Okazało się, że napisana trzydzieści pięć lat temu piosenka Co by tu jeszcze? pasuje do współczesnej rzeczywistości politycznej jak masełko do świeżego chleba: A więc: faceci wokół się snują, co są już tacy,/ że czego dotkną, zaraz zepsują. W domu czy w pracy/ gapią się w sufit, wodzą po gzymsie wzrokiem niemiłym./ Na niskich czołach maluje im się straszny wysiłek,/ bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę: Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?

Wspomniałem o święcie dlatego też, że dla Teatru „Naszego” czwartek jest dniem wyjątkowym. „Zima, lato, upał, mróz – w czwartki zawsze gramy!” – na tej złotej zasadzie działa teatr, który Tadeusz i Jadwiga założyli dwadzieścia pięć lat temu. Miłością do tekstów Młynarskiego (ale też Dymnego, Załuckiego i Przybory) odznaczał się już pierwszy stworzony przez Kutów kabaret „Pod pierzyną”. Żeby wzbogacić opis bohaterki o kolejnych kilka (w tym wypadku powiedzmy) nut, przytoczę urywek opisu z książeczki To jest nasza Ameryka, czyli krótka historia Teatru Naszego, która powstała na osiemnaste urodziny tej wyjątkowej instytucji: „ciepła i niezwykle kobieca”, „na scenie potrafi wzruszać i bawić do łez”. I to dokładnie tym wieczorem czyniła – wzruszała i bawiła.

Zresztą z tego wszystkiego Jadwiga Kuta znana jest od czasu słynnego występu podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w 1992 roku, gdzie zgarnęła naraz Nagrodę Publiczności, Dziennikarzy i Polskiego Radia. Stąd trafiła wprost do spektaklu Wojciecha Młynarskiego Gwiazdy Piosenki Kabaretowej. Przedstawienie po premierze w Warszawie prędko ruszyło na podbój Europy, a następnie długą trasą od Nowego Jorku po Chicago. Z tej wyprawy aktorka przywiozła anegdotkę o Wiesławie Gołasie, który prosił ją, by nie przejmowała się lekką zazdrością ze strony innych artystów, taką oto sentencją: „nie martw się, amanci nigdy nie zrozumieją charakterystycznych…”. Sama Jadwiga Kuta uważa siebie za artystkę charakterystyczną. Podczas tej koncertowej trasy Wojciech Młynarski zapowiadał jej występy wierszykiem, który zaczynał się następującym zwrotem: Nieraz mówiłem i powtórzę:/ Musi charakter mieć wybitny,/ Kto robi aż w Jeleniej Górze/ Teatr prywatny i ambitny. O tym, jaki trzeba mieć charakter, żeby założyć i prowadzić teatr w Karkonoszach, można przeczytać w kilkakrotnie już cytowanej książce.

Praca nad przedstawieniem, jak to się teraz mówi, wciąż jest in progress. Jak wyznaje aktorka, ona z muzykiem, czyli z Piotrem Michalakiem, który współtworzy tę kabaretowo-akustyczno-liryczną podróż, korzysta z każdej okazji, żeby wprowadzić nowe danie do muzycznego menu. Więc do Ballady o malinach, Chirurgii plastycznej, Jak artyści szli do nieba, Żurku i innych na pewno dojdą kolejne znane i lubiane utwory. Tak sobie myślę, że warto będzie tam powrócić i spróbować piosenek Młynarskiego, dajmy na to w Dniu Smakosza. Chyba musi taki być. Tu akurat śledzik będzie nie tylko w śmietanie, ale i w temacie… i to podwójnie.

P.S. Na zakończenie ostatniego akapitu odruchowo chciałem dodać tzw. emotikon, lecz pomyślałem, że miłośnicy tak szacownego gatunku literackiego, jakim jest recenzja teatralna, mogą uznać to za owego gatunku zniewagę (przecież to nie SMS). Więc nieśmiało dodaję go w postscriptum… a oto i on :-)

23-03-2016

 

Teatr Nasz w Michałowicach
Baj baj się baj ballado… piosenki Wojciecha Młynarskiego
autorzy tekstów: Wojciech Młynarski, Tadeusz Kuta
obsada: Jadwiga Kuta, Piotr Michalak
pianino: Piotr Michalak
premiera: 4.02.2016

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany Emily
    Emily 2023-10-11   04:41:00
    Cytuj

    I totally agree with you! Each of her songs is like a separate dish and a compliment from the chef. And her performance of the song Don't Leave Me was truly outstanding. In a drywall finisher humble opinion, it even beats the well-known interpretation by Edyta Górniak by a few points.

  • Melchior Torchała 2017-02-11   12:00:43
    Cytuj

    Panie Henryku, gdyby Pan nie skomentował to nikt tego emotikona nie zauważył był, zapewniam.