AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Obnażeni

Szantaż, reż. Ewelina Marciniak, Teatr PWST we Wrocławiu
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
Fot. Natalia Kabanow  

Szantaż we wrocławskiej PWST to eksperyment równie odważny, co okrutny. Reżyserka Ewelina Marciniak i dramaturg Marcin Cecko zaproponowali studentom czwartego roku Wydziału Aktorskiego wyimprowizowanie spektaklu o samych sobie. Powstało przejmujące świadectwo chwilami trudne do zniesienia, ale też bezlitośnie prawdziwe.

Na pustej scenie posypanej piaskiem młodzi ludzie całują się i popychają, pieszczą i wyzywają, wygłaszają patetyczne monologi i zwierzają się z intymnych sekretów, masturbują się i muzykują. Osaczeni z trzech stron przez widzów, studenci walczą o życie niczym gladiatorzy na arenie rzymskiego amfiteatru. Niektórzy kończą poranieni.

Marciniak zaproponowała studentom aktorstwa obnażenie totalne. Dosłownie. Zaczynają w bieliźnie, kończą całkiem nago. Zrzucenie ubioru miało zapewne inspirować do obnażenia wnętrza. Wyzbycia się wstydu. Taki odważny zabieg prowadził jednak do radykalnych konsekwencji. Sztuka przemieniała się w terapię, a przedstawienie przypominało chwilami hellingerowskie ustawienia szczególnie w pierwszej części spektaklu, kiedy młodzi aktorzy zdani byli wyłącznie na siebie. Jedni ratowali się talentem. Inni popadali w histerię. Jeszcze inni chowali się w zapętlone gesty. Pomysłowe oświetlenie komponowało wprawdzie ich ciała w piękne obrazy, ale uczciwość artystów i szczerość ich własnych przeżyć nie zawsze przekładała się na ciekawy efekt artystyczny. Wiało nudą, choć studenci zapewne przeżywali na scenie chwile dla siebie osobliwe.

Szkoła teatralna to oczywiście najlepsze miejsce do podejmowania kontrowersyjnych eksperymentów i penetrowania zaułków własnych lęków czy niemocy. Dlatego zapewne twórcy zdecydowali się pokazać tak obszerne fragmenty z improwizowanych prób. Koszty takiej decyzji są jednak wysokie. Młodzi studenci aktorstwa obnażyli, poza nie zawsze głębokimi wnętrzami, także niedostatki warsztatowe i braki doświadczenia. Nie wszyscy oczywiście.

Monika Kulczyk wspaniale recytowała Pieśń nad Pieśniami, drapiąc mikrofonem nagie ciało. Piękna scena, bez związku z przedstawieniem, ale piękna. Być może nawet najpiękniejsza ze wszystkich. Magdalena Gorzelańczyk wyróżniała się z całej grupy odwagą. Przypominała liderkę zespołu punkowego. Obdarzona naturalnym i bardzo wyjątkowym talentem, jest już w pełni dojrzałą performerką. Emanowała silną obecnością sceniczną i zachwycała dyscypliną formalną. Na szczęście, bo jej nawiedzenia i procesy aktorskie niebezpiecznie balansowały na granicy histerii. Obie artystki wyróżniały się nie tylko wspaniałymi, plastycznymi ciałami, ale też niepospolitą inteligencją. Zapowiadają się na wielkie aktorki.

Talentem i odwagą wyróżniła się również Paulina Wosik. Świetnie śpiewa. Wosik zaryzykowała chyba najbardziej ze wszystkich. Opętana perwersyjną żądzą, zmusiła kolegę do rozebrania się i masturbacji. Kacper Gaduła-Zawratyński pięknie wyginał nagie ciało, przemieniając brutalny samogwałt w malowniczą choreografię. Seksualne gry w piaskownicy zdominowały pierwszą część spektaklu. Gwiazdą tych gier był Mateusz Wiśniewski, bardzo wysoki chłopak w roli drag queen. Wiśniewski, zredukowany do groteskowej karykatury, zdołał jednak nadać swej widowiskowej postaci wymiar poważny. Pozostali panowie ożywili się dopiero w drugiej części spektaklu, kiedy do piaskownicy wkroczyli wybitni aktorzy zawodowi: Adam Cywka i Katarzyna Strączek.

Cywka zagrał ojca w dysfunkcjonalnej rodzinie studentów Wydziału Aktorskiego. Strączek – matkę. Chore i wrogie relacje dominowały w przedstawieniu. Studenci odnosili się do siebie dobrze tylko na początku, w scenie całowania, szybko jednak ewoluującej w ogólną bijatykę, i na końcu, kiedy nadzy wymieniali się półprywatnie objęciami. Cywka okazał się dewiantem. Próbował nakręcić amatorski film pornograficzny z udziałem żony i córki. Matka, poniżana i ośmieszana, eksplodowała uczuciami, których nikt nie potrzebował. Cywka skutecznie uaktywnił aktorski talent w Tomaszu Tarancie. Młody artysta stworzył przejmującą postać Rainera, niekochanego syna-mordercy. Za sprawą Cywki przedstawienie nabrało nagle treści. Akcja stała się wartka. Studenci zostali ostatecznie wytrąceni z trwania w samozachwytach. Jakby to sama Elfriede Jelinek albo Sarah Kane pisała dalej dialogi… Sfrustrowany Rainer zarzynał całą rodzinę. Ostatnia, najmocniejsza scena działa się w kostnicy.

Studenci bardzo skorzystali na konfrontacji z dobrymi aktorami. Katarzyna Strączek dała istny popis brawurowego aktorstwa z najwyższej półki. Była zabawna i przejmująca, tarzała się w piaskownicy i odpierała agresywne ataki dysfunkcjonalnych dzieci. We wszystkich, nawet najbardziej szalonych i odważnych scenach, Strączek w pełni kontrolowała artystyczny przekaz. Demonstrowała młodym studentom skuteczność sztuki aktorskiej łączącej wielki talent ze znakomitym opanowaniem rzemiosła. Szczere i autentyczne emocje nie gwarantują powstania przekonującego dzieła sztuki. Na scenie uczciwy, ale pozbawiony techniki performer zbyt często potrafi z siebie wydzielić jedynie bełkot. Niewielu artystów teatru obdarzonych bywa takim naturalnym talentem, jak Magdalena Gorzelańczyk.

Gratuluję władzom Wydziału Aktorskiego odwagi. Powierzenie studentów Ewelinie Marciniak było na pewno ryzykowne. Już jeden teatr we Wrocławiu przestał istnieć po jej spektaklu. Mam nadzieję, że PWST przetrwa. Praca nad Szantażem z pewnością wszystkich wzbogaciła, zarówno realizatorów, jak i wykonawców. Młodzi aktorzy z naiwną ufnością poddali się całkowicie władzy reżyserki. Marciniak nie zawiodła ich zaufania. Umożliwiła wielu studentom dokopanie się do własnych źródeł kreatywności i pomogła im zrozumieć, że dobra sztuka wymaga od artysty samo-obnażenia. Ryzyko wpisane jest w zawód aktora. Reżyserka nie ocenzurowała studenckich etiud. Zadbała tylko o piękne oświetlenie. Powstało świadectwo brutalne, ale prawdziwe.

25-01-2017

galeria zdjęć Szantaż, reż. Ewelina Marciniak, Teatr PWST we Wrocławiu <i>Szantaż</i>, reż. Ewelina Marciniak, Teatr PWST we Wrocławiu <i>Szantaż</i>, reż. Ewelina Marciniak, Teatr PWST we Wrocławiu <i>Szantaż</i>, reż. Ewelina Marciniak, Teatr PWST we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie Filia we Wrocławiu – spektakl dyplomowy
Marcin Cecko
Szantaż
reżyseria: Ewelina Marciniak
reżyseria światła: Katarzyna Borkowska
muzyka: Michał Ziółkowski
charakteryzacja: Kinga Sochacka - Zając, Dominika Zatońska
obsada: Magdalena Gorzelańczyk, Monika Kulczyk, Pamela Płachtij, Paulina Wosik, Michał Bajor, Mariusz Bąkowski, Kacper Gaduła-Zawratyński, Krzysztof Satała, Tomasz Taranta, Mateusz Wiśniewski oraz Katarzyna Strączek i Adam Cywka
premiera: 21.01.2017

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (7)
  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2017-02-03   13:45:03
    Cytuj

    "bobby", a Ty z czego słyniesz? Bo przecież nie z umiejętności argumentowania, wiec?

  • Użytkownik niezalogowany BrakSów :)
    BrakSów :) 2017-02-02   00:10:07
    Cytuj

    Pan Mirosław Kocur - "recenzentka"... Czytanie ze zrozumieniem trudna sztuka. Komentarz wydaje się zbędny. gosia napisał(a):

    Po przeczytaniu tej recenzji, mam wrażenie, ze to kolejne przedstawienie, które ma być tylko być spektaklem dla samych aktorów, aby się się samouwielbiali w niezrozumiałej dla widza (a także dla nich samych) pseudointelektualnej sztuce. Niestety zamiast zaskakiwać, powielają dosyć kiepski trend w teatrze, a szkoda... Poza tym zabawnie recenzentka napisała: "Piękna scena, bez związku z przedstawieniem, ale piękna" - to chyba oddaje to, czym jest przedstawienie.

  • Użytkownik niezalogowany gosia
    gosia 2017-02-01   23:52:16
    Cytuj

    Po przeczytaniu tej recenzji, mam wrażenie, ze to kolejne przedstawienie, które ma być tylko być spektaklem dla samych aktorów, aby się się samouwielbiali w niezrozumiałej dla widza (a także dla nich samych) pseudointelektualnej sztuce. Niestety zamiast zaskakiwać, powielają dosyć kiepski trend w teatrze, a szkoda... Poza tym zabawnie recenzentka napisała: "Piękna scena, bez związku z przedstawieniem, ale piękna" - to chyba oddaje to, czym jest przedstawienie.

  • Użytkownik niezalogowany Bobby
    Bobby 2017-02-01   23:20:22
    Cytuj

    Pan Zembrzuski słynie głównie z tego, że troluje i obraża. Nie ma sensu prosić go aby tego nie robił. To jego respirator.

  • Użytkownik niezalogowany Jacek K Zembrzuski
    Jacek K Zembrzuski 2017-01-28   10:11:10
    Cytuj

    Nie, nie "mogłaby"... Obrażaniem jest obrażanie inteligencji za publiczne pieniądze. Blondynką (niefarbowaną) jest ta ćwierć inteligentka, która zlikwidowała Taetr Polski wprawiając garstkę jego fanatyków w orgazm mordoklejstwa... Widz niech nie myli wiedzy o faktach z agresją ideologiczną, bo to właśnie jest agresja i stosowanie przemocy symbolicznej w przestrzeni publicznej. PS i matura jak zwykle

  • Użytkownik niezalogowany WIDZ
    WIDZ 2017-01-27   19:03:37
    Cytuj

    Przepraszam, ale czy osoba komentująca jako jkz mogłaby nie obrażać ludzi? Po co taka agresja i do tego jeszcze całkiem niezrozumiała. Jaka blondynka? Dlaczego wyrazy współczucia? kuriozum

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2017-01-26   10:57:43
    Cytuj

    Profesor jest piekielnie inteligentny, więc domyślam się, że k p i (!), bo przecież o drogę nie pyta świetnie wiedząc, że już dawno Jerzy Grotowski "dokopał się do źródeł kreatywności" udowadniając, że samo-obnażenie nie polega na zdejmowaniu majtek... Ciekawe, co ma z tego blondynka? Nie, nieciekawe, bo opisane w podręcznikach... Za to władze wydziału tu reprezentowane przez sprawozdawcę? To się nazywa odwaga? A to odwaga nie staniała? Bo mnie się widzi, że marketing i reklama produktu. Wyrazy współczucia abiturientom