Opowieść o miłości
Choć w spektaklu pojawia się mnóstwo tak zwanych ważnych problemów, to jest to przede wszystkim opowieść o miłości. Takiej z łotrzykowskich powieści z bohaterami spoza naszego porządku, których lubimy, bo są inni. Dobrze ułożony młodzieniec ma tragiczny finał i gatunkowy ciężar, ale to jednocześnie wyjątkowo pogodne przedstawienie, grające z empatią i serdecznością widza. Jakby Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin pytali: ile jeszcze – gdy mowa o osobach o nieoczywistej tożsamości płciowej – można walczyć na szable?
I ta atmosfera spektaklu, wraz z przesunięciem akcentów z wykładu o gender na rzecz opowieści o szalonej miłości, jest zaskoczeniem, zważywszy na medialne zapowiedzi Młodzieńca. Rozpisywano się o transpłciowości Edmunda Krempińskiego, performera bez dyplomu szkoły teatralnej, który miał zagrać główną rolę – Eugeniusza Steinbarta. Rozdmuchiwano transgresyjny charakter opowieści o samym Eugeniuszu, który – urodzony na Bałutach jako Eugenia – ściągnął na siebie przed wojną gniew organów ścigania: bo ubierał się jak mężczyzna i tak się przedstawiał pracodawcom, a przede wszystkim poślubił kobietę, Czesławę Zaleśną, legitymizując się nie swoimi papierami. W tle były jeszcze jakieś niedogasłe proteściki prawicowych bojówek po wcześniejszej premierze Nowego, Smoleńsk Late Night Show, co – wraz z nazwiskami Janiczak i Rubina – sugerowało, że spektakl – programowo – będzie miał dzielić. Nic z tego. Oczekiwania się nie spełniły, a Nowy pokazał, że najciekawszy teatr to taki, który umie mówić inaczej, niż jesteśmy w stanie pomyśleć.
Niewinni
Scenariusz napisany przez Jolantę Janiczak nie ma charakteru dokumentalno-biograficznego. Autorka mnóstwo wymyśla (bądź domyśla) – relację z bratem, epizody w kolejnych pracach, końcowe chwile w Centralnym Obozie Pracy dla Niemców w Potulicach – by stworzyć bohatera z krwi i kości. Takiego, który nie jest uproszczoną figurą męczennika, jaka zwykle trafia na sztandary, ale osobą, o której da się opowiadać z epickim rozmachem. I inscenizacja Wiktora Rubina, mimo sporej kondensacji czasowej (jakieś półtorej godziny), ma ten rozmach: przed naszymi oczami mijają lata i przetacza się całkiem spójne wyobrażenie przedwojennej, wojennej i powojennej Polski. Polski z jej nędzą wielkiego kryzysu lat trzydziestych, z jej poszukiwaniem narodowej tożsamości i wiarą w patriotyczny – a nie powszechny – katolicyzm. Wreszcie Polski z nienawiścią do Niemców. To wszystko w spektaklu pojawia się z zaskakującą naturalnością. Opowieść Czesławy, żony Eugeniusza (w tej roli Paulina Walendziak), o odmawianiu sobie śniadań, by uzbierać na bilety do kina dla rodziny, jest tu bez natrętnej martyrologii, podobnie jak bez kpiny czy oskarżenia jest opowieść teściowej Eugeniusza (Monika Buchowiec) o robieniu potajemnych skrobanek i odsyłaniu swoich pacjentek do natychmiastowej spowiedzi. I oczywiście Jolanta Janiczak nie pisze tu po raz pierwszy historycznego fresku – prawie całe jej dramatopisarstwo posiłkuje się przeszłością – ale, wydaje mi się, inaczej niż do tej pory interesuje ją tym razem stworzenie tła, które samo w sobie mogłoby być kontekstem dla bardzo różnych historii. To takie tło bez paradygmatu, jakaś plansza, na której można zagrać w różne fabuły.
A fabuła, jaką teraz wybiera, jest fabułą pełną totalnej świeżości. Bo gdy po kilku scenach dochodzi wreszcie do spotkania Eugeniusza i Czesławy, spektakl kipi młodością. Nie ma pytań o inność tego związku. O pierwszo-, drugo- i trzeciorzędne cechy płciowe. Nie ma rozważań o tym, kto kogo może pokochać. Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin, Paulina Walendziak i Edmund Krempiński pokazują szaleństwo niewinnego zakochania, które nie mija wraz z upływem lat. Pytania o odmienność Eugeniusza nie są przecież pytaniami zakochanych. Jeśli zaś zostają zadane, to nie wyrządzają ich miłości większej krzywdy.
Nie chcę pisać, że właśnie dlatego spektakl ma moc urzekania widzów, bo to sugerowałoby, iż twórcy grają z nami w jakąś grę, zastawiając sidła, w które mamy wpaść. Nic z tych rzeczy. Po prostu opowiadają – rzecz nieczęsta u Janiczak i Rubina – o całkowitej niewinności, za którą, w teatrze i poza nim, tak bardzo się tęskni.
Bonnie i Clyde
Niewinność przenosi się tu na sam sposób myślenia o teatrze. Spektakl i zatrudnienie do roli Eugeniusza Edmunda Krempińskiego znów rozpaliło dyskusję o tym, czy role transpłciowych bohaterów mogą grać nietranspłciowi aktorzy. Dyskusję w tym wypadku nie na miejscu, bo całym spektaklem Janiczak i Rubin zdają się pytać o coś zupełnie innego: czy w teatrze, zwłaszcza dziś, zawsze musi chodzić o granie? Czy naprawdę liczy się tu udawanie kogoś, kim się nie jest? Czy faktycznie oczekujemy od aktorów, że będą wiarygodni w okłamywaniu, że przestali być sobą?
Zaskakujące, jak dużo w Dobrze ułożonym młodzieńcu postaci opowiadają, a nie odgrywają. Jak dużo mówią o sobie i o wydarzeniach, jakby byli ich narratorami. Jak dużo powtarzają po sobie nawzajem i jak bardzo sami zdają się dyskutować z tym, co mówią. Wszystko wzięte jest w nawias procesu sądowego, w którym – stojący na widowni, nie na scenie – Prokurator (Michał Kruk) i Adwokat (Paweł Kos) starają się zbadać losy głównego bohatera, ale to ich poszukiwanie prawdy, zagrane najbardziej teatralnie, wydaje się najbardziej fałszywym elementem opowieści. Bo czemu w zasadzie ma służyć ten ich trybunalski spór? Uniewinnieniu lub skazaniu osób, których miłości i tak nie da się wymazać? Uniewinnieniu lub skazaniu bohaterów, którzy i tak już nie żyją? Jakże sztuczne jest to ferowanie sądów o rzeczach, na które nie mamy wpływu – zdają się tu mówić twórcy, choć, znów, bez jakiejkolwiek napastliwości.
Ale trzeba też zaznaczyć, że ta sceniczna gra-nie-gra realizowana jest z niebagatelną precyzją. Trudno oczywiście, gdy pisze się o przedstawieniu unieważniającym klasyczną teatralność, zachwycać się czyimiś działaniami aktorskimi. Faktem jest jednak, że ten spektakl zaciąga trudny do spłacenia dług u Pauliny Walendziak, która wraz ze swoimi pierwszymi gestami i słowami w opowieści o zakochaniu odnajduje tę samą energię, którą elektryzowali kiedyś Bonnie i Clyde. Paulina Walendziak nie walczy o pierwszy plan, raczej przygotowuje teren dla Edmunda Krempińskiego, ale umie dopilnować tempa oraz nadać grze ten pozytywnie awanturniczy posmak, którzy przemienia romans we wspaniałą przygodę.
Eugenia żeni się
Dobrze ułożony młodzieniec sięga po historię, którą już niemal dekadę temu odkopał dla „Wyborczej” Igor Rakowski-Kłos, świetny znawca łódzkich prasowych historii sprzed dekad, inspirując Ankę Leśniak do stworzenia instalacji w przestrzeni Bałut Eugenia żeni się (2015). To była subtelna i precyzyjna praca o ciężarze inności, ale i jej silnym zakorzenieniu w doświadczeniu tego, co codzienne. Na malutkiej, odrapanej kamieniczce Anka Leśniak rozwiesiła girlandy białych kwiatków, oknem przytrzasnęła biały welon, na ścianie napisała białą farbą niepoprawną gramatycznie informację, że „Eugenia żeni się”, choć przecież polszczyzna kazałaby jej „wyjść za mąż”. Kim była jej Eugenia? I dlaczego stała się Eugeniuszem? Czy dlatego, by zarobić tyle, ile mogą zarobić jedynie mężczyźni? Czy w ogóle była zauważona? Jeśli tak, to przez kogo i dlaczego? Dlaczego o tym, że się żeni, napisał ktoś na ścianie? Z radości czy aby stygmatyzować?
Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin stawiają kolejne pytania, zapewne mniej niż Anka Leśniak eksplorując kwestie tego, co materialne i związane z pracą, bardziej zaś koncentrując się na prawie do miłości. Ciekawe zresztą, że bohaterowie ich spektaklu, choć przecież przymierający na co dzień głodem, pokazani są tu w całkiem szykownych strojach. Bo przecież nie chodzi o szantaż cudzym nieszczęściem. Wyjątkowo przewrotny spektakl.
26-07-2023
Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Jolanta Janiczak
Dobrze ułożony młodzieniec
reżysera: Wiktor Rubin
scenografia/wideo: Łukasz Surowiec
kostiumy: Rafał Domagała
muzyka: Krzysztof Kaliski
reżyseria światła: Jacqueline Sobiszewski
asystent reżysera: Michał Kruk
inspicjentka: Agnieszka Choińska
obsada: Karolina Bednarek, Monika Buchowiec, Maciej Kobiela, Paweł Kos, Edmund Krempiński, Michał Kruk, Halszka Lehman, Paulina Walendziak, Agnieszka Choińska Michał Jeziorski, Piotr Malec, Grzegorz Pawłowski, Adam Sobczyński, Marek Szymański, Dariusz Wojtkun
premiera: 25.03.2023
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.