AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Teatra w Chatce Żaka. Historie

 

Kilka miesięcy temu Ośrodek „Brama Grodzka” – Teatr NN opublikował jako kolejny (już 42.) numer pisma „Scriptores” książkę, która powinna stać się (nie tylko w Lublinie) istotnym wydarzeniem. I nie jest to tylko recenzencka fraza, a naprawdę głębokie przekonanie, że reportaże Agnieszki Góry zawarte w tomie ZOMO najmocniej bije brawo wyprowadzają z prywatnej pamięci czy środowiskowych anegdot osoby i wydarzenia, bez których nasza świadomość przeszłości, tego, czym był komunizm, jakie są źródła i natura buntu wobec niego, a także na czym polegał fenomen niezależnej kultury będzie co najmniej niepełna.

I nie chodzi tu tylko o nieznane fakty (choć tych w książce Góry nie brakuje), ale przede wszystkim o takie przybliżenie wielu zjawisk artystycznych i społecznych z lat 70-tych, które pozwala rozumieć ludzi tworzących fenomen Chatki Żaka i opozycyjnych środowisk związanych z lubelskimi uczelniami. Fenomen ten dotychczas w zasadzie pozostaje nieopisany i co gorsza niemal nieobecny w świadomości współczesnych lublinian. O ile bowiem dzięki działaniom Ośrodka „Brama Grodzka”, Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność” i lubelskiego IPN udało się przypomnieć Polsce, że przed sierpniowymi strajkami w 1980 roku był Lubelski Lipiec, to już o związkach lubelskiej alternatywy teatralnej z lat 70-tych z opozycją antykomunistyczną czy strajkach lubelskich studentów w proteście przeciw wprowadzeniu stanu wojennego wiedzą naprawdę nieliczni.

Jednocześnie współczesny Lublin rzadko korzysta z dorobku szalenie ważnej dla miasta pokoleniowej formacji, która skupiła się w Chatce Żaka, zapomina o fermencie, który sprawił, że przez krótką chwilę stał się on istotnym miejscem na kulturalnej mapie Polski, a nawet Europy (swego czasu Rose Fenton – twórczyni jednego z największych festiwali teatralnych w Wielkiej Brytanii, londyńskiego LIFT – wspominała, że przyjeżdżała na organizowane pod koniec lat 70-tych Konfrontacje Młodego Teatru, by uczyć się, jak powinno się robić festiwale). Agnieszka Góra, nie roszcząc sobie prawa do wyczerpującej syntezy tego fenomenu, postanowiła po prostu oddać głos tym, którzy go tworzyli. Na podstawie rozmów z nimi skreśliła kilkadziesiąt reportaży-portretów osób, które z różnych stron i różnych powodów zjawili się kiedyś w Chatce Żaka i krócej lub dłużej tworzyli to miejsce, budowali jego legendę.

Agnieszka Góra, nie roszcząc sobie prawa do wyczerpującej syntezy tego fenomenu, postanowiła po prostu oddać głos tym, którzy go tworzyli. A jest to miejsce szczególne – budynek położony w centrum wzorowanego na zachodnioeuropejskich i amerykańskich kampusach miasteczka akademickiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, pełniący rolę stołówki i studenckiego domu kultury ze sporą salą widowiskową na ponad czterystu widzów, był przez lata naturalnym miejscem spotkań lubelskich studentów. Pewien nimb niezwykłości tego miejsca utrzymywał się długo – pamiętam z czasu swoich studiów w latach 90-tych, kiedy lata świetności Chatki już minęły, że ogromna większość znajomych z różnych kierunków z dezaprobatą przyjęła fakt urządzenia w dawnej stołówce dość wulgarnej dyskoteki. Niewielu z nas zdawało sobie wtedy sprawę z tego, jak ważne rzeczy działy się w Chatce jeszcze kilkanaście lat wcześniej, ale pomimo to w dobrym tonie było unikanie tego lokalu, jakbyśmy rozumieli gdzieś podskórnie głęboką niestosowność umieszczenia go właśnie w takim miejscu.

Sposób funkcjonowania Chatki dobrze charakteryzuje Andrzej Mathiasz (w latach 70-tych i 80-tych jeden z członków Provisorium), który znalazł się w Lublinie z przyczyn rodzinnych i po pierwszym semestrze studiów prawniczych planował powrót do rodzinnego Krakowa: „Zapisałem się do wszystkiego, co było możliwe. Łącznie z zespołem Leszczyńskiego [Zespół Tańca Ludowego UMCS – przyp. J.C.], „Jelenia” tak zwanego. Chciałem zapisać się do Gongu 2 [teatr studencki prowadzony na przełomie lat 60-tych i 70-tych w Chatce Żaka przez Andrzeja Rozhina – przyp. J.C.] (…)”
 Któregoś razu szedł korytarzem Chatki Żaka, zauważył uchylone drzwi. Czarne, z białym napisem: »Teatr Provisorium«. Zobaczył fortepian, za nim dziewczynę. Spodobało mu się, wybrał się na otwarte spotkanie Provisorium. Załapał się na ostatnie próby do Naszej niedzieli. „(…) Od tej pory »Chatka Żaka« przestała brzmieć dziwnie (…). Stała się miejscem mojego pobytu, spędzałem tam czas na próbach, żywiłem się w olbrzymiej stołówce lub wieczorami przy barku. Była miejscem, gdzie pojawiały się nietypowe postacie, a potem zakładano NZS”.

Była zatem Chatka miejscem, w którym był możliwy nie tylko alternatywny teatr, ale także alternatywny sposób życia. Na marginesie warto przypomnieć, że rozkwit polskiego teatru alternatywnego w latach 70-tych po części wynikał z faktu, że był on sposobem wyrażania pokoleniowego buntu – dużo bezpieczniejszym i społecznie akceptowanym w przeciwieństwie do nielicznych przecież w PRL hipisowskich komun. Tę intuicję zdaje się potwierdzać jego powolny uwiąd, gdy młodzież w latach 80-tych zamiast na studenckie festiwale teatralne zaczęła jeździć do Jarocina, znajdując ujście swojego buntu w muzyce i ruchu punk.

Jednocześnie los Chatki Żaka w ciekawy sposób sprzęga się z losami miasta. Wybudowana w 1965 roku szybko stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia kulturalnego i towarzyskiego miasta. Równolegle Lublin dzięki kolejnym uczelniom zaczął przyciągać coraz większą liczbę młodych osób z całego kraju (znaczące jest, jak wielu twórców lubelskiej alternatywy trafiło tu przypadkiem i na chwilę, by ostatecznie zostać nad Bystrzycą na dłużej). Studenci zmienili profil miasta, wpisali się na stałe w rytm jego życia, a jeśli chodzi o lubelski teatr, to – pomimo bardzo bogatych tradycji – dopiero Gong 2, Scena Plastyczna KUL, Provisorium, Grupa Chwilowa, Scena 6 sprawiły, że w Polsce pojawiło się coś takiego, jak teatralna marka Lublin.

Agnieszka Góra postanowiła te kawałki rozbitego zwierciadła zebrać, zadała sobie podstawowy trud podjęcia rozmowy, spisania świadectwa, przekazania wielu narracji. Tyle tylko, że o tym wszystkim bardzo łatwo jest pisać, odwołując się do wielokrotnie powtarzanych haseł w rodzaju „Ateny polskiego młodego teatru” czy „lubelskie zagłębie teatralne”; zamknąć całe zjawisko w legendzie, w której wymienia się kilka nazw grup, kilka nazwisk, może jeszcze tytuły kilku przedstawień. Jeśli jednak chciałoby się przyjrzeć temu fenomenowi bliżej, to wówczas okaże się, że wszystko to wisi w jakiejś próżni, jest tematem wspominek i anegdot coraz to starszych, schorowanych, coraz bardziej siwiejących bohaterów tych zdarzeń. Są hasła, ale nie ma tego, co ostatnio nazywa się narracją. Choć jest szansa, że dzięki działaniom Tomasza Pietrasiewicza (dyrektora „Bramy Grodzkiej”, kiedyś członka Grupy Chwilowej, który zainicjował szereg działań dokumentujących i kultywujących tradycje lubelskiej alternatywy teatralnej) te coraz mniej znaczące frazy wypełnią się treścią, to póki co opowieść o tym, co się stało w Chatce Żaka i jaki to miało wpływ na życie Lublina i lublinian, ciągle pozostaje nieopowiedziana. I nie jest to chyba problem wyłącznie lubelski. Jak zauważył na spotkaniu promującym książkę Góry Grzegorz Kondrasiuk: „teatr alternatywny/studencki/kontrkulturowy pozostaje światem drastycznie nieprzedstawionym, (…) pisana dziś jego historia (wyobraźmy sobie, że w ogóle powstała) jest jak rozbite lustro, składa się z setki subiektywnych świadectw, oceanu szczegółów, z samych opinii. Z jednej patos, z drugiej trochę ubeckiego brudu, a nic pomiędzy”.

Agnieszka Góra postanowiła te kawałki rozbitego zwierciadła zebrać, zadała sobie podstawowy trud podjęcia rozmowy, spisania świadectwa, przekazania wielu narracji. Nie ocenia i nie wartościuje, czasem tylko pozwala sobie na drobny komentarz, gdy tuż przed rozdziałem o Jerzym Leszczyńskim i jego Zespole Tańca Ludowego UMCS umieszcza notkę ze „Sztandaru Ludu” z dnia 12 stycznia 1982 roku, w której można przeczytać o tym, że ZTL był gorąco oklaskiwany przez żołnierzy ZOMO w ramach „programów artystycznych, dających im kontakt ze sztuką, a jednocześnie będących dla nich rozrywką w ciężkim i odpowiedzialnym czasie służby”. Jej książka może (i powinna) być punktem wyjścia dla historyka teatru czy teatrologa (czy jakbyśmy się nie nazywali), który spróbuje tę mnogość faktów, koniecznych do uwzględnienia czynników socjologicznych, politycznych i kulturowych, spiąć w opowieść obejmującą to, co estetyczne i to, co społeczne.

PS. 4 maja 2014 roku zmarł Krzysztof Borowiec, współzałożyciel, wieloletni kierownik, reżyser i aktor teatru Grupa Chwilowa, jeden z głównych bohaterów książki Agnieszki Góry, w pewnym sensie jej „ojciec chrzestny” – to z opowiedzianego przez Borowca dowcipu pochodzi jej tytułowe zdanie. Choć był już na emeryturze, nie porzucił myśli o powrocie do teatru. Jeszcze w styczniu wznowił swój głośny spektakl z 1998 roku, Album rodzinny. Agnieszce Górze opowiadał, że wciąż chodzi mu po głowie spektakl Cudowna historia (nagrodzony w 1988 roku na Fringe Festival w Edynburgu), mówiący o człowieku, który sprzedał diabłu swój własny cień. Trudno się oprzeć wrażeniu, że ta historia bardzo dobrze pasuje do tego, co się stało w Lublinie z tradycją teatru studenckiego i alternatywnego, ale to już temat na inną opowieść.

28-05-2014

Agnieszka Góra, ZOMO najmocniej bije brawo, „Scriptores” 2013, nr 42, Chatka Żaka. 4 teatry, Ośrodek „Brama Grodzka” – Teatr NN, Lublin 2013.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: