AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Alternatywny model dla tańca

Eryk Makohon, Paweł Łyskawa,

fot. Wiktoria Dalach i Anna Bywanis-Kwiecień  

Anna Królica: Niedawno ruszyła nowa inicjatywa Krakowskiego Teatru Tańca pod hasłem „Ops!”. Jaka jest geneza tego pomysłu?

Paweł Łyskawa: Przy okazji poszukiwania tancerzy do naszych projektów teatralnych, zorientowaliśmy się, jak wielu absolwentów Wydziału Teatru Tańca mieszka w Krakowie i jak mało jest możliwości, aby zobaczyć ich działania artystyczne. Zaczęliśmy się zastanawiać, co jest powodem ich stosunkowo małej widzialności w życiu artystycznym Krakowa? Dlaczego nie wiedzieliśmy o ich obecności tutaj, mimo że przebywa tu całkiem spora grupa. To był punkt wyjścia.

Eryk Makohon: Geneza projektu wyniknęła z obserwacji zarówno ogólnopolskiego, jak i krakowskiego środowiska. Stwierdziliśmy, że skoro nasz potencjał organizacyjny jest raz bardziej, a raz mniej wykorzystany, to moglibyśmy się podzielić zarówno przestrzenią, jak i innymi naszymi dobrami i w ten sposób stymulować artystycznie absolwentów WTT. To był pierwszy powód, a drugi wynikał z chęci pogłębienia tego, co do tej pory robimy w ramach programu edukacyjnego z adeptami w Studio Krakowskiego Teatru Tańca. Adepci są zróżnicowaną grupą i reprezentują zarazem hobbistów, amatorów tańca, jak i profesjonalistów. Chcieliśmy ich pobudzić do dalszego rozwoju poprzez kontakt z energią absolwentów Wydziału Teatru Tańca. To mogło być atrakcyjne dla obu stron i wydawało nam się, że w wyniku tego miksu energetycznego może zaistnieć nowa jakość artystyczna.

Paweł Łyskawa: Stworzyliśmy ten projekt trochę na zasadzie wymiany usług, w myśl idei: no waste. My mamy pewne narzędzia, którymi możemy się podzielić, natomiast młodzi tancerze mają potencjał, który nie zawsze mogą wykorzystać ze względu na ich brak. Absolwenci mogą stymulować uczestników naszych programów edukacyjnych (adeptów), a my dajemy im narzędzia i możliwości do rozwoju artystycznego, aby mogli realizować swoje plany i pomysły. W tym momencie trzy osoby [Paweł Łyskawa, Eryk Makohon i Magda Skowron] pracują w Studio Krakowskiego Teatru Tańca i tej przestrzeni do działania ciągle pozostaje nam sporo.
 
Kraków jako konkretna przestrzeń pojawił się już w wypowiedziach Eryka, jednak odnoszę wrażenie, że do tej pory w Krakowie nie było przeprowadzonych na taką skalę inicjatyw konsolidujących środowisko. Wydaje się, że „Ops!” jest komplementarną propozycją, otwierającą szeroką perspektywę dla tancerzy, którzy wezmą w niej udział, bowiem poza możliwością przeprowadzenia własnych projektów mogą uczestniczyć w projektach artystycznych Krakowskiego Teatru Tańca, nawiązać kontakt z innymi twórcami, skorzystać z infrastruktury, wymienić i podzielić się wiedzą oraz rozwijać swoją praktykę pedagogiczną.

Eryk Makohon: To kolejna forma myślenia o tym, jak powołać inny model instytucji tańca. Mamy z jednej strony instytucje publiczne, z drugiej freelanserów, pośrodku jesteśmy my, czyli NGO-s, który nie jest instytucją, nie ma własnej sceny, stałej dotacji ani tak rozbudowanej infrastruktury, ale ma formę prawną. Chcemy utrzymać model funkcjonowania freelansera, nie chcemy go ograniczać ani tworzyć ram, które będą go blokowały. Może poza grafikiem pracy. Namawiamy absolwentów, aby nie ograniczali się do działań w naszym Studio, ale by tworzyli jeszcze w innych miejscach. To jest tylko próba stworzenia alternatywnego modelu działania wobec instytucji, które znamy. Co ważne, uczestnicy „Ops!” będą wzajemnie stymulować się twórczo. Ich energia będzie wpływać nie tylko na nas, Krakowski Teatr Tańca; taką przynajmniej mamy nadzieję. Widzimy to tak, że uczestnicy będą się spotykać na regularnych lekcjach, aby utrzymać kondycyjny poziom, będą wymieniać się pomysłami, ideami, to z kolei spowoduje, że ich pomysły będą rozwijać się dynamicznie.

Paweł Łyskawa: Mamy nadzieję, że regularne lekcje taneczne będą okazją do spotkań i rozmów, wymiany pomysłów i nakręcania się do działania. Ich energia będzie oddziaływać na cały ten ekosystem.

Jest kilka modeli funkcjonowania i tworzenia na rynku sztuki. Od lat siedemdziesiątych znane są na świecie i w Polsce inicjatywy polegające na samoorganizacji artystów, nie tylko w celu ułatwienia prezentacji własnej sztuki, ale także dla szerszych celów. Jest to też szansa na wprowadzenie nowych osobowości. Wybór samoorganizacji może też wynikać z potrzeby krytycznego komentarza do zastanej codzienności. Czy wasza decyzja stworzenia programu „Ops!” wynika z potrzeby przewartościowania obecnej sytuacji? Jak oceniacie sytuację tańca współczesnego w Krakowie?

Eryk Makohon: Nie było w nas takiej premedytacji, analizy, krytyki. To jest raczej egoistyczne myślenie, my dokonaliśmy pewnego wyboru estetycznego, chcemy pracować z tymi konkretnymi ludźmi z określonych powodów. Parę lat temu zrezygnowaliśmy z formy Krakowskiego Teatru Tańca jako stałego zespołu ludzi.

Paweł Łyskawa: Nie byliśmy w stanie tego utrzymać w polskich warunkach.

Eryk Makohon: Jako NGO nie byliśmy w stanie utrzymać stałego zespołu i płacić mu regularnie, czyli w takiej formie, w jakiej robi to instytucja. Ten model, który teraz przyjmujemy, jest formą pewnego kompromisu, ale pozwala na pozostanie w określonym obszarze, który nas interesuje. Na wydziale nauczyłem się obserwować, jakich narzędzi potrzebuje nowe pokolenie tancerzy, a jakich im wciąż brakuje. Mnie jako wykładowcy, a Pawłowi jako absolwentowi tej szkoły – te różne perspektywy pozwalają zbadać ten fenomen u źródła. To znaczy pracując z tymi studentami na uczelni, jestem w stanie przez wiele lat poznać ich predyspozycje, możliwości oraz wybory artystyczne, którymi się kierują, czy po prostu posługiwać się wspólnym językiem ruchu. Ten projekt poza wspieraniem studentów ma być dla nas pobudzeniem twórczym, które wynika z kontaktu z nową energią artystów tworzących w podobnej estetyce.

Odnoszę wrażenie, że łączycie nieformalne działania artystów w kolektywach w powiązaniu z funkcjonowaniem organizacji pozarządowych, które w odróżnieniu od osób fizycznych mogą zdobywać granty samorządowe czy ministerialne i inne na własną działalność.

Paweł Łyskawa: Tak naprawdę pomysł nie wynika z krytyki instytucjonalności czy modeli, które obserwujemy na zachodnich rynkach sztuki lub u nas, w Polsce, to raczej jest odpowiedź na sytuację, w której my się znaleźliśmy i generalnie znajduje się większość artystów zajmujących się tańcem w Polsce. Powstały uczelnie, które kształcą coraz więcej tancerzy, oni rzeczywiście co roku napływają i poszerzają nasze środowisko, ale nie przyrasta wprost proporcjonalnie ilość możliwości, bo ta liczba miejsc, gdzie oni mogliby działać, pozostaje niezmienna. Jest ich mało. Przypuszczam, że w związku z tym niedosytem oni zaczynają się zajmować innymi rzeczami. Większość z nich musi łączyć pracę artystyczną z inną pracą zawodową, która daje im środki na utrzymanie. Myślimy o Krakowskim Teatrze Tańca jako o jednostce, która przez kilka lat wypracowała pewne narzędzia, stworzyła pewne kanały, sieć współpracy z instytucjami. W pewnym momencie zauważyliśmy, że praca, którą już wykonaliśmy, cały czas daje efekty i się rozrasta. My jako organizacja potrzebujemy więcej osób, aby ten proces powiększania sieci trwał we współpracy z instytucjami. To jest naturalna rzecz, że staramy się reagować na naszą sytuację w mikroskali i sytuację środowiska, a więc w skali makro.

Sytuacja w Krakowie w porównywaniu z tą sprzed dziesięciu lat wypada mniej korzystnie. Tak naprawdę jest mniej działań powiązanych z tańcem, wiele osób wyjechało, zamknęły się pewne instytucje i teatry, zniknęły festiwale, pewne osoby przestały zajmować się tańcem. Ta przychylność wobec tańca współczesnego jest mniejsza niż w ostatnich latach, choć deklaratywnie może to wygadać inaczej – władze miasta uważają, że są coraz bardziej otwarte na taniec współczesny. Powstała Noc Tańca (tak jak funkcjonują Noc Teatrów, Noc Muzeów etc.), która w zeszłym roku [2019] odbywała się po raz pierwszy. Pozornie sporo się dzieje, ale cała aktywność związana z zawodowym tańcem współczesnym w prawie milionowym mieście sprowadza się do trzech czy czterech ośrodków (takich jak my, Krakowskie Centrum Choreograficzne) i pojedynczych artystów.

Eryk Makohon: Nie podejmuję się oceny tego, co dzieje się w Krakowie, bo może nie o wszystkich inicjatywach wiemy. Wiem natomiast, że zmienił się model funkcjonowania tańca na przestrzeni lat. Kiedyś mieliśmy problem ze szkolnictwem tanecznym w Polsce – zmieniła to dopiero pierwsza dekada XXI wieku, wtedy zdecydowanie w Polsce dominował ruch amatorski na wysokim poziomie. Wiele inicjatyw wyrastało oddolnie i wywodziło się ze środowisk amatorskich. Był okres, kiedy taniec współczesny rozwijał się w domach kultury. Zmierzam tylko do tego, że kiedyś w Krakowie takich jednostek było bardzo dużo. Przez lata rozwiązaliśmy problem edukacji, pojawiło się bardzo wielu świetnie wyedukowanych, przygotowanych do pracy, czy to w Polsce, czy to za granicą, tancerzy i choreografów, natomiast rozpadły się te struktury amatorskie, nie ma tych zespołów, nie ma tego ruchu tak intensywnego, a w ich miejsce nie pojawiły się inne możliwości, nie pojawiły się instytucjonalne narzędzia służące temu, by taniec mógł się rozwijać. Oczywiście, taniec jest coraz częstszym gościem w teatrze dramatycznym, coraz dobitniej zaznacza tam swoją obecność, ale pod względem instytucjonalnym ciągle jesteśmy podlegli, brak nam instytucjonalnej autonomii uwzględniającej specyfikę tańca. Teraz mówię głównie o Krakowie, ale myślę, że to się przekłada na całą Polskę. Nie zbudował się rynek, który mógłby utrzymać zainteresowanie tańcem, aby wzrósł popyt na taniec, generujący też podaż. Stąd wydaje mi się istotne, aby znaleźć inne kanały dla ujścia energii freelanserskiej. To jest czas na szukanie optymalnych rozwiązań, te przewartościowania i poszukiwania nowych form powinny się co jakiś czas odbywać i to się dzieje; i „Ops!” jest właśnie taką próbą.

Wielokrotnie w rozmowie padły dziś słowa o wypracowanych narzędziach. Pawle, czy możesz rozwinąć ten wątek? Zastanawiam się, czy energia jest słowem kluczem w waszej koncepcji pracy artystycznej i organizacyjnej?

Paweł Łyskawa: Od początku działalności Krakowskiego Teatru Tańca stawialiśmy na rozwój w trzech kierunkach: edukacja, działania artystyczne oraz impresaryjne, które pomagają budować sieć, obieg spektakli, wymianę myśli i doświadczeń. Poprzez działalność impresaryjną, a przede wszystkim edukacyjną budujemy publiczność i w naszym rozumieniu wszystkie te elementy stanowią obieg zamknięty. Taniec współczesny jest nadal formą niszową, wymaga cały czas walki o publiczność i jej edukowania. Przez lata naszej działalności staraliśmy się rozwijać te trzy poziomy, w efekcie zaczęliśmy się specjalizować w niektórych aspektach. Zaczęliśmy zdobywać narzędzia i opracowywać nowe sposoby korzystania z nich, aby rozwijać te trzy kierunki aktywności. W pewnym momencie straciliśmy scenę, czyli te działania impresyjne zostały mocno utrudnione. Jako niezależna organizacja zaczęliśmy szukać partnerów, którzy byli w stanie wypełnić tę lukę, jaką był dostęp do sceny, dzięki której moglibyśmy realizować naszą pracę artystyczną, ale też większe programy, do których będziemy mogli zapraszać innych artystów. Na przestrzeni lat pojawiały się różne instytucje: Nowohuckie Centrum Kultury, Teatr Ludowy, Groteska, Manggha, Małopolski Ogród Sztuki. Od dłuższego czasu współpracujemy z Cricoteką, która jest otwarta na takie działania i, między innym dzięki twojej wcześniejszej pracy kuratorskiej w tym miejscu, na stałe wpisała taniec w swój profil. Obecnie myślimy o stworzeniu platformy dla młodych, która miałaby rozszerzyć program „Rollercoastera”. To jest jedno z narzędzi – wypracowanie kontaktu i więź z instytucjami. Jeśli chodzi o edukację, to stworzyliśmy bardzo rozbudowany system regularnej edukacji w grupach adeptów Krakowskiego Teatru Tańca. Okazuje się, że jest to projekt, który cały czas się rozwija, bowiem rynek pod tym względem nie jest nasycony. Widzimy cały czas potrzebę uczenia tańca współczesnego. Ludzie chcą się rozwijać i uczyć na jak najlepszym poziomie, choć nie wszyscy wiążą życie zawodowe z tańcem. Zaczęliśmy tworzyć też kursy START, skierowane do osób dorosłych bez żadnych doświadczeń w tańcu współczesnym. Cieszą się one niebywałą popularnością. Cały czas myślimy, jak adeptów bardziej i bardziej stymulować. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie zaczęliśmy budować kolejne idee edukacyjne i twórcze. To następny element naszej strategii, który zakłada udział adeptów w projektach scenicznych. Mamy z kim pracować i z kim dzielić się naszymi umiejętnościami pedagogicznymi. To stałe grupy, co daje pewien komfort obserwacji i możliwość przekonania się, które metody się sprawdzają, na ile są skuteczne. Możemy je zmieniać i dopracowywać. 

Trzeci poziom to działania artystyczne, powiązane z organizacyjnymi. Aby tworzyć, musimy sobie tę pracę sami zorganizować: wymyślić projekt, napisać go, zdobyć środki, złożyć aplikacje, przeprowadzić i rozliczyć projekt. Na przestrzeni tych kilkunastu lat przyswoiliśmy sobie ten system działania i narzędzia, wiemy jak i gdzie szukać środków, jak pozyskiwać partnerów, aby nasze projekty były jeszcze lepsze. Mamy już kilka instytucji, z którymi w tym aspekcie współpracujemy. Bardzo ważna w organizacji pracy jest umiejętność zdobywania pieniędzy na naszą działalność. I jeszcze raz powrócę do wątku, dlaczego chcemy współpracować z absolwentami Wydziału Teatru Tańca. Sam przeszedłem tę drogę jako absolwent tej uczelni. Wiem, z czym absolwenci wychodzą, kończąc tę szkołę. Na WTT poświęca się sporo uwagi między innymi umiejętnościom organizacyjnym. W szkole uczą studentów samodzielności i przygotowują do pracy freelansera. Samodzielność jest słowem kluczem we współpracy z absolwentami, szukamy ludzi, którzy wiedzą, czego chcą, posiadają umiejętności twórcze i organizacyjne, ale brakuje im narzędzi – takich jak przestrzeń do pracy, osobowość prawna. Ale to bardzo ważne, aby podkreślić, że są to samodzielnie myślący ludzie pełni energii, którzy tą energią emanują na zewnątrz. I istotne jest, aby nastąpiła wymiana tych energii w procesie pracy. Widzę ten model jako symbiozę.

Eryk Makohon: Pamiętasz, Aniu, nasze spotkania przy pierwszej próbie budowania platformy krakowskiego tańca w Bunkrze Sztuki, to była taka inicjatywa, za którą zresztą zostaliśmy zbesztani, że samozwańczo próbujemy organizować środowisko, ale to była pozytywna idea. Wtedy spotkaliśmy się i rozmawialiśmy. Pamiętam, że ty przy okazji pisałaś artykuł o sytuacji tancerzy w Krakowie i o tym, jak władze miejskie wspierają artystów. Zadałaś nam szereg pytań: na jakie projekty składaliśmy wnioski, czy prowadzimy rozmowy z miastem. Wtedy zorientowaliśmy się, że jako zespół działamy jak dzieci we mgle. Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło. Nie tylko nauczyliśmy się pisać i składać wnioski oraz pozyskiwać środki na wszystkich możliwych szczeblach, ale też szukać niestandardowych rozwiązań, wykraczających ponad te systemowe. To wszystko dało nam odpowiedź na pytanie, co jest nam potrzebne tu, dziś. Odnosząc się do stwierdzenia Pawła, szkoła uczy pracy w kulturze, a nie tylko interpretacji tańca. Kluczowe jest to, że studenci są kształceni równocześnie jako tancerze, aktorzy, choreografowie, reżyserzy, teoretycy tańca, menadżerzy i tak naprawdę jedyne, czego im potrzeba, to odpowiednie środki, aby późnej tę elokwencję wykorzystać, wprowadzić w obieg. I tu dochodzimy do energii, pytałaś o nią. Istotne jest kanalizowanie czegoś, co nie ma ujścia, i w tym wypadku, chcemy być takim kanałem, przez który ta energia przejdzie i uruchomi także nas, w tych aspektach, na które nie jesteśmy jeszcze otwarci. Chcemy uruchomić energię absolwentów, ale też sami wzmocnić swoją. Chcemy, aby ta energia zderzyła się z naszą i z naszą dotychczasową pracą. Zaskakuje nas, jak teraz wiele osób chce się kształcić w dziedzinie tańca współczesnego. Kiedy uruchamialiśmy pierwsze modele stałej edukacji, zainteresowanie było niewielkie, była to garstka ludzi, z którymi trudno było utrzymać systematyczność i ciągłość procesu. Teraz, po latach doświadczeń, możemy śmiało mówić, że stworzyliśmy rozbudowany system edukacyjny. Przed kryzysem związanym z pandemią w zajęciach uczestniczyło około 120 osób, które na stałe się u nas kształcą. Opanowanie takiej energii możliwe jest tylko za pomocą… jeszcze większej energii, a właśnie „Ops!” ma być jej generatorem.

Pamiętam ten artykuł, zatytułowany Kraków broni się przed tańcem współczesnym? i opublikowany na Nowytaniec.pl, jak również tamtą sytuację. To było prawie dziesięć lat temu, w 2010 roku. Walczyliście wtedy wraz z Katarzyną Skawińską między innymi o organizację autonomicznej Nocy Tańca w Krakowie, zamiast wydarzeń tanecznych w ramach Nocy Teatru. Można by powiedzieć, że dopiero po dziewięciu latach, ten pomysł został zrealizowany przez władze miasta.....Wróćmy jednak do „Ops!”.

Paweł Łyskawa: Konkretyzując założenia dotyczące „Ops!”: absolwentom oferujemy studio, które okazuje się w wielu przypadkach kluczowe, tancerze mają mnóstwo pomysłów, ale nie mają ich gdzie zrealizować. My przestrzeń naszego studia po prostu im oddajemy, i to w całkiem dużym wymiarze. Jako stowarzyszenie użyczamy także osobowości prawnej, a co za tym idzie, zwiększamy możliwość pozyskiwania środków na ich projekty. Stwarzamy możliwość korzystania z darmowych regularnych lekcji, pozwalających utrzymać formę i doskonalić technikę, a także możliwość korzystania z warsztatów z zaproszonymi przez nas pedagogami. Proponujemy wsparcie organizacyjne i promocyjne przy podejmowanych projektach artystycznych, pomoc w zdobywaniu środków i dofinansowywanie projektów. Zapraszamy także do artystycznych realizacji Krakowskiego Teatru Tańca. Oferujemy również możliwość rozwijania umiejętności metodycznych (monitoring i feedback prowadzonych lekcji).

Eryk Makohon: Warto pamiętać o prozaicznej systematyczności, porównywalnej do sytuacji instrumentalisty lub sportowca, którzy muszą regularnie ćwiczyć, a jeśli tego nie robią, to zamiera w nich umiejętność. I tu pojawia się pytanie, gdzie w Krakowie zawodowy tancerz może brać lekcje tańca?

Paweł Łyskawa: U nas może, to jest jeden z punktów przy realizacji „Ops!”. Pamiętamy, że są to niezależni artyści, więc czasem działają w innych miastach. Pandemia przeszkodziła nam w realizacji wszystkich punktów naszego programu, ale chcemy organizować dla uczestników „Ops!” specjalne zamknięte warsztaty, żeby cały czas stykali się z nowymi metodami pracy z ciałem, aby się rozwijali.

Eryk Makohon: Kolejny duży obszar działań to możliwość współpracy z naszymi adeptami poprzez prowadzenie lekcji i organizację wspólnych projektów. Chcemy tworzyć mikroprogramy dla tych, którzy wybrali ścieżkę pedagogiczną. Mogą więc brać lekcje u nas i prowadzić zajęcia z naszymi grupami. Jak wspomniał Paweł, monitoring i feedback tych zajęć daje szansę na podnoszenie umiejętności metodycznych. Kolejny aspekt to ich działalność twórcza, mogą tworzyć spektakle solowe, grupowe, dla siebie nawzajem lub z osobami z zewnątrz. Możemy w ich imieniu składać aplikacje, co zresztą zrobiliśmy. To jest bardzo świeża sprawa, trudno nam teraz mówić o efektach, bowiem nie ma jeszcze wyników konkursów marszałkowskich.

Ilu tancerzy teraz bierze udział w programie „Ops!”?

Eryk Makohon: Napisaliśmy o programie do wszystkich absolwentów Wydziału Teatru Tańca, którzy są w Krakowie, to było około 20 osób. Aktywną współpracę podjęło pięć.

Paweł Łyskawa: Grupa pewnie będzie się poszerzać. Docierają do nas informacje o chęci dołączenia.

Rozumiem, że nabór jest nadal otwarty.

Eryk Makohon: Decydujemy się na współpracę semestralną. Kolejny moment, w którym będziemy przyjmować osoby, to będzie kolejny semestr, czyli koniec wakacji. Porządkujemy to, bowiem potrzebny jest nam czas na ewaluację. To, jak potoczą się dalsze losy projektu, zależy niestety również od rozwoju pandemii w kraju.

Paweł Łyskawa: Cały czas eksperymentujemy, to jest zupełnie świeża idea. Chcemy sprawdzić, co jest możliwe w tym modelu, testujemy co się uda, a co nie. Wszystko jest bardzo plastyczne.

Mówicie o pracy indywidualnej, a czy planujecie projekty performatywne z wykorzystaniem przestrzeni studio, nie chodzi mi o duże spektakle ze skomplikowaną technologią, tylko o kameralne formy.

Eryk Makohon: Tak, mieliśmy takie plany. Planowaliśmy prezentację work in progress pod koniec marca. No, niestety, wszystko od połowy marca jest zatrzymane, studio zamknięte. Planujemy, aby studio na tyle, na ile możliwości techniczne pozwolą, było miejscem sprawczym tych akcji.

Paweł Łyskawa: Chcemy, aby było miejscem pracy, ale także spotkania z widzem.

Eryk Makohon: Sami adepci KTT stanowią już całkiem sporą widownię, zdolną do feedbacku czy ewaluacji.

Paweł Łyskawa: Choć oczywiście nie chcemy się ograniczać tylko do adeptów.

Działacie w przestrzeni tańca już 24 lata. Najpierw tworzyliście pod szyldem Grupa boso, współpracowaliście z Nowohuckim Centrum Kultury, tworzyliście festiwal, zespół, ale ostatecznie zdecydowaliście się na działanie pozainstytucjonalne, opierając się o trzeci sektor. Zastanawiam się czy z perspektywy tego czasu uważacie, że porzucenie bezpiecznych etatów w instytucji na rzecz własnej działalności i tworzenia nowych modeli funkcjonowania w kulturze to była dobra decyzja?

Eryk Makohon: Nie mam na to jednoznacznej odpowiedzi. Minusem jest brak infrastruktury scenicznej, to znacznie ograniczyło nasze działania impresaryjne. Nie możemy tworzyć tylu imprez co wtedy, kiedy pracowaliśmy w Nowohuckim Centrum Kultury. Tworzenie Centrum Choreograficznego wymagało tak dużego zaangażowania energetycznego i czasowego, że nasza działalność edukacyjna i artystyczna została bardzo ograniczona. Brak wsparcia dyrekcji NCK spowodował, że zdecydowaliśmy się odejść od modelu instytucjonalnego. Nie umiem powiedzieć, co by było teraz, w obecnej sytuacji. Wtedy nas to blokowało. Ten moment odejścia z instytucji postrzegamy jako uwolnienie ogromnych pokładów energii. To, co się wydarzyło, było dla nas bardzo orzeźwiające, odświeżające i zupełnie zmieniło nasz sposób myślenia o sztuce i organizacji kultury w Polsce. 

Paweł Łyskawa: Nowohuckie Centrum Kultury jest specyficzną instytucją i wraz z objęciem stanowiska przez nową dyrekcję zaczęły się tam różne zmiany. Jedna ze zmian była nakierowana na poważne inwestycje w obszarze sztuki wizualnej, otwieranie galerii. Druga zmiana miała dotyczyć działalności tanecznej i wzmocnić ją. Pojawiła się nadzieja na rozwój naszej działalności. Kosztowało nas to duże nakłady energii i nie wchodząc w szczegóły, ostatecznie nie układało się po naszej myśli. To funkcjonowanie w instytucji niosło w sobie sporo ograniczeń, często natury biurokratycznej i związanej z szybkością podejmowanych decyzji lub ich brakiem. Działanie w przestrzeni tańca w Polsce jest jak rollercoaster – i czasami trzeba bardzo szybko reagować, podjąć decyzję, trochę zaryzykować, działać niekonwencjonalnie. Dyrekcja nie była na takie działanie gotowa ani otwarta.

Eryk Makohon: Sądzę, że nawet nie chodzi o dyrekcję, ale o samą strukturę instytucji i jej procedur. W Polsce nie ma jeszcze takiego ruchu, który pozwalałby projektować wydarzenia taneczne z wyprzedzeniem trzyletnim. Bardzo rzadko dzieje się tak i tylko naprawdę duże instytucje i projekty grantowe mogą sobie na to pozwolić. W innej opcji jest to reagowanie na potencjał energetyczny danego roku, więc te reakcje muszą być natychmiastowe, to się na pewno uwolniło, kiedy skupiliśmy się na własnej działalności w organizacji pozarządowej.

Paweł Łyskawa: Przeprowadzka (czysto geograficznie przesunięcie do centrum Krakowa) też nas uruchomiła. Nowa Huta zmienia się i to zmienia się w dobrym kierunku, rozwija się tam sporo ciekawych inicjatyw, ale nie wszyscy są gotowi czy otwarci na to, aby przekroczyć stereotypy wobec Huty i pokonać mentalny i fizyczny dystans odległości od Centrum. To jest bardzo, bardzo powolny proces.

Eryk Makohon: To się poprawia i zmienia, coraz więcej wydarzeń organizowanych przez dziewczyny [Marta Wołowiec, Monika Węgrzynowicz, Agnieszka Barańska] w Nowej Hucie ma widownię i coraz więcej ludzi tam chodzi i zadaje sobie ten trud, aby do Huty pojechać. Natomiast to, co nas bardzo uruchomiło, to ilość ludzi zainteresowanych naszą działalnością, która znacznie wzrosła pod wpływem przeprowadzki do centrum miasta. Pogodzenie obowiązków i pasji dzięki temu jest znacznie prostsze.

Jakiej pomocy systemowej potrzebowałyby hybrydalne organizacje działające na styku drugiego i trzeciego sektora, prowadzące działalność artystyczną w formie kolektywów, ale i zajęcia w prywatnym studio tańca? Myślę, że to ważne pytanie także w sytuacji pandemii. Czy z waszej perspektywy system uwzględnia takie działania?

Eryk Makohon: Z naszej perspektywy kluczowe jest oddzielenie sposobów finansowania NGO-sów od instytucji. Jeśli projekty grantowe dotyczące kultury łączą te dwa systemy funkcjonowania, to my często jesteśmy skazani na niepowodzenie. Z racji innej infrastruktury oraz mniejszej wydolności organizacyjnej organizacje pozarządowe zawsze będą oceniane niżej. Wystarczyłaby mocniejsza dywersyfikacja środków publicznych pomiędzy instytucje kultury a NGO-sy z tego obszaru.

Paweł Łyskawa: Nie mówiąc już o wkładach własnych w projekty. Instytucje przy stałym finansowaniu są w zupełnie innej sytuacji. Ważne byłoby minimalne stałe wsparcie dla organizacji i nawet minimalne stałe środki na podstawowe funkcjonowanie.

Eryk Makohon: Jeszcze raz powtórzę, oddzielenie organizacji pozarządowych od instytucji jest kluczową zmianą. Po drugie: więcej programów pozwalających na aplikowanie, niekoniecznie na konkretne wydarzenia, a na stałe koszty funkcjonowania. To, co stanowi dla nas największy problem, to stabilizacja. Tak naprawdę nie wiemy, gdzie będziemy za rok, nie wiemy, czy wypracujemy środki na wkłady własne do określonych projektów grantowych. W związku z tym mamy ograniczone możliwości deklarowania wkładów własnych. Zależy nam na namiastce stabilizacji, która pozwalałaby programować nasze działania w okresie dłuższym niż 12 miesięcy, czyli dłuższym niż rok budżetowy.

Czy oddolne inicjatywy artystów mają wpływ na zmiany życia kulturalnego?

Eryk Makohon: Kto inny jak nie środowisko taneczne wypracowało kolejne zmiany? Mija dziesięć lat od powołania i funkcjonowania Instytutu Muzyki i Tańca, który środowisko pozyskało oddolnie. Inne zmiany w obszarze tańca mogą powstać tylko oddolnie, ale potrzebne są systemowe rozwiązania strategiczne dla tańca. Ta energia wokół tańca współczesnego i jego konkurencyjność jeszcze ciągle nie jest widzialna dla decydentów, nikt nie będzie się przejmował środowiskiem, które nie ma siły sprawczej, aby te zmiany wymuszać. Możliwe jest to tylko poprzez konsekwentną walkę oddolną, wypracowującą pewne działania oraz stałą strategię poszerzania widowni, stanowiącej swoiste „lobby”.

Paweł Łyskawa: Zatoczyliśmy koło. Wyszliśmy od energii i do niej powracamy. Tak intensywny strumień, wynikający ze spotkania się energii, może wyważać drzwi i to bez względu na to, czy mówimy o aspektach artystycznych, czy odnosimy się do zmian systemowych. My też chcemy kumulować energię wraz z absolwentami, aby później mogła wydrążyć kolejne kanały i miała przełożenie na zmiany w naszej tanecznej rzeczywistości. Zwłaszcza w tańcu, który nadal funkcjonuje w sposób niewystarczająco mocno ustrukturyzowany, sformalizowany. To jest bodaj jedyna metoda prowadząca do zmian.

 

27-05-2020

 Paweł Łyskawa – tancerz, lider Krakowskiego Teatru Tańca. Absolwent Wydziału Teatru Tańca Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie oraz wiedzy o kulturze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od ponad dwunastu lat stale współpracuje z Erykiem Makohonem w ramach Krakowskiego Teatru Tańca, który współtworzy, odpowiadając za organizację i projekty, m.in. projektuje pion edukacyjny KTT. Współtworzył projekty skierowane do studentów Wydziału Tańca w Pradze i w Budapeszcie. Jeden z trzech kuratorów projektu „Goodbye Superman! Mężczyzna w polskiej choreografii” (z Anną Królicą i Erykiem Makohonem). Od 2018 roku programuje wspólnie z Erykiem Makohonem cykl prezentacji pt. „Rollercoaster. Kolekcjonerzy wrażeń” w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka. W 2017 roku zrealizował spektaklu Nieważkość w reżyserii Wojciecha Farugi w Teatrze Nowym w Krakowie w ramach konkursu „krakowska giełda teatralna”. Stypendysta Miasta Krakowa w dziedzinie animacji i edukacji kulturalnej w 2018 roku.


Eryk Makohon – choreograf, twórca i lider Krakowskiego Teatru Tańca. Stały wykładowca Wydziału Teatru Tańca Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Twórca kilkudziesięciu spektakli oraz autor ruchu w wielu realizacjach teatralnych. Autor projektów o charakterze edukacyjnym oraz licznych wydarzeń artystycznych. Absolwent podstawowej i średniej szkoły muzycznej, architektury na krakowskiej Politechnice oraz studiów teorii tańca na Uniwersytecie Fryderyka Chopina w Warszawie. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2017 roku. W przeszłości tancerz Śląskiego Teatru Tańca. Jako pedagog i choreograf współpracował z Teatrem KTO. Jako choreograf współpracował z Academy of Performing Arts w Pradze oraz Central Europe Dance Theatre w Budapeszcie oraz Sjaronem Minailo przy operze Hyppolite et Aricie w ramach programu Opera Rara. Z Pawłem Łyskawą jest twórcą i kuratorem programu „Rollercoaster. Kolekcjonerzy wrażeń” w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka w Krakowie (od października 2018). Jego spektakl MY|WY został nagrodzony w Konkursie Na Najlepszy Spektakl Teatru Niezależnego The Best OFF 2018 ( w edycji 2020 walczy jego przedstawienie Takarazuka camp zakwalifikowane do II etapu konkursu).


skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: