AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

K/347: Rzeczy niemożliwie dziwne, a nawet skandalicznie zadziwiające

Jakub Skrzywanek, fot. Piotr Skórnicki  

1.
Gorąco kibicujemy Jakubowi Skrzywankowi w rywalizacji o Paszport Polityki. Nie wiemy na pewno, czy znajdzie się w finałowej trójce, wiemy tylko, że na niego głosowaliśmy i opisaliśmy jego fenomen w najcieplejszych słowach, jakie tylko istnieją. Już za chwilę – z początkiem grudnia – Aneta Kyzioł ujawni światu nazwiska artystów nominowanych, a my tak bardzo chcemy tego lauru dla Skrzywanka, że nawet teraz, trzymając za niego kciuki, udajemy, że jest nas więcej niż jest, że pisze te pełne pozytywnej energii zdania jakiś potężny chór, narrator zbiorowy, Skrzywankowy fanklub, a nie jeden autor podstępnie używający liczby mnogiej zamiast pojedynczej.

2.
Zaczęliśmy od Skrzywanka, bo dalej też będzie o Skrzywanku. I uwaga – zostaliśmy przy liczbie mnogiej, bo jedna ręka na klawiaturze laptopa to o wiele za mało, żeby to napisać, żeby to godnie wyobracać w myślach. Od jakiegoś miesiąca żyjemy z elektryzującą wiadomością, że Jakubowi Skrzywankowi, dyrektorowi artystycznemu szczecińskiego Teatru Współczesnego, bardzo rozchwytywanemu reżyserowi w kraju i zagranicą, szefowi Gildii Polskich Reżyserów i Reżyserek, Skrzywankowi – liderowi generacji twórców młodych i najmłodszych, Skrzywankowi – samozwańczym ustom Saurona polskiego środowiska teatralnego, przybył nowy obowiązek. Zasłużony dla Szczecina Festiwal Kontrapunkt. Kiedyś z podtytułem „Festiwal Małych Form Teatralnych”, a od kilku edycji międzynarodowy przegląd łączący w sobie cechy festiwalu offowego i progresywnego, próbujący godzić różne kręgi artystyczne i estetyki. Od Rimini Protokoll po studentów z krakowskiej AST śpiewających punkowe kawałki o nierównościach klasowych w polskim teatrze. Do tej pory organizatorem festiwalu był Dom Kultury 13 Muz, dyrektorem – Marek Sztark (od 2017 roku), przedstawienia zapraszała Dagmara Gumkowska. Prasa podała, że miasto zdecydowało się zakończyć ten etap jeszcze przed realizacją ostatniej odsłony rozpisanego na trzy lata programu. Kontrapunkt zostanie póki co wygaszony na jeden rok, a potem będzie się odbywał w formule biennale. Rolę organizatora przejmą Teatr Lalek „Pleciuga” oraz Teatr Współczesny. Z całym szacunkiem dla dyrekcji Pleciugi – oznacza to, że szefem Kontrapunktu będzie Jakub Skrzywanek. Decyzja o dymisji Sztarka była niespodziewana, ale chyba aspirujące do organizowania festiwalu podmioty miały sporo czasu na przygotowanie zwycięskiej oferty, bo już wiemy, że w 2024 roku Kontrapunkt będzie rozpisany na trzy platformy: Adult, Junior i PERFormę. I będzie festiwalem progresywnym. Podejrzewając Jakuba Skrzywanka o ideowe sprawstwo tego szczecińskiego przewrotu pałacowego, podkreślamy pewną prawidłowość. Aspirujący dyrektorzy scen polskich zawsze dążą do tego, żeby operować w triadzie: kierowanie własną sceną, programowanie festiwalu organizowanego przez teatr i przygotowywanie autorskich spektakli. Teatr, który nie ma własnego festiwalu, zawsze uchodzi za jakieś dziwadło – nie wiedzieć czemu, nie chce poszerzać oferty, nie chce teatralnego święta dla swoich widzów, traci jedną z przestrzeni nacisku i dialogu z miastem. Zawsze tak było, że teatry działające w ośrodkach miejskich finansujących funkcjonowanie i rozwój festiwali teatralnych niezależnych i nieorganizowanych przez lokalną scenę, czuły wielki niepokój z tego powodu, bały się o współzawodnictwo, podbieranie widza, pokojową koegzystencję. I zawsze albo chciały przejąć niezależny od siebie festiwal, kontrolować jego program, albo – w ostateczności – zorganizować kontrfestiwal. I tak gdański Teatr Wybrzeże w odpowiedzi na Festiwal Szekspirowski stworzył Festiwal Wybrzeże Sztuki, a Teatr Śląski w Katowicach, nie mogąc za czasów dyrektora Tadeusza Bradeckiego zdobyć praw do Interpretacji, wymyśli Karnawał Komedii.  

Obejmując teraz szefostwo w szczecińskim Kontrapunkcie Skrzywanek będzie miał jeszcze więcej władzy: zyska możliwość realizacji swoich pomysłów formalnych, propagowania bliskiej mu estetyki i zabezpieczania przestrzeni prezentacyjnej dla twórców pokrewnych i zaprzyjaźnionych. Nie przypadkiem w końcu Wojciech Faruga ma bydgoski Teatr Polski, Festiwal Prapremier i rozwijającą się karierę reżyserską. Monika Strzępka posiada Teatr Dramatyczny, przejęła WST i ma ciągle wiele spektakli do zrobienia, z Demirskim lub bez, raczej bez. Polskie festiwale, tak jak i sceny, ciążą ku sobie, podobne przykleja się do podobnego, dlatego zakładamy, że przy wszystkich różnicach genetycznych i programowych będzie istniało wiele tytułów, nazwisk i pomysłów wspólnych, którymi podzielą się Kontrapunkt, WST i Prapremiery. Może nawet Skrzywanek wymyśli wspólną nazwę dla tego nieformalnego związku scen i festiwali – na przykład Sojusz Północny. Na razie wymyślamy ją za niego i mamy nadzieję, że w trudnej sytuacji z niej skorzysta. Żeby nie było – nie kpimy z mocarstwowych planów Jakub Skrzywanka, domyślamy się tylko, że istnieją – i głównie brawurowo antycypujemy przyszłość. Dobrze bowiem pamiętamy przeszłość i wiemy, jak upodabniały się do siebie festiwale prowadzone przez tych samych ludzi lub artystów o zbliżonych poglądach. Kiedy Marta Keil i Grzegorz Reske programowali równocześnie Kaliskie Spotkania Teatralne i lubelskie Konfrontacje, nie można było powiedzieć, że robią ten sam festiwal dwa razy, ale już uprawniona była teza, że w dwóch oddalonych od siebie polskich miastach repertuar dwóch festiwali o odmiennej tradycji zaczynał penetrować podobny zbiór twórców, stylistyk i wartości. Możliwy i spodziewany festiwalowy lub nawet sceniczny sojusz, do stworzenia którego zresztą Skrzywanka, Strzępkę i Farugę gorąco namawiam, mógłby wzmocnić zasięgi i ambicję każdej osoby z wymienionej wyżej trójki reżyserów, poszerzyć ofertę pracowniczą i promocyjną dla artystek i artystów znajdujących się w kręgu ich zainteresowania. Jako że jesteśmy w tej chwili w Kołonotatniku bardzo samotni i pojedynczy przy klawiaturze, mówimy chórem i w liczbie mnogiej, bo bardzo tej grupowości dyrektorom festiwali polskich zazdrościmy.

3.
To nie koniec dobrych wiadomości znad granicy polsko-niemieckiej. I nigdy dość Jakuba Skrzywanka. Jak się dowiadujemy, po próbie zamiany Teatru Współczesnego w fokarium (kwiecień 2022) i poradnię seksuologiczną (luty 2022), o czym szeroko informowała prasa, gruchnęła wieść, że w kolejnym kroku Jakub Skrzywanek przejmuje Pogoń Szczecin. Jak twierdzi nasz informator, idea zmiany szkoleniowca drużyny piłkarskiej z zachodniopomorskiego nie jest nowa, jednak naprawdę nowej dynamiki nabrała kilka dni temu, tuż po zakończeniu jesiennej rundy rozgrywek i chwilę przed startem mundialu w Katarze. Pogoń Szczecin prowadzona przez szwedzkiego trenera Jensa Gustafssona ma po 17 kolejkach 28 punktów. Daje to dopiero szóste miejsce w Ekstraklasie ze stratą 13 punktów do lidera, Rakowa Częstochowa. Przypomnijmy, że poprzednią edycję ligową klub z Karłowicza zakończył na bardzo dobrym, trzecim miejscu (przegrał tylko z Lechem Poznań i właśnie Rakowem). W tym roku apetyty prezesów Pogoni Szczecin SA były znacznie większe. Po odejściu trenera Kosty Runjaicia do Legii Warszawa zatrudniono Jensa Gustafssona. Niestety, na półmetku zwodów strata do lidera jest zbyt duża, by poważnie myśleć o mistrzostwie Polski. Stąd pomysł – podobno jego autorem jest sam prezes Pogoni Jarosław Mroczek – by na Stadion Miejski im. Floriana Krygiera sprowadzić polską myśl trenerską, postawić na młodość, niekonwencjonalne metody pracy, charyzmę i ideowość. – Nazwisko Jakub Skrzywanek mówiło nam wiele już wcześniej – informuje nas osoba z zarządu klubu. – Prezes poszedł z wnukami na Edukację seksualną i był pod wrażeniem szczecińskiego zespołu. – Ale Edukacjęvseksualną reżyserował Michał Buszewicz – próbowaliśmy prostować doniesienia z klubu. – Tak, wiemy, myśleliśmy o dołączeniu pana Buszewicza do grupy trenerskiej, ale na przeszkodzie stanął wciąż ważny kontrakt z warszawskim Teatrem Powszechnym, gdzie Michał Buszewicz prowadzi cykliczne zajęcia z jogi. Poza tym nie szukaliśmy specjalisty od przygotowania fizycznego, szukaliśmy wizjonera. Coacha. Pan Skrzywanek przyjechał do nas na Pogodno, zapoznał się z bazą treningową, obejrzał wszystkich zawodników i zaproponował innowacyjną fuzję klubu z Teatrem Współczesnym. Mogę powiedzieć, że kluczowym ogniwem będzie Pan Arkadiusz Buszko, na Wałach Chrobrego często odpowiedzialny za choreografię spektakli, u nas zajmie się zajęciami z pressingu i przesuwania strefy. Liczymy także na transfer dwóch zawodników. Ze składu Jakuba Skrzywanka podobali się nam szczególnie Wojciech Sandach i Maciej Litkowski. Myślimy o nich jako o zmiennikach dla często kontuzjowanych Bartłomieja Mruka (środkowy obrońca) i Stanisława Wawrzynowicza (defensywny pomocnik). Nic więcej nie mogę powiedzieć, dopinamy szczegóły, czekamy na ostatnie ekspertyzy prawnicze. Dopiero potem przyjdzie czas na podpisy. Jakub Skrzywanek, choć nie jest to obowiązkowe dla funkcji trenera, zgodził się przejść testy medyczne zaraz po krakowskim festiwalu Boska Komedia. Być może kołacze mu się po głowie wariant z tak zwanym grającym trenerem, ale jeszcze nie zadeklarował nic w tej kwestii. My bylibyśmy oczywiście na tak. Pan Skrzywanek ma małą, ale świetnie ułożoną lewą stopę. Jak kiedyś Jacek Krzynówek. Liczymy, że laureat Paszportów Polityki obejmie swoje stanowisko z dniem 1 stycznia 2023 roku, Jens Gustafsson przepracuje z kadrą jeszcze okres mundialowy i pożegna się z nami przed świętami Bożego Narodzenia. Oczywiście istnieje ryzyko, że transfer pana Skrzywanka nie dojdzie do skutku, ale zaręczam, że bardzo małe. Zainteresowanie Jakubem Skrzywankiem ze strony Warty Poznań nie zostało potwierdzone.

Tyle osoba z zarządu Pogoni Szczecin SA. Jak Państwo widzicie, plany fuzji klubu i teatru brzmią niesamowicie. Ale czy to realne? Tuż przed warszawskim meczem Polska – Chile zadzwoniliśmy do Kamila Grosickiego.

– Jak Pan skomentuje decyzję o zmianie trenera? Co takiego ma Jakub Skrzywanek, czego nie mieli Jens Gustafsson i Kosta Runjaić? – zapytaliśmy.
– Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać, jestem w tunelu, wychodzimy na mecz – usłyszeliśmy w słuchawce.
– Gra Pan na Legii w pierwszym składzie?
– Wejdę w drugiej połowie. Muszę już…
– Jakub Skrzywanek ma u pana kredyt zaufania?
– Powiem krótko. Głosowałem na niego w ankiecie Paszportów Polityki i plebiscycie Nagroda Nike czytelników „Gazety Wyborczej”. Musimy stawiać na młodych. Krajowa piłka musi się rozwijać…
– Czy to prawda, że zimowy okres przygotowawczy do drugiej części sezonu Skrzywanek planuje zorganizować w Taszkiencie?
– Chodzą takie słuchy. Rozmawialiśmy z chłopakami w szatni. Mnie się pomysł podoba, miałem raz kolegę Uzbeka…
Tu połączenie się urwało, podobno sędzia meczu Polska – Chile właśnie dał sygnał do rozpoczęcia gry.

Nie udało się nam niestety skontaktować z Jakubem Skrzywankiem. Ciągle czekamy na jego komentarz. W oczekiwaniu na potwierdzenie lub dementi zaczęliśmy przeglądać repertuar Teatru Współczesnego pod kątem jego synchronizacji z występami polskiej reprezentacji na mundialu w Katarze. Co mogłoby być dowodem na transfer do Pogoni Szczecin… I proszę – po sprawdzeniu okazuje się, że jest coś na rzeczy.

22 listopada w dniu „meczu otwarcia” z Meksykiem szczeciński teatr nie gra, nic nie wstawiono na afisz, najwyraźniej chłopaki z Pogoni oglądają transmisję wspólnie z aktorami. Wspólne kibicowanie, integracja, smutek lub euforia. 26 listopada spotkanie Polaków z Arabią Saudyjską („mecz o wszystko”) wypada o godzinie 14.00. Po 90 minutach gry zespół aktorski spokojnie zdąży na zaplanowane na godzinę 17.00 Foki lub Spartakusa o 18.00. 30 listopada, kiedy o godzinie 20.00 zagramy z Argentyną w „meczu o honor”, w repertuarze Teatru Współczesnego widnieje „brak wydarzenia”. Przypadek? Nie sądzę. Żaden trener Ekstraklasy, żaden przewidziany do pierwszego składu Pogoni aktor nie przepuści okazji, żeby zobaczyć pojedynek Messiego z Grosickim. Dalsza analiza afisza sceny Jakuba Skrzywanka pozwala na wnioski, że przyszły trener Pogoni Szczecin jest jednak optymistą co do wyjścia z grupy Lewandowskiego i spółki. Kolejną, pucharową rundę zmagań Polacy (oczywiście jeśli awansują) będą musieli przejść 3 lub 4 grudnia. 3 grudnia zagrają w przypadku wygrania grupy, 4 grudnia – jeśli zajmą równie dobre, drugie miejsce. I co wtedy będzie się działo w teatrze Skrzywanka? Ano, coach proponuje w te dni o 19.15 Odlot Anny Augustynowicz. Zwróćmy uwagę na euforyczny i symboliczny tytuł proponowanego tego dnia wydarzenia teatralnego. Będzie „odlot”, jeśli Polska wyjdzie z tak trudnej grupy z Argentyną i Meksykiem. I „odlot”, jeśli znów wygra, nawet po karnych. Mecze tej fazy mundialu zaczynają się o godzinie 20.00 – jeśli aktorzy szczecińscy bardzo się postarają, da się zagrać spektakl w 45 minut. W przypadku teatru Anny Augustynowicz jest to możliwe. Nie takie rzeczy robili na scenie teatralni kibice z obsady podczas mistrzostw świata. Szczecińscy aktorzy będą po prostu mówić szybciej albo wykorzystają dla potrzeb transmisji wielki ekran za swoimi plecami. Patrzymy dalej w repertuar i widzimy, że optymizm Skrzywanka nie zna umiaru. Na dwa ćwierćfinały w dniach 9 i 10 grudnia, w zależności od drabinki, na której znajdzie się stale wygrywająca i wciąż awansująca polska reprezentacja, Teatr Współczesny zaproponował kolejny znamienny tytuł (uwaga!): Grunwald rekonstrukcja. Wszyscy wiemy, kto wygrał w 1410 roku, i rozumiemy, jaką wartość symboliczną przykłada Skrzywanek do ćwierćfinałowej rozgrywki. Potem – jeśli jak Jagiełło i Witold pod Grunwaldem wygramy w Katarze ćwierćfinały – Skrzywanek w roli autora repertuaru grudniowego idzie na całość. W dniach rozgrywek półfinałowych – 13 i 14 grudnia zespół Współczesnego ma wolne. Skoro Polacy dotarli aż do półfinału mistrzostw świata, powtarzając sukcesy z lat 1974 i 1982, żaden spektakl w teatrze nie ma szans na rywalizację z takim meczem. No, a potem rywalizacja o trzecie miejsce 17 grudnia (tu możemy być) i finał 18 grudnia o 20.00 (prawdopodobnie nas tam nie będzie, ale nadzieja umiera jako ostatnia). My jednak znów wyczuwamy optymizm Jakuba Skrzywanka. Spektakle we Współczesnym: Być jak Beata i Foki zaczynają się na obu scenach o 17.00. Trzy godziny do meczu. I jak tu nie wierzyć Skrzywankowi i jego sportowej intuicji? Repertuar zaświadcza. Półtora miesiąca przed finałami w Katarze przyszły reżyserujący trener Pogoni Szczecin obstawia z rozmachem ostateczny triumf polskiej reprezentacji. Gdyby było inaczej, gdyby w sercu Jakuba Skrzywanka zagościł pesymizm i – nie daj bóg – czarna rozpacz, afisz Współczesnego nie wyglądałby tak, jak wygląda. Co zostało udowodnione.

4.
W okresie przedwakacyjnym, a na pewno tuż po otrzymaniu nominacji na dyrektorkę warszawskiego Teatru Dramatycznego, pani Monika Strzępka była uprzejma zdefiniować mnie jako głównego wroga jej dyrekcji. Właściwie w każdym wywiadzie z nominantką padało moje nazwisko najpierw w kontekście zaproszenia, wybaczenia i przytulania, następnie spektakularnego „odpierdolenia się” i generalnego „wypierdalania” wszystkich Drewniaków świata. Tymczasem ja kompletnie nie wiem, czym sobie zasłużyłem na agresję Moniki Strzępki w ostatnim czasie. Nigdy nie podważałem jej kompetencji do objęcia tej zasłużonej sceny, martwiłem się co najwyżej trudnościami, jakie ją czekają w trakcie przeprowadzania rebrandingu, niepokoiłem się, czy starczy czasu w jednej kadencji na zmianę modelu pracy teatralnej i zasad redystrybucji prestiżu i finansów w instytucji publicznej. No i żal mi było widzów i aktorów, którzy nie załapią się na rewolucję, a było mi ich żal, bo naprawdę zawsze jest mi żal aktorów i widzów, a nigdy – reżyserów i reżyserek. Dziwiłem się, że to ja awansowałem na głównego szkodnika teatru dowodzonego przez Strzępkę i jej Kobiecy Kolektyw, podczas gdy wokół hulały zastępy prawicowych krytyków i krytyczek drwiących z happeningu ze Złotą Waginą i planów repertuarowych dyrektorki. Czytając te dość obrzydliwe teksty, myślałem o różnicach między krytyką liberalną (ja) a krytyką prawicowo-konserwatywną (oni). Krytyka liberalna zawsze broni atakowanych teatrów publicznych i ich dyrektorów, krytyka prawicowa regularnie wzywa do dymisji. Rezerwując sobie skromną rolę świadka przemian modelu dyrekcyjnego w Polsce, będę ostatnią „osobą teatralną socjalizowaną do roli krytyka liberalnego”, która będzie uczestniczyła w nagonce na dyrektorkę Dramatycznego, wybraną jednak legalnie, choć chyba nieco wadliwie (regulamin konkursu). Skoro jednak miasto nie wycofało się ze swojej decyzji, nie uwzględniło nieśmiałych powątpiewań i protestów środowiskowych, Monice Strzępce należy się ze strony krytyki liberalnej przyjaźń, opieka i ochrona. Tym bardziej że zagrożenie przyszło z zaskakującej dla samej Strzępki strony. Pamiętacie relację Witolda Mrozka z happeningu w Dramatycznym triumfalnie wprowadzającego dyrektorkę do jej nowego, czy raczej pierwszego, gabinetu? Mrozek cytował wypowiedź dr Weroniki Szczawińskiej, utrzymaną ewidentnie w duchu wiecowym, aczkolwiek niosącą bardzo zastanawiające treści. Cytuję:

„Chciałabym życzyć kolektywowi, dyrektorce i widzom, żebyście mogły zająć się w teatrze pracą – mówiła doktor Szczawińska. – Ażebyście nie musiały się zajmować złymi językami, intrygami i innymi rzeczami, które bardzo w pracy przeszkadzają”.

Zastanowiło mnie w wypowiedzi pani doktor zdanie o „intrygach”. Jakie intrygi? Kto knuje przeciwko Kobiecemu Kolektywowi?

Odpowiedź znalazłem w tekście Piotra Morawskiego i Katarzyny Niedurny zamieszczonym w „Dwutygodniku” z sierpnia 2022 numer 341.  

Morawski i Niedurny opisują w nim drobiazgowo konflikt w innym warszawskim teatrze – TR Grzegorza Jarzyny. W kontekście „intryg” zwrócił moją uwagę passus o tym, jak Natalia Dzieduszycka, skonfliktowana z Jarzyną i z zespołem dyrektorka TR Warszawa, wprowadziła do instytucji Monikę Dziekan. Cytuję:

„Dyrektorka zaczęła otaczać się osobami spoza teatru. Zatrudniła między innymi Monikę Dziekan, która wzięła udział w rekrutacji na stanowisko kierownika Działu Rozwoju Publiczności. Po negatywnych opiniach, jakie otrzymała od członkiń komisji rekrutacyjnej, dyrektorka – jak słyszymy od jednej z obecnych tam osób – miała stwierdzić: «No to pozwólcie, że ja dobiję targu i zatrudnię ją». I zatrudniła, choć na innym stanowisku. Szybko – jak mówiło się w kuluarach – Dziekan stała się prawą ręką dyrektorki.

Zapytana przez nas o okoliczności zatrudnienia Moniki Dziekan, Dzieduszycka zaznacza w mailu, że głosy komisji miały być bardziej zróżnicowane: «Jeden głos był za, jeden głos przeciw, a trzecia osoba nie była zdecydowana, z wahaniem w stronę zatrudnienia kandydatki. Po weryfikacji możliwości i kompetencji pani Moniki Dziekan dyrekcja teatru zdecydowała o zatrudnieniu jej na stanowisku pełnomocniczki ds. rozwoju organizacji» – pisze.

Zaraz po rozpoczęciu pracy Dziekan zaprosiła wszystkich na «pogadankę». Opowiadała, że jak pies zrobi kupę w foyer, to trzeba sprzątnąć tę kupę, a nie wynosić na butach. «To pewnie miała być taka metafora, by nie wynosić brudów, które są wewnątrz» – interpretuje Rochowska”.

Nie jest tajemnicą, że opisywana w artykule Monika Dziekan z TR jest tą samą Moniką Dziekan, która jest członkinią Kobiecego Kolektywu z Teatru Dramatycznego mianowaną przez Strzępkę na stanowisko pełnomocniczki dyrektorki do spraw organizacyjno-finansowych.

Czegoś tu nie zrozumiałem. Monika Dziekan, villianerka od Dzieduszyckiej z TR Warszawa (zdaniem rozmówców dziennikarzy „Dwutygodnika”), będzie teraz superbronią i saviorką przy boku Moniki Strzępki? Można być tą złą w jednym teatrze, a potem tą dobrą w drugim? O co chodzi Morawskiemu i Niedurny? Ocena człowieka i jego kompetencji zawodowych ma chyba w ich artykule zależeć od kontekstu, od perspektywy, z jakiej opisujemy wewnątrzteatralny konflikt. Negatywnie odbierana w TR Warszawa Dziekan jest już wystarczająco dobra na Teatr Dramatyczny, bo to nie jest ta sama skala instytucjonalnej i artystycznej upadłości? A może opisując niekorzystne dla Dziekan relacje z jej spotkań i stylu komunikacji z pracownikami w TR, autorzy chcą podważyć kompetencje współpracowniczki Strzępki, uderzyć w samą Strzępkę? Skoro niepopularna i nieceniona Dzieduszycka wybrała sobie kiedyś taką samą współpracowniczkę, jak teraz Strzępka, to co nam to mówi o Strzępce i Dzieduszyckiej? Obie nie mają ręki do współpracowniczek? Obie dały się nabrać? Wybór Dziekan przez Dzieduszycką był błędem, a wybór Dziekan przez Strzępkę decyzją ze wszech miar godną uznania? A może wcale nie tak niekompetentna jest ta Natalia Dzieduszycka, skoro nie tak doskonała jest rewolucjonistka Monika Strzępka? Monika Dziekan łączy oba teatry i obie dyrektorki. Morawski i Niedurny aluzyjnie dają to czytelnikowi do zrozumienia. Gdyby byli ze Strzępką związani na śmierć i życie – przemilczeliby kontrowersje wokół Dziekan w artykule opublikowanym na chwilę przed objęciem stanowiska w Dramatycznym przez Monikę Strzępkę – patronkę Dziekan. W końcu w TR dochodziło do dziwniejszych rozmów i sytuacji niż te z udziałem Dziekan. A jednak dziennikarze uznali za stosowne poświęcić duży fragment właśnie temu ujęciu i tej bohaterce. Hmm… A na miejscu Dziekan nie chciałbym być anonsowany w nowej pracy z powodu wpadek wizerunkowych z poprzedniego miejsca zatrudnienia. Chociaż tak jak Strzępka nigdy nie miałem etatu, więc chyba się nie znam… I jeszcze jedno. Wyczuleni na dobry etos pracy, poszanowanie godności pracownika w polskich teatrach Morawski i Niedurny stygmatyzują Dziekan bez szansy na odkupienie win. Nie piszą nic o upływie czasu, o możliwym samorozwoju Dziekan, o spodziewanej drodze autodoskonalenia, choćby tylko komunikacyjnego, jaką musiała przejść między mrocznym i źle ocenianym okresem działalności w TR Warszawa a dniem dzisiejszym, gdy znów podejmuje się naprawy chorej instytucji, tym razem Teatru Dramatycznego. Jedni będą gratulować Morawskiemu i Niedurny rzetelności dziennikarskiej (nie przemilczamy niczego, co dotyczy naszej bańki teatralnej), inni podejrzewać w ich artykule, we fragmencie o Monice Dziekan, jakiejś kreciej roboty, „intrygi” z ostrzeżenia doktor Szczawińskiej.

Jak to szło? „Chroń mnie Boże od przyjaciół, przed wrogami obronię się sama”. Poza tym, że Boga niestety nie ma, wszystko w tym przysłowiu pasuje do sprawy Strzępki, Dziekan, Niedurny i Morawskiego.

5.
Czy ja już pisałem, że Jakub Skrzywanek dostanie w tym roku Paszport Polityki? Ano, pisałem.

16-11-2022

Komentarze w tym artykule są wyłączone