AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Nie takie były intencje. A jakie były?
Odpowiedź na list Mirosława Kocura

Fot. Bartek Warzecha  

Panie Mirosławie,

Długo wahałam się, czy i jak odpowiedzieć na Pański list. Uznałam jednak, że pozostawienie go bez odpowiedzi byłoby przyzwoleniem na tego typu „życzliwą korespondencję”. Po przeczytaniu Pańskiej recenzji poczułam się tak absurdalne, że zadałam sobie pytanie - co takiego się stało, że musiał Pan spuścić lanie prawie czterdziestoletniej kobiecie. I to publicznie.

Panie krytyku, profesorze i reżyserze (mogłabym więc napisać - "Panie kolego"). Nie podoba mi się ta forma. Ostentacyjna nagana pod pozorem przyjaznego listu budzi we mnie najgorsze skojarzenia.

W adekwatnej sytuacji mogłabym napisać - dziękuję za Pański pouczający wywód i troskę o mój rozwój artystyczny. Ale nie zrobię tego, bo oboje wiemy, że list Pański daleki jest od życzliwości i troski, których używa Pan tylko po to, żeby mnie obrażać. W swojej "recenzji" nie analizuje Pan Skrzywienia kręgosłupa, tylko kompensuje sobie rozczarowanie i gniew, jaki ten spektakl w Panu wzbudził. Nieprzyzwoicie używa Pan pozycji mentora przekonanego o tym, że wie jak należy interpretować Ingrid Lausund  i z wysokości katedry wymachuje Pan swoim  – żeby zacytować Ingrid Lausund – „japońskim fiutkiem”.

Jestem rozczarowana. Człowiek o Pańskiej wiedzy i doświadczeniu mógłby być  partnerem do rozmowy, tymczasem forma, jakiej Pan w stosunku do mnie używa – zamyka kompletnie drogę jakiegokolwiek dialogu. Moim zdaniem zajmuje się Pan  jedynie własnym rozgoryczeniem i chęcią ukarania za nie.

„Nie takie były intencje. A jakie były?” - pyta Kretzky, bohater Lausund.

W Skrzywieniu kręgosłupa jest też finałowy monolog innej postaci, Schmitt, który przychodzi mi teraz na myśl i wydaje się być dobrym zakończeniem tego listu. „Błoto nie może być brudne, co jest martwe nie może umrzeć. Jestem rozbita i nie mam chęci być naprawiana! A wtedy spadaj, wynoś się, strzel sobie w łeb, powinnaś ponieść konsekwencje. Ani myślę. Jeśli czegoś nie muszę, to jest to konsekwentne. Jeśli konsekwencje ma się w dupie. Jeśli jesteś grzeczna, dostaniesz deser. Jeśli jesteś taka, jaka według nas powinnaś być, osiągniesz sukces. Nie jestem konsekwentna. Jestem po prostu rozbita (wychodzi)”.

12-04-2017

http://teatralny.pl/recenzje/list-do-mlodej-rezyserki,1909.html

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany reżyserka
    reżyserka 2017-04-15   15:16:41
    Cytuj

    „W swojej "recenzji" nie analizuje Pan X, tylko kompensuje sobie rozczarowanie i gniew, jaki ten spektakl w Panu wzbudził. Nieprzyzwoicie używa Pan pozycji mentora przekonanego o tym, że wie jak należy interpretować Y i z wysokości katedry wymachuje Pan swoim – żeby zacytować Y – „japońskim fiutkiem”.” Przecież ten cytat z Pani tekstu można zastosować do wszystkich recenzentów (en block). Oni sobie kompensują. Proszę przeczytać np. dowolną recenzję towarzysza Mościckiego. Ten to dopiero musi mieć małego.