AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Frustracje w krainie czarów

Muzyk i polonistka, w latach 50. XX w. aktorka Teatru na Tarczyńskiej i Teatru Poezji UW, później wieloletnia nauczycielka muzyki w Szkole Podstawowej nr 15 w Warszawie, profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i publicystka „Ruchu Muzycznego”. Doktor habilitowana nauk humanistycznych, autorka książek o teatrze muzycznym i polskich artystach. Publikowała też w „Teatrze”, „Dialogu”, nowojorskim „Przeglądzie Polskim”,„Pamiętniku Teatralnym”. Współpracuje z ISPAN i z Teatrem Wielkim – Operą Narodową.
A A A
fot. Bartek Warzecha i Michał Mazurek  

Warszawska Akademia Teatralna kształci w różnych teatralnych zawodach. Na uczelnianej scenie Teatru Collegium Nobilium (a czasem na mniejszych scenach ćwiczebnych) wystawiane są spektakle studenckie, głównie dyplomantów, dostępne dla chętnej publiczności: można kupić bilet i zasiąść na widowni. Studiującym specjalność aktorstwa dramatycznego pedagodzy najczęściej powierzają realizację uznanych sztuk i wielkich dramatów – np. ostatnio weszła na afisz Mewa Czechowa. Jednak absolwenci tego kierunku później w teatrach nieraz angażowani są do śpiewu, doskonały, udany tego przykład stanowi przebój minionego sezonu, musical 1989 (2022) w całości wykonywany i rapowany przez aktorów. Toteż nie dziwi spektakl Akademii Zbyt nisko by spadać (prem. 26 września 2024) przygotowany przez III rok Aktorstwa dramatycznego i złożony z piosenek Justyny „Jucho” Chowaniak (teksty i muzyka). Piosenki dalekie od przyjętych szablonów powstały dla nieistniejącego już zespołu Domowe Melodie. Reżyserka Natalia Kujawa (absolwentka tej uczelni, a także szkoły muzycznej) scaliła piosenki w ciekawy kształt sceniczny, przyjmując konwencję snu. Siedem osób boso i w barwnych piżamach często kładło się na podłodze, ale problemów otaczającego ich świata nie udawało się prześnić. Bronili się przed nim z młodzieńczym wigorem ruchem i śmiechem, chociaż treść piosenek nie skłaniała do śmiechu, bo niekiedy bywali już „zbyt nisko by spadać” (jak w piosence tytułowej), nadciągnęły „czasy niespokojne” aż im „oczy szklą się od życia”, a wesoła Grażynka (wstrząsająca Grażka) za to, co ksiądz z nią wyrabiał „nie dostanie się do nieba” i kończy źle.

Dla przedstawień adeptów specjalności „aktorstwo i wokalistyka” (pełnej rozlicznych zajęć czysto muzycznych) najczęstszym tworzywem są właśnie piosenki, ale powstają też projekty całościowo spójne i to na tematy powodujące pokoleniowe frustracje. I tak, świetny spektakl Przybysz (2019) przypominał, że przybywa do nas coraz więcej kulturowo obcych, przedstawienie Bliżej chmur, zaraz spadam (2022) ukazywało odzieranie z młodzieńczych marzeń, Olimp (2022) zaciekawiał przeszłością – jako baśnią czy przestrogą? W Instrukcjach (2023) nawyk korzystania z rozmaitych urządzeń zgodnie z instrukcją ich obsługi ujawnił brak głównej instrukcji na życie. W najnowszej premierze dyplomantów Alicji nie będzie (2024) świat uległ awarii, o czym uprzedzają żarzące się na czerwono wielkie litery pod sufitem sceny oraz autorzy i reżyserzy (Bartosz Porczyk, Michał Pabian) w elegancko wydanym programie. Tytuł spektaklu wskazywał, że pomocy w odkrywaniu przyczyn awarii należałoby się spodziewać od Alicji – bohaterki niezwykłej powieści Lewisa Carrolla z 1865 roku (!) Alicji w Krainie Czarów.

Utwór ostatnio cieszy się powodzeniem w Warszawie, w marcu Teatr Narodowy wystawił Alicji Krainę Czarów w formie efektownego musicalu, który nadal utrzymuje się w repertuarze. W Akademii Teatralnej ta literacka inspiracja była raczej umowna, niemniej nie brakło momentów z Kapelusznikiem, i Kotem, a także długiej debaty o Czasie. Ba – powitanie i pożegnanie widzów należało do Królowej (Żaneta Rus) olśniewającej tańcem i urodą. W prologu towarzyszyło jej trzech partnerów w maskach i z króliczymi uszami, zbiorowy finał w złotawych błyskach i cylindrach miał rewiowy charakter.

Osoba Alicji też stale się pojawiała, ale Julia Ćwian różniła się od ośmiorga pozostałych wykonawców. Aktorka o okrągłej twarzy dziecka wyglądała zwyczajnie, mówiła naturalnym głosem, uczestniczyła w niewielu działaniach scenicznych. Stawała przed kolegami, przedstawiała się: „jestem Alicja”. Patrzyli na nią z niedowierzaniem, bo przecież z obsadą roli Alicji miał być problem, a pouczeni przez reżyserów wiedzieli, że tylko z nią „da się opowiedzieć świat”. Lecz czy na pewno „opowiedzenie świata” przyjęli za swój cel? Krainą Czarów jest dla nich T E A T R, i aby się do niej dostać, szturmowali przed laty bramy teatralnej uczelni, tarasując czasem całkiem ulicę Miodową, a dziś, gdy kończą wymarzone studia, niepokoją się o rezultaty castingów, terminy prób, obsadowe decyzje, konieczność nagłych zastępstw. Do tego odnosiły się pierwsze kwestie przedstawienia: teatralnej codzienności odległej od marzeń.

Potem posypały się słowa w pewnej mierze nawiązujące do poetyckiego absurdu narracji u Carrolla, a jednocześnie do naszej językowej teraźniejszości. Do widzów docierały słowa znane, które w zespoleniach nie zawsze nabierały konkretnych znaczeń. Może tego właśnie dotyczyła ogłoszona awaria? Młodzi teraz mówią inaczej niż dorośli. Żyją właściwie w chmurze własnych słów, doroczny plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku budzi wielkie emocje, a zwycięskie słowa zadziwiają i frustrują dorosłych. Oczywiście zdania wybrane do druku w programie nie sprawiały pojęciowych kłopotów. Takie problemy jak „reguły świata”, „trudy procesu dojrzewania”, „smakowanie słów jak dżem”, „patrzenie na siebie czy w siebie – bo nie jest się tylko powłoką” czy „otępienie dyktaturą wyboru” nękają także późniejsze „pokolenia wciąż młodych”. A inne, o nie tak już oczywistym sensie, furkotały przez dwie godziny w mowie i śpiewie młodych aktorów.

Zadziwiali sprawnością fizyczną i wysoką umiejętnością wokalną. Po mistrzowsku też urozmaicali swój teatralny rynsztunek, w czym bez wątpienia miała udział reżyseria. Mimo jednolitych czarnych garniturów, w sekundę stawali się kimś innym: z osób wysokich zmieniali się w niskorosłe, wkładali rękawiczki, ciemne okulary, dziwne żaboty, kolorowe szpilki (chłopcy też wsuwali je na stopy), a wszystkie te rekwizyty po chwili nie wiedzieć jak i gdzie znikały, i zastępowały je nowe. Wszystko to działo się w rytmach oryginalnej i znakomitej choreografii będącej właściwie nie tańcem, lecz ruchem świetnie wykonywanym i zorganizowanym przez Ewelinę Adamską-Porczyk (takim talentem zabłysnęła już w dawniejszym Przybyszu).

Muzyka nie pełniła tu tak istotnych funkcji, jak w innych tego rodzaju przedstawieniach Akademii, i nie grano jej na żywo; brzmiała z głośników. Niemniej wśród trzech jej autorów figurowało nazwisko Mariusza Obijalskiego, muzycznej znakomitości zapamiętanej również z Przybysza. I czasem, gdy nastrój scenicznej sytuacji wymagał, by zgasła siła perkusji (Jakub Szydło, Marcel Marcin Piszczorowicz), pianista Jacek Kita muskał cicho klawisze, wywołując delikatną melodię. Mocny efekt nastąpił w momencie, gdy jeden z aktorów (Jakub Cendrowski) padł nagle na podłogę sceny, szepcząc „serce...” i jednocześnie zanikła muzyka wraz z nagłośnieniem i światłami. Zaczęto, jakby prywatnie, dopytywać, co się stało, ktoś z grupy przyniósł wodę, ktoś inny koc, żeby było miękko. Niebawem wrócił teatr, wstał Jakub (sceniczny Piotrek) i ściskając koc, znak ludzkiej gotowości do pomocy, śpiewał swoją piosenkę.

Praktyka przedstawień muzycznych w Akademii Teatralnej jest taka, że każdy z obsady otrzymuje do odegrania solową scenkę zwieńczoną piosenką. Podczas wieczoru z Alicją zapadł mi w pamięć występ Bogumiły Bajor. Zdradziła marzenie o Hollywood i roli Madame Butterfly, czyli o poczuciu bycia motylem (butterfly to motyl). Jak wiadomo, pięknoskrzydły motyl wykluwa się z obrzydliwej larwy, zatem każdy, kto osiąga coś pięknego, wcześniej postąpił paskudnie, i gnieździ się w nim robal wstydu. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by stwierdzić, jakie to prawdziwe... Bogumiła Bajor siedziała na podłodze i z pełnym przekonaniem śpiewała o tym zachwycającym pięknie, i z obrzydzeniem o robalu.

Spektakl Alicji nie będzie ma właściwie charakter autorski. Bartosz Porczyk, aktor musicalowy i telewizyjny, zaprojektował dekoracje i kostiumy, był współautorem scenariusza, tekstów piosenek i muzyki, a także reżyserem całości wraz z żoną, choreografką. Muzyczne przedstawienia studenckie tworzą dla Akademii artyści tacy jak on, doświadczeni w sztuce teatru. Ale tworzą je tak, że młodzież przemawia własnym, choćby nawet sfrustrowanym, głosem.

08-01-2025

Teatr Collegium Nobilium – Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie

Alicji nie będzie

 

Scenariusz: Bartosz Porczyk, Michał Pabian

Reżyseria: Bartosz Porczyk, Ewelina Adamska-Porczyk

Muzyka: Łukasz Damrych, Mariusz Obijalski, Bartosz Porczyk

Dekoracja i kostiumy: Bartosz Porczyk

Teksty piosenek: Rafał Dziwisz, Bartosz Porczyk

Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk

Choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk

Obsada: Bogumiła Bajor, Jakub Cendrowski, Jędrzej Czerwonogrodzki, Julia Ćwian, Magdalena Dąbkowska, Angelika Jasińska, Karol Osentowski, Urszula Rossowska, Żaneta Rus

Głos: Anna Seniuk

Zespół muzyczny: Jacek Kita, Jakub Szydło, Marcel Marcin Piszczorowicz

Premiera: 22 listopada 2024

galeria zdjęć Alicji nie będzie, reż. Bartosz Porczyk, Teatr Collegium Nobilium Alicji nie będzie, reż. Bartosz Porczyk, Teatr Collegium Nobilium Alicji nie będzie, reż. Bartosz Porczyk, Teatr Collegium Nobilium Alicji nie będzie, reż. Bartosz Porczyk, Teatr Collegium Nobilium ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: