AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Zabawy z podświadomością

Fot. Piotr Dłubak  

„Dania jest więzieniem” – szekspirowski Hamlet nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W częstochowskim teatrze jest więzieniem na miarę naszych czasów. Takim bez krat, niby otwartym, a jednak za szybą. Więzieniem, w którym nie można egzystować, nie sposób też z niego uciec. Wszędzie są lustra, setki lusterek, lustereczek. To one odcinają drogę ucieczki, nie pozwalając bohaterowi umknąć przed samym sobą.

Hamlet to szósta premiera André Hübnera-Ochodlo w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. Wcześniej spektakl miał swoją pierwszą premierę 6 lipca w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie. Premiera częstochowska odbyła się 13 września. Ochodlo, jak dotąd skupiony na dramaturgii współczesnej, tym razem sięgnął po tekst jednego z najbardziej znanych dramatów mistrza ze Stratfordu. Główną ambicją reżysera było wyeksponowanie w historii duńskiego księcia motywu podświadomości, która – jak  powiedział – „jest motorem wszystkich działań”. Motyw ten można dowolnie interpretować, co w 2011 roku wykorzystał Radosław Rychcik, wpisując w podświadomość swoich bohaterów współczesne wzorce zaczerpnięte ze świata popkultury. Ochodlo rezygnuje w tej materii z eksperymentu – nie ingeruje w podświadomość postaci, która w całości projektowana jest przez tekst dramatu. Niezbyt to odkrywcze, mało innowacyjne. Ale nie ma się co dziwić -trudno być pionierem rozwiązań inscenizacyjnych, jeśli idzie o wystawianie Hamleta.

Założenia twórców w częstochowskim przedstawieniu najlepiej realizują się w warstwie wizualnej. Przestrzeń gry scenicznej, scenografia, kostiumy. Wszystkie elementy, współgrając ze sobą, kierują uwagę widza na rolę ukrytych w podświadomości wzorów na proces przemian postaci. Oprócz tego, że realizacja koncepcji artystycznej wydaje się pełna, to przekaz treści ma wysmakowaną estetycznie formę, głównie dzięki świetnej scenografii, za którą odpowiada sam Ochodlo (współpraca scenograficzna Stanisław Kulczyk). Scenografia jest prosta, a jednocześnie niezwykle efektowna. Ściana z lusterek podświetlanych od tyłu, podwieszane z góry lustro, w nim odbijający się stojący w głębi sceny fortepian, blat-katafalk, tuż za nim ogromna szyba z plastiku, rozgraniczająca pozornie otwartą przestrzeń gry. Granice świata przedstawionego są płynne, bo świat wewnętrzny tytułowego bohatera zostaje niemal zrzutowany na lustra. Projekcje wyobrażeń Hamleta „wyświetlane” są na tafli zwierciadła podwieszonego nad sceną (m.in. scena intymnego spotkania Klaudiusza z Gertrudą czy samotność księcia i jego życie w zakłamaniu, uwypuklone w scenie otwierającej spektakl). Widziana jego oczami rzeczywistość jest więc tylko odbiciem prawdy. Wielowymiarowość przestrzeni dobrze widać również w metateatralnej scenie, kiedy aktorzy schodzą ze sceny i zasiadają w pierwszym rzędzie na widowni. Fizycznie spektakl rozgrywa się właśnie tam, głos aktorów z wędrownej trupy płynie z offu, a twarze obecnych postaci za pośrednictwem kamery przenoszone są na ekran. Wiadomo, bez ekranów współczesny teatr jak widać obyć się nie może. Ich funkcja? Standardowa – inwigilacja okiem kamery służy obnażeniu reakcji bohaterów, których ludzkie oko nie zarejestruje. W roli operatora reżyser obsadził Horacego (gościnnie Adam Machalica). Ten bezstronny obserwator widzi każdy szczegół, ale w akcję angażuje się dopiero na końcu, kiedy wszystko jest już przesądzone. Jego oddanie Hamletowi (Maciej Półtorak) podkreślone zostało poprzez stałą obecność aktora na scenie.

Dobrych pomysłów w częstochowskim Hamlecie jednak nie brakuje. Ochodlo, grając z przestrzenią, próbuje skleić świat przedstawiony z kluczowych dla całości scen. Pęknięć na pierwszy rzut oka nie widać, z czasem jednak zaczynają się pojawiać. Spektakl jest stanowczo za długi – w drugiej części tempo akcji znacznie spada, rozbijając uwagę widza. Scena pojedynku Laertesa (Daniel Misiewicz) z Hamletem i wszystko, co następuje potem, to właściwie już tylko obrazowe uzupełnienie tekstu dramatycznego, niewnoszące nic nowego do samej inscenizacji. Napięcie opada, a świadomość nieuchronnie zbliżającego się końca bohaterów przekłada się na ogólne rozprężenie w zespole aktorskim, wynikające z braku ciekawego pomysłu na końcówkę.

Dobrych pomysłów w częstochowskim Hamlecie jednak nie brakuje. Monologi księcia mają całkiem nową formę – formę przejmujących songów. Śpiewane „Być albo nie być” wybrzmiewa zupełnie inaczej niż recytowane. Bardziej drapieżnie, a mniej refleksyjnie.

Duża w tym zasługa Macieja Półtoraka, który w spektaklu wciela się w rolę Hamleta. Półtorak magnetyzuje, nie brak mu pasji ani talentu. Tylko zachowanie umiaru w środkach wyrazu sprawia mu problem. Nadekspresja i wysokie tony determinują postać Hamleta, nadając mu rys manipulatora. To nie książę filozof, ani książę-zagubiony chłopiec. Raczej nieobliczalny, sprawiający wrażenie pewnego siebie mężczyzna.

Przyglądając się grze aktorów, można z całą pewnością stwierdzić, że Hamlet w reżyserii Ochodlo to studium ludzkiej przemiany. Najlepiej widać to na przykładach postaci Klaudiusza (Adam Hutyra) i Gertrudy (Teresa Dzielska). Gertruda wystylizowana na Marilyn Monroe początkowo jest tylko obiektem pożądania własnego męża i poza Klaudiuszem właściwie nic więcej nie dostrzega. Na scenie zawsze pojawia się w roli dodatku, podnoszącego autorytet króla w oczach poddanych. Dopiero pod sam koniec staje się świadomą swojej winy kobietą-matką. Podobnie Klaudiusz – w dobrej scenie modlitwy jest nie tylko królem-despotą, ale również człowiekiem, który drży przed boską karą. Pewność siebie opuszcza go stopniowo, w rezultacie w ostatnich scenach oglądamy monarchę wycofanego. Wewnętrzne rozdarcie między faktem dokonania zbrodni a jej konsekwencjami zostało świetnie wyeksponowane dzięki wyrazistej ekspresji aktora. Przemiany postaci zostały dodatkowo zaakcentowane kolorystyką kostiumów (Aleksandra Sosnowska-Krywult). Hamlet zaczyna w czerni, kończy ubrany na biało, Klaudiusz (Adam Hutyra) z Gertrudą (Teresa Dzielska) – odwrotnie.

Z całego zespołu wyróżniłabym jeszcze Michała Kulę, bo chociaż jego grabarz pojawia się tylko na chwilę, to kradnie show wszystkim aktorom obecnym w tym momencie na scenie. Przybywa niczym upiorna postać z zaświatów (fantastyczna charakteryzacja!), podkreślając tym samym grozę związaną z nieuchronnością śmierci.

Hamlet w odczytaniu Ochodlo to sztuka o wstydzie, samotności i miłości niemożliwej. Tak przynajmniej twierdził on sam w przedpremierowym wywiadzie. Dla mnie to przede wszystkim spektakl, który można czytać freudowską psychoanalizą. Wszystko się zgadza: reżyser, interpretując tekst w ten sposób, podejmuje grę z podświadomością szekspirowskich bohaterów, wciągając w nią widzów. Wygrał czy przegrał? Oto jest pytanie.

7-11-2014

galeria zdjęć Hamlet, reż. André Hübner-Ochodlo, Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie Hamlet, reż. André Hübner-Ochodlo, Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie Hamlet, reż. André Hübner-Ochodlo, Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie Hamlet, reż. André Hübner-Ochodlo, Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie
William Shakespeare
Hamlet
tłumaczenie: Jerzy S. Sito
reżyseria, opracowanie tekstu, scenografia: André Hübner-Ochodlo
muzyka: Adam Żuchowski
kostiumy: Aleksandra Sosnowska-Krywult
obsada: Maciej Półtorak, Teresa Dzielska, Adam Hutyra, Piotr Machalica, Martyna Kowalik (gościnnie), Daniel Misiewicz (gościnnie), Waldemar Cudzik, Bartosz Kopeć, Adam Machalica (gościnnie), Michał Kula
premiera: 13.09.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: