AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Z Amatorkami w objeździe

Specjalista ds. edukacji Teatru Wybrzeże. Koordynator objazdu przedstawienia Amatorki w ramach programu Teatr Polska 2013.
A A A
Fot. Dominik Werner  

Na przełomie września i października spektakl Amatorki w reżyserii Eweliny Marciniak ruszył w Polskę, a ja razem z nim. W ramach Programu Teatr Polska ekipa Teatru Wybrzeże zawitała do Kwidzyna, Nowej Soli, Krotoszyna, Konina i Nowego Dworu Gdańskiego.

Tylko czy aż pięć miejsc? W tegorocznej edycji większość teatrów obrała dłuższą trasę (rekordziści aż trzydzieści jeden!) przeważnie w odległości pozwalającej wrócić na noc do domu. Trzeba jednak zaznaczyć, że znaczna część ekip występowała w składzie zdolnym pomieścić się w jednym aucie z przyczepką na scenografię. Nie to co my. Dwa pojazdy dla załogi technicznej i zespołu artystycznego oraz urocza czerwona ciężarówka z dekorem. Łącznie dwadzieścia cztery osoby w objeździe.

Zorganizowanie takiego wyjazdu nie jest takim prostym przedsięwzięciem, zwłaszcza, gdy plan zakłada wyprawę do odległego województwa. Aby móc pojechać do jednego ośrodka, trzeba było znaleźć partnerów z sąsiednich ośrodków. Tym sposobem buduje się sieć, która pozwala rozłożyć równo niemałe koszty transportu. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Dyrektor z Krotoszyńskiego Ośrodka Kultury namawia znajomych partnerów z Centrum Kultury i Sztuki w Koninie, a ja dzwonię do Nowosolskiego Domu Kultury: wybieramy się do Wielkopolski i już bliżej was nie będziemy. Co wy na to? No i mamy triumwirat lubusko-wielkopolski.

Program Teatr Polska zakłada, że jedziemy w miejsca, w których nie ma teatrów instytucjonalnych, a dostęp do kultury jest ograniczony. Gramy zatem w domach kultury o przeróżnym standardzie lub w sali kinowej (niektóre teatry grały nawet w stodole). Z technicznego punktu widzenia oznacza to, że brakuje potrzebnej infrastruktury, a często nie ma jej wcale. Widząc rider techniczny nasi lokalni partnerzy bledną i słabną. Wymagane rozmiary minimalne sceny oraz koszt transportu stanowią kryterium naturalnej selekcji zainteresowanych ośrodków, zwłaszcza w regionie. Zmieścimy się w Żuławskim Ośrodku Kultury oraz Kwidzyńskim Centrum Kultury. Walczymy, mierzymy, liczymy. Odpada Pelplin, Starogard Gdański czy Słupsk, niestety z przyczyn regulaminowych. Ostało się pięć, z czego w dwóch trzeba będzie podestami wydłużyć scenę, aby mieć gdzie grać.

Nic to. Pakujemy zatem pół teatru: miksery, komputery, reflektory, kable, głośniki i coś, na czym je będzie można rozwiesić. Ładujemy to do ciężarówki ze scenografią. W jej przypadku sprawa ma się nieco inaczej – do większości ośrodków w obecnej wersji się nie zmieści, więc przygotowujemy się zawczasu na postawienie wersji ekonomicznej, a każdorazowo dodatkowo jesteśmy elastyczni (montażyści są w stanie zdziałać cuda, ale ścian nie przesuną). Zabieramy ze sobą również połowę zatrudnionej w teatrze ekipy technicznej, dla której wyjazd będzie stanowił największe wyzwanie. Wysyłamy przedstawicieli w delegację w miejsca, które planujemy odwiedzić. Wracają równie bladzi i milczący, ale z planem. Czas montażu obliczono na co najmniej osiem godzin i trzeba tłumaczyć partnerom z ośrodków, dlaczego nie da się inaczej. Terminy pokazów dopasowano do repertuaru teatru, a raczej przerwy repertuarowej. Trudno bowiem grać w siedzibie, jeśli połowa ludzi i sprzętu jest w terenie. Jesteśmy spakowani. Jedziemy z teatrem!

Wszystkie sale ustawione były wedle klasycznego układu: scena na podwyższeniu, widownia w bezpiecznej odległości od proscenium, od 200 do około 370 miejsc przeważnie w układzie amfiteatralnym, ale nie wszędzie. Przestrzeń Żuławskiego Ośrodka Kultury przypominała model teatru koralowego czy też wysoką na kilka pięter salę balową z balkonami po bokach. Krzesełka ustawiono na płaskiej podłodze, a widzowie mogli widzieć przestrzeń gry z uwagi na spore podwyższenie. Tylko w scenach, gdzie aktorzy leżą na podłodze widoczność była ograniczona. Większym problemem była akustyka. Głos z jednej strony ginął w przestrzeni, a z drugiej słychać było echo rozchodzące się po ogromnej sali. Dla aktorów to była najtrudniejsza przestrzeń do ogrania. 

Amatorki to spektakl kameralny, w którym dochodzi do interakcji między aktorami a publicznością, zatem widownia powinna być blisko występujących. Również z tego powodu teatr zastrzegł, żeby mimo wielkich sal sadzać widzów z przodu i nie przekraczać liczby 200-250 biletów, co i tak stanowi nawet 150 procent więcej niż mieści Malarnia w Teatrze Wybrzeże, gdzie grany jest spektakl. Okazało się, że poza trudnościami w Nowym Dworze Gdańskim przestrzenie nie stanowiły bariery w odbiorze. Wprawdzie scenografia raz pomieściła się mniej, raz bardziej, zdarzyło się, że była niedoświetlona, ale nie miało to większego znaczenia – nie zawiedli wykonawcy ani publiczność.

Widownia Teatr Polska. Pierwsze pytanie – czy przyjdą. Pod względem frekwencyjnym publiczność dopisała. W Koninie sala na blisko 400 miejsc była (aż podejrzanie) wypełniona w co najmniej w trzech czwartych. Drugie pytanie – czy zostaną do końca. Co z tego wyniosą dla siebie? Czy możemy spotkać się z innymi reakcjami niż w Gdańsku lub na festiwalach? Tekst Elfriede Jelinek nie jest łatwy ani przyjemny. Językowo czy konstrukcyjnie bazuje na powtórzeniach i zapętleniach, bywa opresyjny formalnie i treściowo. Amatorki to opowieść o okrucieństwie, kalkulacjach w relacjach, które powinna charakteryzować intymność, bliskość, zaufanie, a nie przemoc i bilans potencjalnych zysków i strat. W wypadku jednej pary bohaterów prowadzi to do zamierzonego celu, w wypadku drugiej już niekoniecznie. Jelinek obnaża mieszczańskie schematy i wzorce postępowania i jest w swojej krytyce celna, ale i bezwzględna. Swoją formą spektakl próbuje odciążyć siłę rażenia tekstu, co nie znaczy, że łagodzi przekaz. Elementy komediowe pozwalają odetchnąć i nabrać dystansu do bohaterów.

Wobec tego bałam się zaistnienia dwóch postaw odbiorczych. Pierwsza jest zamknięciem, odrzuceniem spektaklu z powodu przemocy czy nagości, które nie kierują ku refleksji nad intencjami twórców, ale ku drzwiom. Druga obawa wiąże się z zatrzymaniem odbioru wyłącznie na poziomie warstwy komediowej, rozrywkowej.

Siedząc na widowni, za każdym razem się martwiłam – że się w ogóle nie śmieją albo że się śmieją za bardzo i nie zawsze tam, gdzie twórcy zakładali. Nasłuchiwałam każdego wieczoru tych reakcji, które stanowiły rodzaj papierka lakmusowego. Publiczność była bardzo różna. W Kwidzynie młodsi widzowie reagowali śmielej niż starsi, wyczuwało się, że niektórzy mieli inne oczekiwania wobec spektaklu. W Nowej Soli dominowali ludzie w średnim wieku. Początkowo byli zaskoczeni, bali się reagować, więc aktorzy próbowali ich ośmielić. Udało się, ale wyszli zszokowani. Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyli, dało się usłyszeć w kuluarach. Obecni byli również przedstawiciele władz, którzy uznali pokaz za kontrowersyjny.

Czy zostaną do końca. Co z tego wyniosą dla siebie? Czy możemy spotkać się z innymi reakcjami niż w Gdańsku lub na festiwalach?Całkowitym zaskoczeniem była dla wszystkich publiczność z Krotoszyna. Mimo najtrudniejszych warunków technicznych udało się nawiązać najsilniejszy kontakt z widzami. Duża w tym zasługa dyrektora ośrodka, który skrupulatnie zorganizował publiczność. „Powiedziałem im, zwłaszcza emerytom, że to będzie dla nich szok, jakiego nigdy nigdzie nie doznali”. Żart lub nie, ale publiczność wiedziała, czego się może spodziewać. Zebrani reagowali bardzo entuzjastycznie, ale nie przesadnie. Nie wyczuwało się żadnej bariery ze strony widowni. Dowodem otwartości i dobrego przyjęcia były owacje na stojąco – wstała cała sala, co zaskoczyło również aktorów. Artyści stwierdzili, że dotąd nie spotkali się z tak pozytywnym odbiorem tego spektaklu ani w Gdańsku, ani na festiwalach.

Owacje na stojąco powtórzyły się również w Koninie, choć nie jednogłośnie. Publiczność reagowała w trakcie spektaklu salwami śmiechu i brawami, co wprowadzało dość rozrywkową atmosferę. Czyżby spełnienie jednej z dwóch obaw? Podchodzę po spektaklu i pytam o opinię młodą dziewczynę, która wstała do oklasków. „Nie wiem, co myśleć. To straszne”. Miała łzy w oczach, a ja razem z nią, bo dawno nie widziałam tak wielkiego poruszenia wywołanego jakimkolwiek spektaklem. A więc się udało!

Drugiej obawy doświadczyłam w Nowym Dworze Gdańskim. W kuluarach same osoby w wieku mocno emerytalnym. Ponad stuosobowa grupa seniorów. Zbladłam. Oczom mojej wyobraźni ukazał się wielki exodus. Oceniłam ich stereotypowo, przepraszam. W akcie paniki wygłosiłam krótką prolegomenę – że Jelinek, że krytyka społeczeństwa, że przemoc i żeby postarać się zastanowić, dlaczego to pokazano tak, a nie inaczej (w domyśle – proszę wysiedzieć do końca).

Siedzę i nadsłuchuję. Cisza, wielka ciężka cisza, ale siedzą. Aktorzy dwoją się i troją, aby ich do siebie przekonać i przebić się przez barierę narzuconą dodatkowo przez przestrzeń. Jedna Pani wychodzi, ale walczymy dalej. Przy cieście Brigitte puszczają lody. Nie śmieją się, ale uśmiechają, reagują. Przy pięknym stosunku płciowym Brigitte i Heinza biją brawo, ha. Przy scenie intymnej Mamuśki i Tatuśka gromkie brawa, które się jeszcze powtórzą. Tym razem również sukces.

Oprócz samych Amatorek Teatr Wybrzeże zorganizował w ramach Programu Teatr Polska warsztaty powiązane ze spektaklem. Celem warsztatu jest przybliżenie tematów poruszanych przez twórców, przygotowanie do odbioru, ale poprzez język teatru, czyli pracę z tekstem, rekwizytem i użycie formy dramy. W większości przypadków w warsztatach uczestniczyła młodzież. Niestety tylko część uczestników mogła się udać na spektakl – Amatorki jako jedyny spektakl w tegorocznej edycji programu miał zastrzeżenie z przeznaczeniem dla widzów dorosłych. Wyjątek stanowiły warsztaty w Krotoszynie, gdzie byli młodzi, dorośli oraz emeryci. Miałam pewne obawy związane z reakcją dorosłych ludzi na proponowane gry i zabawy. W wszystkich pięciu przypadkach uczestnicy okazali się otwarci i zaangażowani. Z reakcji i pozytywnych opinii wnoszę, że udało się zrealizować obrane cele.

Objazd Amatorek w Programie Teatr Polska był wyzwaniem organizacyjnym, któremu udało się sprostać, a co najważniejsze – udało się dotrzeć do widzów, którzy nie mieliby szansy zobaczyć tego spektaklu poza możliwością oferowaną w ramach programu. Okazuje się, że publiczność, która ma ograniczony dostęp do kultury, wcale niekoniecznie oznacza publiczność niewyrobioną czy nieprzygotowaną do odbioru współczesnego teatru. Reakcje widzów na Amatorki świadczą o świeżości recepcji, otwartości, a także autentycznym poruszeniu, którego czasem próżno szukać wśród publiczności metropolii.

11-11-2013

galeria zdjęć Amatorki, reż. E. Marciniak, fot. Dominik Werner Amatorki, reż. E. Marciniak, fot. Dominik Werner Amatorki, reż. E. Marciniak, fot. Dominik Werner Amatorki, reż. E. Marciniak, fot. Dominik Werner ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Wybrzeże w Gdańsku
Elfriede Jelinek
Amatorki
przekład: Anna Majkiewicz, Joanna Ziemska
adaptacja i dramaturgia: Michał Buszewicz
reżyseria: Ewelina Marciniak
scenografia: Marta Stoces MizBeware
muzyka: Ala Masskotka, Piotr Kubiak
obsada: Dorota Androsz, Piotr Biedroń, Małgorzata Brajner, Katarzyna Dałek, Piotr Domalewski, Krzysztof Matuszewski, Ala Masskotka
premiera: 24.11.2012

Amatorki w Programie Teatr Polska 2013
23 września, godzina 19.00, Kwidzyńskie Centrum Kultury, Kwidzyn, woj. pomorskie
27 września, godzina 18.00, Nowosolskie Centrum Kultury, Nowa Sól, woj. lubuskie
28 września, godzina 20.00, Krotoszyński Ośrodek Kultury, Krotoszyn, woj. wielkopolskie
30 września, godzina 18.00, Centrum Kultury i Sztuki w Koninie – Dom Kultury „OSKARD", Konin, woj. wielkopolskie
7 października, godzina 18.00, Żuławski Ośrodek Kultury, Nowy Dwór Gdański, woj. pomorskie

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: