AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Jak diabeł przez Zabrze przeszedł

Droga śliska od traw..., fot. Karol Budrewicz  

Jedenaście przedstawień walczyło w tym roku o nagrody Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu, w tym o tę najważniejszą, przyznawaną najlepszemu dramatopisarzowi. Konkurentów zdetronizowali Paweł Wolak i Katarzyna Dworak, twórcy wiejskiej przypowieści o tym, „jak to diabeł wsią się przeszedł”.

Przyznam, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie liczba konkursowych przedstawień, które znalazły się w programie tegorocznej edycji, a właściwie… ograniczenie ich liczby. W dwóch poprzednich edycjach zabrzańskiego festiwalu spektakli było znacznie więcej, z czego sporą części stanowiły monodramy bądź przedstawienia kameralne, wystawiane na mniejszej scenie pobliskiej restauracji. Ilość nie zawsze szła w parze z jakością, zaś rywalizacja kawiarnianych przedstawień z wysokobudżetowymi, dużymi produkcjami z góry skazana była na niepowodzenie chociażby ze względu na nieprzystawalność kryteriów oceny jednych i drugich. W tym roku zrezygnowano z monodramów, a tym samym zlikwidowano przepaść między poszczególnymi realizacjami i wyrównano ich szanse. I choć trzy kameralne propozycje (Twardy gnat, martwy świat w reż. Evy Rysowej, Pocałunek w reż. Marka Pasiecznego i Blackbird Konrada Dulkowskiego) wciąż determinowała inna, kawiarniana perspektywa odbioru, to jednak ze względu na ich sceniczny potencjał zdecydowanie łatwiej było zestawić je z większymi inscenizacjami, zaprezentowanymi na scenie głównej.

W porównaniu do poprzedniej edycji, którą zdominowały utwory polskich autorów, XIV Festiwal Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” postawił raczej na inscenizacje tekstów obcojęzycznych, i to z różnych zakątków świata: Izraela (Boże mój Anat Gov, Teatr im. S. Jaracza w Łodzi), Stanów Zjednoczonych (Jasiu albo Polish joke Davida Ivesa, Teatr Nowy w Zabrzu), Niemiec (Męczennicy Mariusa von Mayenburga, Teatr Współczesny w Szczecinie/ Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu), Wielkiej Brytanii (Enron Lucy Prebble, Scena Polska Teatru w Czeskim Cieszynie; Blackbird Davida Harrowera, Teatr Trzyrzecze w Białymstoku), Szwajcarii (Top Dogs Ursa Widmera, Teatr Nowy w Zabrzu), Holandii (Pocałunek Gera Thijsa, Teatr Współczesny w Szczecinie) i Węgier (Most nad doliną Jánosa Háya). Współczesność rozumiana była tu względnie szeroko – zgodnie z regulaminem do konkursu mogą zostać dopuszczone spektakle stanowiące inscenizacje tekstów powstałych po 1989 roku. Stąd też w programie festiwalu pojawiły się zarówno inscenizacje dramatów z lat 90-tych (Top Dogs Widmera) czy też początku XXI wieku (Polish joke Ivesa), jak również utwory nowsze, powstałe w ostatnich kilku latach.

W tym roku wśród konkursowych propozycji pojawiły się jedynie trzy spektakle oparte na tekstach polskich autorów: mroczna ballada Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak, performatywny Twardy gnat, martwy świat Mateusza Pakuły oraz napisany w konwencji bajki Ony Marty Guśniowskiej. Nie da się ukryć, iż to właśnie inscenizacje rodzimych tekstów okazały się najciekawszymi punktami festiwalowego programu.

Grand Prix festiwalu, czyli Nagroda Publiczności powędrowała to twórców Drogi śliskiej od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł – Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak. Ich spektakl doceniło także festiwalowe jury w składzie: Lech Raczak, Ingmar Villqist i Łukasz Drewniak, które przyznało autorom Medal im. Stanisława Bieniasza dla najlepszego dramatopisarza festiwalu oraz nagrodę główną za realizację. Napisana i wyreżyserowana przez duet Droga śliska od traw… to bez wątpienia jedno z najmocniejszych przedstawień minionego sezonu – sceniczny thriller wyrosły na gruncie wiejskiej opowieści. Przedstawienie zrealizowane zostało na scenie Teatru im. H. Modrzejewskiej w Legnicy, gdzie Wolak i Dworak pracują również jako aktorzy. Droga śliska… nie jest pierwszą realizacją małżeńskiego tandemu – na tej samej scenie wystawili oni wcześniej dwie sztuki własnego autorstwa: Sami (2008) oraz Pracapospolita, czyli tacy sami (2010). Po kilkuletniej przerwie powrócili ze znakomitym tekstem, którego akcja rozgrywa się w małej wsi. Jej pozornie sielskie oblicze przekształca się w ziemskie piekło, w którym nawet tytułowy Diabeł (Grzegorz Wojdon) czuje się niepewnie i bezradnie. Balansująca na granicy realizmu i fantazji opowieści naszkicowana przez Wolaka i Dworak rozpoczyna się w momencie powrotu do wsi Bogdana (Rafał Cieluch), który właśnie skończył odsiadywanie wyroku za znęcanie się nad rodziną. Zaniepokojeni mieszkańcy obserwują każdy jego ruch, niejako czuwając na straży porządku i spokoju wsi. Z czasem jednak okazuje się, iż nie tylko Bogdan ma tu nieczyste sumienie, a nienawiść i agresja niespodziewanie wyzwalają się w kolejnych bohaterach sztuki, i to bez najmniejszego udziału Diabła, który jedynie przygląda się ich poczynaniom. Droga śliska… to spektakl o ciemnej stronie ludzkiej natury oraz mechanizmach rodzenia się zła, reprezentujący przy tym teatr narracji, w którym zawiązana u początku przedstawienia historia przechodzi przez kolejne zwroty akcji, prowadząc ostatecznie do tragicznego finału – mocnego i wyrazistego teatralnego katharsis. Ten wiarygodny i przerażająco mroczny świat wykreowany został przy użyciu symbolicznej scenografii Małgorzaty Bulandy i ilustracyjnej muzyki zespołu Kormorany, oddając decydujący głos znakomitemu zespołowi legnickiego teatru, z Rafałem Cieluchem na czele (I nagroda aktorska). 

To właśnie inscenizacje rodzimych tekstów okazały się najciekawszymi punktami festiwalowego programu.Choć Droga śliska… przyćmiła pozostałe konkursowe przedstawienia, to jednak znalazły się wśród nich propozycje godne wyróżnienia. Jedną z nich jest z pewnością spektakl Twardy gnat, martwy świat Teatru im. S. Żeromskiego w Kielcach, wyreżyserowany przez Evę Rysovą. Oparty na tekście Mateusza Pakuły spektakl jest swoistą antysztuką: przedstawieniem pozbawionym logicznej fabuły, koncertem z „fatalnymi” piosenkami i stand-upem bez puenty. Nic dziwnego skoro reprezentuje „bad writing” – literacki odpowiednik kiepskiego malarstwa. Pakuła celowo sięga po najgorszą literaturę (ponoć istniejącego realnie autora), by następnie uczynić z zapożyczonej historii jeszcze większy literacki śmietnik i bełkot. Czy pierwotny autor przerobionej przez dramaturga powieści rzeczywiście istnieje, czy też stworzył go sam Pakuła, tego nie wiemy. Wiemy natomiast, co mogłoby się stać, gdyby istniał i gdyby zechciał spotkać się ze „złodziejem Pakułą” – taka konfrontacja przedstawiona zostaje w drugiej części spektaklu, która początkowo rzeczywiście odebrana zostać może jako autentyczne spotkanie obu twórców (oczywiście tylko przez tych, którym twarz Mateusza Pakuły nie była wcześniej znana). Cały spektakl epatujący tandetnością i grafomaństwem jest bardzo udaną prowokacją, znakomitym performansem zachęcającym do dalszej dyskusji na temat kondycji sztuki w dobie telewizyjno-medialnej ekspansji. Z eklektycznym tekstem Pakuły reżyserka Eva Rysová (nie po raz pierwszy zresztą) poradziła sobie znakomicie, nadając mu kameralną, ale oryginalną i wyrazistą formę – wielka szkoda, że spektakl nie został wyróżniony podczas festiwalu.

Nagrody za reżyserię otrzymali za to: Anna Augustynowicz za inscenizację Męczenników Mariusa von Mayenburga oraz Maciej Podstawny za spektakl Jasiu albo Polish joke. Z Męczennikami Anna Augustynowicz przyjechała do Zabrza tuż po premierze w Teatrze Współczesnym (spektakl jest koprodukcją tej sceny i Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu). Odniosłam wrażenie, że aktorzy nie zdążyli się jeszcze ograć z niełatwym i wymykającym się prostej klasyfikacji tekstem Mayenburga. Męczennicy to bowiem z jednej strony dramat o dojrzewaniu, z drugiej zaś traktat o współczesnej duchowości, pokazujący cienką granicę pomiędzy religijnością a fanatyzmem. Bohaterem tej historii jest nastoletni Benjamin (w tej roli Konrad Beta), którego obsesją staje się Biblia – cytując kolejne jej fragmenty jako samozwańczy prorok próbuje on nawracać pozostałych bohaterów, począwszy od matki i kolegów, aż po nauczycieli i dyrektora szkoły. Plany krzyżuje mu nauczycielka biologii (Sara Celler-Jezierska), zdeklarowana ateistka, która fanatyczne zachowania chłopaka próbuje okiełznać jego własną bronią, a zatem Biblią, tyle że interpretowaną antychrześcijańsko. Cały spektakl opiera się na słownych potyczkach, filozoficznych i egzystencjalnych dysputach bohaterów toczonych w surowej, ascetycznej przestrzeni, w której funkcjonują zaledwie dwa elementy scenograficzne: czarny stół-ołtarz oraz duża tablica, na której dziewczynka w kucykach wypisuje tematy kolejnych lekcji – ideologicznych polemik. Dobrze, że pomiędzy kolejnymi wersetami Biblii istnieje tu też codzienne życie i jego prozaiczne odsłony: trudny okres dojrzewania chłopca, samotna matka nieradząca sobie z wychowaniem syna, chwiejny system edukacji i małżeńskie problemy nauczycielki. To właśnie te elementy stają się katalizatorem toczącej się w bardzo wolnym tempie akcji dramatu. Wśród aktorów dość dobrze poradził sobie Konrad Beta, obecnie student piątego roku krakowskiej PWST. Aktor otrzymał festiwalowe wyróżnienie za debiut (choć ten właściwy zaliczył wcześniej w Piotrusiu Panie Eweliny Marciniak, również na szczecińskiej scenie).

Na nagrodę reżyserską zasłużył też Maciej Podstawny, twórca zabrzańskiego spektaklu Jasiu albo Polish joke według sztuki Davida Ivesa. Utwór w ironiczno-groteskowy sposób opowiada o stereotypowym wizerunku Polaków na emigracji oraz ich problemach tożsamościowych. Tytułowy Jasiu (Dariusz Niebudek) jest Amerykaninem polskiego pochodzenia, który idąc za dobrą radą wuja (znakomity Jarosław Karpuk) postanawia zatrzeć wszelkie ślady rodzinnych korzeni. Niechciana „polskość” uporczywie powraca jednak w najmniej oczekiwanych momentach, stając się źródłem kompleksów i frustracji. Przypominają o niej także opowiadane dookoła Polish jokes – niechlubne dowcipy o Polakach, wyśmiewające ich domniemaną niezaradność, głupotę i skłonność do popadania w melancholię. Obrazy, za pomocą których buduje reżyser rzeczywistość przedstawioną, od początku do końca mają charakter groteskowego snu, w którym marzenia zderzają się z brutalną rzeczywistością, zaś postaci z przeszłości (również te historyczne) powracają, by przypomnieć o narodowej tożsamości. Kreacji takiego dwubiegunowego świata sprzyja scenografia Kai Migdałek, przedstawiająca ogród z zieloną sztuczną trawą, leżakami, grillem i huśtawką symbolizującą beztroskie dzieciństwo. Ta sama sielankowa sceneria i jej atrybuty w poszczególnych scenach spektaklu zyskują drugie znaczenie – stają się synonimem polskości bohatera, a także tymi elementami, które oddzielają go od amerykańskiej społeczności. Równowagę przywraca dopiero scena finałowa – powrót do kraju i małżeństwo z Polką. Spektakl Podstawnego jest przemyślany inscenizacyjnie i oparty na dobrym, zespołowym aktorstwie, cieszy też fakt, iż podczas festiwalowej prezentacji realizatorzy nie zakłócali swym ostentacyjnym śmiechem odbioru przedstawienia, jak miało to miejsce podczas premiery (ale prawdopodobnie to pierwsze sceniczne wykonanie Polish joke tak ich wówczas rozbawiło).

Mniej udany okazał się natomiast drugi spektakl zabrzańskiego teatru – Top Dogs w reżyserii Grzegorza Kempinsky’ego, który podczas festiwalu miał swoją premierę. Podobnie jak cieszyński Enron Rafała Matusza, przedstawienie opowiada o mechanizmach pracy w korporacji – temat chwytliwy i modny, ale w latach 90. Nie poruszyła zatem historia pań i panów w szarych garniturach, którzy krokiem błyskawicy przemierzali scenę wzdłuż i wszerz, gestami i sposobem wypowiadania swych kwestii demonstracyjnie nawiązując do dynamiki biurowej pracy.

Po raz kolejny zabrzański festiwal pokazał różnorodne oblicza współczesnej dramaturgii oraz odmienne pomysły na jej sceniczną adaptację. Oczywiście jedne lepsze, drugie gorsze – na tym jednak opiera się istota przeglądu. Po podsumowaniach pozostaje czekać cierpliwie na piętnastą, jubileuszową edycję „Rzeczywistości przedstawionej”.

7-11-2014

XIV Festiwal Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” w Zabrzu, 18-26 października 2014 r.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: