Dośrodkowanie
Dla jednych wizyta w teatrze to przede wszystkim kontakt ze sztuką. Dla innych – szansa na doświadczenie wspólnoty. Oczywiście i jedno, i drugie może, a nawet powinno, występować jednocześnie. Trudno bowiem wyobrazić sobie teatr bez sztuki lub bez wspólnoty. Pozostaje pytanie o rozłożenie akcentów. To kwestia wyboru bramki, do której strzelamy.
Na publiczność przybyłą do Nowego Teatru czeka widownia w kształcie trybun ustawionych wokół kwadratowej sceny. Spoglądamy na arenę i artystów, oczekując rywalizacji. Słychać pełne napięcia i oczekiwania wypowiedzi komentatorów sportowych. Tymczasem celem zmagań jest zbliżenie – i to w obrębie jednej drużyny. Pięciorgu aktorów Teatru Żydowskiego partneruje dwoje kibiców Legii Warszawa. Ich udział w przedsięwzięciu spotkał się z negatywną reakcją środowisk kibicowskich. Gospodarze Żylety zagrali pressingiem. Skutecznie, ponieważ na dziewięć dni przed premierą, z gry zrezygnował trzeci kibic – Kuba. Jego odejście to w strukturze przedstawienia ważne wydarzenie. Opowiada o nim „kolega po szaliku” – Olaf Lubaszenko. Wyświetlane na ścianach wideo z monologami aktora nagrano na pustym stadionie. Ta opowieść z zewnątrz ma w sobie duży ładunek refleksji i smutku. Przypomina, że odwrotną stroną wspólnoty jest wykluczenie.
Kibice w reżyserii Michała Buszewicza nie są prostą historyjką o porozumieniu ponad podziałami. Nie są też przedstawieniem o antysemityzmie. Nie będzie tym zdziwiony ten, kto pamięta film dokumentalny Księżyc to Żyd opowiadający o Pawle Bramsonie, który z pseudokibica stał się ortodoksyjnym wyznawcą religii mojżeszowej. Bramson wspomina tam: „Do Żydów, Murzynów, Cyganów była duża nienawiść. Wszystkich się nienawidziło, łącznie z bezdomnymi”. Buszewicz także dociera do emocji jako przyczyny zachowań, które później mutują w stereotypy.
Twórcy mają ambicje, aby sięgnąć po uniwersalia – drogą do tego są osobiste wyznania. Aktorzy mówią o sobie i własnych doświadczeniach z kibicowaniem: o dawnych i najnowszych wizytach na Żylecie, ustawkach, przyśpiewkach i tłumaczeniu kolegom, że kibice nie są z automatu rasistami. Wszystko to w ramach spektaklu, którego strukturę tworzy kalendarium powstania. Ta konfesyjność i autotematyczność sprawdziła się już w Aktorach żydowskich wyreżyserowanych przez Annę Smolar. W przypadku Kibiców efekt jest nieco inny, bardziej surowy. Zarówno w strukturze – rdzeniem spektaklu są monologi, jak i w sposobie gry. Widać, że kibice, czyli Elwira Szyszka i Tomasz Jakubczyk, nie są profesjonalnymi aktorami. Tym lepiej. Toporny sposób gry Jakubczyka, tłumaczącego aktorom technikę łamania rąk, dodaje wiarygodności.
*
O tym, że żyjemy w podzielonym społeczeństwie, nie trzeba nikogo przekonywać. Kibice – choć nie koncentrują się na polityce – konfrontują nas z tym pęknięciem. Dualizm rzeczywistości znakomicie oddaje scena, w której Piotr Wiszniewski, żonglując piłką, opowiada, jak trudno pogodzić kibicowanie Legii i aktorstwo w Żydowskim. Przynależność do jednej z tych grup automatycznie wzbudza nieufność u przedstawicieli drugiej. Metaforyczne wyznania o nieustannym życiowym dryblingu i walce prawej nogi z lewą to jeden z najlepszych momentów przedstawienia. Przykład mocującego się ze sprzecznościami Wisznowskiego jest znamienny. Walka bohaterów odbywa się przede wszystkim w nich samych – na scenie nie ma ich zdeklarowanych przeciwników. Kibice grający w spektaklu nie są negatywnie nastawieni ani do teatru, ani do Żydów. Jeśli nawet mają antysemickie doświadczenia – jak Jakubczyk – to należą one do przeszłości. Z kolei Elwira Szyszka prezentowana jest jako strażniczka tolerancji na Żylecie, gdzie piętnuje rasistowskie hasła. Przeciwnik pozostał poza teatrem. Czy na pewno? Jerzy Walczak w rozmowie z Jakubczykiem prowokująco rozważa: co by było, gdybym kiedyś przyszedł na stadion w jarmułce i tałesie? Domniemany konflikt wynikający z nieprzystawalności jednych świętych barw do drugich sprawia, że kibicowanie zaczynamy widzieć w kategoriach religijnych. Twórcom w to graj.
Całość zmierza bowiem do uniwersalnej konkluzji dotyczącej praw rządzących wspólnotą. Żyd przestaje być Żydem, jest po prostu Innym. Finałowy monolog Walczaka sięga antropologii i – choć termin ten nie zostaje wypowiedziany – dotyczy mechanizmu kozła ofiarnego. Konkluzja jest efektowna: w każdym z nas można obudzić Żyda/Innego, podzielimy wtedy los całej rzeszy ludzi, w których społeczność dopatrzyła się wroga. Za jeden z przykładów służy Walczakowi Chrystus. To strzał ponad poprzeczkę. O tym, dlaczego takie porównanie jest nieadekwatne, pisał wyczerpująco René Girard, specjalista od teorii kozła ofiarnego. Nie wdając się w meandry naukowego dyskursu, dość wspomnieć, że śmierć Jezusa ów mechanizm rozsadza.
Spektakl przekazuje również inne prawdy, z którymi nie sposób już dyskutować: wspólnoty są do siebie podobne, a my nie możemy istnieć poza nimi. Pocieszające, że niekiedy mamy na nie wpływ. Kibice są próbą zbudowania przestrzeni tolerancji – na tym boisku bez bramek każdy może mówić, co myśli. Nikt nie musi spierać się o swoją tożsamość. Teatr nie jest już agonem – nie ma tu zwycięzców i przegranych. Nie liczy się zdobywanie goli, a gra w środku pola.
10-01-2018
Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich
Kibice
reżyseria i scenariusz: Michał Buszewicz
scenariusz i dramaturgia: Sebastian Krysiak
scenografia i kostiumy: Anna Met
choreografia: Katarzyna Sikora
muzyka: Kuba Wandachowicz
reżyseria świateł, video: Jakub Laskowski
obsada: Ryszard Kluge, Joanna Rzączyńska, Małgorzata Trybalska, Jerzy Walczak, Piotr Wiszniowski, Elwira Szyszka, Tomasz Jakubczyk
premiera: 11.09.2017
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.