Przekleństwa niewinności

Trwający sezon przyniósł nam kolejne odsłony (post)pandemicznego teatru. Już za nami (oby!) czasy pierwszych spektakli „onlajnowych”, gorączkowych i pulsujących lękiem przed nieznanym, tworzonych często na poły chałupniczo. Z jednej strony próbujących na bieżąco komentować aktualną rzeczywistość, z drugiej – usilnie starających się przekonać widownię, że „jeszcze będzie przepięknie”. Obecnie przyszedł czas na teatr, który odbija w sobie czas izolacji, materializując w ramach scenicznej przestrzeni obszary, z którymi mierzyli się w „twardym” lockdownie twórcy i twórczynie, które uruchamiały się w momencie nagłego odcięcia od sceny i widowni, które z jakichś względów właśnie wówczas domagały się uwagi. Takim przedstawieniem jest bez wątpienia DOMówka Sopockiego Teatru Tańca, wspólne dzieło Joanny Czajkowskiej i Magdaleny Agaty Wójcik.
Zapis tytułu spektaklu zwraca uwagę semantyczną podwójnością. „Domówka” pobrzmiewa spontanicznością, swoistą umownością, beztroską i tymczasowością. „Dom” z kolei ustanawia krąg znaczeń wywiedzionych z fundamentalnej symboliki: dom to źródło, początek i macierz, to obszar pierwotnej kreacji, przestrzeń, wewnątrz której dane kształty, formy i sensy dopiero konstytuują się. Czajkowska i Wójcik bardzo sprawnie łączą w swoim dziele oba te, tak różne chwilami, porządki. A w zasadzie „łączą” nie jest tu chyba najszczęśliwszym określeniem powziętych tu działań. Bardziej adekwatne byłoby „bawią się”, bo obie artystki ujmują wszystko to, co dzieje się w uruchomionej przez nie przestrzeni scenicznej, w znaczący nawias (auto)ironii, ale też i wspomnieniowej niepewności; przekonania, że to, co podejmują w swojej narracji, może być w dużej swojej mierze jedynie zmanipulowanym przez pamięć i sentymenty powidokiem. Obie twórczynie rezygnują w DOMówce z typowych dla Sopockiego Teatru Tańca intelektualnych rozważań, krytycznych obserwacji czy kontekstualnych poszukiwań na rzecz podróży w głąb – pamięci, własnej biografii, swoich wywiedzionych z dzieciństwa fantazji i fantazmatów.
DOMówka posiada zaskakująco gęstą, jak na estetykę przedstawień Sopockiego Teatru Tańca, scenografię. Magdalena Adamowska szczelnie zabudowała boki i głębię sceny ścianami, które wraz z drobniejszymi elementami scenografii: konikiem na biegunach, piętrzącymi się stosami pluszaków, kolorowymi plakatami, tworzą tu pokój o ewidentnie dziewczyńskiej proweniencji, a dodatkowo w mocno wyczuwalnym klimacie ostatnich lat ubiegłego wieku. Panujący na scenie półmrok, rozjaśniony punktowo ciepłym blaskiem domowych lamp, tworzy tu aurę przytulności, ale też i swoistego napięcia, które skutecznie podsyca znakomita, jak zawsze nieoczywista muzyka Mariusza Noskowiaka, kompozytora od lat współpracującego z Sopockim Teatrem Tańca. Jest to napięcie trudnego do określenia oczekiwania na coś (kogoś?), co być może zburzy ten nadto cukierkowy krajobraz. Ten pierwotny dla DOMówki obraz, miks pastelowej beztroski i jeszcze niewidocznego, ale już potencjalnie dojmującego mroku – a wszystko to w aurze energii określającej się dopiero, plączącej się między dziewczyństwem a kobiecością – skojarzyło mi się bardzo mocno z popkulturowymi i poniekąd kultowymi obszarami pierwszego dziesięciolecia obecnego wieku. Literatura Jeffreya Eugenidesa, popularny i nowatorski blog kilkunastoletniej wówczas Tavi Gevinson, wczesna twórczość Lany del Rey – wszystkie te zjawiska to właściwie patchworkowe konstrukcje ufundowane na rozmytych, trudnych do jednoznacznego scharakteryzowania wycinkach, które jednak łączy wspólny motyw inicjacyjnej, dziewczyńskiej podróży; wędrówki i transgresji w jednym, próbowania siebie w kulturowej roli i przyglądania się temu, co owe próby wyłaniają. Łączy je także podobny zamysł estetyczny – fascynacja przeskalowaną codziennością, skupienie na niedoskonałym, często kampowym wręcz detalu czy zachwyt sztuką naiwną, także ostentacyjnie przebrzmiałą.
W takim, pełnym podskórnych niedopowiedzeń krajobrazie scenicznym wyłaniają się bohaterki DOMówki: dziewczyn(k)a w krótkiej spódniczce i adidasach (Magdalena Agata Wójcik) oraz lalka o sztywnych ruchach, z ciemnymi pasmami kręconych włosów i w koronkowej minisukience (Joanna Czajkowska). Obie postaci zdają się poniekąd badać rzeczywistość, w której przyszło im się znaleźć. A może raczej przypominać? Na to drugie wskazuje bowiem pełna ciekawości eksploracja spowitego półmrokiem pomieszczenia i reakcja na zastane elementy. W tych fragmentach przedstawienia ruch Czajkowskiej i Wójcik jest delikatny, spokojny, badający. Nie ma w nim jeszcze relacyjności, jest osobny, także nieco nieporadny. Zmienia się to w momencie, gdy obie postaci zaczynają siebie dostrzegać. Najpierw pojawia się spojrzenie, za nim idzie gest – początkowo drobny, ostrożny, zdystansowany. Za chwilę jednak coraz odważniejszy, mocniejszy, głębszy.
Czajkowska i Wójcik podjęły współpracę nad DOMówką na początku pandemii. Jak same mówią – nieoczekiwane zamknięcie i oddzielenie od teatralnej, tanecznej codzienności wytworzyło silną refleksję nad tematem własnej pracy i jej korzeni. Towarzyszyła jej kontemplacja metod i doświadczeń, ale też i swoista weryfikacja jej podstaw, a także pierwszych momentów. Ta refleksja zaczęła krążyć wokół rozmaicie odmienianego tematu „domu”. „Gdzie jest dom? Czy dom jest tam, skąd pochodzimy, gdzie wyrośliśmy i dokąd, być może, jeszcze czasem wracamy? A może tam, gdzie uwiliśmy sobie samodzielnie gniazdo? Na chwilę lub na dłużej? Jak pochodzenie i dom rodzinny wpływają na tożsamość artystyczną, na język ruchu, który kreujemy dla nas samych bądź dla zespołu?” – czytamy w programie do przedstawienia. Współpraca obu artystek sama w sobie stanowi rodzaj powrotu – Czajkowska i Wójcik pracowały razem w latach 2012-2015 w Sopockim Teatrze Tańca. Joanna Czajkowska, współzałożycielka STT i jego dyrektorka, działała bardziej na gruncie choreograficznym; Magdalena Agata Wójcik, obecnie mieszkająca i pracująca poza granicami Polski, głównie we Włoszech, tworzyła w głównej mierze jako tancerka. DOMówka ponownie łączy te dwie twórczynie, siłą rzeczy uruchamia więc wspomnienia, ale też – przede wszystkim – konfrontuje ze sobą odmienne formy i metody pracy, inną poetykę tańca. Pierwsze fragmenty przedstawienia, w których oglądamy je w serii bardzo wolnych, kontemplacyjnych wręcz momentów, wyraźnie zderzają ową odmienność i niemal automatycznie prowokują myślenie nad możliwością jej pogodzenia. Kilka następnych chwil przedstawienia udowadnia, że ten mariaż jest nie tylko możliwy, ale i niezwykle interesujący.
W DOMówce Czajkowska i Wójcik nieustannie zmieniają role, a tę kalejdoskopowość warunkuje nadrzędna dla przedstawienia koncepcja – powrotu do czasów dzieciństwa, najwcześniejszej młodości. Artystki kilkukrotnie zmieniają kostiumy: dresy, piżamy, kostium do baletowych ćwiczeń, i brutalnie demontują sceniczną przestrzeń tak dosłownie, jak i na poziomie metaforycznym. Przytulna, ale i pierwotnie nieco dwuznaczna przestrzeń staje się kontekstem dla niezwykle zróżnicowanej choreografii, która zarówno w warstwie znaczeń, jak i w samym ruchu chętnie operuje ironią, nawet dowcipem, ale równolegle do przejmujących, czasem niezwykle dosadnych tonów serio. DOMówka to szereg bardzo udanych scen w duecie – najciekawszą z nich jest, według mnie, zupełnie zaskakujący fragment dekonstruujący wieczorną czynność mycia zębów. Obie bohaterki ujawniają w nim łączącą je bliskość, pozawerbalne porozumienie, ale też zawierają nuty dziecięcej, prostodusznej w gruncie rzeczy rywalizacji. To choreografia oparta na cielesnej bliskości, ale też – co ciekawe i wizualnie efektowne – swoistej zażyłości z otoczeniem nie-ludzkim, z przedmiotem. Zresztą DOMówka w całej swej strukturze bardzo wyraźnie używa w swoich choreografiach rekwizytu – jest nim konik na biegunach, ale też drewniane łyżki czy dziecięca lalka. Ta ostatnia zresztą wpisana jest w najlepszy, najbardziej przeszywający fragment przedstawienia, w którym Magdalena Wójcik wykonuje bardzo mocną ruchowo, szybką choreografię z użyciem lalki właśnie. W tym fragmencie oglądamy półnagą, ubraną jedynie w piżamowe spodnie bohaterkę, która tuli zabawkę niczym żywe dziecko, przykłada lalkę do piersi, ale też traktuje ją bardzo siłowo – ściska, podrzuca z impetem. W tej świetnej scenie otrzymujemy zresztą swego rodzaju popis możliwości tanecznych Magdaleny Wójcik, artystki, której technika ma wyraźnie sportowy rys i której niezwykła sprawność ujawnia się w gwałtownej choreografii pełnej biegu i skoków.
W pierwszym odbiorze przedstawienia taniec Joanny Czajkowskiej wydaje się być wobec tańca Wójcik w całkowitej opozycji, nie jest tak jednakże do końca. Dyrektorka Sopockiego Teatru Tańca, choreografka i tancerka, która obchodziła niedawno dwudziestopięciolecie pracy artystycznej, jest w znakomitej formie, a jej taniec, choć oparty na strukturach bardziej delikatnych, zawiera równie mocny ładunek intensywności i realizowany potencjał totalnego zawładnięcia sceniczną przestrzenią. Co ciekawe, Joanna Czajkowska pracuje tutaj na ruchach jawnie wyprowadzających ciało z klisz mimicznych czy gestycznych, poniekąd sprzeciwiający się jakiemukolwiek dyscyplinowaniu, ale czyniący to poprzez swego rodzaju strategię subwersywną – w przesunięciach i krytycznym oglądzie w obrębie własnych tradycji i artystycznych nawyków.
Niespełna godzinne, ale bardzo pojemne znaczeniowo przedstawienie łączy w sobie szeregi znaków, doświadczeń, emocji. W DOMówce wyeksponowane, ekspansywne wobec zajmowanej przestrzeni ciała tancerek opowiadają poruszającą historię swoich początków, tłumacząc zarazem swoją obecność tu i teraz, w takim, a nie innym kształcie. To przedstawienie dynamiczne, zaskakujące narracyjnie, odważne estetycznie. To świetny mariaż dwóch ścieżek artystycznej twórczości, dwóch odmiennych poetyk tańca, wreszcie – dwóch odmiennych biografii kobiecych. Narracja zaskakująca choreograficznie i semantycznie, także w kontekście dotychczasowej twórczości Joanny Czajkowskiej i Sopockiego Teatru Tańca.
05-11-2021
Sopocki Teatr Tańca
DOMówka
koncept, choreografia i wykonanie: Joanna M. Czajkowska, Magdalena Agata Wójcik
kostiumy i stylizacja: Joanna M. Czajkowska
scenografia: Magdalena Bąbel Adamowska
muzyka: Mariusz Noskowiak
światła: Mateusz Gierc
premiera: 9.10.2021
Oglądasz zdjęcie 4 z 5