AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Ślepy tor

Szalona lokomotywa , reż. Maciej Masztalski, Teatr Ad Spectatores we Wrocławiu
Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, filolog, medioznawca, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr. oraz w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta. Autor, współautor i redaktor książek z zakresu literaturoznawstwa i medioznawstwa. Był recenzentem teatralnym, m.in. „Gazety Wyborczej” i „Dziennika Gazety Prawnej”.
A A A
 

Przyznaję, jestem poirytowany. Oto legenda wrocławskiego off teatru ze spektaklu na spektakl idzie – jak się zdaje – na komercyjne dno. „Udany kabaretowy wieczór” jako określenie poziomu Szalonej lokomotywy byłoby zbytnim komplementem. Niestety, wrocławscy artyści niebezpiecznie zbliżają się do granic teatralnej chałtury – doszukać się w ich spektaklu kreacji aktorskiej czy dramatycznego namysłu nie sposób.

1.
Przed laty teatr STU zagrał teksty Czechowicza i Witkacego jako musical. Surrealną płytę z piosenkami Marka Grechuty i Maryli Rodowicz można kupić do dziś. Szaloną lokomotywę w interpretacji Ad Spectatores porównałbym do spektaklu objazdowego cyrku, w którym prowincjonalni artyści głębię postaci odnajdują w przyprawianiu sztucznych bród i nosa na gumce oraz biegają, jakby kto podpalił im po ogonem, zamiast wspiąć się na poziom filozofii czy sztuki.

Najnowszy teatralny patchwork Macieja Masztalskiego wzbudził zaledwie lekkie uśmiechy i raczej zdawkowe oklaski młodych kobiet i ich amantów, wypełniających widownię, bo też premierowy seans, wyraźnie ciążąc ku kabaretowi, nie był nawet w dziesiątej części tak szalony ni błyskotliwy, jak projekty klasyków: Olgi Lipińskiej czy Starszych Panów. A przecież estyma kolejnych zespołów Masztalskiego wyrosła z inspirującej ironii i sztuki teatru, nie ze zgrywy kabaretowych nocy programu drugiego TVP.

Zresztą nie upieram się przy kabaretowej manierze, wszak w Szalonej lokomotywie oglądaliśmy strzępy bluetki, dramatu, slapsticku, stand-upu i co tam jeszcze groteskowego ma w repertuarze współczesna komedia pokolenia. A wszystko liche intelektualnie, mało dowcipne, aktorsko niezdarne, pozbawione dramatycznego napięcia. Jestem o tyle zdumiony, że Facebook, na którym Maciej Masztalski także ma swój profil, oferuje takie bogactwo pełnego niuansów humoru, że kurczowe pielęgnowanie przez reżysera formuły: miks tekstów, miks form, zero pracy nad rolą, a szyld „teatr” wszystko usprawiedliwi, daje opłakane skutki.

Efekty sprawdzone – jak kino w teatrze, co udało się w Obcych z Mons – niewiele bez pracy nad postacią dziś gwarantują. Zrealizowane licho, są tylko bladą fakturą trzeciego, pozascenicznego wymiaru. Ot, ruszająca się warstwa scenografii przez chwilę ożywia oczy widzów, po chwili staje się jednak kinotapetą – niczego nie komentuje, nie uwalnia myśli, bawi średnio; zastąpienie szyldu Barcelona szyldem Kąty Wrocławskie zda się szkolnym żartem i tyle.

Co nadto złego w tej Lokomotywie. Nadmierne rozchwianie form, tempa i wątków sprawiło, że żadna porcja solidnej narracji ni najbłahsze choćby libretto nie spajają na przemian wywoływanych tekstów, z których tylko fragmenty Przekładańca Lema da się z punktu widzenia widza zaakceptować. Ani okruchy Ślepego toru Grabińskiego, ani Szalonej lokomotywy Witkacego uteatralizować się nie chciały. Postacie z nich wyjęte są płaskie jak plakat, muzyka dziwacznie niestylowa, scenografia tandetna, kostiumy liche, emploi zaiste cyrkowe.

2.
Intryga jest dość dziwaczna. Oto o godzinie 21.00 z Barcelony – trzeba trafu, że tuż po rzeczywistym, krwawym zamachu – wyrusza Piekielny Śródziemnomorski, ekspres pełen morderców. Zbrodniczy crème de la crème opanowuje lokomotywę. Maszynistą jest neurotyczny książę zbrodniarzy (zbyt sztywny i kostropaty w roli Łukasz Chojęta), palaczem kultowy morderca Wojtaszek (pingpongowy Arkadiusz Cyran) – obaj rozkochani w energetycznej Julce (do żywego przypominająca Jadzię Andrzejewską z Papa się żeni Lucyna Szierok). Idea zamachu jest prosta – rozpędzić luksusową maszynę czasu do niepojętej prędkości i rozbić pociąg na ślepym torze, bo zwykłe zbrodnie są po prostu banalne i nudne.

Tę trójcę przeklętą łączy seks (niestety, markowany) i żądza niezwykłych doznań (witkacowsko zakręcona). Jest jeszcze smętnie snująca się po scenie zdradzona żona maszynisty (pompatyczna Aleksandra Dytko) oraz puszczający bąki kierownik pociągu (Marcin Chabowski wypisz wymaluj w emploi Kawaniasa z Waleta pikowego). Całość skleja komiks kinowo-obrazkowy prezentujący wątłe szarobure pejzaże oraz szkice sylwetek bohaterów-zbrodniarzy.

W finałowej katastrofie jedni giną, inni się ratują. I tyle.

3.
Szalona lokomotywa mnie nie rozbawiła. Przysypiałem. Przede wszystkim ze względów formalnych. Spektakl jest niespójny. Przejścia pomiędzy passusami filmowymi a żywym planem – żadne. Zejścia i wejścia na scenę – czysto mechaniczne, ślamazarne. Historia kierowcy rajdowego z Przekładańca – osobnika poskładanego z resztek ciał ofiar wypadków samochodowych – o tyle sensowna, iż Lem stawiał komiczne, lecz i traumatyczne pytanie o tożsamość człowieka w świecie zsamplowanych egzystencji. W obliczu rewelacji transplantologicznych i nas problem dotyczy, więc to akurat zaciekawia.

Przedtem i potem jest gorzej. Witkacy o rozumie ludzkim bla bla bla. Grabiński o szaleńcach-mordercach bla bla bla. Nie do zapamiętania. Flaki na wierzchu, rozum w kieszeni. Zrywana narracja, montażowe echolalie, trudność z reżyserską decyzją – gramy real czy markujemy fizyczność zachowań i zdarzeń – powoduje, że widz gubi się wśród nielinearnych wątków, nawrotów akcji i kwestii. Jedyna rzecz spójna to prążki i paski na cyrkowych kostiumach bohaterów oraz makieta paleniska lokomotywy puszczająca kłęby dymu i lśniąca purpurowym światłem.

O czym jest ta Szalona lokomotywa, nie wiem. O potrzebie realizowania czystej zabawy w świecie, który oszalał? Być może. Ja tylko bym nie chciał, aby ci, których kocham, stali się obiektem takiej zabawy. Zwłaszcza, gdy jej organizatorzy są mordercami.

20-09-2017

galeria zdjęć Szalona lokomotywa , reż. Maciej Masztalski, Teatr Ad Spectatores we Wrocławiu <i>Szalona lokomotywa </i>, reż. Maciej Masztalski, Teatr Ad Spectatores we Wrocławiu <i>Szalona lokomotywa </i>, reż. Maciej Masztalski, Teatr Ad Spectatores we Wrocławiu <i>Szalona lokomotywa </i>, reż. Maciej Masztalski, Teatr Ad Spectatores we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Ad Spectatores
Szalona lokomotywa
według tekstów Stanisława Ignacego Witkiewicza, Stefana Grabińskiego i Stanisława Lema Projekcje, komiksy i reżyseria: Maciej Masztalski
scenografia i kostiumy: Dąbrówka Huk
obsada: Lucyna Szierok, Pamela Płachtij, Marcin Misiura, Jakub Giel, Aleksandra Dytko, Arkadiusz Cyran, Łukasz Chojęta, Marcin Chabowski
premiera: 24.08.2017

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: