AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Smak „Zguby Dziewicy”

Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, dziennikarz. Absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST. Autor książek: Teatry Warszawy 1939, Teatr Qui Pro Quo. Kochana stara buda, Teatry Warszawy 1944-45. Współpracował z czasopismami „Po prostu” i „Życiem”. Recenzent teatralny „Dziennika” i „Odry”. Współpracuje z Polskim Radiem, prowadząc audycje poświęcone współczesnemu życiu teatralnemu. Artysta fotografik.
A A A
 

Z rzadka oglądam telewizję. Po części dlatego, że prześladuje mnie pech. Często, zbyt często wpadam bowiem w środek jakiejś biesiady kabaretowej, nocy kabaretowej, przeglądu kabaretowego. Gdy tak – by przywołać starego Boya – „ciągną dowcip za uszy z żałosnej duszy” – zastanawiam się często czy też może zastanawiałem nad pewną sprawą.

Przez wiele lat towarzyszyła mi ciekawość, kto też jest tak płodny i pisze te wszystkie skecze – bo podobieństwo stylistyczne każe sądzić, że autor jest jeden. Z kolei ich sceniczna realizacja wskazywałaby na rękę tego samego reżysera. I tajemnica się wyjaśniła. Trzeba było początku łódzkiego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych – prapremiery komedii Uwolnić karpia, żeby nabrać przekonania, że ci pracowici twórcy wyszli wreszcie z cienia. Że te wszystkie skecze z kabaretowych biesiad, wieczorów, nocy, festiwali pisze Piotr Bulak, a reżyseruje Krystyna Meissner. 

Uwolnić karpia kieruje nasze domysły w ich stronę. Fabuła tej komedii nie zaleca się zbytnim skomplikowaniem. Są to dwa skecze. Żeby „odpowiednie rzeczy dać słowo”, należy odrzucić eufemizmy, metafory, omownie. W pierwszej bowiem części kabaretowego wieczoru na scenie łódzkiego Teatru Powszechnego leżący w betach senior rodu uparcie nie chce dać kopa w kalendarz. Próżno namawiają go, by wreszcie przestał psuć powietrze. Rodzina zgromadzona wokół gigantycznego wyrka używa szeregu perswazji: a to że tatuś już się nażył, że pogrzeb będzie śliczny, że z orkiestrą, jaką sobie tylko zażyczy, że ładne miejsce na cmentarzu już czeka, że już tatuś dawno powinien nie żyć, a żyje i tylko męczy siebie i nas, i tak dalej, i tak dalej.

Pozostaje po tym wieczorze właściwie tylko jedna refleksja: bardzo się nam w ciągu kilku ostatnich lat przesunęła granica obciachu.Drugi akt rozgrywa się nad wanną zaludnioną czy też raczej zarybioną tytułowym karpiem, którego – wobec śmierci seniora rodu, który jak widać wreszcie się zdecydował – nie ma kto unicestwić w celach konsumpcyjno-wigilijnych. Zebrani wokół wanny deliberują: a może karpia otruć, może go powiesić, trzy razy rażą go prądem – słowem: boki zrywać. Ale pozory mylą, jest to sztuka głęboka – głębię załatwia jej deus czy raczej tatuś ex machina, zjawiający się z zaświatów i okazujący krewnym bezbrzeżną pogardę. Jeszcze tylko ukłony i jesteśmy wolni. Pierwszy skorzystałem, zmykając, nim wybuchła owacja.

Uwolnić karpia to pozycja Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Jest to pozycja zdecydowanie nieprzyjemna. W użyciu. I cóż to było? Nie ma jak „pijar”. Prapremiera w bowiem w łódzkim Powszechnym „to rodzinna komedia utrzymana w konwencji teatru absurdu, porównywana do stylistyki i języka utworów Sławomira Mrożka”. Naprawdę – nie ja to napisałem, tak zachwalano ten utwór. Aż żal, że na scenie zamiast zmartwychwstałego tatusia-dziadziusia nie pojawiło się w finale widmo prawdziwe – sam Sławomir Mrożek. Mówił on za życia mało, tym razem też pewnie nie rzekłby wiele więcej, za to jego milczenie byłoby nad wyraz wymowne. Otóż bowiem utwory Sławomira Mrożka i sztuka Piotra Bulaka mają ze sobą tyle wspólnego, ile butelka Veuve Clicquot z butelką napoju „Zguba Dziewicy”, sprzedawanego ongiś na dalekiej prowincji. Zawartość alkoholu niemal identyczna – tylko inny smak i inny smakosz. Przedstawienie Krystyny Meissner swoim gustem jest taką właśnie teatralną „Zgubą Dziewicy”: żenująco słaby tekst udający sztukę, a będący zbiorem żartów rodem z kabaretowej biesiady, takież aktorstwo, będące ostentacyjnym wygłupem wspartym czymś, co Słonimski nazwał „dowcipy z przyrządami” – tu w roli przyrządów wystąpiła kupa pogrzebowych wieńców ze sztucznej jedliny, którymi majono scenę i łoże bezskutecznie kopiącego w kalendarz ojca rodu. 

Te wszystkie skecze z kabaretowych biesiad, wieczorów, nocy, festiwali pisze Piotr Bulak, a reżyseruje Krystyna Meissner.  Niech to przedstawienie przepadnie bez śladu. Nie jest warte żadnej analizy. Pozostaje po tym wieczorze właściwie tylko jedna refleksja: bardzo się nam w ciągu kilku ostatnich lat przesunęła granica obciachu. A może ostatecznie złamano graniczny szlaban. To chyba sprawia, że Krystyna Meissner, ważna postać współczesnego polskiego teatru, reżyserka doświadczona, twórczyni ważnych międzynarodowych festiwali sięga dziś bez poczucia żenady po sztukę, która nie powinna ujrzeć sceny. Ale i sama sztuka to nie byle co – kilka lat temu autora uhonorowano za nią pierwszą nagrodą w konkursie „Komediobranie”. Ówczesny juror był obecny na prapremierze. Uprawiał sitcom, śmieszkiem podpowiadając, które fragmenty tekstu mają budzić wesołość. I niepotrzebnie suflował, bo widzowie poradzili sobie sami. „Uwolnić karpia to komedia, której niewątpliwym atutem jest zręczność, z jaką autor posługuje się językiem” – można było przeczytać w  festiwalowej zapowiedzi zawieszonej w Internecie. I rzeczywiście: gdy senior rodu oświadczył z łoża: „A ja pierdolę…”, a na scenę wylał się dobrze już osłuchany rynsztoczek płynący przez nasze teatry od wielu lat – publiczność się rozruszała, zrobiło się swojsko i przaśnie. Tak samo wesoło bywa ostatnio w kinach w najtragiczniejszych scenach wyświetlanych filmów. To, co kiedyś publicznością wstrząsało – dziś prowokuje rechot. Lata obcowania ze sztuką estradową spod znaku Marcina Dańca czy 13. Posterunku wreszcie wydały owoce. I nic – tylko pójść po swoje, kulawą całość podpierając po drodze Sławomirem Mrożkiem.

Bo nikt się już niczego nie wstydzi.

28-03-2014

Teatr Powszechny w Łodzi
Piotr Bulak
Uwolnić karpia
reżyseria: Krystyna Meissner
scenografia: Łukasz Błażejewski
kostiumy: Wanda Kowalska
choreografia: Mikołaj Mikołajczyk
obsada: Barbara Połomska/ Irmina Babińska, Kinga Zabokrzycka, Katarzyna Grabowska, Bolesław Abart, Damian Kulec, Artur Zawadzki
prapremiera: 16.03.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (14)
  • Użytkownik niezalogowany Weronika
    Weronika 2014-04-15   00:34:09
    Cytuj

    @Baletnica To jest to reggae: Sean Paul - I'm Still In Love With You A spektakl znakomity.

  • Użytkownik niezalogowany Rodowita łodzianka
    Rodowita łodzianka 2014-04-01   22:06:13
    Cytuj

    Mam wrażenie, że jest to typowa, cyniczna recenzja pisana na zamówienie. Podobnie jak komentarze szkalujące na różnych forach. Ktoś od kilku miesięcy w bardzo prymitywny sposób tworzy czarny PR wokół Teatru Powszechnego. Ta czarna propaganda ma na celu zmianę kierownictwa teatru. Odbywa się to i przy otwartej i przy zamkniętej przyłbicy. Przykro jest patrzeć, jak ludzie teatru – zdawałoby się kulturalni, stosują nieczyste zagrania mające na celu oczernienie przeciwnika. Chwytają się różnych metod, również tych poniżej pasa. A piszę to, bo obejrzałam bardzo dobrą i bardzo porządnie zrealizowaną sztukę. Trudno się do niej przyczepić. Ta recenzja jest kompletnie nieprawdziwa. To czysty popis cynizmu i złośliwości ustawionego recenzenta.

  • Użytkownik niezalogowany Malkontent
    Malkontent 2014-04-01   18:14:23
    Cytuj

    No i dorwali się i do tego forum...

  • Użytkownik niezalogowany Baletnica
    Baletnica 2014-04-01   15:08:03
    Cytuj

    Choreografia tego spektaklu to majstersztyk. Nerwowa, histeryczna, rozwibrowana. Trochę balet, trochę taniec nowoczesny, trochę teatr alternatywny. Nie widziałam wcześniej w teatrze czegoś takiego. Surrealistyczne reggae z karpiem tuż po przerwie wymiata. Rodzina (w kształcie karpia?) w takim błazeńskim korowodzie, z szamoczącym się w dusznej siatce karpiem na przedzie, wtacza się na scenę kołysząc się w rytm… No właśnie, ktoś zna może tytuł tego utworu?

  • Użytkownik niezalogowany Atena
    Atena 2014-03-30   13:51:04
    Cytuj

    Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Właśnie o tej osobie mowa. Zarówno większość komentarzy tu, jak i pod tamtym artykułem od niej pochodzi. Hiperaktywny, złośliwy i nienawistny trollu – jesteś doskonale rozpoznawalny.

  • Użytkownik niezalogowany Wszyscy byli zachwyceni
    Wszyscy byli zachwyceni 2014-03-30   13:24:48
    Cytuj

    Tylko źli recenzenci nie dostrzegli gienialności i wielkokości tej wspaniałej sztuki. http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3370151,uwolnic-karpia-trupia-won-komedii-w-teatrze-powszechnym-w-lodzi,id,t.html Ale skoro Teatr Powszechny do poziomu kabaretowego przyzwyczaił widzów, to podobać się im musi.

  • Użytkownik niezalogowany Taka sobie
    Taka sobie 2014-03-30   11:39:17
    Cytuj

    Jest także JEDNA osoba, która od dłuższego czasu, na wszystkich możliwych forach, pod każdą wzmianką o Teatrze Powszechnym, z uporem maniaka, sieje ferment i sączy jad krytykując nieprawdziwie, na wszelkie możliwe sposoby, działalność teatru. Może ten hiperaktywny, złośliwy internetowy troll, który tak nie lubi teatru, wybierze sobie wreszcie inne pole aktywności – adekwatne do jego poziomu.

  • Użytkownik niezalogowany Taki sobie
    Taki sobie 2014-03-30   10:49:49
    Cytuj

    To, że Powszechny jest hiperaktywny na internetowych forach pod każdą recenzją ze swojego przedstawienia do żadna nowość… Ostatnio nawet wolontariuszy i stażystów nakłaniają, aby lajkowali wydarzenia teatru na Facebooku…

  • Użytkownik niezalogowany Adrasteja
    Adrasteja 2014-03-30   03:14:24
    Cytuj

    Widziałam sztukę. Wyszłam zachwycona. A ta recenzja ma się nijak do tego co obejrzałam. Recenzent wyraźnie za dużo poflirtował z Melpomeną – ale niestety w bibliotece. Zapragnął błysnąć ostrością pióra i uszczknąć troszkę sławy, przywoływanym w recenzji swoim idolom – Boyowi i Słonimskiemu. Uznał, że sens nie ważny, ważne żeby dobrze brzmiało. Niestety Mościki tak się ma do Boya i Słonimskiego jak butelka Cristal Brut do butelki „La Patique”.

  • Użytkownik niezalogowany Jakub As
    Jakub As 2014-03-30   00:04:38
    Cytuj

    Już odpowiadam, W komisji siedziała wtedy m.in, Krystyna Meissner (tak, tak, reżyserka tego "dzieła"), która bardzo się biła o to, by dostało nagrodę, i Łukasz Drewniak, który prowadzi spotkania po spektaklach tego Festiwalu. Grajdołek na miarę teatru mieniącego się Polskim Centrum Komedii. Joanna napisał(a):

    Ciekawa jestem, kto odpowiada za ten werdykt?

  • Użytkownik niezalogowany Jakub As
    Jakub As 2014-03-30   00:01:48
    Cytuj

    Brawo, Teatry opanowały już internetową propagandę na równi z samorządami. Powszechny przoduje w tym, tak jak przoduje lokalna ekipa rządząca http://tygodnik.onet.pl/cywilizacja/w-internecie-propaganda-ma-sie-znakomicie/588n2 Maria napisał(a):

    Jak to dobrze, że nie czytam recenzji przed pójściem do teatru. Bo w takim wypadku nie wybrałabym się na tę świetną sztukę. A tak spędziłam w Powszechnym znakomity wieczór. Nie wiem zupełnie czemu mają służyć takie pseudorecenzje, przy pisaniu których, jak mniemam, to nie szare komórki recenzenta pracują, ale toczy żółć podrażniona wątroba.

  • Użytkownik niezalogowany Maria
    Maria 2014-03-29   17:22:34
    Cytuj

    Jak to dobrze, że nie czytam recenzji przed pójściem do teatru. Bo w takim wypadku nie wybrałabym się na tę świetną sztukę. A tak spędziłam w Powszechnym znakomity wieczór. Nie wiem zupełnie czemu mają służyć takie pseudorecenzje, przy pisaniu których, jak mniemam, to nie szare komórki recenzenta pracują, ale toczy żółć podrażniona wątroba.

  • Użytkownik niezalogowany Zofia
    Zofia 2014-03-29   10:54:10
    Cytuj

    Bardzo dobry spektakl. Intrygujący. Przewrotny. Życiowy. Znakomita gra aktorów. Chyba z recenzentem oglądaliśmy inne przedstawienie.

  • Użytkownik niezalogowany Purystka
    Purystka 2014-03-28   17:35:04
    Cytuj

    Jak się nie zna francuskiego Panie Recenzencie, a chce się być takim sophisticated, to warto sprawdzić w słowniku pisownię francuskich nazw. Bo nazwa wina napisana przez Pana nie istnieje. To ABC początkującego dziennikarza.