AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Koszmary Redaktora Drewniaka

Jan Nowara

Kilka dni temu pan redaktor Łukasz Drewniak, na portalu Teatralny.pl, zatroskał się o koszty moralne, które poniosłem za sprawą transmisji telewizyjnej spektaklu Popiełuszko w mojej reżyserii – w poniedziałkowym Teatrze Telewizji, na antenie TVP 1. Pan Redaktor zadał mi pytanie: „Panie Janie, czy warto było?”. Wprawdzie wcześniej w swojej publikacji sam sobie na nie odpowiedział, pisząc, że wie , „że trzeba doceniać mecenasów, całować po rękach hojnych prezesów i sponsorów” – ale niech tam. Wszak najistotniejszy jest fakt, że oto luminarz polskiej krytyki teatralnej wyraził troskę o moją, twórcy teatralnego, godność i niezależność. Niech mi więc będzie wolno odwdzięczyć mu się tym samym. Wprawdzie redaktora Drewniaka mam szczęście oglądać w rzeszowskim Teatrze niezwykle rzadko, bo jak napisał w swojej deliberacji, „z moimi poglądami wybitnie mu nie po drodze” (cokolwiek zaskakujący imperatyw w działalności krytyka teatralnego), to jednak tych kilka naszych spotkań w „Siemaszkowej” napełniło mnie w przedmiocie jego kondycji prawdziwym niepokojem. Zobaczyłem oto człowieka prawdziwie zgnębionego zbliżającą się apokalipsą polskiej kultury, który to stan potęgował się w nim dodatkowo za sprawą miejsca spotkania, prawdziwego siedliska zła, czyli Podkarpacia! Głęboki lęk budził się w oczach Redaktora na sam dźwięk nazwy partii rządzącej, nie mówiąc już o złowieszczym nazwisku jej lidera.

Czy zatem powinienem się dziwić, że podczas telewizyjnego Popiełuszki „Zły” przybrał w oczach Redaktora Drewniaka postać przywódcy związkowego Piotra Dudy. I nic to, że ów pojawił się już po końcowych napisach transmisji, czyli po spektaklu i że to w końcu współczesny szef „Solidarności” składał hołd legendarnemu kapelanowi „Solidarności”, kładąc kwiaty pod jego pomnikiem. Szatańskie pułapki są bardzo przemyślne i cała masa maluczkich, szczególnie na Ścianie Wschodniej, wpada w ich wnyki jak w kompot. Ale Redaktor Drewniak roztropnie ich uniknął, czujnie śledząc, kto w Białymstoku wstał i bił po Popiełuszce brawa (i to jak!), bo przecież kamera obnażyła, że nie byli to stoczniowcy i hutnicy w drelichach i kraciastych koszulach, jakby chciał tego Redaktor, tylko notable z piekielnych konfraterni, czyli z Rządu i Sejmu R.P. I nie zdrowym robotniczym potem tam zalatywało, tylko prawicową żelatyną i siarką. Prawdziwy dyskomfort dla redaktorskiego nosa! Pozostając przy tym narządzie, Redaktor Drewniak złowróżbnie wietrzy, że podczas nadchodzącego V Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie ma dojść do kolejnej diabelskiej prowokacji. Otóż na scenę może wkroczyć pisowski Marszałek Podkarpacia. Wprawdzie przez cztery edycje Festiwalu tego nie zrobił, tylko chytrze łożył setki tysięcy na spektakle Klaty, Garbaczewskiego, Frąckowiaka, Libera, Smolar, Szczawińskiej, Marciniak, Rychcika, Strzępki i Demirskiego, tudzież innych wyznawców Gildiostanu, ale nie na takie plewy Redaktora brać!

Szatan jest prawdziwym mistrzem mistyfikacji i łatwo można dać się oszukać jego zręcznym fortelom. Lęk Redaktora Drewniaka jest więc w tej sytuacji jak najbardziej usprawiedliwiony, a przedstawiane przez niego w rozlicznych publikacjach wizje zagłady polskiego teatru – głęboko dojmujące i godne serdecznego współczucia. Czy więc na Drewniakową trwogę jest jakieś antidotum, czy z mrocznego tunelu, w którym ugrzęzła jego dusza, jest jakieś wyjście? Z najgłębszym przekonaniem odpowiadam: tak! Drogi Redaktorze Łukaszu, proszę zawierzyć błogosławionemu Popiełuszce, to jeden z najskuteczniejszych świętych Kościoła. Niejednemu z błądzących przywrócił nadzieję i właściwą miarę rzeczy.

Bo przecież nasz świat kultury rzeczywiście stoi nad przepaścią, w tym absolutnie z Panem się zgadzam. Tyle tylko, że to nie ta lub inna partia, nie ten lub inny polityk – ciągną nas w przepaść! Kataklizm nadciąga z zupełnie innej strony. Za genialnym prorokiem zagłady, Witkacym, któremu miałem niezwykłą sposobność poświęcić niedawno dysertację doktorską w warszawskiej Akademii Teatralnej – powiem: W miarę tego, jak życie staje się w rozwoju społecznym coraz wygodniejsze, pewniejsze w swych zarysach, bardziej automatyczne i mechaniczne w swych funkcjach, coraz mniej jest miejsca w duszy ludzkiej na metafizyczny niepokój. W nowoczesnym, świetnie zorganizowanym społeczeństwie, nie różniącym się od ula albo mrowiska, zabraknie miejsca na jakiekolwiek przejawy indywidualności, a to oczywiście oznacza także kres sztuki. 

Tak brzmi proroctwo Witkacego. Oto prawdziwa przepaść, do której się zbliżamy i w przerażeniu którą jestem gotów drżeć z Redaktorem Drewniakiem wespół zespół. I w takiej perspektywie – misterium życia i śmierci księdza Jerzego – czarno-białe, z dobrem i złem, bez światłocienia – jest aktem sensownym i pożądanym. O czym świadczy gorąca aprobata, której spektakl doświadcza od roku wszędzie.

31-10-2018

Tekst Łukasza Drewniaka dostępny tutaj.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: