Awangarda mimo woli?
Widzów wchodzących do maleńkiej Sali Kameralnej płockiego teatru wita przed tym przedstawieniem przedmiot niezwykły. Niezwykły stał się w naszych czasach, jeszcze trzy dekady temu był „oczywistą oczywistością”.
Maciupeńką scenkę oddziela bowiem od niewielkiej widowni prawdziwa kurtyna. Jest taka jak powinna być, pluszowa, w kolorze bordo. Chyba nowiutka, plusz połyskuje tajemniczo w świetle kinkietów umieszczonych na bocznych ścianach tego teatrzyku. Prawdziwa kurtyna, niegdyś niezbywalny element wyposażenia każdej sceny, jeden z materialnych składników teatralnego wieczoru, magiczna granica oddzielająca rzeczywistość codziennego dnia od rzeczywistości tworzonej na dwie godziny, na ten czas bardziej rzeczywistej od zostawionej za drzwiami teatru.
W płockim przedstawieniu kurtyna odzyskuje swoje znaczenie. Rozsuwa się i zasuwa majestatycznie, czasem sunie szparko i płynnie, czasem porusza się nerwowymi skokami, szarpana krótkimi ruchami rąk. Można uchylić jej rąbka przez powstałą szparę, przyglądając się widowni. Bo to kurtyna tradycyjna, żadna elektryczna „z trzema prędkościami”, o których mówi się w czasie tego nieco ponadgodzinnego monodramu.
Monodram… Nieodżałowany Jerzy Koenig mawiał, że to najgorsza teatralna forma, jeszcze gorsza w wykonaniu… tu jednak zmilczmy, by w dobie politycznej poprawności nie być posądzonym o seksizm. Dość powiedzieć, że to Koenigowe spostrzeżenie zbyt często znajduje pełne potwierdzenie w rzeczywistości. Okazuje się, że jednak nie zawsze. Monodram Dzisiaj ani Hamleta pióra Rainera Lewandowskiego, przetłumaczony i zagrany przez Zbigniewa Cieślara, jest miłym odstępstwem od tej reguły.
Cieślar należy do aktorskiego pokolenia wychowanego jeszcze w kulcie scenicznej mowy. Fabuła prosta, temat właściwie zgrany i eksploatowany przez teatr w różnych wariantach. Nieudana artystyczna kariera, życie osobiste leżące w gruzach, wspomnienia krótkich chwil dawno minionej chwały, czyli jednej albo dwóch wzmianek w branżowym piśmie – kilka dekad temu. Degradacja do roli kurtyniarza, przekonywanie słuchaczy, a nade wszystko siebie, że poruszanie tą kurtyną może być teatralną kreacją równą… no, niemal równą roli Hamleta zagranej w teatrach w środowiskowej hierarchii plasujących się wśród tych „drugiej kolejności odśnieżania”. Kto pamięta Feuerbacha czy Bruscona – toutes proportions gardées – w bohaterze monodramu Lewandowskiego zapewne rozpozna ich mlecznego brata. Z tą wszakże różnicą, że postaci Dorsta i Bernharda kaskadami niekończącego się monologu dążyły do zapanowania nad światem, ich monstrualnie rozdęte ego i śmieszyło, i przerażało. Bohater Lewandowskiego – także dzięki interpretacji Cieślara – przecie dzielący ich los, jest ich przeciwieństwem. Z tym losem się pogodził, już nie walczy. Pozostały mu tylko wspomnienia, zabawa scenicznymi rekwizytami: czaszką Yoricka, floretami, kilka wypadów towarzyszących scenicznemu fechtunkowi, kilka scenicznych grepsów służących pokazaniu człowieka w strachu, człowieka pokornego, osłaniającego głowę przed padającym deszczem, pokazy, jak się „normalnie” chodzi po scenie. A to wszystko groteskowo wyolbrzymione, staczające się w coś, co określa się czasem „prowincjonalną szmirą” (i broń Boże nie mam tu na myśli prowincji jako miejsca na mapie, ale pewien stan umysłu – dobrze znany także z wielkich kulturalnych centrów!). Do tego oczywiście demonstrowanie obsługi kurtyny. A wszystko po to, by wykorzystać szansę pokazania publiczności przybyłej na odwołane w ostatniej chwili przedstawienie Hamleta, że nie jest się gorszym artystą od tych, co tego wieczoru mieli wystąpić na scenie, po raz może ostatni udowodnić im i znów: przede wszystkim sobie, że to nie brak talentu i niedostatek fachu, ale zły los sprawił, że przypadła człowiekowi ta ostatnia życiowa rola – tego, co w teatrze pociąga za sznurki – ale już tylko kurtyny.
Zbigniew Cieślar, który rolę nieszczęsnej ofiary teatralnego losu wybrał dla siebie, dokonał świetnie „leżącego w munsztuku” przekładu z niemieckiego. Kilka razy prawdziwie wzrusza. I nie tylko wtedy, gdy – o co w miarę łatwo – porzucając naddatek szmiry, gra już całkiem serio scenę Ofelii i Hamleta, czy wtedy gdy w ogromnym wewnętrznym skupieniu, bez cienia histerii opowiada o najtragiczniejszych chwilach swojego życia, złamanej karierze, krachu zawodowych nadziei i osobistego szczęścia. Wzrusza i wtedy, gdy tak usilnie pokazuje nam wszystkie swoje niegdysiejsze sceniczne chwyty, które kiedyś w Grudziądzu czy Poznaniu (tam bowiem tłumacz przenosi życie bohatera monodramu) przynosiły mu powodzenie zdyskontowane wzmianką w artykule, co pojawił się w „Scenie” bodaj w roku 1975. Postaci stworzonej przez Cieślara nie współczuje się, to byłoby za proste i tanie. Lepsze określenie – to współodczuwanie, jakaś sympatia dla człowieka, który straciwszy wszystko, zachował miłość do teatru, choć teatr uczuciem mu nie odpłacił.
Cieślar należy do aktorskiego pokolenia wychowanego jeszcze w kulcie scenicznej mowy. Mówi zatem znakomicie, uznanie budzi dawno już zarzucona – na podobieństwo owej teatralnej kurtyny – umiejętność posługiwania się scenicznym szeptem, pantomimy – czyli to, co nazywa się po prostu aktorskim warsztatem. Warto tylko uspokoić czasem gestykulację, zbyt ilustracyjne posługiwanie się rękami. Nieco mniej tego scenicznego „wiatru” – i rola nabierze jeszcze większej szlachetności.
Co zaś do samej „roli” jako pojęcia teatralnego – signum temporis. Obecny na premierze autor, gdy zapadła już druga po Cieślarze bohaterka przedstawienia, czyli kurtyna – otóż autor wyraził zdumienie, że po ponoć stu obejrzanych do tej pory realizacjach swojego tekstu, w Płocku zobaczył prawdziwe przedstawienie teatralne. Nie dość, że z (minimalną) scenografią i (średnio fortunną) muzyką – to (i to ponoć zdumiało go najbardziej) jeszcze w dodatku z prawdziwą postacią stworzoną – po Schillerowsku mówiąc – „na planie tekstu”, z wewnętrznym życiem, indywidualnymi cechami psychofizycznymi. Innymi słowy, że na scenie pojawił się wreszcie człowiek, który przez stworzoną aktorskimi środkami postać ma do przekazania coś ważnego o świecie i nas samych. Cóż, w dobie teatru, który opisany został w samym tekście monodramu, „brak umiejętności jako manifestacja osobowości” to rzeczywiście może zdumiewać. Dwie dekady nudnej jak wystygłe flaki z olejem „postdramatyczności” zrobiły snadź swoje. Trudno było jednak przypuszczać, że pojęcie teatralnej postaci, beztrosko wywalone do teatralnego lamusa i złożone tam obok teatralnej kurtyny – wzbudzi zdumienie i podziw u twórcy wywodzącego się z kraju, który zafundował sobie, a potem i nam tę teatralną rewolucję. Zaprawdę miał rację Erwin Axer pisząc, że starocie teatralne muszą się porządnie zestarzeć, by nagle uznawano je za odkrycia i nowość. Tym oto sposobem – zapewne niechcący – płocki teatr znalazł się w szpicy awangardy, a Zbigniew Cieślar znalazł się w czołówce artystycznego postępu.
Doprawdy dziwny jest ten świat.
12-09-2014
galeria zdjęć Dzisiaj ani Hamleta..., reż. Marek Mokrowiecki, Teatr Dramatyczny w Płocku
ZOBACZ WIĘCEJ
Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku
Rainer Lewandowski
Dzisiaj ani Hamleta…
przekład: Zbigniew Cieślar
reżyseria: Marek Mokrowiecki
scenografia: Marian Fiszer
opracowanie muzyczne: Krzysztof Wierzbicki
obsada: Zbigniew Cieślar
premiera: 05.09.2014
I found this post very interesting and informative. Thank you for sharing your special thoughts with us. My site: 6 deck blackjack online
This is really very nice blog and so informative Sydney Tiler
Good to know about this! tilers wollongong Warilla
Thats what I was looking for! adelaide air conditioning
Such a great post! Landscaping Henley Beach
This is awesome! Nice share. Best Cymbals on a Budget
Nice article, waiting for your another Canberra landscapers
Really nice article and helpful me Canberra landscapers
Great Post! I learned a lot from this, Thank you! Canberra landscapers
I thik this is very helpfull post Canberra landscapers
Thanks for letting us know. Tiler Adelaide
Please keep up the good work! drum lessons adelaide
Very informative content. Thanks. tow truck wollongong
What a great piece of article! seo adelaide
You presented your ideas and thoughts really well on the paper. adelaide electrician
Many many thanks to you! Cleaning Services Adelaide
It's so kind of you! Solar Panels Adelaide
Thanks for sharing! Sliding Doors Adelaide
Many thanks for sharing this! Adelaide Coolroom Hire
I am really impressed with your writing style. Keep it up! Landscapers Canberra
To be honest, I generally don’t read. But, this article caught my attention.digital marketing adelaide
Very informative post! tiler melbourne
Very useful and informative post! Tiling Townsville
I visited Your blog and got a massive number of informative articles. I read many articles carefully and got the information that I had been looking for for a long time. Hope you will write such a helpful article in future. Thanks for writing.Tilers in Hobart
Thanks for sharing this to public! Adelaide Landscaping
Excellent post! Concreters in Wollongong
Thanks for letting us know! Tiler Wollongong
Thanks for sharing! Tiler Adelaide
Actually, it's pretty good to see! Tiler Adelaide
I read some of your work on this website, and I found it to be quite interesting and well-written retro bowl.
This act deserves a Standing Ovation! Mitch from Pasadena
This captivating description vividly captures the essence of the Płock theater's ambiance and the significance of the curtain. | best drywall contractor in lubbock
Wow!
Avant-garde involuntarily? | Lewisville Concrete Contractors
This is a really helpful post. Thank you very much for sharing it for me and everyone to know. Play game Waffle wordle online free.
bardzo przemyślana recenzja