AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Zima bez śniegu

Pracownik Instytutu Kultury Współczesnej UŁ, redaktor miesięcznika „Dialog”.
A A A
Fot. Krzysztof Bieliński  

W góralskich prognozach pogody jedno się nie zmienia: zapewnienie, że na Podhalu na pewno zaraz sakramencko nawieje śniegu. A odważ się tylko zadzwonić do gaździny, by odwołać przyjazd, i próbuj tłumaczyć, że nie tylko widok za oknem w centralnej Polsce, ale i przepowiednie pogodynek we wszystkich stacjach telewizji publicznej i prywatnej zapewniają, że „zimy w tym roku się nie przewiduje”…

Zaraz usłyszysz, że wszystkie znaki na niebie i ziemi już wieszczą takie opady śniegu, że ominie cię sezon narciarski, jakiego najstarsi w górach nie pamiętają. Żeby dojechać z Warszawy do Zakopanego, trzeba ciąć na Raszyn, a potem przez Janki i dalej prosto, na Mszczonów. Oto cała wiedza o geografii, która potrzebna jest na początku. Gerda z przedstawienia Piotra Cieplaka wyrusza w podobną podróż: tnie przed siebie i dalej prosto, do krainy śniegu. A jej historia jest pewno taka, jak opowieść niejednego tatrzańskiego narciarza w dobie ocieplenia klimatycznego: to raczej celebracja rytuału drogi niż opowieść o krainie śniegu.

Oczywiście, Gerda nie jedzie na Podhale, nawet jeśli mija po drodze industrialne krajobrazy z gmatwaniną cynkowych rur, jak przy śląskim zjeździe z Gierkówki na A4, czy galopadę lajkoników, wymarzonych towarzyszy podróży, przy krakowskim wjeździe na Zakopiankę. Ale nie podróżuje też przez świat zupełnie zmyślonej baśni: bo a to rozbójniczki zapominają o zemście na wroga, gdy dostaną pizzę w tekturowych pudłach, a to „książę i księżniczka postanowią opuścić pałac i żyć normalnie” pchając wypełniony po brzegi wózek z supermarketu. Uroda spektaklu Cieplaka tkwi właśnie w tym mieszaniu się dwóch światów: w opowiadaniu dwóch porządków za pomocą jednego języka umowności. Trochę jak w klasycznej prozie realizmu magicznego, z tą tylko różnicą, że – odwrotnie niż u klasyków gatunku – to rzeczywistość wkrada się tu do nierealnego świata.

Wszystko zatem wzięte jest w wielki nawias umowności, który pozwala na apologię teatru w najszczerszej formie: na apologię konwencji. Ta sama teatralna konwencja pozwala tu i na rezygnację z wyszukanej psychologii, i na uproszczenie fabuły. Spektakl, który oglądamy, ma – znaną rodzicom dzieci, które zasiądą na widowni – dramaturgię pokazu bajek z rzutnika Prexer, gdy na pustej ścianie wyczarowywało się najwspanialszą podróż zamkniętą w kilkunastu obrazach. Jedni, ci poważniejsi, nazwą rozwiązanie „epicką strukturą”, inni – będzie ich więcej – wciągną się w ten świat, na którego początku jest słowo. I to takie, które bardziej wiąże słuchającego z mówiącym niż słuchającego z bohaterami samych narracji. Jeśli czytając Królową śniegu Andersena można się przywiązać do postaci Gerdy, to w spektaklu Piotra Cieplaka najbliższy staje się widzowi Gaduła (Zbigniew Zamachowski), narrator tej historii, swobodnie przemieszczający się między światem widzów a rzeczywistością bohaterów baśni.

O czym jest ten spektakl? W jego pierwszych zdaniach słyszymy zapewnienie, że po wszystkim będziemy wiedzieli więcej, niż wiemy teraz. W finale zaś recytowany jest cytat ze św. Mateusza, że należy stać się jak dzieci. Stać się jak dzieci, czyli – podobnie jak Gerda – umieć ruszyć w nieznane, aby ratować przyjaciela. Czyli, tak jak Gerda, umieć wierzyć, że wszyscy są raczej dobrzy niż źli. Ale stać się jak dzieci to w tym przypadku –zwłaszcza w przypadku rodziców – umieć zachwycić się rzeczami, które są po prostu piękne.

A Cieplak wraz z Andrzejem Witkowskim (scenografia, kostiumy, światło) pokazuje pięknie nie tylko kolejne bajkowe krainy, przez które się idzie do Królowej Śniegu, ale także warszawskie blokowisko, na którym bawi się początkowo Gerda z Cieplak nie jest przecież katastrofistą. I żadna prognoza, choćby i góralska, nie zapowiada, by miało się to zmienić.Kajem. Przy czym nie idealizuje reżyser samej technologii wielkiej płyty czy też monotonii niskokosztowej konstrukcji z modułów: piękno miejsca związane jest u Cieplaka przede wszystkim z obecnością tam najróżniejszych osób. Nie przez przypadek zresztą ten spektakl nie epatuje monumentalnymi dekoracjami, ale zjednuje sobie widza właśnie scenami zbiorowymi (choreografia Leszek Bzdyl). Przerażający nie jest świat, w którym ktoś mieszka (koniec końców nawet wśród Rozbójniczek Gerda znajduje sojuszników). Przerażający jest świat, w którym nie ma nikogo: w którym rodzi się – wraz z pokruszonym zwierciadłem – wszelkie zło lub w którym samotne godziny spędza wymarznięty i poddany mocy czarów Kaj.

Bardziej uwodzicielskie od samotnej Królowej Śniegu w przepysznym srebrnym wehikule okazują się więc sceny grupowe, wśród nich – może najwspanialsza w całym spektaklu – rewiowa sekwencja tańca kwiatowego z wirującymi żywopłotami. Piękna jest karuzela z lajkonikami (i z muzyką Jana Duszyńskiego, w którą wplątują się nuty Chopinowskiego poloneza), zapada w pamięć obraz gołębi zamkniętych, niczym Mickiewiczowscy buntownicy, za grubymi kratami lochu. Bawi Staruszka (Jerzy Łapiński) zaczynająca każde zdanie od „A teraz…”,  oczarowuje zorza polarna (czy dobrze słyszałem w towarzyszącej jej melodii zagubione nuty z Andante II Koncertu fortepianowego Brahmsa?).

A sama kraina złej Królowej? Chociaż miało sakramencko sypać śniegiem, to nie nasypało. Czekało się na to spotkanie Gerdy i Kaja, ale – tak jak w podróży przez Raszyn, Janki i Mszczonów, dalej prosto na Zakopane, tak i w tym spektaklu – więcej emocji wzbudziła sama droga niż dotarcie do celu. Czy to gdy na nartach osiem lat temu po tej samej scenie Narodowego miał jeździć Ojciec Święty, czy gdy teraz szusować miała w poszukiwaniach Kaja jego koleżanka Gerda. I tu, i tam ocieplenie klimatu. Ale takie, co nie grozi naturalnymi kataklizmami. Na szczęście. Cieplak nie jest przecież katastrofistą. I żadna prognoza, choćby i góralska, nie zapowiada, by miało się to zmienić.

28-01-2015

 

Teatr Narodowy w Warszawie
Hans Christian Andersen
Królowa śniegu
adaptacja Piotr Cieplak (na podstawie przekładu Bogusławy Sochańskiej)
reżyseria: Piotr Cieplak
scenografia, kostiumy i reżyseria światła: Andrzej Witkowski
muzyka: Jan Duszyński
oprawa dźwiękowa (muzyka ambient): Paweł Czepułkowski
choreografia: Leszek Bzdyl
animacja: Daria Kopiec, Jacek Mazur
projekt inżynierski: Mirosław Łysik
obsada: Ewa Konstancja Bułhak, Beata Fudalej, Anna Gryszkówna, Kinga Ilgner, Dominika Kluźniak, Joanna Kwiatkowska-Zduń, Anna Markowicz, Paulina Szostak, Anna Ułas, Wiesława Niemyska, Bartłomiej Bobrowski, Karol Dziuba, Robert Jarociński, Waldemar Kownacki, Jerzy Łapiński, Piotr Piksa, Karol Pocheć, Tomasz Sapryk, Przemysław Stippa, Zbigniew Zamachowski
premiera: 17.01.2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: