AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kronikarz i teatr

Nie mam ja nic do zarzucenia naszemu teatrowi w szczególności, jestem tylko przeciwnikiem nowoczesnego teatru w ogóle. Dzisiaj nie dają przedstawień dlatego, że Eschyl, Sofokles, Eurypides, Arystofan, Plaut, Terencjusz, Calderon albo Szekspir napisał znakomitą sztukę — ale przeciwnie, piszą na gwałt sztuki dlatego, że ma być przedstawienie. Nie ma już rzeczy, która by nie wpadła w szpony fabrykantom sztuk; a jednak im więcej jest tych sztuk, tym bardziej dają to samo. To jedna zła strona teatru, że chce on wszystko wciągnąć w swój zakres, psując, a nawet profanując rzeczy dobre i piękne. Niech się komu uda jaka humorystyczna powiastka, której jedyną zaletą jest nie tyle treść, co dykcja, a wnet ktoś z tego zrobi nudną i niedorzeczną komedię. Niech kto napisze znakomitą powieść historyczną, w której wypadki rozwijają się powoli jedne z drugich, w której charaktery rysują się właśnie na tle takiego powolnego i koniecznego następstwa wypadków, która zdobywa sobie uznanie publiczności obrazami świadczącymi o epickim talencie autora — a więc jednym słowem, wcale nie kwalifikuje się do udramatyzowania. Nic to nie pomoże. Zrobią z niej dramat. Wszak już i Pan Tadeusz czy pojawił się, czy ma się pojawić na jakiejś scenie!

Drugą złą stroną teatru jest to, że w efektach swoich ma on dziś głównie na celu oko widza. Realizm sprowadza tu takie skutki, jakie wynikają w malarstwie ze zbyt drobiazgowego wykończenia szczegółów. Widzieliśmy raz na wystawie duży portret malowany akwarelą, miniaturowym sposobem, tak starannie, że widać było np. wszystkie nierówności skóry, a nawet włosy na brodzie, odrastające po ogoleniu. Opodal wisiał drugi portret, olejny, na pozór niedbale malowany. A jednak znawcy i nieznawcy temu drugiemu przyznawali pierwszeństwo, bo wyrażał życie, podczas gdy tamten, właśnie wskutek zbytniej staranności, wydawał się martwym.

„Dziennik Polski”, nr 83, 11 kwietnia 1886 r.

Jan Lam, Wybór kronik, Warszawa 1954, s. 359-360.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: