AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Pronaszko i anioły

Pronaszko posiada nieprawdopodobny dar ubrania człowieka. Nie waham się stwierdzić, że jest genialnym kostiumerem, takim może, jakiego w tej chwili żaden inny teatr nie posiada.

Umie zamieniać ludzi w aniołów, umie czynić z nich widmo rzeczywiste i żywe. Umie przez dobór barw i kształtów czynić z nich ośrodki przykuwające naszą wyobraźnię nieskończonym bogactwem i bujnością formy i umie narzucić nam przekonanie, że to wszystko rodzi się z pustki i grozy otaczającej nas przestrzeni. Te zdolności Pronaszki predestynują go na dekoratora wielkiego repertuaru romantycznego.

Samuel Zborowski, nad którym Lwów przeszedł do porządku dziennego, był arcydziełem sztuki dekoracyjnej. Nie wiem, czy liczba osób, które spostrzegły, że we Lwowie dzieje się właśnie coś wielkiego, przekroczyła kilka dziesiątek. Obawiam się, że była znacznie mniejsza. Ja uległem silnemu wrażeniu i muszę stwierdzić, że tkwi ono we mnie do dziś dnia.

Zajmowałem się wiele zagadnieniem wizji aniołów i twierdzę stanowczo, że żaden z artystów nie wzniósł się wyżej od Pronaszki. Anioły jego nie są ani dziwaczne, ani przerażające, ani sentymentalne. Są proste i bardzo poważne. Mają podłużne sfałdowane ciężkie suknie, nikłe, trapezoidalne skrzydła, i groteskowe ubrania głów. Ten, który trzyma tajemniczą księgę – tworzy niepokojąco osobliwą sylwetę.

Na tle ich białych szat nabiera osobliwej siły czarna sylwetka Zborowskiego, i w malinowe i pąsowe jedwabie odziane widmo Zamoyskiego. Wszystko razem tworzy wspaniały obraz, może najpiękniejszy z tych, jakie widziałem na scenie.

Przedstawienie: Samuel Zborowski Juliusza Słowackiego, Teatr Wielki we Lwowie, 11 X 1932.

Leon Chwistek, Andrzej Pronaszko, „Scena Lwowska” 1932/33, z. 4. (fragment).

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: