AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Kosmici chcą miłości

Złote płyty, reż. Mateusz Pakuła, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
fot. Łukasz Giza  

Kosmiczną love story zapisaną na odwrocie pocztówki od Ziemian dla mieszkańców dalekich planet Mateusz Pakuła doprawia dawką absurdalnego poczucia humoru. Ten fantastycznie ograny przez aktorów wrocławskiego Capitolu melanż plus smakowita stylizacja na lata 70. ubiegłego wieku sprawiają, że Złote płyty ogląda się z prawdziwą przyjemnością.


Obok zapowiedzi kosmicznej podróży, spektakl we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol oferuje widzom coś jeszcze – transfer w czasie. Sama na Złote płyty trafiłam niemal wprost z seansu Przesilenia zimowego. Film Alexandra Payne’a w każdym szczególe, od playlisty, przez kostium, scenografię, ujęcie tematu, ba! nawet tonację kolorystyczną zdjęć oszukuje ucho i oko publiczności, mamiąc złudzeniem, że oto dostaje jakiś zaginiony artefakt sprzed półwiecza. Spektakl Pakuły na pozór robi to samo – opowieść o pracach w NASA w 1976 roku nad zawartością tytułowych złotych płyt, które z pomocą sond Voyager poniosły w kosmos wiadomość do przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji, jest osadzana bardzo solidnie w latach siedemdziesiątych. Ze swoją scenografią, która gra zarówno z dokumentalnymi zdjęciami wnętrz NASA, jak i z ogólniej rozumianym biurowym designem lat siedemdziesiątych, także tym spod znaku filmów SF; ze spójnym ze scenografią kostiumem (jedno i drugie autorstwa Justyny Elminowskiej), który znakomicie charakteryzuje bohaterów, aż po język telewizyjno-filmowej śpiewogry, w której piosenkę poprzedza stopklatka, zatrzymanie kadru, zastopowanie fabularnej akcji.

Ale im bliżej przyjrzeć się tej ułudzie, tym więcej znajdziemy w niej współczesnych elementów, zaczynając od ścieżki dźwiękowej, w której pojawiają się utwory o dekadę, a nawet kilka dekad późniejsze (tak jest w wypadku Hounds of Love Kate Bush z 1985 roku, ale też otwierającej spektakl Oh My Home, napisanej przez Zuzannę Skolias-Pakułę i Antonisa Skoliasa. Prapremierowo śpiewała ją Zuzanna Skolias w reżyserskim debiucie twórcy Złotych płyt, spektaklu Pluton p-brane wyprodukowanym w Łaźni Nowej w 2018 roku, gdzie pojawiła się w finale. Tutaj piosenka ta w wykonaniu Emose Uhunmwangho w roli Frank otwiera całą opowieść.

Ale to dopiero początek – w swoją narrację Pakuła włącza szereg wątków związanych z szeroko pojmowaną poprawnością polityczną, choć w tym wypadku właściwsze wydaje się mówienie o perspektywie współczesnej wrażliwości. Stąd oburzenie Ann (Helena Sujecka), kiedy jej narzeczony Tim (Albert Pyśk) mówi o zamieszkujących wszechświat ufolach, stąd znacząca korekta w składzie zespołu pracującego nad zawartością złotych płyt – zamiast białego mężczyzny w roli Franka Drake’a (tu żeńska Frank Drake) oglądamy ciemnoskórą aktorkę (Emose Uhunmangho).

Każdy, kto oglądał poprzedni spektakl Pakuły, wielokrotnie nagradzane Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję, wie, jak bardzo dla autora liczą się fakty, nie opinie. I nie będzie niespodzianką, że w warstwie narracyjnej Złote płyty mocno się faktów trzymają – sceniczna opowieść zrasta się z nimi korzeniem, żeby później rozgałęziać się w kilku kierunkach. Tak, w 1977 roku zespół specjalistów pod kierunkiem amerykańskiego astronoma i pisarza Carla Sagana (Rafał Derkacz) pracował nad zawartością złotych płyt, które zostały wysłane w kosmos Voyagerem. Tak, podczas tej pracy Sagan poznał artystkę Ann Druyan, a spotkanie tych dwojga zaowocowało płomiennym uczuciem – jednym z dowodów na istnienie tej miłości są zarejestrowane w nowojorskim szpitalu fale mózgu zakochanej Ann, które trafiły na złote płyty. Tak, oboje uświadomili sobie wagę łączącego ich uczucia podczas rozmowy telefonicznej (pretekstem do niej miało być odkrycie liczącej 2,5 tysiąca lat chińskiej pieśni), a wagę tej konstatacji Ann porównywała potem do odkryć naukowych. W trakcie rozmowy telefonicznej nie tylko wyznali sobie miłość, ale zdążyli się zaręczyć. Tak, oboje pozostawali wówczas w stałych związkach – Sagan był mężem projektantki i graficzki Lindy Salzman (Katarzyna Pietruska), która współpracowała z nim przy wcześniejszym projekcie w 1972 roku, projektując grafikę na aluminiowych płytkach wysłanych w przestrzeń kosmiczną sondami Pioneer 10 i 11; Druyan była zaręczona z pisarzem Timothym Ferrisem (Albert Pyśk). I tak, podobnie jak w spektaklu zawartość złotych płyt podlegała rządowej kontroli ze względu na kontrowersje, jakie wzbudziły wizerunki nagich sylwetek mężczyzny i kobiety na plakietkach, które trafiły wcześniej do Pioneerów. Odstępstwem od faktów jest nieobecność w scenicznej opowieści Jona Lomberga, dziennikarza naukowego i artysty, który brał udział w opracowywaniu złotych płyt. Zamiast niego w spektaklu pojawia się czarny charakter, rządowy agent, w praktyce cenzor – Dick (Michał Zborowski). Ciekawych szczegółów pracy nad złotymi płytami odsyłam do książki Dźwięki ziemi Sagana i członków jego zespołu, a zainteresowanych romansem rozgrywającym się za jej kulisami – do wzmianek w powieści Wydział domysłów Jenny Offill, gdzie romans Sagana i Druyan staje się zwierciadłem dla opowieści o małżeńskiej zdradzie.

Jeśli ktoś po obejrzeniu Jak nie zabiłem spodziewał się po spektaklu w Capitolu podobnego ciężaru, na pewno go tam nie znajdzie, co nie znaczy, że się zawiedzie. Złote płyty, jak można się domyślać, mogły być rodzajem odreagowania tamtej pracy, która musiała być dla twórców emocjonalnym i egzystencjalnym wyzwaniem. Co nie znaczy, że nowa opowieść Pakuły pod pozorem lekkości nie przemyca kilku tematów serio, dotyczących choćby kształtu i treści tytułowego przekazu do Wszechświata, ale też kwestii cenzury oraz twórczej i intelektualnej wolności. Pruderyjna instytucja, jaką była w latach siedemdziesiątych NASA, zostaje tu zderzona z grupką idealistów, próbujących wysłać do odległej galaktyki maksymalnie zbliżony do prawdy portret ludzkości. Naukowcy i artyści są jednak zmuszeni do lawirowania między cenzorskimi zapisami, których treść co i rusz dociera z rządowej centrali. Zakazana jest nagość, żeby nie zgorszyć Ziemian, nie ma mowy o przemocy, bo przedstawiciele obcych cywilizacji mogliby ją potraktować jako groźbę ataku. Jak zatem, biorąc w nawias ludzki kształt, fizyczny wymiar miłości, wojny i rozboje, opowiedzieć kosmitom człowieka i jego odmierzaną aktami ataku i obrony historię? Jakby na przekór tym cenzorskim zakusom przez dobrych kilka minut tłem dla scenicznej opowieści staje się obraz Początek świata Gustave’a Courbeta z 1866 roku z przedstawieniem kobiecego łona, który – wydawałoby się – stracił już status dzieła skandalizującego, skoro od niemal trzech dekad można go oglądać w Musée d’Orsay. A jednak wciąż szokuje, czego dowodem były reakcje niektórych widzów na pokazach przedpremierowych. Pakuła zręcznie oswaja ten szok, pozwalając Frank traktować reprodukcję jako materiał poglądowy umożliwiający oznaczenie trasy Drużyny Pierścienia, a przy okazji – kto wie? – zamydlenie oczu stojącemu na straży moralności kosmicznego przesłania Dickowi.

Stawiając pytania o wolność i cenzurę, które kilka miesięcy temu zabrzmiałyby jeszcze dobitniej, Mateusz Pakuła oferuje jednak widzom przede wszystkim świetną, iskrzącą się od humoru zabawę. Wszystko tu działa na jej rzecz – od dookreślających bohaterów kostiumów (kiedy golf Sagana spotyka się z hippisowskim sznytem Ann, robi się naprawdę gorąco!), przez umowną, momentami uroczo przerysowaną choreografię Mikołaja Karczewskiego, przez dobór wspaniale zaaranżowanych przez Zuzannę Skolias-Pakułę i Antonisa Skoliasa piosenek komentujących akcję (Love Hurts Nazareth wykonaną przez Tima-Alberta Pyśka po odkryciu zdrady Ann, Don’t Go Breaking My Heart Eltona Johna i Kiki Dee w wykonaniu Carla-Rafała Derkacza i Ann-Heleny Sujeckiej), aż po – last but not least – znakomitą grę aktorską, która odnajduje balans pomiędzy ostrym, niemalże komiksowym rysunkiem scenicznych postaci a ich ciężarem gatunkowym (cierpienie zdradzonej i niekochanej Lindy, wyzwania emancypacji Frank). Przyczepić można się jedynie do drobiazgów – jedna piosenka więcej zdynamizowałaby akcję i byłoby dobrze, gdyby część projekcji wideo Olgi Balowskiej mocniej „siedziała” w klimacie lat siedemdziesiątych (przy czym to zastrzeżenie nie dotyczy filmowego wkładu do Złotych płyt w finale).

A chociaż nawet porywy serca są tutaj brane w ironiczny nawias, przebijający ze skutkiem natychmiastowym rosnący wokół nich balonik patosu (nie będę spojlerować tłumaczeniem, ale gwarantuję, że rozwodowe „taczki” zostaną na długo z każdym widzem spektaklu), to w Złotych płytach udała się rzecz rzadka – ta lekka jak hel kosmiczna farsa unosi do najdalszych galaktyk ziarenko miłości, niewielkie i kruche, o czym śpiewa w piosence Louisa Armstronga Helena Sujecka – i jest to melodia, która ze mną zostanie, nawet jeśli „ufole” będą woleli Chucka Berry’ego.

14-02-2024

Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
Złote płyty
scenariusz i reżyseria: Mateusz Pakuła
kierownictwo muzyczne, produkcja nagrań: Antonis Skolias
kierownictwo wokalne: Zuzanna Skolias-Pakuła
scenografia i kostiumy: Justyna Elminowska
choreografia: Mikołaj Karczewski
reżyseria świateł: Paulina Góral
projekcje video: Olga Balowska
przygotowanie wokalne: Magdalena Śniadecka, Karina Reske-Chojnacka
obsada: Rafał Derkacz, Katarzyna Pietruska, Helena Sujecka, Albert Pyśk, Emose Uhunmwangho, Michał Zborowski
w nagraniach muzyki udział wzięli: Rafał Szumny (keyboard), Jacek Długosz (gitary), Szymon Frankowski (gitara basowa), Antonis Skolias (perkusja, wokale), Zuzanna Skolias-Pakuła (wokale)
premiera: 3.02.2024

galeria zdjęć Złote płyty, reż. Mateusz Pakuła, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Złote płyty, reż. Mateusz Pakuła, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Złote płyty, reż. Mateusz Pakuła, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu Złote płyty, reż. Mateusz Pakuła, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany Muhammad Rashid
    Muhammad Rashid 2024-11-11   13:53:08
    Cytuj

    If you're looking for a reliable digital marketing partner, PG Business Solutions is the agency to trust. Their experience and results-oriented approach have made a significant difference for my business. PG Business Solution

  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO 11
    SAFETOTO 11 2024-03-22   05:34:38
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노 검증업체 .COM

  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-02-29   08:51:35
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 온라인카지노.com

  • Użytkownik niezalogowany seo
    seo 2024-02-28   14:23:56
    Cytuj

    Wow! Such an amazing and helpful post this is. I really really love it. It's so good and so awesome. I am just amazed. I hope that you continue to do your work like this in the future also..I love seeing blog that understand the value of providing a quality resource for free.I’ve a undertaking that I am simply now operating on, and I have been at the look out for such info. https://www.posterprintcenter.com/polystyrene-boards.html