AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Tropem Ubu

 

Premiera sztuki Ubu król, czyli Polacy w wykonaniu studentów Wydziału Tańca krakowskiej PWST niemalże zbiegła się w czasie z inscenizacją tego samego dramatu w reżyserii Jana Klaty. Zupełnie przypadkowo studencka premiera stała się wyrazistą kontrpropozycją dla spektaklu narodowej sceny.

Swój dyplomowy spektakl studenci czwartego roku bytomskiego Wydziału Tańca PWST w Krakowie przygotowali pod kierunkiem Jerzego Stuhra już w czerwcu. Jednak dopiero w październiku inscenizacja została pokazana szerszej publiczności – jej premiera odbyła się w postindustrialnej przestrzeni Teatru Tańca i Ruchu ROZBARK w Bytomiu, obecnie jednym z najprężniej rozwijających się ośrodków tańca współczesnego w Polsce.

Ponadczasowość tekstu Alfreda Jarry’ego o podszytych głupotą i tyranią rządach wulgarnego Ubu dowiedziona została już wielokrotnie, także na polskich scenach. Ze względu na wpisaną zarówno w strukturę, jak i historię tej sztuki atmosferę skandalu, każdorazowe jej wystawienie nie przechodzi najczęściej niezauważone, tym bardziej, że kontekst, w jakim najczęściej czytany bywa utwór, wskazuje na silne powiązania z aktualną sytuacją polityczną i społeczną kraju. Z tego schematu bardzo trudno się wyłamać, bo w końcu Ubu „to Polacy”.

Z „polskością” rozprawia się zatem w swym najnowszym spektaklu Jan Klata, to samo za pomocą przewrotnego tekstu Jarry’ego czynili także i inni. Tyle, że od tej „polskości” w wydaniu scenicznym boli już głowa. I boli tym bardziej, im częściej wyrażana jest za pomocą tych samych, utartych już chwytów.

Dzień po tym, jak swojego „Ubu” pokazał krakowskiej publiczności Klata, na Śląsku własną wersję utworu zaprezentowali studenci-tancerze PWST. Ta zbieżność dat miała swoje negatywne i pozytywne strony. Minus: pierwsza w tym sezonie artystycznym realizacja dyrektora Starego Teatru medialnie przyćmiła oczywiście spektakl studencki. Plus: po nieudanym, a przez to zniechęcającym do samej sztuki przedstawieniu Klaty, Stuhr wraz z grupą studentów pokazali, że w samym tekście Jarry’ego istnieje jeszcze sporo luk do atrakcyjnego scenicznego wypełnienia.

Oparte na ruchowo-słownej interpretacji dramatu studenckie przedstawienie jest niezwykle świeże, a przy tym bezpretensjonalne. Choć nie brak w nim aluzji do współczesnej sytuacji Polski i Europy, historia Ubu nie przytłacza widzów swoją politycznością. Raczej dba się tu o wielowymiarowość. Sam dramat, wedle zamysłu reżysera, posłużył za pretekst do stworzenia kreacji zbiorowej, sprawdzającej jednocześnie stopień scenicznej dojrzałości oraz umiejętności, niezbędnych do współkomponowania scen opartych na działaniu kolektywnym. Projekt ten udało się w pełni zrealizować – obrazy przedstawione w poszczególnych scenach nie tylko tryskają bowiem dynamizmem, ale i zaskakują ciekawymi rozwiązaniami i formalną spójnością.

Całe przedstawienie rozgrywa się w przestrzeni ascetycznej, całkowicie pozbawionej scenograficznego tła, za to sukcesywnie wypełnianej dialogami i działaniami aktorów, którzy tworzą jednocześnie rodzaj „żywej dekoracji”, co jakiś czas przyjmując funkcję rekwizytu teatralnego: stołu, podestu, czy wreszcie olbrzymiej tratwy, na której w ostatniej scenie spektaklu umyka Ubu. Dramat Jarry’ego potraktowany został przez realizatorów z dużym humorem i swobodą: w ponadgodzinnym przedstawieniu stajemy się świadkami zderzenia różnych konwencji teatralnych (od tradycji teatru elżbietańskiego po „wynaturzony” balet klasyczny), popkulturowych cytatów (nawiązania do scen filmowych i przekazów telewizyjnych) oraz proponującej świeże i komiczne rozwiązania choreografii (również przetwarzającej znane i utarte klisze).

Ubu… Jerzego Stuhra i jego studentów nie jest przedstawieniem tanecznym, aczkolwiek ruch bez wątpienia odgrywa tu najistotniejszą rolę, wyznaczając główną oś konstrukcji przedstawienia. Młodzi aktorzy od początku do końca posiłkują się tekstem dramatu – zachowany zostaje podział na role i przypisanie poszczególnych kwestii konkretnym postaciom. Gra aktorska opiera się natomiast na świadomym i harmonijnym zestawieniu słowa z aktywnością fizyczną – zestawienie to przybiera najczęściej charakter groteskowy i poddane jest szczególnej rytmizacji. Niektórym scenom towarzyszy bardzo szybkie tempo akcji: żołnierze za każdym razem wchodzą na scenę w ten sam żwawy sposób, podskakując „z nóżki na nóżkę”; scena uśmiercenia szlachty ukazana zostaje jako seria powtarzanych w określonym rytmie tych samych czynności prowadzących do stracenia skazańców, którzy ostatecznie wykonując demonstracyjnego fikołka znikają za kulisami. W innych momentach ruchy i działania aktorów są celowo rozciągane w czasie: rozegrane jakby w narkotycznym transie i wyuzdaniu niezwykle płynne ruchowo sceny z królem Wacławem (znakomity Oskar Malinowski) i jego świtą; oparta na wyolbrzymionych gestach i doprowadzona do granic absurdu „efekciarska” śmierć królowej Rozamundy. W całym spektaklu aż roi się od świeżych i ciekawych rozwiązań inscenizacyjnych, zrealizowanych do tego z niezwykłą zręcznością i precyzją. Wskazać warto chociażby scenę wojny, rozegraną w konwencji „żywych piłkarzyków” (piłką jest oczywiście jeden z tancerzy), czy też brawurową walkę Byczysława (w tej roli Dominik Więcek) z przeciwnikami, przedstawioną jako baletowe karate.

Na uwagę zasługują także pomysłowe kostiumy autorstwa Juriany Jur. Ubu i Ubica w spadochronowych wojskowych strojach z ogromnymi plecakami przypominają postaci Wiecznych Wędrowców z przedstawień Kantora, Wacław i jego synowie wykreowani zostali na barwnych bywalców gejowskich klubów, zaś armia polska ruszająca na Ukrainę to robotnicy drogowi leniwie podejmujący wyznaczone im działania.

Mimo całego eklektyzmu widocznego w warstwie wizualnej i choreograficznej spektakl zachowuje bardzo spójną, zgrabną i zamkniętą formę. Fascynuje lekkością, dynamizmem i fizyczną sprawnością młodych aktorów. Szczerze polecam taką alternatywną, mocno odrestaurowaną wersję Ubu króla.

3-11-2014

 

PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie, Wydział Teatru Tańca w Bytomiu
Bytomski Teatr Tańca i Ruchu ROZBARK
Alfred Jarry
Ubu król, czyli Polacy
przekład: Tadeusz Żeleński-Boy
koncepcja i reżyseria: Jerzy Stuhr
asystent reżysera i ruch sceniczny: Nina Minor & Katarzyna Kania
kostiumy: Juriana Jur
obsada: Katarzyna Pawłowska, Paweł Szlinger, Oskar Malinowski, Justyna Masłowska, Dominika Wiak, Dagmara Woźniak, Dominik Więcek, Piotr Marchewicz, Roman Słomka, Piotr Stanek oraz (rotacyjnie) 
Filip Mayer Luters, Andrzej Michalski, Mikołaj Prynkiewicz, Tobiasz Berg, Grzegorz Łabuda, Kamil Baryła, Jakub Kruczek, Paweł Urbanowicz
premiera: 17.10.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: