Nie wydarzyło się nic ważnego
Zdanie to Jerzy Senator powtarza kilka razy. Przedstawienie Miejski ptasiarz we Wrocławskim Teatrze Współczesnym wymyśliła i wyreżyserowała dr Weronika Szczawińska, laureatka Paszportu „Polityki”.
A było tak.
Najpierw trzeba było się wdrapać na czwarte piętro. W pustej sali o nazwie Scena na Strychu czekał Jerzy Senator. Ucieszyłem się, bo to mój ulubiony aktor. Senator nic nie mówił, tylko po swojemu spoglądał i „senatorzył”, czyli poruszał się lekko i jakby niepewnie, trochę wibrując. Potem doszła szóstka aktorów. Wszyscy w takich samych kostiumach. Każdy z lornetką. Zaczęli udawać, że wypatrują ptaków. Czyli każdy był tytułowym ptasiarzem miejskim. Długo, może nawet bardzo długo nic nie mówili. Tylko udawali, że wypatrują. Senator tymczasem schował się za konstrukcją ustawioną na środku sceny. To znaczy schował się przede mną. Publiczność została bowiem posadzona na krzesłach pod wszystkimi czterema ścianami w covidowej odległości od siebie. Prawie wszyscy byli w maseczkach. Prawie, bo niektórzy Polacy są nieśmiertelni i nie muszą się kryć przed wirusem. Usiadłem pechowo. Senator wszystkie swoje monologi wypowiadał, siedząc na krześle tam, gdzie się przede mną schował. Mogłem co najwyżej podziwiać wibracje jego prawej pięty. Bo w końcu zaczęli mówić. Osobno, jak to w teatrze zaangażowanym i krytycznym. Każdy po kolei i powoli spowiadał się z bycia ptasiarzem. Niektórzy wzbogacali monologi krótkimi działaniami. Udawali ptaki, ale jakoś niezdarnie, jakby „w nawiasie”, „krytycznie”. Potem jeden ptasiarz, najbardziej ambitny, zaczął się przebierać w ptasie kostiumy. Najpierw miał duże skrzydła i rozbijał się o ściany. Potem był skrzydlatym supermenem i mówił po angielsku, a jako żółty bocian klekotał. Do ukłonów wyszedł w pięknym kostiumie czarnego kruka. Wcześniej przebrał się jeszcze za myśliwego i kolbą karabinu roztrzaskał kilka porcelanowych figurek na podłodze. Przez krótką chwilę wszyscy produkowali odgłosy miasta. Potem jedna ptasiarka przebrała się za ptaka płci żeńskiej i zaczęła wygrzebywać śmieci ze śmietnika. Inna, obwieszona perłami, krążyła tymczasem złowieszczo dookoła i groźnie tupała, trzecia trochę krzyczała i trochę drgała. Senator długo siedział w milczeniu, wreszcie, nie ruszając się z krzesełka, powiedział swoje monologi, zresztą świetnie. Na koniec wsadził pilotkę i grubą puchową kurtkę w barwach ochronnych. Był chyba śmieszny, bo widzowie po drugiej stronie sali trochę się śmiali. Ja się nie śmiałem, bo przede mną Senator ciągle się chował i nawet nie wiedziałem, że tak fajnie jest przebrany. Potem aktorzy wyszli, ale szybko wrócili na oklaski. Dyrektor teatru przedstawił wszystkich twórców i z boleścią oznajmił, że nie może zaprosić widzów na popremierowe party, bo panuje zaraza. No to się rozeszliśmy.
Wracałem do domu pustym tramwajem ze smutkiem, że Jerzy Senator miał rację. Faktycznie nie wydarzyło się nic ważnego.
30-09-2020
Wrocławski Teatr Współczesny
David Lindo
Miejski ptasiarz
scenariusz: Weronika Szczawińska, Piotr Wawer jr.
reżyseria: Weronika Szczawińska
dramaturgia i opracowanie muzyczne: Piotr Wawer jr
scenografia i kostiumy: Marta Szypulska
ruch sceniczny i współpraca koncepcyjna: Agata Maszkiewicz
reżyseria światła: Jan Sławkowski
obsada: Mariusz Bąkowski, Anna Błaut, Krzysztof Boczkowski, Anna Kieca, Miłosz Pietruski, Jerzy Senator, Paulina Wosik
premiera: 25.09.2020
galeria zdjęć Miejski ptasiarz, reż. Weronika Szczawińska, Wrocławski Teatr Współczesny. ZOBACZ WIĘCEJ
to jak zwykle u tej niezdolnej (ale zaangażowanej) pani. Do bani!
AUĆ!