Skandal
Pierwszy felieton, który opublikowałem na tym wortalu, poświęciłem Teatrowi Telewizji. Nosił tytuł Nekrolog. Trochę mnie przygnębił fakt, że znaczek „lubię to” kliknęły przy nim zaledwie trzy osoby, bo w moim odczuciu był to wyraz najgłębszego egzystencjalnego bólu po utracie ukochanej formuły artystycznej, formuły, która jest unikalna i wyjątkowo pojemna.
Medytacje popremierowe
Nie wiem, jak się mają sprawy z pamięcią u innych, ale ja mam taką przypadłość, że cokolwiek zrobię, cokolwiek wydarzy się w moim życiu, to odnoszę wrażenie, że już po kilku dniach pojawia się muślinowa zasłona pamięci / nie-pamięci i niedawane wczoraj traci bezpowrotnie wyrazistość. I ostatecznie wydaje mi się, że w ogóle się nie wydarzyło. Albo też wydarzyło się komuś innemu, kto się pode mnie stale podszywa.
O teatrze telewizji, czyli ktoś powiedział, że kiedyś było fajnie
Teatr telewizji jako forma przeniesienia „na żywo” spektaklu z teatru jest formą z konieczności ułomną. Co więcej – widzów świadomych nie wciąga, a widzów nieświadomych irytuje.
O piwie
Przeczytaj przynajmniej noblistów. Łatwo powiedzieć. Bo to nie jest tak po prostu zaliczyć i „aha”.
Co nam zrobi sztuczna inteligencja?
Rozpacz i samobójstwa dotkną raczej autentycznych artystów, bo grafomana znacznie trudniej zachwiać w pewności i samozadowoleniu.
Rekwizyt wysokiego ryzyka
Podczas próby wznowieniowej do spektaklu rozmawiam z instruktorem strzelectwa. Nadzoruje w jednej ze scen prawidłowe użycie karabinów maszynowych, które strzelają oczywiście ślepakami. Bardzo głośno.