AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

W rozkroku

Fot. Tomasz Lisiak  

Dawno już ocena spektaklu teatralnego nie stanowiła dla mnie tak poważnego problemu. Skazany na bluesa w katowickim Teatrze Śląskim, wyreżyserowany przez Arkadiusza Jakubika, to niewątpliwie przedstawienie, które osiągnie ogromny sukces wśród rodzimej publiczności. Jednocześnie, pomimo dużych ambicji i ciekawych koncepcji, trudno jest tu mówić o wybitnym dziele teatralnym…

Historii legendarnego wokalisty zespołu Dżem, Ryszarda Riedla, nie muszę nikomu przybliżać chociażby dlatego, iż zrobił to w 2005 roku Jan Kidawa-Błoński w swoim filmie Skazany na bluesa. Urodzony w Chorzowie artysta został tam tak doskonale sportretowany, że nie trzeba było długo czekać, aby dzieło to zostało okrzyknięte mianem kultowego. Jak to zwykle bywa przy okazji premiery filmów opowiadających muzyczne biografie, utwory Dżemu przeżywały swój prawdziwy renesans, a zespół (w swoim aktualnym składzie) zyskał wielu nowych – nawet jeśli jedynie tymczasowych – fanów. Hollywood zaczęłoby zapewne w tym momencie odcinać kupony, jednak polski przemysł filmowy przeszedł w miarę spokojnie nad fenomenem tej produkcji. Nie zabija się jednak pawia, który znosi złote jaja – po ponad ośmiu latach historia Riedla powróciła. Tym razem jednak na deski sceny teatralnej…

Spektakl Teatru Śląskiego został oparty na scenariuszu filmowym Przemysława Angermana i Jana Kidawy-Błońskiego. Jeśli ktoś pamięta najbardziej charakterystyczne sceny z filmu, odnajdzie je również na scenie. To właśnie tu tkwi niewątpliwy sukces Skazanego… Sięgnięcie po znane motywy, który raz już zdobyły zainteresowanie i uznanie widzów, nie wydaje się działaniem szczególnie kreatywnym, ale jest z pewnością trafione, co potwierdzają salwy śmiechu oraz burze oklasków, którymi często reaguje publiczność. Jako widz teatralny oczekuję jednak czegoś więcej niż zaledwie dosłownego przeniesienia na scenę kolejnych fragmentów filmu. Tę wersję historii Riedla znamy już doskonale – teatr, operując innymi, specyficznymi dla siebie środkami, miał szansę nadać jej nową jakość. Tymczasem  katowicki spektakl przywodzi na myśl klasyczny broadwayowski chwyt – jeśli coś dobrze sprzedało się na dużym ekranie, po co to zmieniać? Odniesie również sukces na scenie!

Wykreowany przez Arkadiusza Jakubika świat posiada duży potencjał i już na wstępie wydaje się nam wielce obiecujący. Oto bowiem widzimy postaci wyjęte z obrazów Grupy Janowskiej (a właściwie jedynie malarstwa Erwina Sówki – na próżno szukać tu motywów zaczerpniętych z twórczości Gawlika, Wróbla czy Ociepki), umieszczone w scenografii nawiązującej do słynnej katowickiej dzielnicy, Nikiszowca (to kolejny zabieg odnoszący się do malarstwa naiwnego, ale swoją drogą, ciekaw jestem jak reagują na to mieszkańcy Chorzowa lub Tychów, gdzie przecież w rzeczywistości żył Riedel). Powolna akcja zapowiada mocno oniryczny charakter spektaklu. Ponad wszystkim, niczym Księżyc na niebie, króluje wizerunek Indianera (nieco zagubiony w tej roli Dariusz Chojnacki), którego postać miała zapewne odegrać w spektaklu znaczącą rolę, jednak ostatecznie sprowadza się zaledwie do mrocznego cienia głównego bohatera. Riedlowi w pierwszej scenie śni się  koszmar o wstawianiu złotych zębów… Ów oniryczny świat szybko okazuje się jednak obietnicą niespełnioną – oprócz sceny otwarcia i zamknięcia spektaklu, a także kilku krótkich wtrętów pomiędzy kolejnymi epizodami z życia Riedla, postaci spoza naszego świata nie odgrywają w spektaklu żadnej znaczącej roli. Wielka szkoda, bo wydaje się, że to właśnie w nich tkwił największy potencjał Skazanego na bluesa.

Wykreowany przez Arkadiusza Jakubika świat posiada duży potencjał i już na wstępie wydaje się nam wielce obiecujący.Osoby, którym nie przeszkadza dosłowność adaptacji, nie będą zawiedzione. Co więcej, katowicki spektakl okazuje się muzycznym show ku czci zmarłego lidera Dżemu. Wcielający się w główną rolę Tomasz Kowalski (zwycięzca programu Must be the Music – co właściwie mówi już samo za siebie) doskonale odtwarza wokalną manierę Riedla. Trudno ukrywać, że został on wybrany przede wszystkim ze względu na zdolności muzyczne i to właśnie na nich został oparty cały spektakl Teatru Śląskiego. Opowiadana historia jest natomiast poprowadzona sprawnie i niezbyt wymagająco, dzięki czemu szybko angażuje widzów, którzy mają szansę nie tylko śmiać się, ale i wzruszyć. Na końcu przedstawienie zamienia się w mały recital, czym ostatecznie zdobywa uznanie publiczności. Kilkunastominutowa owacja na stojąco, połączona ze śpiewaniem utworów Dżemu oraz tańczeniem to reakcja publiczności, która nie wymaga dodatkowego komentarza.

Z jednej strony bardzo cieszy mnie, że powstał taki spektakl. Widzom narzekającym na niezrozumiałość współczesnego teatru mogę go bowiem polecić jako przedstawienie, na którym z pewnością będą się dobrze bawić. Nie wymaga ono zbytniego wysiłku intelektualnego, a i z całą pewnością jest lepsze od wszystkich fars, które na stałe zagościły w repertuarach naszych teatrów. Z drugiej jednak strony czuję się nieco zawiedziony. Takie proste podejście do teatralnej materii sugeruje bowiem, iż ktoś tu nie uwierzył w inteligencję śląskiego widza i postanowił pójść na łatwiznę. W ten oto sposób powstał spektakl, który z całą pewnością stanie się sztandarowym dziełem Teatru Śląskiego – ja tymczasem stoję w rozkroku, nie mogąc wystawić jednoznacznej oceny, która uczyniłaby ze mnie przeciwnika bądź sympatyka Skazanego na bluesa…

26-03-2014

galeria zdjęć Skazany na bluesa, reż. A. Jakubik, Teatr Śląski w Katowicach Skazany na bluesa, reż. A. Jakubik, Teatr Śląski w Katowicach Skazany na bluesa, reż. A. Jakubik, Teatr Śląski w Katowicach Skazany na bluesa, reż. A. Jakubik, Teatr Śląski w Katowicach ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
Przemysław Angerman, Jan Kidawa-Błoński
Skazany na bluesa
adaptacja i reżyseria: Arkadiusz Jakubik
scenografia: Joanna Macha
kostiumy: Agnieszka Werner
kierownictwo muzyczne: Olaf Deriglasoff
obsada: Tomasz Kowalski, Ewa Kutynia, Dariusz Chojnacki/ Marcin Szaforz, Adam Baumann, Alina Chechelska, Ewa Leśniak, Andrzej Warcaba, Grzegorz Przybył, Zbigniew Wróbel, Grzegorz Lamik, Katarzyna Kowalczuk, Karina Grabowska, Ryszard Zaorski, Teresa Kałuda, Sebastian Krysiak, Sebastian Zastróżny oraz gościnnie: Karol Huget/ Tymoteusz Huget, Adam Snopek, Maciej Lipina, Marek Orłowski, Maria Baładżanow, Jan Bulla, Oskar Mafa, Piotr Nowak, Wojciech Żak
zespół muzyczny: Adam Snopek, Maciej Lipina, Sebastian Kret, Ronald Tuczykont, Przemysław Smaczny
prapremiera: 07.03.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany gość
    gość 2018-03-06   08:31:18
    Cytuj

    Goa kiepska i smutna.