AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Händel w dzisiejszym świecie

Giulio Cesare/Juliusz Cezar, reż. Włodzimierz Nurkowski, Warszawska Opera Kameralna
Muzyk i polonistka, w latach 50. XX w. aktorka Teatru na Tarczyńskiej i Teatru Poezji UW, później wieloletnia nauczycielka muzyki w Szkole Podstawowej nr 15 w Warszawie, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i publicystka „Ruchu Muzycznego”. Doktor habilitowana nauk humanistycznych, autorka książek o teatrze muzycznym i polskich artystach. Publikowała też w „Teatrze”, „Dialogu”, nowojorskim „Przeglądzie Polskim”,„Pamiętniku Teatralnym”. Współpracuje z ISPAN i z Teatrem Wielkim – Operą Narodową.
A A A
fot. Krzysztof Durkiewicz  

Dzisiejszy świat jest hałaśliwy, często wręcz wrzaskliwy, ludzie krwawo walczą o władzę, zabijają się, a przy tym noszą się modnie i uprawiają seks. Co w tym wszystkim robi Händel, tytan operowego baroku Europy sprzed trzech wieków? Otóż ów pan portretowany w strojach zgodnych z elegancją tamtej epoki, napisał muzykę, która w ten dzisiejszy świat zadziwiająco się wpasowała.

Jego partyturą opery Giulio Cesare powstałą równo trzysta lat temu zajęła się Orkiestra Instrumentów Dawnych (Musicae Antiquae Collegium Varsovienne), skarb Warszawskiej Opery Kameralnej. Zespół MACV otrzymał właśnie nowe kierownictwo w osobie Adama Banaszaka i nie grał może tak wrażliwie, jak to potrafi, ale też to, co działo się na scenie, dalekie było od subtelnej akcji. Już podczas Uwertury toczyła się szybka walka z trzaskiem broni. Artyści pojawiali się w czarnych ubiorach, skórzanych kurtkach, dżinsowych spodniach z dziurami na kolanach, Nie raziła ich ucięta głowa wroga wniesiona w misie, nie brakło rozczapierzonych fryzur i golizny niektórych części ciała. Ba, był moment, w którym Kleopatra uchylała płaszcza, by błysnąć nagością absolutną (i taka też fotografia należała do folderu spektaklu). Na horyzoncie sceny widniały przeważnie drapacze chmur, niejako symbol współczesnej cywilizacji. Reżyser Włodzimierz Nurkowski (nowy dla teatrów stolicy) w komentarzu zamieszczonym w programie określił, że jego Juliusz Cezar jest z Marvela, sztucznego świata komiksów, a w postaciach opery znalazł cynizm i brutalność godną opowieści o Batmanie.

Właściwie wszyscy wykonawcy premierowej obsady odnaleźli się w tej konwencji – może poza Yurim Mynenko w roli tytułowej. W pierwszej odsłonie przytłaczała go trema; w sumie uosabiał jowialnego faceta, który figlów z dziewczętami nie odmówi. I tak było w II akcie, gdy Cezar, już w szlafroku, czekał na Kleopatrę, a trzy ponętne jej wysłanniczki gładziły jego łydki. Pieszczoty najwidoczniej dobrze wpływały na Mynenkę, gdyż jego aria, akurat przetykana pauzami i zdobiona skrzypcowym solo, wypadła lepiej, niż inne. Natomiast Dorota Szczepańska jako Kleopatra stworzyła rzadko spotykaną w teatrze operowym kreację. Przekazy historyczne niosą, że Kleopatra była piękna, i młoda śpiewaczka taką była, od stóp zgrabnych nóg w złotych szpilkach po wymowne oczy. Miała czarować Cezara, więc czarowała (widzów – także). Z wokalną swobodą sypała Händlowskimi fioriturami, a słynną arię skargi Piangero w akcie III wykonała nie dość że z rozpaczą, to także ze zrozumiałym w tej sytuacji dramatu gniewem. Zsunęła wtedy z głowy perukę i klęczała na proscenium. Chłopięcy z wyglądu Amerykanin Ray Chenez, nieco histeryczny Sekstus, dłonie nurzał we krwi i ich przerażające ślady rysował na tylnej ścianie sceny. Jego wyrazisty kontratenor brzmiał wszakże doskonale, a opłakiwanie ojca Pompejusza w duecie z matką, Kornelią, stało się jedną z najsilniej poruszających chwil przedstawienia (akt II). Powagę i urodę mezzosopranu Joanny Motulewicz w roli zbolałej Kornelii można było chłonąć także w ariach solowych.

Groźną w swym szaleństwie osobę Ptolomeusza stworzył Nicolas Tamagna. Błyskawicznie przemieszczał się po przestrzeni gry, wkroczył nawet na widownię; straszył odpowiednio uszminkowaną twarzą, dźwięczny alt nie raz wieńczył krótkim wrzasknięciem; bardziej wiarygodnym był zabójcą, niż zalotnikiem Kornelii. Śmierć na oczach publiczności ponosił jego generał, Achillas, podczas bitwy toczonej na tle orkiestrowej Sinfonii w akcie III. Artur Janda zakrwawioną chustą zasłaniał odniesioną przez Achillasa ranę i padał, a jego bas-baryton, jedyny niski głos w  wokalnej panoramie nakreślonej przez Händla, siłą rzeczy górował nad głosami partnerów. Curio, powiernik Cezara, basem Łukasza Górczyńskiego odzywał się rzadko. Londyńska prapremiera Juliusza Cezara w 1724 roku miała w obsadzie aż czterech kastratów, toteż powiernik Kleopatry, Nireno, również śpiewał wysoko – w obecnym przedstawieniu kontratenorem Artura Plinty.

W spektaklu, poza samotną skargą Kleopatry, panował ustawiczny ruch. W rogu sceny lokowało się instrumentalne trio, by towarzyszyć jej w jednej z arii. Ciemny chór wchodził, wychodził i znowu wracał. Solistów nie raz okrążały trzy tancerki lub trzech półnagich tancerzy w zmienianych wciąż kostiumach, a czasem w niedwuznacznych erotycznie zbliżeniach ciał. Finał przebiegł w rewiowym stylu: zebrani na scenie powiewali rytmicznie wachlarzami z białych piór. Przez całe trzy godziny, poza rzadkimi chwilami wyciszeń bądź pauz, płynęły z estrady i orkiestrowej fosy mocne dźwięki. (Czyżby w tym niewielkim wnętrzu stosowano nagłośnienie?) Przecież zgodne to było z przesłaniem spektaklu: że barok wiele może znaczyć w hałaśliwej teraźniejszości. Zresztą Händel pozostawił różne wersje tej opery, a tym samym umożliwił różne jej interpretacje. Każdy Juliusz Cezar oglądany w Warszawie na przestrzeni ostatnich lat był zupełnie inny. Opera Warszawska wystawiła dzieło w 1962 roku w Romie, tymczasowej swej siedzibie (odbudowa Teatru Wielkiego jeszcze trwała) w imponujących przestrzennie dekoracjach Jana Kosińskiego, mrocznej aurze i z pamiętnym basem Edmunda Kossowskiego w roli Cezara. W 1985 roku na ogromną scenę Teatru Wielkiego przyjechało przedstawienie z Karlsruhe z tą operą w ujęciu... komicznym! Reżyser przekonywał w wywiadach, że nie trzeba stale podchodzić do twórczości Händla z nabożnym skupieniem. Kompozytor, przecież dwukrotnie także menedżer kompanii operowych w Londynie, musiał zabawiać publiczność (choć i tak bankrutował). Wtedy, w wyśmienitej obsadzie już z kontratenorami, znajdowała się też nasza Jadwiga Rappé, zaproszona do partii Kornelii.

Wreszcie, w tej samej, co obecnie, Warszawskiej Operze Kameralnej, w roku 2008 ukazał się Juliusz Cezar z Anną Radziejewską jako Cezarem (w baroku często ważne role męskie przejmowały kobiety). Śliczną Kleopatrą była wówczas Olga Pasiecznik, świetnym sopranem śpiewał jako Sekstus Jacek Laszczkowski, a emocjonalnym altem Jan Monowid jako Ptolomeusz. Przedstawienie zostało utrwalone w albumie płytowym 3 CD (PMC 062/63/64 2008). We wszystkich tych tak odmiennych wystawieniach dzieła Händla dbano o stylowe wykonanie muzyki, choć rozmaicie w minionych dekadach stylowość ta była rozumiana. W najnowszej premierze A. D. 2024 również wymagania stylu baroku w grze i śpiewie starano się spełnić. Natomiast tak współczesnego obrazu scenicznego w Juliuszu Cezarze dotąd nie było.      

W sierpniu 2024 „Newsweek” (nr 34) opisał, jak źle się dzieje w Warszawskiej Operze Kameralnej. W październiku nic z wewnętrznych konfliktów nie przedostało się do Juliusza Cezara. Spektakl był dopracowany co do jednego kroku i jednego gestu. Najwidoczniej zespół WOK potrafił zastosować żelazną zasadę: teatr jest spotkaniem artysty z widzem . Kiedy on zasiada w krześle, liczy się tylko sztuka, problemy osobiste i społeczne zostają na zapleczu. W październiku widz przyszedł do teatru w Alei Solidarności, by przeżywać niezniszczalną wielkość Georga Friedricha Händla. Nie spotkało go rozczarowanie.

23-10-2024

Warszawska Opera Kameralna
Georg Friedrich Händel
Giulio Cesare/Juliusz Cezar
libretto: Nicola Francesco Haym
kierownictwo muzyczne, dyrygent: Adam Banaszak
reżyseria i inscenizacja: Włodzimierz Nurkowski
scenografia, kostiumy, choreografia: Anna Sekuła
obsada: Yuriy Mynenko/Jan Jakub Monowid, Dorota Szczepańska/Teresa Marut, Ray Chenez/Kacper Szelążek, Joanna Motulewicz/Aleksandra Opała, Nicholas Tamagna/Rafał Tomkiewicz, Artur Janda/Mariusz Godlewski, Artur Plinta, Paweł Szlachta, Łukasz Górczyński, Bartosz Lisik
tancerze: Julia Dąbrowska, Agata Kuczyńska, Klaudia Szmytka, Weronika Wieczorkowska, Jan Kosianko, Szymon Palimonka, Jakub Piotrowicz, Mateusz Sobczak, Tymoteusz Rozbicki, Bartosz Wicher, Igor Musiewicz
oraz
Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej, kierownik: Krzysztof Kusiel-Moroz
Orkiestra Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej / Musicae Antiquae Collegium Varsoviense/MACV
premiera: 10.10.2024

galeria zdjęć Giulio Cesare/Juliusz Cezar, reż. Włodzimierz Nurkowski, Warszawska Opera Kameralna Giulio Cesare/Juliusz Cezar, reż. Włodzimierz Nurkowski, Warszawska Opera Kameralna Giulio Cesare/Juliusz Cezar, reż. Włodzimierz Nurkowski, Warszawska Opera Kameralna Giulio Cesare/Juliusz Cezar, reż. Włodzimierz Nurkowski, Warszawska Opera Kameralna ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: