AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

WC dwa kwadranse

Kręcipupa, reż. Tomasz Maśląkowski, Wrocławski Teatr Lalek
Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, filolog, medioznawca, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr. oraz w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta. Autor, współautor i redaktor książek z zakresu literaturoznawstwa i medioznawstwa. Był recenzentem teatralnym, m.in. „Gazety Wyborczej” i „Dziennika Gazety Prawnej”.
A A A
 

Tytuł spektaklu wydawał się prowokujący, zwłaszcza w kontekście zapowiedzi wrocławskiej pornopremiery w Teatrze Polskim. Liczyłem na więcej niż męskie zabawy z kibelkiem i rolką papieru toaletowego.

Tematy toaletowe wydają się niespecjalnie teatralne, może nawet niespecjalnie intelektualne, choć Michał Witkowski wielokrotnie sugerował, iż wizyty m.in. w kultowym szalecie miasta, nieopodal Wrocławskiego Teatru Lalek, były źródłem inspiracji wysublimowanej prozy. Wcześniej odurzał czytelnika opisami intymnej przestrzeni toalety lub wykonywanych tam czynności Rabelais, Swift, a za mojej młodości Wojaczek. Mimo to poza płótnem Śmierć Marata mało który akt ablucji czy defekacji wydawał mi się metafizycznie olśniewający. Zabawny owszem, jak to w koszarach.

Co innego – jak się zdaje – odczuwają dzieci. Pojęcie skalanej nagości, szokująca poetyka pozbywania się ekskrementów, anus jako skaza piękna, wnętrze i zewnętrze ciała dla nich nie istnieją. Dziecięce ciało jest magiczną całością. Być może dlatego łazienka czy toaleta są przestrzeniami takiej samej zabawy jak każde inne miejsce. I ten – niejako przedkulturowy – punkt widzenia starali się praktykować na Scenie na Piętrze Tomasz Maśląkowski (aktor i reżyser spektaklu) oraz Grzegorz Mazoń (aktor i autor muzyki).

W przeciwieństwie do przestrzeni sceny o rozmiarach sporego pokoju kabiny WC są zazwyczaj wielkości metra kwadratowego i – poza tym, co się mnie kojarzy choćby z biografią George’a Michaela – zazwyczaj jedynym doznaniem egzystencjalnym zda się w nich stan swoiście aromatyzowanej klaustrofobii. Odór i ciasnota nie tylko deprymują, one naznaczają. Człowiek opuszczający kibelek wykonuje dość nieskoordynowane ruchy porządkujące powłoki i materie oraz wyraźnie łaknie tchu. Niekiedy umyje ręce i poprawi makijaż, jak to w Polsce.

Maśląkowski inscenizator sporo przeinaczył. Zamknął widzów w czarnym, dość dużym kubie czystego powietrza, odciętym od poduchowatych siedzisk bardzo dyskretnie przy podłodze szarym marginesem rur kanalizacyjnych spiętych w hetkę-pętelkę. Łatwiej opisać tego prostego gestu inscenizacyjnego się nie da. Oto powstało jakieś tam – iluzorycznie odgrodzone, i jest jakieś tu, w którym siedzimy, zważając, by nie rozdeptać ani nie rozczapierzyć na podłodze kilkumiesięcznych mikrusów, którzy pałętają się pomiędzy stopami rodziców, bo na widowni dominują pełne rodziny.

Na początku w mrocznej czasoprzestrzeni lśnią zatem dwie męskie postacie, niemal jak Pat i Pataszon, choć to teatr niemy, w szaro-srebrzystych garniturach. Oraz dwa mobilne, białe zestawy toaletowe z klasyczną spłuczką. Pozostałe rekwizyty to rolki białego papieru toaletowego, białe ręczniki oraz cztery gumowe ssawki do przepychania tego i owego. I odrobina dźwięków.

Zaczynamy od zabawy w swoistego berka-przedrzeźniacza – zgadujemy, kto za kim stoi, a raczej kto za kim biegnie, bo aktorzy – jak dzieci, jak dzieci – śmigają między sobą, walcząc o prymat w tym wyścigu donikąd. Jest slapstick, acz bezbolesny. To jeden, to drugi przoduje, aż do fizycznego szaleństwa, obficie roniąc pot z czoła, śmigając w coraz ciaśniejszych pętlach. Raz dokoła! Raz dokoła! Wtem – bęc! Po hamulcach! Stop! Zmiana obrazu.

Potem są striptizy – jak to w łazience – i animacje papierowo-rolkowe. Ożywają różne stwory o oczach wyłupiastych, prężą białe grzbiety robale-fale, wiją się wężowo taśmy bieli. A w tle nieustanna gimnastyka dwóch ciał. Awantury i wybryki, bo przecież mężczyźni w gatkach i podkoszulkach także są dość nietypowi podczas tej lekcji dokazywania. Są jeszcze porcelanowe potwory kłapiące paszczami-deskami klozetowymi. Zabawny spacer gimnastyków pełen przyklejanych do podłogi łap-ssawek. Wreszcie jakaś kiwająca się na głowie instalacja kosmiczna z tychże przepychaczy.

Dzieci jakoś w tę fonosferę wchodzą – słuchać śmichy-chichy, parsknięcia, rechoty, wybuchy śmiechu. Być może chciałyby podobnie dokazywać. Skala imponująca, energia jakoś powstrzymywana przez poduchową ciasnotę, więc czekamy na interaktywny finał. I tu czar pryska. Ten wyższy wnosi wory z rurami do składania i zaprasza na środek. Chłopaki ruszają żwawo, coś tam spinając w coś tam. Dziewczęta nieco nadąsane, ot, poobijały rurkę o rurkę i chcą do domu.

My z panną L. trafiliśmy na bankiet. Pan Dyrektor zapraszał. – Nie powiesz tacie? – usłyszałem od wnuczki. – Zjadłam trzy babeczki z kremem – zakręciła loczkami. – Nie powiem! – odszepnąłem. Wolę jednak kręcenie główką od pupy. Może się starzeję.

13-11-2015

galeria zdjęć Kręcipupa, reż. Tomasz Maśląkowski, Wrocławski Teatr Lalek Kręcipupa, reż. Tomasz Maśląkowski, Wrocławski Teatr Lalek Kręcipupa, reż. Tomasz Maśląkowski, Wrocławski Teatr Lalek Kręcipupa, reż. Tomasz Maśląkowski, Wrocławski Teatr Lalek ZOBACZ WIĘCEJ
 

Wrocławski Teatr Lalek
Kręcipupa
scenariusz, scenografia, reżyseria: Tomasz Maśląkowski
muzyka: Grzegorz Mazoń
choreografia: Maćko Prusak
obsada: Tomasz Maśląkowski, Grzegorz Mazoń
premiera 17.10.2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: