AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Teatr i życie artystyczne w Warszawie

Kto często bywa w Warszawie, tego wśród innych jedna także rzecz uderzyć musi, oto nieproporcyonalne miejsce, jakie w zajęciu ogółu zajmuje teatr. Znać to przede wszystkiem w prasie. Nigdzie tyle, co u nas, nie piszą o teatrze, nigdzie tyle o nim nie mówią i z tego powodu nie kłócą się.

Teatromania jest jedną z chorób naszego dziennikarstwa. Dawniej zwłaszcza podnosiło ono wszystkie, choćby najdrobniejsze sprawy teatralne do nadmiernego znaczenia, zalewało niemi szpalty, dzieliło się na frakcye i stronnictwa. Dziś choć trochę mniej, to samo jeszcze istnieje. Dziennik X. proteguje specyalnie tę artystkę, dziennik Y. tamtą lub tamtego, dziennik Z. wreszcie ma swego faworytalnego autora i reklamuje go niezmordowanie, a potępia współzawodniczących. Wszystkie zaś chwytają w lot każdą o teatrze wiadomostkę, donoszą, że pani A. ma chrypkę, pan B. dostał kataru, że sztuka pana C. rozdaną została do nauki, to znów, że odbyła się próba czytana, że jutro będzie pamięciowa, że obsada ról jest taką a taką itd. w nieskończoność. Latem zwłaszcza, kiedy zjadą do ogródków trupy prowincyonalne, teatr wzbija się niemal na pierwsze miejsce i reporterya teatralna zaczyna dopiero na dobre hulać. Reporterya ta tłumi prawdziwa krytykę i nabiera coraz bardziej większego od niej wpływu. Kilkuwierszowe wzmianki, powtarzane co dzień przez wszystkie pisma, znaczą u publiczności więcej, aniżeli najpoważniejsze recenzye. Te mogą być jak najgorsze, niech reporta będzie dobrą i zachęcającą, a powodzenie niechybne… Kiedy nazajutrz po pierwszem przedstawieniu w teatrze jakiejś sztuki weźmie się którekolwiek pismo warszawskie do ręki, to czuć od razu, że ta wczorajsza „premiera” jest wypadkiem dnia, że spycha ona na bok wszystkie inne choćby najważniejsze i najbardziej doniosłe… Cóż dopiero, kiedy następuje zmiana w zarządzie teatru, nominacya pewnego prezesa albo występ jakiejś silnie reklamowanej „gwiazdy”… Wówczas tyle o niej mówią i tak ją komentują, że nieznający stosunków sądziłby zrazu, iż nastąpił jakiś gwałtowny przewrót systemu, że powrócił do władzy Loris-Melikow albo hrabia Szuwalow został namiestnikiem Królestwa… Tymczasem to tylko pan Gudowski objął miejsce po panu Wsiewołożskim albo pani Kochańska ogłosiła zanadto wysokie na swe koncerta ceny…

Teatr porusza u nas wszystkie namiętności, które gdzie indziej miewają w szerszem życiu publicznem ujścia. Wytwarza stronnictwa i dzieli ludzi, kłóci między sobą dzienniki i waśni dziennikarzy… Teatr sprawia, że lada chłystek, co w nim wystawi choćby marną jednoaktówkę, staje się nazajutrz więcej w całem mieście znanym i ciekawszym, aniżeli autor najpoważniejszej pracy naukowej… Teatr jest przedmiotem ogólnego zainteresowania się i bywają chwile, że trzeba iście nadnaturalnego wysiłku, by uwagę publiczności od niego odciągnąć i na inny zwrócić przedmiot. Na całym świecie teatr zajmuje tylko wieczorem w godzinie swoich przedstawień, u nas dzień cały od samego rana… Nie ma też lepszego dla teatru aniżeli Warszawa miasta, żadne bowiem nie jest tyle, co ona rozteatrzone.

Pochodzi to jednak w części z bardzo prostej przyczyny. Nigdzie teatr nie ma tego, co u nas wyjątkowego znaczenia. Wytworzyło je położenie polityczne. Jedyna to instytucya publiczna, w której ostał się jeszcze język polski. Nie ma go już w urzędach, nie ma w szkole i w sądach, jest tylko w kościele i w… teatrze. Z tego też powodu interes ogólny wytęża się z taką gorączkowością w stronę ostatniego paladyum żywego słowa rodzinnego, stąd specyalna w tym kierunku drażliwość nerwów. Nadto ten polski teatr jest własnością rządu i prowadzonym bywa z jego ramienia, więc sprawy jego sądzi się z naturalną podejrzliwością, z chęcią tłumaczenia wszystkiego jako konsekwencyi systemu i oznaki zamiarów sfer wyższych. Jeśli dyrekcya jest złą i scenę ku upadkowi chyli, to mimowolnie rodzi się przypuszczenie, iż ten upadek nie wypływa z ogólnoteatralnych lub indywidualnych przyczyn, ale jest umyślnym, systematycznym, konsekwentnym… Wytwarza się położenie anormalne i całkiem różne od tych, jakie istnieją w teatrach całego świata. Nigdzie nikt rozsądny nie posądza kierowników jakiejś sceny, aby z zasady chcieli doprowadzić do upadku, aby to było ich interesem i zamiarem. Mogą prowadzić źle, ale nie prowadzą umyślnie źle. U nas takie posądzania bywają częstemi, a mają one aż nadto swe usprawiedliwienie w ogólnym systemie, dążącym do powszechnego obniżenia poziomu umysłowego i zagłady języka. 

List siódmy. Teatr i życie artystyczne w Warszawie (fragment), [w:] Towarzystwo warszawskie. Listy do przyjaciółki, Baronowa X. Y. Z., nakładem księgarni J. K. Żupańskiego & K. J. Heumanna, Kraków 1888, s. 186-189.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: