AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Szczęśliwe dni: 26 kwietnia

Fot. Karol Budrewicz  

Wytrwały komentator moich felietonów, JKZ, czyli Jacek Zembrzuski, upublicznił program, jaki z myślą o swojej dyrekcji przygotował dla Narodowego Starego Teatru. Z rozmaitych powodów nie będę się rewanżował własnym komentarzem, choć zapowiedź, że JKZ stworzy w NST najlepszy teatr świata, brzmi ponętnie.

Konkurs ma być, zdaje się, rozstrzygnięty latem. O ile wiem, swoje uczestnictwo potwierdził Jan Klata, ale programu na razie nie ogłosił, co nie zmienia faktu, że już jest faworytem przynajmniej kilku osób. Tak przynajmniej wnoszę z lektury prawicowego (!) tygodnika „Do Rzeczy”, który przyszłości NST poświęcił niedawno zdumiewająco wiele miejsca.

Kto jeszcze zgłosi się do konkursu, to się okaże na dniach. Kto go wygra? Miejmy nadzieję, że ten, kto na zwycięstwo najbardziej zasłuży przed – również miejmy nadzieję – niezależną komisją. A jak się dalej potoczą losy NST, to już zupełnie inna sprawa.

Istnieje coś takiego, jak legenda Starego Teatru, która – jak to legenda – zrodziła się w zamierzchłej przeszłości. Na dobrą sprawę – w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, za dyrekcji Zygmunta Hübnera. W latach siedemdziesiątych, gdy dyrektorem był Jan Paweł Gawlik – postać tyleż zasłużona, co dwuznaczna – Stary miał już ugruntowaną pozycję, na którą zapracowało trzech reżyserów: Swinarski, Jarocki i Wajda. Do Starego nie tyle się jeździło, co pielgrzymowało. A gdy Stary przybywał na Warszawskie Spotkania Teatralne, wpadaliśmy w amok. Bywało, że kordon milicjantów bronił wejścia do Teatru Dramatycznego przed napierającym tłumem, a co zwinniejsi widzowie dostawali się na salę po rynnach.

Swinarski zginął w 1975 roku. Niektórzy uważali, że to symboliczny początek końca Starego Teatru, ale głosili jego śmierć przedwcześnie. W latach osiemdziesiątych, za dyrekcji Stanisława Radwana, trzymał się jeszcze całkiem dobrze, powstało parę wybitnych przedstawień Wajdy i Jarockiego, dołączyli Grzegorzewski i Lupa, a z czasem ówcześni młodsi: Bradecki czy Zioło. Zmierzch świetności, jak sądzę, nastał około połowy lat dziewięćdziesiątych, aż w końcu przyszła zasadnicza zmiana, która, przynajmniej we mnie, już nie znalazła sojusznika i od Starego Teatru, jak to mówią, odpadłem, zasklepiwszy się nostalgicznie we własnych wspomnieniach z czasów, gdy Biesy Wajdy, Wyzwolenie Swinarskiego czy Wiśniowy sad Jarockiego pozwalały wierzyć, że teatr jest sztuką i jeszcze czymś więcej. Młodsze pokolenia pewnie też mają taką wiarę – chwalą sobie spektakle tworzone za dyrekcji Grabowskiego i Klaty, i takie ich dobre prawo. Co mają chwalić, skoro nie widzieli przedstawień, które kiedyś wyniosły Stary Teatr na rzeczywiście światowy szczyt. Gdzie i kiedy mieli nauczyć się miary? Używają własnej.

No więc jest, jak jest. Okudżawa śpiewał, że „co było, nie wróci i szaty rozdzierać by próżno, cóż każda epoka ma własny obyczaj i ład”… Ale swoją strofę kończył słowami: „A przecież mi żal”. Tyle tylko, że na żalu i nostalgii nie da się niczego zbudować. Trzeba przyjąć do wiadomości, że Narodowy Stary Teatr nie ma nic wspólnego ze Starym Teatrem, a różnica w nazwie jedynie podkreśla rozbrat z chwalebną przeszłością. W swoim najlepszym okresie Stary Teatr nie nazywał się „narodowy”, choć faktycznie pełnił taką funkcję, niejako w opozycji do Teatru Narodowego Hanuszkiewicza. Paradoksalnie odkąd uzyskał formalny status sceny narodowej, takiej funkcji już nie pełni. Może pod nową dyrekcją do niej na powrót dorośnie albo zazna ostatecznej zapaści. Tego mu rzecz jasna nie życzę, choć patrzę w przyszłość bez wielkich nadziei – pewnie dlatego, że właśnie wróciłem z Opolskich Konfrontacji Teatralnych Klasyka Polska, gdzie zaprezentował się kwiat młodej polskiej reżyserii. I zadaję sobie pytanie brydżystów: czym tu grać, czym tu straszyć? Gra w brydża zaczyna się od tego, że po licytacji jeden z graczy „wykłada się”, czyli pokazuje swoje karty. Młodzi reżyserzy na wyłożeniu się kończą, choć wmawia im się, że mają atuty co najmniej na cztery bez atu. „Jak się nie ma, co się mówi, to się leży, z kim się gra”.

26-04-2017

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (6)
  • Użytkownik niezalogowany nauczycielka
    nauczycielka 2017-04-29   05:35:38
    Cytuj

    3-

  • Użytkownik niezalogowany Kocham Stary Teatr
    Kocham Stary Teatr 2017-04-28   17:37:03
    Cytuj

    Nazwa Narodowy Stary Teatr przypisana została Staremu Teatrowi w celach czysto ekonomicznych, chodziło przecież o ścisłe związki (czytaj finansowanie)z Ministrem Kultury. Wszyscy dyrektorzy, którzy nastali po tych wywodzących się z zespołu Starego (bo kiedyś był to zespół) piali z zachwytu nad ilością gotówki do wydawania, poprzednicy wydawali rozważnie i z umiarem stawiając na rzeczy ważne!

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2017-04-28   16:39:35
    Cytuj

    czy komuchowaty kulfon polski (kkp) może zrobić maturę? Bo demonstrować kacapizm poza kodziawerką i muzeum komunizmu niekoniecznie wypada w towarzystwie - nawet ewidentnie gorszego sortu

  • Użytkownik niezalogowany kkp
    kkp 2017-04-28   12:51:45
    Cytuj

    Czy admin może usunąć wynurzenia tego siwego capa?

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2017-04-26   17:26:46
    Cytuj

    A takie kwiatki do mnie: Autor : ~Zdzisław Jaroszek (IP: 5.172.255.189 , ip-5-172-255-189.free.aero2.net.pl) E-mail : zjaroszek@interia.pl Adres URL : Whois : http://whois.arin.net/rest/ip/5.172.255.189 Komentarz: Niech Stary - Ch. i Miernota w ogóle tam nie przyjeżdża, bo zrobię z jego kudłami, to co robili w czasie okupacji robili z prostytutkami, które się zadawały wiadomo z kim! Mnie już wszystko jedno, i tak nie mam etatu! Mogę iść do podziemia! Tam przynajmniej ciepło i jeść dają!

  • Użytkownik niezalogowany Jacek K. Zembrzuski
    Jacek K. Zembrzuski 2017-04-26   16:52:08
    Cytuj

    konkurs będzie rozstrzygnięty w i o s n ą ("wiosna będzie nasza"), a nie w pocie Majcherkowego czoła... Te "parę osób" powinno się skupić w klubie kawalerów - Ostrogi (?) z Jankiem ("Podsrockim"), już przegranym, o czym sam fakt ogłoszenia konkurencji świadczy, i w (swoim) lecie buchbachnąć się kuligiem z szarakiem... NŚT (oczywisty w tej sytuacji najlepszy świata teatr), gdyby Majcherek więcej czytał niż pisał (gonzalowata nowoczesność)to by widział konkretne fakty o literaturze, o artystach, o ideach! Zaprojektowane! Umówione! Ogłoszone! C.b.d.o. Dlatego, "legenda", a może jednak SZLACHECTWO (?), zobowiązuje nie do wzdychania, by "było tak jak było" (to w kodzie), ale uruchomienia zamiast kabaretowych prz(e)ygryzek inteligenckiej inteligencji... Buch! KLERK ZNOWU ZDRADZA i nawet tego nie kapuje, tylko ryczy. Teatr zrobi swoje - tylko l e p i e j.