AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Outside the Wall

Festiwal Ludzka Mozaika, Goleniów 24.08 – 2.09.2018
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
fot. Monika Bielenis  

Ludzka Mozaika to faktycznie nie jeden, tylko pięć festiwali. Jak określili to organizatorzy, pięć elementów, których połączenie umożliwiło długie wspólne świętowanie.

Policzmy. Pierwszy element to organizowany od 1999 roku BRAMAT. Impreza zapraszająca do Goleniowa grupy teatralne, które teatr Brama spotkał w trakcie swoich licznych podróży po kraju i za jego granicami. Drugi element – mający za sobą już osiem edycji konkurs i przegląd młodych twórców teatru niezależnego ŁAKNIENIA. Trzeci – finał europejskiego projektu CARAVAN NEXT, którego „celem jest połączenie profesjonalnych artystów oraz mieszkańców miast w jedną, wspaniałą społeczność”. Na element czwarty składają się liczne warsztaty, spotkania z twórcami, rozmowy i dyskusje w ramach STREF KONTAKTU. Osiem dni poświęcono ośmiu wybranym tematom przewodnim. No i wreszcie element ostatni – MUSIC, czyli koncerty, tańce i sety didżejskie. Od opery po pieśni ludowe. Od Bałkanów po Stany Zjednoczone. Podsumowując na sucho i w cyfrach, Ludzka Mozaika to ponad 200 różnych wydarzeń, które niczym prawdziwa artystyczna powódź zalały cały Goleniów. Festiwalowicze spotykali się w Teatrze Letnim i w Domu Kultury, ale też w Miejskiej Bibliotece Publicznej i Kościele św. Katarzyny. Wchodzili do szkół podstawowych i Zakładu Karnego. Świętowali na parkingu, na Dworcu PKP i w zbudowanym ze słomianych bel amfiteatrze. Dziesięć dni. Od rana do późnej nocy.

Ale co tam jakieś cyfry. Cyfry to nic. Żadna arytmetyka nie odda tego, co nieuchwytne, subtelne, co rodzi się między ludźmi. Słowa zresztą też nie zawsze sobie z tym radzą. Nie owijając w bawełnę i nie przejmując się zbytnio patetycznością podobnych stwierdzeń, muszę przyznać, że dawno nie uczestniczyłem w wydarzeniu, które w tak krótkim czasie zdołało stworzyć wokół siebie tak autentyczną wspólnotę. Wspólnotę wielojęzykową i wielokulturową. Jak w tytule – prawdziwą mozaikę. Kiedy więc Jennifer Crissey, jedna z organizatorek przedsięwzięcia z teatru Brama, dziękując artystom i gościom festiwalu, nie mogła ze wzruszenia powstrzymać łez, było to zrozumiałe, naturalne i nie wzbudzało żadnych pytań. Żegnała przyjaciół, którzy przyjechali do tego małego uroczego miasteczka pod Szczecinem, żeby spróbować zbudować jeszcze jeden most i znieść jeszcze jeden mur. Słynne pinkfloydowskie tear down the Wall stało się wspaniałym lejtmotywem, hasłem przewodnim i refrenem Ludzkiej Mozaiki. Refrenem, który wyśpiewany został już na wstępie, na otwarciu festiwalu, połączonym z widowiskiem Bestseller The Wall. I tu znowu liczby – około 200 uczestników. I znowu nie oddają one ani tego, co czuli widzowie, siedząc i stojąc pod rozłożystymi kasztanowcami przy pięknym budynku Szkoły Podstawowej nr 1, ani z pewnością tego, co czuli sami występujący. I nic to, że niekiedy wspólne masowe choreografie szwankowały i nie każdy z licznych pomysłów wypalił, jak należy. Kiedy obok mnie niekończącym się żywym łańcuchem maszerowali uczniowie wspomnianej szkoły, niosąc nad głowami wielkie białe kartony, z których na żywo budowali ogromny, oddzielający jedną część publiczności od drugiej, mur, i to pod brzmienie zwrotek: We don’t need no education / We don’t need no thought control, w tej chwili mogłem wybaczyć wszystko i wszystkim. Kręciłem się na małym szkolnym krzesełku, próbując ogarnąć całość. Serce me biło. Wchłaniałem świetną muzykę i jakże aktualną lirykę. I było mi dobrze. I oddychałem głęboko. I czułem, że jednak się da. Że warto próbować!

Lecz na spotkanie z poezją duszy zawsze śpieszy proza życia. Jeszcze zanim przyjechałem na festiwal, Leszek Ozimiek z „Gazety Goleniowskiej” pośpieszył obwieścić światu, że w programie znalazły się wydarzenia „wyraźnie sprofilowane ideologicznie”. Żeby nie było wątpliwości, o jaką ideologię chodzi, zatytułował swój artykuł Lewacka strona „Ludzkiej Mozaiki”. Pisze w nim o sprytnej manifestacji „niewłaściwych” poglądów. Sprytnej, uwaga, ponieważ zrealizowanej „pod hasłem dyskusji, wymiany poglądów”, a na domiar złego, pozostawiającej „wybór – kto nie chce, może nie uczestniczyć”. Na tym jednak, jak uważa autor, „perfidia” organizatorów nie wyczerpała się, bowiem pięć tego typu wydarzeń dla niepoznaki postanowiono „roztopić” wśród pozostałych stu dziewięćdziesięciu innych koncertów, warsztatów i spektakli. Kwestia LGBT, na przykład, pojawiła się w ramach bloku festiwalowego STREFY KONTAKTU i stała się, czego Ozimiek nie ukrywa, jednym z ośmiu następujących tematów: rodzina, komunikacja, środowisko naturalne, zdrowy tryb życia, IT i nowe technologie, migracja na świecie i patriotyzm. Dokładnie tak: patriotyzm i rodzina. Na tym chyba polega koncepcja mozaiki. Na różnorodności. Jak kogoś uwierały warsztaty z makijażu drag queen, mógł sobie wybrać coś innego. Nie patrząc w program, z pamięci, mogę naszkicować pakiet umownie „prawicowy”: tradycyjne dożynki, spektakl Ascetica (Omma Studio Theater z Grecji), koncert zespołu Tempvs Fvgit oraz etno-opera Życie świętej Katarzyny Aleksandryjskiej, poświęcona patronce miejsca tych wydarzeń, czyli pięknemu neogotyckiemu Kościołowi przy ulicy Grunwaldzkiej, otwarta dyskusja Z miłości do ojczyzny, polski wieczór muzyczny z udziałem zespołu Alepak i kapel góralskiej i kaszubskiej. Już nie wspominając o tym, że cała impreza stanowi część obchodów 750-lecia nadania miastu praw magdeburskich przez księcia Barnima I, czyli z definicji wspiera lokalny patriotyzm. Nawet gastronomicznie organizatorzy zadbali o ten szczególny wymiar imprezy. Każdego wieczoru przy Teatrze Letnim, w mieście, niestety, okupowanym przez kebaby, można było skosztować pięćdziesięciocentymetrowej (!) starej dobrej polskiej zapiekanki.

Osobne miejsce w programie zajęło spotkanie autorskie z Normanem Davisem. Zostało wprawdzie zorganizowane przez Miejską i Powiatową Bibliotekę Publiczną (co za siła przebicia!), lecz wpisywała się w te dziesięć festiwalowych dni spod znaku mozaiki ludzkiej jak ulał. Wybitny historyk angielski, który ma polskie obywatelstwo i „emocjonalnie jest trochę Polakiem”, w języku polskim opowiadał o światowej i polskiej historii. Podczas spotkania, na przykład, można było dowiedzieć się, dlaczego Piłsudski przypomina nosorożca, co profesor sądzi o najnowszym filmie Christophera Nolana Dunkierka, jak dobrze zna język walijski oraz dlaczego przeszedł na wczesną emeryturę. Z budynku Urzędu Miasta i Gminy wyszedłem zadowolony i z podpisaną książką Na krańce świata, której zakładką na czas lektury będzie jedna z trzech rozdawanych po wydarzeniu „złotych myśli” profesora, której to myśli, skoro już jesteśmy przy tym temacie, nie mogę nie przytoczyć w całości: „Patriotyzmem jest poczucie, że się należy do narodu, jest się za niego odpowiedzialnym, ale posiada się też prawo do krytykowania, proponowania zmian, prowokowania do dyskusji. Natomiast fałszywym patriotyzmem jest postawa nieuznająca obcych i bezkrytyczna w stosunku do ojczyzny”. Historia narodów, jak powiedziałby Hegel, najlepszym tego dowodem.

Festiwal składał się z niezliczonej ilości innych, niezwiązanych ściśle z teatrem, lecz bardzo cennych wrażeń, przemyśleń i doświadczeń. Niektóre z nich miały budować kontekst całego przedsięwzięcia, stając się scenografią jego przebiegu. Inne były wynikiem szczęśliwego przypadku czy personalnej uwagi uczestników. Wymienię kilka własnych tego rodzaju zdobyczy: podziwianie obrazów konkursowych w foyer Domu Kultury (tu moim faworytem została Mieszanka ogórkowa Weroniki Uliasz, lat siedem), pierogi z borówkami w Pierogarni u Aldony, zapach słomy w małym indiańskim miasteczku przy budynku Teatru Brama, codzienny spacer wzdłuż rzeki Iny Aleją Legend, ten moment, kiedy Nastia (Anastasiia Miedviedieva) na zakończenie wycieczki po mieście Poznaj Goleniów z Nastią, będącej jednocześnie interaktywnym monodramem w ruchu, rzuciła się do wody tejże Iny i po kilku minutach zniknęła z pola widzenia, krótka rozmowa z chłopcem z Nepalu, który tak pięknie zaprosił mnie na występ swojego zespołu.

Mozaika Ludzka to festiwal przywodzący na myśl praktyki Odin Teatret, które potrafią przeobrazić przestrzeń dookoła siebie, wciągnąć przechodniów z ulicy we wspólne świętowanie, przekroczyć granicę, zaangażować, zainspirować, wskazać niedostrzegane kolory i odcienie otaczającego nas świata. A wszystko to dlatego, że, jak pisał Barba, prawdziwy teatr nie jest z kamieni i cegieł, „teatr to kobiety i mężczyźni, którzy go robią”. I tym kobietom i mężczyznom wiele się udaje, gdy, jak w Goleniowie, mają chęć i odwagę zrobienia czegoś prawdziwego. Jak śpiewał tenże Pink Floyd:

Some hand in hand
And some gathered together in bands.
The bleeding hearts and the artists
Make their stand.

Pamiętacie tytuł tej piosenki? Jak nie, znajdziecie go u góry.

10-10-2018

galeria zdjęć Festiwal Ludzka Mozaika, Goleniów 24.08 – 2.09.2018 Festiwal Ludzka Mozaika, Goleniów 24.08 – 2.09.2018 Festiwal Ludzka Mozaika, Goleniów 24.08 – 2.09.2018 Festiwal Ludzka Mozaika, Goleniów 24.08 – 2.09.2018 ZOBACZ WIĘCEJ
 

Festiwal Ludzka Mozaika, Goleniów 24.08 – 2.09.2018

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany Ewa Łukaszewska
    Ewa Łukaszewska 2018-11-20   13:39:56
    Cytuj

    Zespół Pieśni i Tańca Ina też był mocno zaangażowany w całą mozaikę- zagrał spektakl o miłości z teatrem holenderskim, wziął udział w otwarciu festiwalu (w przedziale wiekowym 8-50+) a „Karczma Rzeszowska” z udziałem wszystkich zagranicznych gości zamykała festiwal. Miło by było o tym również wspomnieć.