AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Jak być sobą, będąc gołym

Golec, reż. Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
Ilustracje - Aleksandra Listwan  

PiK, czyli autorsko-reżyserski duet Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak, legnickim teatromanom (i nie tylko!) znany jest już od ponad dekady. Czyli od czasów premiery Samych, wystawionych w Teatrze Modrzejewskiej, na której to scenie Wolak i Dworak wykazują się aktorsko. W 1995 roku przygarnął ich – świeżo upieczonych absolwentów szkół teatralnych – Jacek Głomb. Utworzyli zrąb zupełnie nowego, młodego zespołu, z którym w ciągu następnych lat niestrudzony w swych poczynaniach dyrektor stworzył jeden z lepszych teatrów w Polsce.

Składa się on, jak wyznaje tenże Wolak w rozmowie tandemu z Jolantą Kowalską, „z ludzi piekielnie ambitnych”, którym „nie wystarcza to, co się dzieje w teatrze”, więc „próbują tworzyć coś sami”. Dlatego też po ciepło przyjętym, zarówno przez widzów, jak i krytyków debiucie, niedługo trzeba było czekać na kolejne dzieła: Pracapospolita, czyli tacy sami (2010), Droga śliska od traw oraz Jak to diabeł wsią się przeszedł (2013). To ostatnie godnie reprezentowało Drużynę Modrzejewskiej na Olimpiadzie Teatralnej we Wrocławiu. Samą zaś sztukę uznano za najlepszy tekst dramatyczny Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Potem do repertuaru teatru weszła Wierna Wataha (2018). W międzyczasie duet reżyserował w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze, a w 2019 roku – po dziesięciu latach – powrócił do Samych, wystawiwszy ich w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim.

PiK, na co zgodnie zwracają uwagę krytycy, zdołał wypracować swój własny, rozpoznawalny styl. Joanna Ostrowska, dla przykładu, próbując go dookreślić, pisze o „magicznym realizmie z ducha Myśliwskiego i iberoamerykańskich pisarzy” oraz obecnym, zwłaszcza w późniejszych utworach, „tchnieniu metafizyki”. Problemowo zaś duet wyspecjalizował się w czymś, co w większym skrócie nazwałbym „piekłem” małych społeczności. W opisie i analizie mechanizmów prowokujących, a następnie sankcjonujących i reprodukujących fizyczną i symboliczną przemoc, którą uznaje się za jedyne sprawne narzędzie przetrwania wspólnoty.

No i teraz, po wszystkich tych uwagach, zacznijmy od tego, że najnowsza sztuka Wolaka i Dworak, której czytanie emitowano ze Sceny Gadzieckiego, jest… najprawdziwszą wierszowaną bajką dla dzieci. Z puszczaniem oka do dorosłych, co obecnie uznaje się za element niemalże obowiązkowy. Audytorium Golca to przede wszystkim przedszkolaki. Co paradoksalnie nie zmienia faktu, że utwór pod pewnymi względami pozostał bardzo „PiK-owskim”. Pełen jest charakterystycznej wrażliwości i poczucia humoru. W cytowanym wyżej wywiadzie Wolak zauważa: „Piszemy teksty dla aktorów, w tym również dla siebie, bo czasem występujemy we własnych spektaklach. Wtedy mamy pełnię szczęścia, bo gramy to, co chcielibyśmy zagrać, i jesteśmy częścią świata, który sami stworzyliśmy”. Jak widać, nie odmówili sobie przyjemności, by stworzyć mikrokosmos, dzięki któremu da się do woli pofolgować dziecku w sobie.

Podarowali ponadto wiernej publiczności okazję zobaczenia ulubionych aktorów w nietypowych i wielce zabawnych rolach. Na przykład Pawła Palcata jako kędzierzawą, dzięki czarnej peruce, muchę o imieniu Misza. W przeciwsłonecznych okularach, ze sportowym plecaczkiem zamiast odwłoku, młody i głodny wrażeń, niezamierzający – dobrze wie, że przedstawiciele i przedstawicielki jego gatunku mają przed sobą zaledwie niecały miesiąc życia – marnować żadnej nadarzającej się okazji. Miszy towarzyszy jego przyjaciel i uciekinier od nazbyt licznej rodziny, Golec. Gdyby ktoś nie wiedział, to afrykański gryzoń cechujący się słabym wzrokiem i prawie zupełnym brakiem sierści. Czyli faktycznie goły i ślepawy. W tę rolę wcielił się uroczo dobroduszny, otwarty i naiwny Paweł Wolak z dwiema doklejanymi białymi wstążkami długich siekaczy. Przygody tej nietypowej parki stanowią oś fabularną czegoś, co w przypadku filmu śmiało zaszufladkowalibyśmy jako typowy – co tam, że owadzio-ssaczy – road/buddy movie.

Stąd Golec żywo przypomniał mi o świetnym, kameralnym spektaklu Teatru Układ Formalny W stronę słońca, opowiadającym, tyle że dzięki formom lalkowym, o wspólnej wyprawie Jętki i opiekującej się nią Muchy. Książeczka ilustrowaną Przemysława Wechterowicza i Emilii Dziubak, która posłużyła za inspirację dla napisanego przez Macieja Rabskiego scenariusza, wydana została pod wymownym tytułem W pogoni za życiem. Jej patos i napięcie egzystencjalne wynikały z tego prostego faktu, że Jętki żyją tylko jedną dobę, czyli jeszcze krócej niż muchy. Legnickie czytanie, przestawiając nieco akcenty z carpe diem i memento mori na – również łacińskiego pochodzenia – „każdy jest kowalem swego losu”, mogłoby nosić tytuł W pogoni za przeznaczeniem. Pogoni, w trakcie której, żeby powrócić do galerii nietypowych postaci, Misza i Golec napotykają a to Szopa Pracza z długimi siwymi włosami à la Geralt z Rivii (Robert Gulaczyk), a to całe stadko pracowitych i ciekawskich mrówek z tekturowymi antenkami, a to sepleniącą Nietoperkę Zuzy Motorniuk czy też Rafała Cielucha jako mysiego wuefistę.

Większość sytuacji i licznych gagów językowych, którymi sypią autorzy, pomysłowo czy też przewrotnie, ogrywa rzeczywiste i domniemane właściwości zwierząt i insektów. Tak przyzwyczajony do życia pod ziemią, więc niepotrzebujący dużej ilości tlenu, „goły” i pokryty mniej wrażliwą cerą Golec, przekonuje się, że to, co przez całe życie uznawał za własne wady i niedoskonałości, stanowi tak naprawdę o jego zdecydowanej przewadze. W każdym razie na polu zaszczytnego powołania strażackiego. Dzięki nim właśnie udaje mu się uratować szkolnych kolegów z pożaru.

Chociaż Wolak i Dworak, jak pisałem, stawiają kilka naprawdę ważnych pytań również dorosłej publiczności – chociażby te o najlepszy ustrój, nierówności społeczne, klasowy narcyzm czy źródła strachu przed innością – główny morał bajki streszczono w rozszerzonej i zrymowanej wersji tytułu, który brzmi Golec, czyli... taka bajka... że ten ten tego ...możesz być kim chcesz kolego! Powtórzony on zostaje w tradycyjnej w takich przypadkach piosence finałowej, wychwalającej potęgę różnorodności. Pojawia się też jako hasło zdobiące uczelnię, w której zaczynają pobierać naukę nasi główni bohaterowie: „Wolność, Równość i Demokracja”. Pouczającą pod tym względem jest scena, w której Królowa wszystkich golców, a jednocześnie mama tego jedynego, którego losy śledziliśmy (Joanna Gonschorek), przekonuje syna, że niesłusznie się obawiał jej reakcji. Nie ma w zasadzie nic przeciwko temu, żeby poszukał w życiu własnej, niezależnej ścieżki. Nie należy więc z góry zakładać, słusznie podpowiadają twórcy, że bliżsi i dalsi zawsze są na „nie”. Czasami wystarcza szczerza rozmowa i odrobina wyrozumiałości.

Golec to nie tyle tradycyjne (przy)stolikowe czytanie, co prawie gotowy spektakl. W miarę rozbudowany inscenizacyjnie, ze spójną estetycznie oprawą plastyczną Aleksandry Listwan, jeszcze jednej „piekielnie ambitnej” aktorki Teatru Modrzejewskiej. Obrazy jej autorstwa, wyświetlane na znajdującym się z tyłu wielkim ekranie, posłużyły za coś na kształt prześmiewczych prospektów, pomagających nam w dookreśleniu realiów poszczególnych lokacji. Swoje zrobiły też przemyślane kostiumy, charakterystyczne rekwizyty oraz muzyka na żywo w wykonaniu skrzypków Krzysztofa Figurskiego i Andrzeja Olejnika. Dlatego wcale się nie zdziwię, jeżeli za jakiś czas Golec pojawi się w stałym repertuarze teatru. Teraz zaś jest kolejnym dowodem na to, że ten teatr, którego Nowy Dekameron stał się pierwszą w Polsce premierą online, świetnie odnajduje się w pandemicznych warunkach i nowych, hybrydowych formułach. I nie zapomina o swojej młodszej publiczności.

26-02-2021

Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
PiK – Paweł Wolak i Katarzyna Dworak
Golec
reżyseria: PiK – Paweł Wolak i Katarzyna Dworak
muzyka: Krzysztof Figurski
opieka scenograficzna: Małgorzata Bulanda
oprawa plastyczna: Aleksandra Listwan
muzycy: Krzysztof Figurski, Andrzej Olejnik
obsada: Paweł Wolak, Paweł Palcat, Joanna Gonschorek, Gabriela Fabian, Robert Gulaczyk, Magda Biegańska, Zuza Motorniuk, Katarzyna Dworak, Małgorzata Pauka, Rafał Cieluch, Magda Biegańska
premiera online (wirtualnamodrzejewska.pl): 16.01.2021


skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: