AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Bromba w sieci, także

Teatrolog. Pracowała w Wydawnictwie KRĄG, w Instytucie Sztuki PAN, w Teatrze na Woli, w Teatrze Narodowym, w Agencji Filmowej TVP, obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie. Prowadzi zajęcia w Akademii Teatralnej im. Zelwerowicza, publikuje w miesięczniku "Teatr".
A A A
Fot. J. Niemczak  

Niedzielne popołudnie, dzień po premierze Bromby w sieci Macieja Wojtyszki. W Teatrze 6. piętro tłum kilkulatków pod opieką mam i ojców (w mniejszości), czasem ciotek i babć; najwidoczniej wujkowie i dziadkowie postawili na Kamila Stocha.

Nie sądzę, by młodzi widzowie znali Brombę z własnej lektury, większość ma jeszcze trudności ze składaniem liter. Bez ryzyka można założyć, że do Pałacu Kultury i Nauki przywiódł ich sentyment rodziców do książki z dzieciństwa, no i – rzecz jasna – skuteczna akcja promocyjna. We foyer nadnaturalnej wielkości Bromba cierpliwie pozuje do setek fotografii. Pozbawiona dziecięcego alibi (dzieci rodzinne i przyjaciół jakoś tak szybko powyrastały) ukradkiem fotografuję Brombę na tle modelowo nieudanych, „siedzących” rzeźb Reja i Kochanowskiego ze stałego wyposażenia PKiN.

Choć należę do pokolenia, które mogłoby się na Brombie wychować, jakoś mnie ominęło. Czy to z powodu prowincjonalnego poślizgu rodzinnego miasteczka, czy w ramach tajemniczego mechanizmu, który dziwnie często dzieli dzieciństwa na strefy wpływów Pollyanny albo Ani, Alicji albo Puchatka, braci Grimm albo Andersena, dość, że w kwestii Bromby uświadomił mnie dopiero kolega na pierwszym roku studiów (oddajmy koledze, co należne – kolega nazywa się Wojciech Majcherek). Ale wcale nie mam poczucia, że ta inicjacja dokonała się zbyt późno. Rzecz bowiem w tym, że opowiadania o Brombie i reszcie towarzystwa, z ich purnonsensowym dowcipem, z figlami na różnych piętrach języka, z satyrycznym zacięciem, ze skłonnością do filozofowania po nizinnemu dużo skuteczniej trafiają do dzieci cokolwiek już przerośniętych. Tymczasem Bromba w sieci jest sequelem chyba świadomie skierowanym do nieco młodszej widowni.

Mamy więc niezbyt skomplikowaną fabułkę, odwołującą się do rzeczywistości wirtualnej, są problemy dręczące użytkowników komputerów, są dość poczciwe strachy i duchy (w sam raz dla kilkulatków), jest walka na świetliste miecze, są gry słów, w których „planety” zamienione na „kotlety” wywołują żywiołową reakcję publiczności, jest dużo migających i kolorowych świateł. Od czasu do czasu aktorzy odwołują się wprost do widowni, co jest chwytem prostym, oczekiwanym i niebywale skutecznym. Nikt tu nie epatuje przemocą i nie sączy jadów, jest przyjaźnie i bezpiecznie. Wsad dydaktyczny zaprojektowano nie całkiem od rzeczy, zważywszy historię komputerowych katastrof, nie raz i nie dwa spowodowanych przez małoletnich szkodników.
 
Młody zespół, sympatyczny, rozśpiewany i roztańczony. Miłe dla dziecięcego oka kostiumy, mnóstwo barw. W przedstawieniu pojawia się ledwie paru spośród bohaterów opisanych w literackim pierwowzorze. Nie jestem tylko pewna, czy w sympatycznej młodej damie, odzianej w różowe wdzianko fitness, perswadującej ze sceny tonem nauczycielki z telewizyjnego domowego przedszkola, da się jeszcze rozpoznać Brombę, „refleksyjną specjalistkę od mierzenia i ważenia wszystkiego”. A przecież i „po latach także”, wedle świadectwa Autora, Bromba była „nieustępliwa w byciu Brombą”; a mnie się w dodatku zdaje, że Bromba nie miała skłonności do gadulstwa. I zdaje mi się też, że skoro już postanowiono obniżyć wiek wtajemniczenia w Brombę, to może należało zaprosić na scenę nie Brombę człekoidalną, tylko Brombę z foyer. Bo spośród wszystkich bohaterów Bromby w sieci transfer do teatralnej, a przy tym człekokształtnej konkretyzacji, najlepiej znieśli długouchy Fikander i wielkooka Malwinka; pozostali (oprócz tytułowej Bromby – Pciuch i Kajetan Chrumps) stracili na swoistości. Mimo mikroportów ze sceny z trudem przebija się wszystko to, co tak ujmuje w lekturze. Oby dzisiejsi widzowie Teatru 6. piętro za jakiś czas zechcieli samodzielnie się przekonać, że „lepiej jest dowiedzieć się czegoś z książki, niż nie wiedzieć o tym wcale”. Bo przecież „Nazwane przestaje być Nieznane”.

Z tym wszystkim Brombę w sieci w Teatrze 6. piętro można rozpatrywać jako modelowy przykład, jak to się dzisiaj robi. Tekst z kanonu klasyki dziecięcej, komentowany kupletami. Autor, który nie dość, że dysponuje pełnią praw do rodowych sreber (tekst plus ilustracje), to jeszcze sprawnie reżyseruje. Młody zespół, sympatyczny, rozśpiewany i roztańczony. Miłe dla dziecięcego oka kostiumy, mnóstwo barw. Piosenka finałowa, która – jak należy – gładko wpada w ucho. Na telebimie nastoletni aktor z popularnego serialu, w obsadzie gorące nazwisko (tak się mówi?) szołbiznesu. Bromba na fejsie, Bromba w Centrum Nauki Kopernik, Bromba na słupach ogłoszeniowych. Ze zmywarki wyskakuje Bromba, do piwnicy strach zejść, bo pewno czai się Bromba, pies sąsiada poszczekuje „bromba, bromba”.

A na koniec pozwolę sobie na prywatę (skoro Maciej Wojtyszko działa po sąsiedzku jako felietonista) i oświadczę uroczyście, że nigdy nie dałam wiary autorskiemu odwołaniu po latach (także). Nie mam wątpliwości, że Auspicje leżą niedaleko Krakowa. Kiedyś tam pojadę.

21-03-2014

 

Teatr 6. piętro, Warszawa
Maciej Wojtyszko
Bromba w sieci
reżyseria:Maciej Wojtyszko
scenografia: Maciej Chojnacki
muzyka: Irina Blokhina
choreografia: Anna Iberszer
obsada: Paulina Komenda, Katarzyna Zawiślak-Dolny/ Anna Kózka, Michalina Sosna, Klementyna Umer/ Marysia Pawłowska, Barbara Kurdej-Szatan, Barbara Garstka/ Łukasz Borkowski, Kamil Dominiak, Mateusz Weber/ Krzysztof Broda-Żurawski, Mateusz Deskiewicz, Krzysztof Szczepaniak/ Konrad Darocha, Artur Gotz, Krzysztof Żabka
premiera: 08.03.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: