AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Wieczni melancholicy

Wyjeżdżamy, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie
fot. Magda Hueckel  

Po trzynastu latach od premiery Kruma Krzysztof Warlikowski powrócił do twórczości Hanocha Levina i depresyjno-groteskowego świata jego komedii rodzinnych. Spektakl Wyjeżdżamy, oparty na sztuce Pakujemy manatki, to nie tylko nostalgiczne spotkanie z lustrzanymi odbiciami bohaterów wcześniejszego spektaklu, ale także próba przyjrzenia się ich egzystencji w nowych kontekstach zarówno tych estetycznych, jak i społeczno-politycznych.

„Życie jest gdzie indziej”
Krum rozpoczynał się od poruszającego monologu głównego bohatera skierowanego do zmarłej matki, który w oryginalnym tekście sztuki pojawiał się dopiero w scenie finałowej. Przeniesienie tego fragmentu na początek spektaklu wyznaczało perspektywę retrospektywną i sytuowało wszystkie pozostałe sceny w relacji do tego wyznania. W Wyjeżdżamy również mamy do czynienia ze sceną-prologiem, która zdaje się otwierać pewne istotne tropy interpretacyjne. To obraz poprzedzający śmierć Szabtaja Szustera i jednocześnie wiążący ze sobą wszystkie kolejne śmierci obecne w przedstawieniu (w tekście Levina jest ich osiem, ale w spektaklu podane zostają daty odejścia wszystkich bohaterów).

Śmierć Szabtaja (Zygmunt Malanowicz) pozbawiona zostaje wymiaru duchowego – na plan pierwszy wysuwa się walka z ograniczeniami starzejącego się ciała oraz problemy natury fizjologicznej. Trywialna i zdominowana przez motywy skatologiczne śmierć ojca i męża zestawiona zostaje z rozgrywaną symultanicznie sceną przedstawiającą randkę Niny (Jaśmina Polak) i Zigiego (Piotr Polak), co ciekawe ukazaną również jedynie w aspekcie cielesnym. Ponury i wypełniony myślą o chorobie świat Szabtaja rozpada się, a pałeczkę przejmują młodzi – pozornie w taki właśnie sposób można by odczytać zamierzoną symultaniczność tych scen. Szybko okazuje się jednak, że ma ona charakter przewrotny – w komedii Levina granica między młodością a starością ulega bowiem zatarciu. Starzy odchodzą z poczuciem niespełnienia i niewykorzystania swojej szansy (jedna z bohaterek pragnie, aby na jej nagrobku zapisano, że „zmarła w ósmym roku życia”), młodzi idą w ich ślady, snując się jedynie po opustoszałej dzielnicy i marząc o lepszym, nieosiągalnym świecie.

Rzeczywistość przedstawiona w komediach rodzinnych Levina składa się za każdym razem z podobnych elementów – wyznacza ją bardzo ogólnie nakreślone miejsce akcji (najczęściej jest to dom, pokój bądź ulica), obecność stałych, regularnie powtarzających się motywów (narodziny dziecka, ślub, śmierć, pogrzeb), a przede wszystkim określonych typów bohaterów. W przypadku tych ostatnich można mówić właściwie o stałych szablonach postaci, które w poszczególnych dramatach autor uzupełnia jedynie o pewne zmieniające się detale takie jak imię, wiek czy profesja.

„Życie jest gdzie indziej” – pamiętamy stwierdzenie Kruma. W Wyjeżdżamy powraca ono z dużo większą siłą, odbierając wszelkie nadzieje i złudzenia. Przede wszystkim w Pakujemy manatki Levin znacznie rozszerza grono bohaterów, drastycznie zmniejsza zaś liczbę tych, którym udaje się przerwać złą passę. Na scenie oglądamy zatem szereg takich postaci jak Krum – osamotnionych, udręczonych, permanentnie niezadowolonych z własnego życia. Ich historie i egzystencjalne dylematy są bardzo podobne do siebie – wyznacza je życie na prowincji, powtarzalność i szara codzienność wśród tych samych, czasem współczujących, częściej jednak złowrogich twarzy. Tym, co łączy niemal wszystkich Levinowskich bohaterów, jest ich bierny stosunek do teraźniejszości. Zwykle uczestniczą w niej jedynie cieleśnie – swe wewnętrzne przeżycia lokując albo w tym, co minione (przeszłość), albo też w idealistycznych wizjach tego, co może przynieść przyszłość.

W porównaniu z Krumem, w którym pewnym zwornikiem całości była postać głównego bohatera, w Pakujemy manatki ta jednostkowa perspektywa przysłonięta zostaje losami pewnej zbiorowości. Epizodyczna struktura dramatu sprawia, że trudno wskazać tutaj jednego protagonistę – właściwie każdy z bohaterów ma do wyrażenia swój osobny dramat. Warlikowski nie pomija żadnej z tych historii – pozwala im wybrzmieć nawet wówczas, gdy porażają one swą trywialnością, nudą lub małostkowością. W powtarzalności i pewnej schematyczności tych epizodów reżyser zdaje się odnajdywać dużą wartość i pretekst do namysłu nad najbardziej fundamentalnymi sprawami dotyczącymi naszej egzystencji.

Wyjazdy i powroty
Zmiana otoczenia, środowiska, choćby nawet wyprowadzka do innego mieszkania na tej samej ulicy – bohaterowie Levina wierzą, że wyjazd może odmienić ich życie, nadać mu nowy wymiar, a przede wszystkim uwolnić od melancholijnego poczucia straty. Opuszczenie kraju bądź miasta urasta tu do rangi symbolicznego gestu, który może zainicjować całkiem nową rzeczywistość. O ile Krum taką podróż miał za sobą, o tyle bohaterowie spektaklu Wyjeżdżamy wciąż o niej marzą – przymierzają się do niej codziennie (jak planujący wyjazd do Szwajcarii Dani czy garbaty Avi, usiłujący opuścić mieszkanie brata) albo też podejmują spontaniczne, desperackie decyzje o wyjeździe (jak Nina, Zigi, Bella czy miejscowa prostytutka). Są też tacy, którzy nie wierzą w odmianę losu, a wszechogarniającą pustkę i rutynę starają się wypełniać wspomnieniami lub grą w brydża. Samo „wyjeżdżanie”, zarówno u Levina, jak i Warlikowskiego, ma oczywiście także wymiar metaforyczny: nieodłącznie wiąże się z umieraniem i śmiercią. Nie bez znaczenia jest tu w końcu podtytuł sztuki, którą Levin określił „komedią na osiem pogrzebów”. Stałym miejscem spotkań wszystkich bohaterów jest dom pogrzebowy – w spektaklu wyraźnie oddzielony od pozostałej części przestrzeni scenicznej za sprawą przezroczystej ściany z pleksi. Ceremonie odbywają się w groteskowo-ponurym stylu narzuconym z premedytacją przez lokalnego mówcę pogrzebowego Alberto Pinkusa (Andrzej Chyra) oraz queerowego Grabarza (Maciej Gąsiu Gośniowski). To właśnie ta druga postać funkcjonuje w spektaklu Warlikowskiego jako pośrednik między światem żywych i umarłych, byt liminalny czy też burleskowy Charon, ułatwiający bohaterom przejście na „drugą stronę”. Choć Grabarz jest postacią niemą, jego obecność na scenie jest dość intensywna i znacząca – wyrażająca się najczęściej poprzez ruchy, spojrzenia, taniec. Można powiedzieć, że to on stoi na czele Levinowskiej trupy nieudaczników, melancholików, hipochondryków, rozwiązłych wdów i prostytutek. Mimo tego że nie należy on do wspólnoty i nie uczestniczy w akcji na prawach równych pozostałym bohaterom, to jednak wciąż pozostaje gdzieś obok.

Spektakl Warlikowskiego przypomina trochę seans rozgrywający się na przecięciu tego, co świadome i nieświadome – przestrzenie jaźni i snu nieustannie się mieszają, zaś żywi i martwi znajdują sposób na komunikowanie się ze sobą. Kwintesencją tego mieszania się porządków są sny Heni Gelernter (Ewa Dałkowska), w których spotyka się ona ze zmarłym przedwcześnie mężem Cwi (znakomita rola Bartosza Gelnera). W tych podszytych czarnym humorem fragmentach śmierć wydaje się czymś naturalnym, wyzwalającym, oswojonym. Nic dziwnego, że część bohaterów pragnie ulżyć swym cierpieniom właśnie poprzez zbliżenie się do niej.

Sobowtóry
Powrót do dramaturgii Levina po niezwykle rozbudowanych narracyjnie spektaklach, takich jak Francuzi, (A)pollonia czy Koniec, to zwrot w stronę teatru prostszego, bardziej skondensowanego, pozbawionego wielokierunkowych, zaszyfrowanych odniesień. Przekłada się to także na sposób zaaranżowania przestrzeni. Scenografia Małgorzaty Szczęśniak, choć stanowi wyraźną kontynuację wcześniejszych poszukiwań, wydaje się jakby bardziej stonowana, oszczędniejsza, konkretna – w pewnym sensie odwzorowująca układ kompozycyjny z Kruma. Po lewej stronie odnajdziemy fragmenty prywatnej przestrzeni mieszkalnej, po prawej publiczną toaletę, w której rozgrywa się większość aktów seksualnych. Centrum i głąb sceny wypełnia przezroczysta konstrukcja stanowiąca wnętrze zakładu pogrzebowego. Podział ten jest oczywiście umowny, bowiem w zależności od charakteru danej sceny przestrzeń prywatna przekształca się w przestrzeń publiczną – i odwrotnie. W ten sposób bohaterowie dramatu stają się wzajemnymi świadkami swych tragedii i upadków.

W Wyjeżdżamy odnajdujemy pary sobowtórów z Kruma – ludzi uwikłanych wciąż w te same relacje, zmagających się z tymi samymi przeciwnościami losu. W ich prywatnych dramatach pobrzmiewają zresztą problemy wielu innych Levinowskich bohaterów, także tych z Szyca, Jakobi i Leidental czy Wszyscy chcą żyć. Skomplikowaną i destrukcyjną dla obojga relację matki i syna reprezentują Dani (Jacek Poniedziałek) i Henia (Ewa Dałkowska). Podobnie jak w Krumie nie obchodzi się bez wzajemnych żalów, oskarżeń i gróźb. Ostatecznie także śmierć matki staje się pretekstem do podobnych rozważań – jest momentem uświadomienia sobie wcześniejszej straty (zerwania relacji z matką), nieprzepracowanej i niezwieńczonej żadną żałobą. Inną parę, której mamy okazję przyjrzeć się po latach, stanowią Motke (Marek Kalita) i Cypora (Maja Ostaszewska) – odnajdujemy w nich Taktyka i Trudę z Kruma, granych zresztą przez tych samych aktorów. Małżeństwo bez miłości okazało się więzieniem dla obojga, choć pragmatyzm Cypory zdaje się nieustannie wypierać ten fakt. Są jeszcze inni nieszczęśnicy, którzy powracają jako cienie dawnych postaci. Garbaty Avi ma wiele wspólnego z hipochondrykiem Tugatim (obaj narzekają na swe defekty, ostatecznie umierając w odosobnieniu, bez kobiety u boku); samotna i nieatrakcyjna Bella postanawia wyjechać, tak jak jej poprzedniczka Dupa; zaś relacja małżeńska Loli i Muni w dużej mierze stanowi odbicie innej wynaturzonej pary: dominującej Felicji i podporządkowanego jej Dulcego. W duszny i hermetyczny świat bohaterów Kruma wdzierała się seksowna Cica, w brutalny sposób uświadamiając maluczkim, że idealny filmowy seans, o którym marzą, rzeczywiście istnieje, ale nie jest im dostępny. W Wyjeżdżamy podobną funkcję pełni amerykańska turystka (wspaniała, utrzymana w żartobliwym tonie kreacja Magdaleny Cieleckiej), która chcąc zbratać się z mieszkańcami dzielnicy, równocześnie odsłania drastyczną przepaść między ich egzystencją a rzeczywistością, w której sama żyje.

Mimo nieodzownej obecności śmierci w poszczególnych scenach spektaklu wydaje się, że nie stanowi ona głównego tematu sztuki. Wyjeżdżamy to przede wszystkim rzecz o indywidualnej stracie i związanej z nią melancholii. W każdej z prywatnych historii, które zostały tu przedstawione, na plan pierwszy wysuwa się rozgoryczenie, uczucie wewnętrznej pustki, nieustanna tęsknota, niemoc, brak działania oraz bierne czekanie na odmianę losu. Melancholię trawiącą bohaterów sztuk Levina wzmaga świadomość przemijalności oraz kruchości ludzkiego bytu, a także poczucie straconego czasu, który minął bezpowrotnie. Warlikowski nie tylko wciąż doskonale wyczuwa te tony, ale przede wszystkim potrafi w niebanalny, przejmujący sposób ukazać je na scenie – sprawić, że trudne do zdefiniowania emocje oraz stany psychiczne bohaterów stają się także głębokim doświadczeniem widza.

25-07-2018

galeria zdjęć Wyjeżdżamy, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie <i>Wyjeżdżamy</i>, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie <i>Wyjeżdżamy</i>, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie <i>Wyjeżdżamy</i>, reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Nowy Teatr w Warszawie
Wyjeżdżamy
na podstawie: Pakujemy manatki (Orzej mizwadot) Hanocha Levina
tłumaczenie: Jacek Poniedziałek
opracowanie tekstu: Krzysztof Warlikowski, Piotr Gruszczyński
reżyseria: Krzysztof Warlikowski
scenografia, kostiumy: Małgorzata Szczęśniak
muzyka: Paweł Mykietyn
reżyseria światła: Felice Ross
ruch: Claude Bardouil
animacja i wideo: Kamil Polak
dramaturgia: Piotr Gruszczyński
współpraca dramaturgiczna: Adam Radecki
charakteryzacja i fryzury: Monika Kaleta
obsada: Agata Buzek, Magdalena Cielecka, Ewa Dałkowska, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Dorota Kolak, Monika Niemczyk, Maja Ostaszewska, Jaśmina Polak, Magdalena Popławska, Andrzej Chyra, Bartosz Gelner, Maciej Gąsiu Gośniowski, Wojciech Kalarus, Marek Kalita, Rafał Maćkowiak, Zygmunt Malanowicz, Piotr Polak, Jacek Poniedziałek
koprodukcja: Théâtre National de Chaillot (Paryż), Comédie de Clermont-Ferrand, CULTURESCAPES Switzerland, Greek Festival (Ateny), Théâtre de Liège, Bonlieu Scène Nationale (Annecy)
premiera: 14.06.2018

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: