Szczęśliwe dni: 10 grudnia

aAaAaA
Fot. Karol Budrewicz

Konkurs na dyrektora Instytutu Teatralnego nie został rozstrzygnięty. Komisja zrobiła unik. Ale swoim gestem zmusiła ministerstwo do zjedzenia kolejnej żaby.

Takiego obrotu sprawy chyba nikt się nie spodziewał, łącznie z ministerstwem, które przecież miało upatrzonego kandydata i dobrało komisję w taki sposób, żeby pomyślnie przeprowadzić ustawkę. Tymczasem coś się rypnęło i ministerstwo znalazło się – który to już raz! – w bardzo niekomfortowej sytuacji. Komisja, a w każdym razie jej zaufani członkowie, zawiedli władzę i może dlatego w najbliższych dniach mają się stawić „na dywaniku”. Pewno będą się tłumaczyć, dlaczego zgodzili się dać dupci, a zarazem ratowali dziewictwo.

Z paru źródeł znam dość dokładnie przebieg rozmów komisji z kandydatami. To, co tam się działo, przepraszam za wyrażenie, w pale się nie mieści. Misie-Pisie – myślałby kto, że przytulanki – wyszczerzyły kły i okazały się krwiożerczymi Niedźwiedziami. Czyniły nawet usilne starania, żeby jednej ze swoich ofiar nie dopuścić do rozmowy pod pretekstem prawnym, aż interweniować musiał ministerialny jurysta, który uznał bezzasadność pretekstu.

Wtedy do boju ruszyła Wielka Niedźwiedzica, która upatrzoną ofiarę postanowiła zagryźć. Prowadziła przesłuchanie z agresją, jakiej nie powstydziłaby się aktywistka ZMP z czasów stalinowskich. Myślę, że sama Małgorzata Wassermann mogłaby u Wielkiej Niedźwiedzicy pobierać korepetycje ze sztuki zaszczuwania. Przy okazji dostało się powszechnie znanej i cenionej historyczce teatru z tytułem profesora belwederskiego, którą Wielka Niedźwiedzica publicznie zdezawuowała – może z zawiści, a może z bezinteresownej wredności. Bo o frustrację zawodową Wielkiej Niedźwiedzicy nie posądzam – ma swój dorobek. Inna sprawa, że jej sława nie wykracza poza pewien odcinek ulicy Długiej w Warszawie.

Zachowanie dwóch Niedźwiedzi też nie przypominało Kubusia Puchatka. Jeden z nich szedł po swoje, aż w pewnym momencie się zreflektował – co go w moich oczach trochę ratuje. Drugi miał moralne dylematy, które rozwiała rozmowa na wysokim szczeblu, a więc „huzia na Józia”. Niemniej drugiego Niedźwiedzia dręczą wyrzuty sumienia. Następnego dnia po rozmowach konkursowych kajał się jak bohater Dostojewskiego: „Jestem szmata” – oznajmił.

Malownicze.

Ostatecznie w rywalizacji Doroty Buchwald z Patrykiem Kenckim głosy rozkładały się trzy do trzech. Przewodnicząca komisji, zamiast przychylić się do któregoś z kandydatów, zaproponowała nierozstrzyganie konkursu. Jak mawiał Skrzetuski do Podbipięty, dziwne jest w tym wszystkim materii pomieszanie.

Co dalej, nikt nie wie. Czy ministerstwo naśle komisarza, którym może być ktokolwiek, czyli w praktyce byle kto?

Czy mianuje dyrektora? Nawet gdyby miało taki zamiar, to wątpię, czy w zaistniałej sytuacji znajdzie się ktoś odpowiedzialny i kompetentny, kto posadę przyjmie. Chyba, że kompletny cynik albo wariat.

Wreszcie, czy rozpisany zostanie nowy konkurs? Jeśli tak, to zastrzeżenie jak wyżej: nie wierzę, żeby znaleźli się poważni kandydaci, że o chętnych do odegrania ról w sądzie kapturowym nie wspomnę.

W każdym z tych przypadków Instytut Teatralny podzieli los Teatru Polskiego we Wrocławiu i Starego Teatru w Krakowie.

Czy jest szansa, żeby ministerstwo nie jadło żaby? Widzę tylko jedną możliwość: ponowne powołanie Doroty Buchwald na stanowisko dyrektora Instytutu Teatralnego, poprzedzone rozmowami układających się stron przy stole okrągłym czy kwadratowym – choć, zważywszy okoliczności, najodpowiedniejszy byłby stół w kształcie jaja. Zapewne nie mogłoby się obejść bez ustępstw, kompromisów czy korekt – z obu stron. Uważam jednak, że gra jest warta świeczki. Dorobek Instytutu zostanie uratowany, a ministerstwo wyjdzie z twarzą przed niemal całym środowiskiem teatralnym. Jeśli funkcjonariusze ministerstwa wybiorą zniszczenie placówki na Jazdowie, wstyd ich przeżyje.

10-12-2018

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.