Twarzą w twarz
Zapis tytułu spektaklu, ja, bóg, czyli dwa słowa małymi literami, oddzielone przecinkiem, a nie kreską, raz wydaje się kluczem, raz drogą donikąd. Oparte na tekstach Grotowskiego przedstawienie na dwoje aktorów, bardziej niż rozważaniem o Grocie, jest medytacją o obecności, o drugim człowieku i o transcendencji. Choć zamiast tego ostatniego powinienem może napisać, że jest medytacją o Bogu. Zawahałem się i zrejterowałem. Choć wiem, że niesłusznie.
Można się było spodziewać, że będzie to spektakl o „bogu Grotowskim”, tym z coraz mniej dziś zrozumiałych wspomnień jego bliskich i tym z coraz bardziej nieprzystających do odczarowanej codzienności tekstów, które po sobie zostawił. Czyż nawet Lech Raczak nie zdecydował się niedawno w Podróżach przez sny. I powrotach na serdeczny żart z wykorzystywanej przez Grotowskiego metafory drabiny Jakubowej? Czyż i on nie przyznał się, właśnie dziś gdy głowa mu posiwiała, a czoło zryły zmarszczki, że nic z tej metafory nie rozumiał? I tak, spektakl ja, bóg jest, jasna sprawa, mierzeniem się z tym, co hermetyczne w spuściźnie po Grotowskim, ale o wiele bardziej jest opowieścią o życiu wiecznych poszukiwaczy spraw najważniejszych. Tym poszukiwaczem jest dla Chorei Grot – cytaty z jego wypowiedzi układają się tu w opowieść o dojrzewaniu i o wpływie młodzieńczych doświadczeń na dorosłość – ale poszukiwaczami są też grający w przedstawieniu Joanna Chmielecka i Tomasz Rodowicz. Bo w gruncie rzeczy, po co nam ten teatr? Po co nam to życie? – zdają się oboje pytać, odbijając się nieustannie od opowieści o przyziemności, by wędrować w rewiry, które nazwałem medytacją o transcendencji, a które powinienem nazwać medytacją o Bogu. Tak, tym pisanym z wielkiej litery. Choć wiemy, że tak pisać jest najtrudniej.
Mam świadomość, że takie postawienie sprawy pachnie tanią, pseudoreligijną hochsztaplerką, w której zresztą Grotowskiego zanurzano już tyle razy, że nie byłby już potrzebny żaden osinowy kołek, by zatrzymać bicie serca tego wiecznego oskarżonego w procesie o czary. Grotowski miał własną ścieżkę kontaktu z sacrum, ale – o tym jest spektakl Chorei – nie pomylił filozofii z religią. Choć w scenariuszu przedstawienia znajduje się miejsce na wspomnienia artysty o jego matce, która rozpalała swoją wiarę lekturami Życia Jezusa Renana i Ścieżkami Jogów Bruntona, bo nie istniała dla niej „prawda jakiejś jednej religii”, to nie wyciąga się z tego wniosku o możliwej laicyzacji doświadczenia Boga. Przeciwnie: pytaniem, które nurtuje Grotowskiego, jest właśnie pytanie o to, jak ocalić świętość niektórych doświadczeń, i to w sytuacji, gdy doświadczenie rodzinnej religii i rodzinnego Kościoła nie rezonuje dźwiękiem z innej rzeczywistości. Dla Grotowskiego, przynajmniej w tym spektaklu, ofiarą, która wyrywa religię z abstrakcji, osadzając ją w materialnym konkrecie – podobnie jak eucharystyczna przemiana w katolicyzmie – staje się doświadczenie drugiego człowieka. To on okazuje się wyzwaniem religijnym i transcendentnym, istotowo różnym od pozostałej materii ożywionej.
Spektakl, choć nie rezygnuje z tekstów Grotowskiego, to szybko opuszcza niebezpieczne wody biografizmu, by stać się rozważaniem o tym, co fascynowało także filozofów dialogu i filozofów dramatu, czyli o spotkaniu z drugim, z Innym. O spotkaniu z jego twarzą, która – jak mówił Lévinas – „jest tekstem bez kontekstu” i jako jedyna – to już Tischner – w świecie bez sensu pragnie mieć sens. W pozbawionym wartości świecie tylko ona chce wartości. „Na wielkim padole łez ona jedna jest pełna szczęścia”.
Długie zdania Grota, pisane w pierwszej osobie i jakby niegotowe, by przyjąć reakcję słuchacza, w tym spektaklu wypowiadane są twarzą w twarz; przez dwoje aktorów siedzących naprzeciwko siebie z dwóch stron długiego stołu z litego drewna. Stołu niczym powalony pień drzewa, po którym potoczyły się rajskie owoce pokusy i na którym został później połamany święty chleb ofiary. Ona i on, diametralnie od siebie różni, pozostający dla siebie zagadką i inspiracją, nigdy zaś balastem czy udręką pytania bez prostej odpowiedzi. Są dla siebie tym Innym, z którym łączy doświadczenie poszukiwania wartości nienazwanych, a nie dających spokoju. Czy to teatralne doświadczenie może zmienić człowieka? Pada ze sceny słynne pytanie postawione niegdyś Grotowskiemu. Nie, nie może. Nie taki jest przecież cel tego spotkania twarzą w twarz, w którym chodzi o pragnienie sensu i wartości. I to doświadczenie nie może też człowieka zbawić. „Jeśli nie potrafisz ocalić się sam, to i teatr cię nie zbawi”. Ale to spotkanie twarzą twarz, Innego z Innym, jest spotkaniem z twarzą pragnącą ocalenia. Jedyną, która na tym świecie jest pełna szczęścia. Twarzą, która pragnie mieć sens i chce wartości. W tym spotkaniu twarzą w twarz jest więcej niż tylko filozofia.
28-08-2019
Teatr CHOREA w Łodzi
ja, bóg
scenariusz i opracowanie na podstawie tekstów Jerzego Grotowskiego: Dariusz Kosiński, Tomasz Rodowicz, Joanna Chmielecka
reżyseria: Tomasz Rodowicz i Joanna Chmielecka
konsultacje reżyserskie: Waldemar Raźniak
muzyka: Tomasz Krzyżanowski
ruch sceniczny: Joanna Jaworska-Maciaszek
scenografia: Andrzej Dworakowski, Tomasz Rodowicz
kostiumy: Anna Przybyt
światło: Tomasz Krukowski
dźwięk: Marcin Dobijański
obsada: Tomasz Rodowicz, Joanna Chmielecka
premiera: 23.08.2019
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.