Przyszłość Stefana Batorego
Kusiło mnie, aby zatytułować tę recenzję Pięć kobiet Jaszczura. Spieszę wytłumaczyć dlaczego. Otóż, z Teatrem im. Stefana Batorego po raz pierwszy zetknąłem się kilka lat temu podczas Festiwalu Młodości Teatralnej „Łaknienia”, inicjatywy Teatru Brama, która gromadzi w Goleniowie początkujących artystki i artystów. Batory pokazał wówczas spektakl 5 kobiet boga na podstawie znakomitej książki naukowej Cztery kobiety boga. Ladacznica, czarownica, święta, głupia gęś. Było to skromne, lecz sprawnie zrobione, sugestywne zarówno w formie, jak i treści studium wymienionych w tytule rozprawy Guya Bechtela (stereo/arche)typów, za pomocą których Kościół i patriarchalna kultura chrześcijańska przez wieki „segregowała” i „metkowała” kobiety. Autorka scenariusza Katarzyna Hora dorzuciła do nich jeszcze jeden – Matki. Wcielające je na scenie postacie, nie wiadomo który już raz dzieliły się swoimi dramatami. Biorąc widzów za ławę przysięgłych, upominały się, jeżeli nie o pełnię sprawiedliwości, to co najmniej o zrozumienie i współczucie. Tamtego roku teatr założony w chorzowskim liceum, któremu patronuje – stąd nazwa zespołu – mąż Anny Jagiellonki, zgarnął główną nagrodę festiwalu. Całkiem zasłużenie.
Nowe szaty królowej, obejrzane przeze mnie na poddaszu Wrocławskiego Teatru Współczesnego, mają podobną strukturę dramaturgiczną. Piątka bohaterek wylosowanych z licznej puli wideo-zgłoszeń, część których zobaczymy w krótkim prologu do spektaklu, konkuruje o zaszczytny – jak się na początku wydaje – tytuł Królowej Polski. Ubrane w jednakowe, różniące się jedynie kolorami, kostiumy, również są reprezentantkami pewnych uniwersalnych klisz i modeli. Najlepszym tego dowodem nadane im przez organizatorów przezwiska: Pani Zjadłam Wszystkie Rozumy, Pani Przeciętna w Każdym Calu, Pani Wiecznie Szukam Siebie, Pani Mam Wielkie Plany oraz Pani z Sarkazmem Mi do Twarzy.
Tylko że tym razem nad konkursem piękności, w ramy, estetykę, retorykę i poetykę którego spięto poszczególne mikro-dramaty, wznosi się figura prowadzącego – gospodarza w śnieżnobiałym garniturze, idealnie pasującym do minimalistycznego, lecz współcześnie i stylowo urządzonego studia telewizyjnego. Ten trickster i drastyczny terapeuta, który, stając się coraz mniej uprzejmym, rozkręca istny karnawał poniżenia i przemocy, przeprowadzając każdą z uczestniczek przez jej prywatne piekło czy też czyściec. Będzie on mamił spełnieniem potajemnych marzeń, żeby po chwili je cynicznie wykpić. Będzie przytakiwał fobiom i urojeniom, doprowadzając je do granic absurdu, aby tym boleśniej upokorzyć swoją kolejną „pacjentkę”. Najniebezpieczniejszym zaś narzędziem w jego arsenale będzie drastyczna konfrontacja piątki wybranek z prawdą o nich samych, z tym, co nieuświadamiane, negowane, wypierane. Wreszcie skłóci między sobą młode kobiety, doprowadzając przyjazną wymianę zdań do wulgarnej pyskówki z wolną amerykanką na podłodze, żeby w finałowej scenie dokonać samokoronacji, obiecując „mądrze rządzić i sprawiedliwie dzielić… zwłaszcza dzielić!”. Tylko że zamiast korony czoło jego ozdobi czapka stańczyka.
Do tej niełatwej, lecz ciekawej i na swój sposób wdzięcznej roli zaproszono charyzmatycznego Piotra Śniegułę, aktora i założyciela Teatru Spotkań Wielu, multiinstrumentalistę, pedagoga teatralnego i lidera formacji muzycznej Takie Po Prostu Trio, wszędobylskiego wolnego ducha polskiego teatru offowego, współpracującego z Teatrem Brama, Teatrem Węgajty, Teatrem im. Wilama Horzycy w Toruniu. W środowisku Śnieguła znany jest pod w pełni przez niego akceptowaną ksywką „Jaszczur”. Zaświadcza o tym pięknie wydany program do spektaklu.
Kusił więc mnie wyżej wspomniany tytuł, ale zrezygnowałem z niego bez najmniejszego żalu. Bo pomimo tej krótkiej wycieczki do przeszłości, w tym przypadku wolę myśleć i pisać o przyszłości. Trochę ją nawet zaklinać, żeby w następnych latach móc częściej widzieć na scenie Adrianę Bieżan, Agatę Dromert, Żanetę Górecką, Michalinę Hanzel i Martę Wiśniewską. Przy czym koniecznie – chociaż nie wyłącznie – we Wrocławiu. W trakcie oglądania spektaklu uświadomiłem sobie, że w „mieście spotkań”, metropolii z ogromną ilością młodych ludzi, mieście z długą tradycją teatrów studenckich, brakuje zespołu przemawiającego głosem osób dopiero co zbliżających się do rubieży lat trzydziestu. Pokolenia, które, jak ironizuje w spektaklu Teatr im. Batorego, snując plany o przeobrażeniu świata, nie potrafi zdobyć się na wyczyn wyprowadzki z domu rodziców. Wierzy w teorie spiskowe i własną wyjątkowość, nie będąc w stanie przepracować traum z czasu dzieciństwa i dojrzewania.
Spektakl Nowe szaty królowej wykrywa wiele podobnych paradoksów, szukając do tego oryginalnego języka teatralnego. Przedstawienie pęcznieje od cytatów i aluzji. Pomysłowo żongluje różnymi konwencjami. Czasami przypomina musical, innym razem przerywa się, by zaprezentować satyryczny spot reklamowy. Najmocniej natomiast działa w takich świetnych, zabawnych i mrocznych zarazem, groteskowych i naturalistycznych scenach, jak ta, w której Piotr „Jaszczur” Śnieguła zaprasza do studia całą rodzinę jednej z bohaterek. Mają wspólnie świętować jej urodziny. Familijna idylla szybko jednak zamienia się w dotkliwe studium ślepoty na dyskomfort i cierpienie najbliższej osoby. Biedna dziewczyna, osaczona przez mających na sobie ogromne głowy-maski krewnych, z lubieżnym wujkiem, któremu należy siadać „na kolanko” na czele, przewałkowana głupimi pytaniami, zażaleniami i pretensjami, czuje się kompletnie zagubiona i bezradna. Nikt jej nie słucha i nikt nie zamierza jej bronić. Kiedy zaś Prowadzący wręcza ofierze domowej bezduszności mikrofon, żeby ta mogła coś powiedzieć, spróbować wyrazić swój protest, wysłowić swoją rozpacz, zaczyna grać melodia piosenki Mam cudownych rodziców. Zdezorientowana, zaczyna posłusznie, niemalże niewolniczo wtórować znanym zwrotkom o tych, którzy „w porę rzekli mi dalej to / idź drogą swą”.
Nie ukrywam, będę z zainteresowaniem śledził dalsze losy utalentowanego zespołu. I nie tylko ja. Podczas dwóch wieczorów – na które dyrektor Marek Fiedor użyczył Teatrowi im. Stefana Batorego Scenę na Strychu, za co chętnie mu podziękuję – sala była pełna. Wiadomo, że są to w znacznym stopniu, co się zowie rodzina i przyjaciele, ale coś mi podpowiada, że tych przyjaciół będzie przybywało. Chce się więc wierzyć, że Stefan Batory w Polsce ma nie tylko swoją przeszłość, o której czytamy w podręcznikach historii, ale i przyszłość. W tym przypadku teatralną.
05-11-2021
Teatr im. Stefana Batorego z Chorzowa
Nowe szaty królowej
scenariusz i reżyseria: Katarzyna Hora
scenografia: Jan Głąb
muzyka: Katarzyna Bem
choreografia: Marta Wiśniewska
wideo: Łukasz Kurek
wykonanie masek: Alicja Helfojer
obsada: Adrianna Bieżan, Agata Dromert, Żaneta Górecka, Michalina Hanzel, Marta Wiśniewska, Piotr „Jaszczur” Śnieguła.
premiera: 19.06.2021
galeria zdjęć Nowe szaty królowej, reż. Katarzyna Hora, Teatr im. Stefana Batorego z Chorzowa ZOBACZ WIĘCEJ