Odrażający, brudni, draczni
Czy wywołanie wśród młodzieżowej widowni atmosfery dobrej zabawy jest głównym celem twórców Nowego PANA TADEUSZA?
![](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/67abd1905f1fcd0ec08b3e3b_ll.jpg)
fot. Michał Mitoraj
Oświadczenie inauguracyjne: „spektakl w formule koncertowo-musicalowej” Nowy PAN TADEUSZ, tylko że rapowy w Teatrze Polskim ma być, w intencjach swych twórców, „aktem wandalizmu na epopei narodowej”. Uprzedzam inaugurująco w niniejszym Oświadczeniu, iż nie mam zamiaru w związku z tym na kogokolwiek się obrażać, choć jestem recenzentem starszawym, a właściwie to już prastarym, i może miałbym prawo do jakichś tam starczych narzekań, że to profanacja, skandal i w ogóle wielkie faux pas. Nie, nic z tych rzeczy: uważam, że artyści mają prawo do odważnych eksperymentów, które należy traktować poważnie, bo a nuż mają nam w jakiejś szokującej formie coś ciekawego i odkrywczego do przekazania i warto z uwagą się nad tym pochylić. No, tyle że potem trzeba to coś jednak rzetelnie ocenić, pytając o to, jak istotne przesłanie kryje się za tą niecodziennie drapieżną formą. Pochylam się więc.
Hipoteza pierwsza, edukacyjna (ciut prymitywna): załóżmy, że ów „akt wandalizmu” ma przybliżyć wielorakiej młodzieży szkolnej narodową epopeję w jej bogactwie wątków i motywów – na tyle uniwersalnych, że można je łatwo skojarzyć z naszą codziennością. W poznańskim spektaklu codzienność owa ma charakter knajacko-blokerski, rodem (jak się trochę zbyt asekuracyjnie zastrzegają twórcy) z „blokowisk z czasów tuż po transformacji”. Swoistym wzorcem takiego środowiska ma być warszawski Raszyn – dzielnica, w której wzrastał scenarzysta i reżyser Nowego PANA TADEUSZA… Kamil Białaszek.
Subhipoteza: owo zbyteczne asekuranctwo polega, moim zdaniem, na tym, że blokerska obyczajowość i tamtejszy język nie zapadły się w niebyt z chwilą, gdy przeminęły „czasy tuż po transformacji”, ale to już jest materiał na obszerniejszą dygresję, tutaj raczej zbędną.
Powrót do hipotezy głównej: wątki tudzież motywy z Pana Tadeusza odżywają na Scenie w Malarni Teatru Polskiego w formie banalno-knajacko-współczesno-codziennej: spór o zamek to jakże dzisiejszy konflikt Hrabiego – bogatego kamienicznika (Piotr B. Dąbrowski) z niepłacącymi najemcami. Nieodzowna okazuje się tu pomoc Gerwazego – grający go Piotr Kaźmierczak odziany jest w biało-czerwony dres z napisem „Poland”, a potem, gdy przychodzi pora na bijatykę, dodaje do tego stroju starodawny motocyklowy hełm rodem z głębokiego peerelu. Gerwazy sugeruje proste, banalne, jakże poręczne w tej sytuacji wymuszenie. Póki co, wymusza na przestraszonym, odzianym w garniak Hrabim haracz. Hrabia twierdzi, że nie ma gotówki, na co Gerwazy spokojnie wyjmuje ze zwisającego mu na brzuchu pojemnika typu nerka czytnik do kart i Hrabia nie ma wyjścia – musi się wypłacić.
Premierowa widownia wybuchnęła w tym momencie szczerym śmiechem (ja też). Śmiem domniemywać, że przyszła widownia młodzieżowa zareaguje tak samo. Skądś pada sugestia, że w opuszczonym przez najemców lokalu można zorganizować mały burdelik. Motyw ten rozwinięty jest szybko za pomocą erotycznego tańca Telimeny (Kornelia Trawkowska), która z pasją zajmuje się w jego trakcie pozbawianiem zielonego ogórka skóry za pomocą kuchennej obieraczki.
Ten przydługi opis ciągu scen służy przybliżeniu P.T. Czytelniczkom i Czytelnikom reguły kompozycyjnej tego spektaklu, gdzie poszczególne wątki i motywy z narodowej epopei są uwspółcześniane i w wielu momentach – łagodnie mówiąc – spowszedniane, sprowadzane do przaśnej, subwersywnej, „półlegalnej”, a często wręcz nielegalnej sfery naszego (?) dzisiejszego bytowania.
Cytaty z Pana Tadeusza inkrustowane są dość często wtrącanymi w nie „do rymu i rytmu” wulgaryzmami lub „powszednikami”, typu alkoholowy „jabol” lub narkotyczna „kreska”. Tę ostatnią przyrzeka swoim podwładnym Major Płu – oficer bynajmniej nie carski, lecz jak najbardziej rodzimo-policyjny (Paweł Siwiak). Płu, miotając się po scenie (może sam jest już po „kresce”?), wykrzykuje w ekstazie: „Pała musi jebać jak skurwysyn!”.
Owe wulgaryzmy zostały tu zacytowane celowo, dla podkreślenia, że w poznańskim spektaklu jest ich pełno. Ta właśnie odmiana języka polskiego, w której zaskakująco wiele można wyrazić, opatrując odpowiednimi przedrostkami dwa słowa zaczynające się na litery „p” i „j”, dominuje w rapowym Panu Tadeuszu. Cóż (starcze narzekanie), podsłuchane przeze mnie tu i ówdzie rozmowy dzisiejszych młodych kobiet i mężczyzn (bez różnicy) roją się od tego typu słownictwa, czyli mogą być odebrane przez młodzieżowa widownię bezproblemowo jako „swojskie”. Ale czy atrakcyjne? W końcu mają to permanentnie w realu. Poza tym, czy akurat ci, co przychodzą do teatru, tak nawijają na co dzień?
Konkluzja, wraz z podsumowaniem problemu badawczego: uwspółcześnienie Mickiewiczowskich wątków i motywów sprowadza świat przedstawiony w Panu Tadeuszu do świata jakoś tam nam znanego, choć nie wiem, czy tak bardzo swojskiego dla młodych ludzi, którzy przyjdą lub zostaną przyprowadzeni na przedstawienie Białaszka w Teatrze Polskim. Czy tę knajacką przasność uznają za swoją? Może to będzie dla nich jakowaś atrakcyjna, trochę swojska (ale nie do końca) egzotyka? A może się będą po prostu dobrze bawić – tylko tyle i aż tyle.
Hipoteza druga, artystyczno-komercyjna: czy właśnie wywołanie wśród młodzieżowej widowni atmosfery dobrej zabawy jest głównym celem twórców Nowego PANA TADEUSZA…? Może zdrowe wyśmianie wielu nadużytych już i wyblakłych motywów patriotycznych i wszelakich innych obecnych w naszej narodowej kulturze będzie w stanie przynieść temu spektaklowi artystyczny i komercyjny sukces?
Bo wyśmiane tu jest – no, może nie „wszystko”, ale bardzo wiele z naszego imaginarium, nie tylko patriotycznego, lecz po prostu codzienno-życiowego. Dowody? Proszę bardzo: uczestnicy gry w Bingo wybierają spisane na konkursowym kuponie przyczyny upadku Polski – mamy tu Putina, tyle że na samym końcu listy. W międzyczasie mamy Tuska, lewactwo, Ukraińców itp., itd. Nagrodą jest kradziony fiat multipla. Po grze w Bingo mamy rap i zainicjowany przez Telimenę „taniec oldskulowy”, który kończy się paniczną ucieczką przed… skarbówką. Ksiądz Robak (Michał Kaleta) zrzuca czarny habit, odsłaniając liczne tatuaże i przybrudzony podkoszulek. Jego rapowana, nieco bluźniercza modlitwa uzupełniana jest wijącą się gdzieś w dźwiękowym tle melodią Roty. „Pantadeuszowa” stacja telewizyjna, zajmująca się dotąd ankietowym odpytywaniem mieszkańców blokowiska, nadaje teraz reklamy. Reklamowane produkty to: „Tabaka od Robaka” i „Niedziela u Jankiela”. Mickiewiczowski niedźwiedź to na Scenie w Malarni bezdomny „nurek śmietnikowy”, którego skórę – zgodnie z narracją wieszcza – otrzyma Hrabia. Zestawienie śmietnikowej rzeczywistości ze szlacheckimi łowami wywołuje żywy śmiech na widowni.
Wygląda przy tym na to, że niedźwiedź został zastrzelony z… granatnika-bazuki, którą wnosi na scenę Robak. Rozstanie Tadeusza (Alan Al-Murtatha) i Telimeny okraszone jest bardzo współczesnym tekstem, niepozbawionym wulgaryzmów. Tyle że potem Telimena wyśpiewuje Mickiewiczowski tekst o męskiej niegodziwości w stylu bynajmniej nie rapowym, ale czysto popowym. Brawa na premierowej widowni. Czy widownie niepremierowe zareagują tak samo? Chyba tak – w końcu to główne musicalowe solo, więc wypada klaskać. Zosia (Aleksandra Samelczak) rodzi swego polskiego potomka, siedząc na śmietnikowym kontenerze przyozdobionym biało-czerwona flagą. Jej nowonarodzone dziecię co rusz wynurza się z głębin kontenera, ssąc jakiś mało higieniczny smoczek. Mickiewiczowski tekst o małżeństwie wypowiedziany jest bez uwspółcześnionych uzupełnień, tyle że sceniczni małżonkowie to… dwaj mężczyźni (Mariusz Adamski i Denis Kudijenko). Fragment przysięgi małżeńskiej o dochowaniu się potomstwa wywołuje zdrowy śmiech na widowni. Panowie przybrani są przy tym po wojskowemu – obaj w moro, a Adamski jeszcze w siatkę maskującą. Mało?
Konkluzja i podsumowanie problemu badawczego: dobra zabawa to (być może) przesłania tego spektaklu podstawa. A zarazem szansa na sukces.
Hipoteza trzecia, bardzo robocza: a może intencją twórczyń i twórców tego spektaklu było po prostu wywołanie draki? „Sprowokujmy drakę i zobaczymy, co będzie dalej!”. I to jest bardzo twórczo-artystyczne! I ja to popieram!
12-02-2025
Teatr Polski w Poznaniu
Nowy PAN TADEUSZ, tylko że rapowy
Scenariusz i reżyseria: Kamil Białaszek
Muzyka: Mateusz Augustyn, Natura 2000
Scenografia: Łukasz Mleczak
Multimedia: Michał Mitoraj
Choreografia: Bartosz Dopytalski
Kostiumy: Jolanta Łobacz
Inspicjent: Karol Gromek
Obsada: Mariusz Adamski, Alan Al-Murtatha, Piotr B. Dąbrowski, Michał Kaleta, Piotr Kaźmierczak, Denis Kudijenko (gościnnie), Jakub Papuga, Aleksandra Samelczak, Paweł Siwiak, Ewa Szumska, Kornelia Trawkowska, Oliver Woodcock (gościnnie), Ryszard Zajączkowski (gościnnie)
Premiera: 28 stycznia 2025, Scena w Malarni
Nowy PAN TADEUSZ, tylko że rapowy, reż. Kamil Białaszek, Teatr Polski w Poznaniu
Czy wywołanie wśród młodzieżowej widowni atmosfery dobrej zabawy jest głównym celem twórców Nowego PANA TADEUSZA?
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
![Logo of Teatr Polski w Poznaniu](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/678ea96e88a0ca363f982452_732_172x106.avif)
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.